…O przyczynach, które spowodowały katastrofę w skali światowej, najwybitniejsi uczeni Berlina komunikują, co następuje. Uczeni stwierdzili, że szybkość światła zmalała. Zamiast trzystu tysięcy kilometrów na sekundę, światło zaczęło poruszać się z szybkością zaledwie jednego metra na sześć minut pięćdziesiąt osiem sekund. Jak wiadomo, otaczające nas przedmioty widzimy dzięki temu, że odbijają naturalne światło słoneczne lub sztuczne. Odbicia te przechodzą obecnie każdy metr w czasie około siedmiu minut. Należy wspomnieć, że fizycy i astronomowie już dawniej stwierdzili, iż szybkość światła jest zmienna. Zmniejsza się ona prawie o cztery kilometry rocznie. Przy zachowaniu tej normy, szybkość światła mogłaby zmniejszyć się do zera dopiero za siedemdziesiąt pięć tysięcy lat. Ta daleka przyszłość, nie może, rzecz jasna, wzbudzać niepokoju. Zmniejszenie o cztery kilometry rocznie było w praktyce nieodczuwalne i mogło mieć wpływ tylko na obliczenia astronomów wówczas, gdy sprawa dotyczyła pomiarów ogromnych przestrzeni „lat astronomicznych”. Dlatego uczeni nie uważali za potrzebne ogłaszanie swych obserwacji o zmniejszaniu się szybkości światła.
Co się tyczy przyczyn nagłego zahamowania szybkości światła, to uczonym nie udało się jeszcze znaleźć zadowalającego wyjaśnienia. Według zdania jednych, zmniejszenie szybkości światła zaobserwowane w ubiegłych latach jest pozorne: nie zmniejszyła się szybkość światła, lecz zwiększyła się jednostka wymiaru czasu — sekunda — wskutek zwolnienia dobowego obrotu kuli ziemskiej. Jednak przeciw tej hipotezie wysuwano również dawniej zastrzeżenia; zwalnianie obrotów kuli ziemskiej obserwuje się periodycznie, to znaczy, że ziemia czasem zwalnia, a czasem przyśpiesza do normy swój dobowy obrót dokoła osi, podczas gdy szybkość światła umniejszyła się równomiernie. To zaś, co widzimy obecnie, ostatecznie obala tę hipotezę: gdyby zmniejszenie się szybkości światła było pozorne i zależało od zwolnienia obrotów ziemi, oznaczałoby to takie zwolnienie, które odbiłoby się i na zwiększeniu siły ciężkości (wskutek zmniejszenia się siły odśrodkowej), czego jednak nie zaobserwowano.
Można tylko przypuszczać, że słońce w swym ruchu weszło wraz z całym systemem słonecznym planet w takie regiony przestrzeni kosmicznej, gdzie szybkość światła jest mniejsza. Może to zależeć albo od właściwości eteru kosmicznego, albo od odmiennej krzywizny przestrzeni — mówiąc ogólnie, od niejednolitości i niestałości głębin międzygwiezdnych.
Należy wreszcie wspomnieć, że zmiana barw nastąpiła dlatego, iż wskutek zwolnienia światła całe widmo przesunęło się jak gdyby z prawej strony na lewą: barwa niebieska zmieniła się na ciemnopomarańczową, zielona na prawie czarną, i tak dalej. Zjawiły się również nowe barwy ultrafioletowe i znajdujące się bardziej na prawo od nich. Lecz nieuzbrojone oko odczuwa je jako ciemne lub wcale na nie nie reaguje.
Nauka nie jest w stanie wpłynąć na tego rodzaju zjawisko kosmiczne jak zmniejszenie się szybkości światła. Możemy jednak przystosować się do nowych warunków życia. Na szczęście, to gwałtowne zmniejszenie się szybkości światła nie postępuje naprzód. Szybkość światła jest na razie wielkością stałą. Nie pozostaje więc nam nic innego, jak przystosować się do nowych warunków i żywić nadzieję, że całe to zjawisko ma charakter przejściowy.
Ktoś zapukał do drzwi.
— Proszę!
„Zamknięte” drzwi zaskrzypiały i do pokoju wtargnął ciężki oddech zażywnej frau Neukirch.
— Dobry wieczór, panie Maramballe — rozległ się jej głos, tak smutny, jak gdyby przed chwilą pochowała swego małżonka.
— Dobry wieczór, frau Neukirch. No i widzi pani, wszystko jest w porządku. Przed chwilą podano przez radio, że ogólnie biorąc nie stało się nic strasznego. Małe nieporozumienie ze światłem. Słońce zjechało w krzywiznę i promień świetlny nie może się przedostać przez eter. Niech pani siada, tylko nie obok krzesła. Zdaje się, że krzesło stoi tutaj.
— Dziękuję panu. Ja też słuchałam radia, ale nic nie zrozumiałam. A pan wyjaśnił mi wszystko tak prosto. Ile jest w tym świecie niezrozumiałych zjawisk!… Właśnie chciałam pana spytać, panie Maramballe… Na przykład gaz. Zagotowałam wodę i zakręciłam kurek kuchenki gazowej. Ale gaz pali się dalej, chociaż nie syczy. Niech mi pan powie, czy licznik to wykaże? Przecież ja nie jestem winna temu, że gaz pali się dalej, chociaż kurek jest zamknięty.
Minęło kilka dni i ludzie zaczęli się powoli przystosowywać do nowych warunków życia. Frau Neukirch pogodziła się z istnieniem swego sobowtóra; kucharze w restauracjach nauczyli się jakoś przyrządzać potrawy „na słuch, smak i węch” i obsługiwać gości. Podjęty został na nowo ruch uliczny, chociaż odbywał się bardzo wolno; w takim samym zwolnionym tempie zaczęła pracować poczta, telegraf i telefon.
Maramballe i Layle siedzieli przy śniadaniu na swoim stałym miejscu pod gęstwiną lip w Tiergartenie.
— A jednak należy oddać sprawiedliwość Niemcom: ich niezwykłe talenty organizatorskie ujawniły się szczególnie w dniach kataklizmu. Berlin był pierwszym miastem na świecie, w którym życie wróciło szybko do normy — mówił Maramballe zwracając się do Layle’a, o wyglądzie sprzed pięciu minut. Zresztą między rzeczywistym a widmowym Layle’em nie było wielkiej różnicy. Layle bowiem był mało ruchliwy, w przeciwieństwie do Maramballe’a, którego gesty i słowa nie miały z sobą żadnego związku. Maramballe śmiał się serdecznie, podczas gdy jego sobowtór w skupieniu spożywał śniadanie lub zapalał papierosa.
— Chciałbym jednak wiedzieć, jak się to wszystko skończy?
— Trzeba żyć, bez względu na to, jaki będzie koniec — odparł Layle. — Przed nadejściem roku tysięcznego ludzie oczekiwali końca świata i wielu bogaczy zapisało swe bogactwa kościołowi. Lecz koniec świata nie nadszedł. Musieli wtedy na drodze sądowej żądać zwrotu swych bogactw. Podobno we Włoszech jedna taka sprawa wciąż jeszcze jest rozpatrywana.
— Tak, i u nas we Francji zdarzył się podobny wypadek, jeśli mnie pamięć nie zawodzi, w 1499 roku. Słynny astrolog Steffler przepowiedział na ten rok powtórzenie się potopu biblijnego i mer Tuluzy Aurixal zapobiegliwie zbudował sobie arkę Noego. Nie było jednak ani potopu, ani nawet zwykłej powodzi. Niestety — powiedział smętnie Maramballe, chociaż jego widmo rozparte na krześle śmiało się bezdźwięcznie — teraz zdarzyło się coś w rodzaju końca świata.
— Człowiek mądry powinien ze wszystkiego wyciągać zysk dla siebie — usłyszeli nagle jakiś głos.
— Hej, kto nas podsłuchuje? Trzeba teraz mieć się na baczności.
Niewidzialny przybysz odpowiedział:
— Czy mam trąbić jak samochód? To nie moja wina, że panowie mnie nie widzą.
— A, efemeryda! Dzień dobry. Niech pan siada na tym krześle. Nie było ruszane z miejsca od przeszło dziesięciu minut.
Jednak Metaxa, zanim usiadł, ostrożnie namacał krzesło. Ten środek ostrożności stawał się już przyzwyczajeniem.
— Upał — powiedział Metaxa.
— Ciekawa rzecz, pan jest Grekiem i stale skarży się na upał — rzekł Maramballe.
— W Grecji jest jeszcze gorzej. — Metaxa umilkł na chwilę, potem ciągnął dalej: — Teczka z aktami numer sto siedemdziesiąt cztery znajduje się u pierwszego sekretarza ministra, Leera.
— Co to za akta? — spytał Maramballe.
— Układ o tajnym porozumieniu między Niemcami a Rosją — odpowiedział Metaxa.
Читать дальше