Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ciemna strona Słońca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ciemna strona Słońca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dom Sabalos odziedziczył ogromną fortunę i ma zamiar zostać władcą całej planety. Obsługuje go olbrzymia armia robotów, jego ojcem chrzestnym jest inteligentne ciało niebieskie, a na dodatek szef ochrony Doma jest tak skrupulatny, że sprawdza nawet siebie. Mimo to komuś udaje się zamordować Sabalosa, tyle że nie do końca…

Ciemna strona Słońca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ciemna strona Słońca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Tak jest, panie przewodniczący.

John Sabalos zamknął drzwi i wrócił do biurka. Ubrany był jeszcze w ciemnobrązowe szaty z wczorajszego święta — nie spał, ale czuł się wspaniale.

Było to całkowicie fałszywe uczucie: znajomość przyszłości to nie to samo co jej kontrolowanie. Tyle że czuł się, jakby ją kontrolował. Uruchomił nagrywarkę i dokończył:

„Mogę ci na koniec powiedzieć trzy rzeczy: odkryjesz świat jokerów, jeśli będziesz patrzył we właściwą stronę, twoje życie będzie w niebezpieczeństwie, a po trzecie… spójrz w górę, w róg pokoju, i uciekaj najszybciej, jak potrafisz”.

Odstawił nagrywarkę, wyjął z niej sześcian i wyłączył urządzenie. Gdzieś w okolicy wschodniego trawnika ktoś kiepsko grał na chlongu. John wyszedł. Od strony kopuły kuchennej dochodził klekot starego elektrycznego komputera Joan, co znaczyło, że zajmowała się rachunkami domowymi. Odetchnął głęboko — coś dodawało głębi jego zmysłom i dopiero po chwili zrozumiał co: świat był niczym wino, a to był jego ostatni dzień na świecie… Zabiją go, nim odkryje świat jokerów. Dom powinien mieć więcej szczęścia.

Jego osobista maszyna kołysała się na falach przy nabrzeżu. Wsiadł, uruchomił silnik i ruszył, próbując opanować dzikie podniecenie — w końcu śmierć to poważna sprawa.

Głos ojca umilkł i sześcian zgasł. Dom spojrzał w górę. Coś małego połyskiwało w rogu pokoju niczym drobina metalowego kurzu. Usłyszał niezwykle ostry i wyraźny głos Joan:

— Samhedi, w moim gabinecie jest następna. Przygotuj się.

— Co to jest? — zainteresował się Dom, obserwując unoszący się błysk, który jakby urósł.

— Skolapsowany proton. Wyjaśnia ci to coś?

— Jasne. Tak jak w silniku matrycowym.

— Sądząc po wyglądzie, właśnie pochłonął własny atom. To, co widzisz, to kątowy efekt świetlny. Ten proton jest zdalnie sterowany.

Dom spostrzegł nagle, że oboje stoją nieruchomo niczym posągi, a w następnej chwili zrozumiał coś jeszcze…

— Już gdzieś widziałem coś takiego.

— Wir grawitacyjny pierwszego takiego protonu omal cię nie zabił. Jeśli się poruszysz, sytuacja może się powtórzyć. Byłeś kiedyś wessany przez dziurę o mikronowej średnicy?

— Uhm.

— Przepraszam, to było bezmyślne. Jeśli Samhedi nie dotrze tu szybko, to oboje nie będziemy musieli się już niczym martwić.

— Udusimy się, bo wyssie powietrze z pokoju? Joan skinęła głową i prawie równocześnie z głośnika rozległ się głos Samhediego:

— Kiedy powiem, połóżcie się na podłodze, z dala od środka pomieszczenia… teraz!

Padając, Dom dojrzał metalową kulę wielkości srebrzystego winogrona. Gdy przeturlał się na plecy, kulka unosiła się o metr nad jego głową, złapana w pole matrycowe jeszcze wciągał powietrze niczym minitornado, ale można go było wyciągnąć z pokoju. Zrobiono to, uzyskując w ścianie dziurę o poszarpanych brzegach. Na zewnątrz rozległy się krzyki i szum generatora. Dom pomógł Babci wstać.

— Chyba byliście na to przygotowani — ocenił.

— Bardzo rozwinięta profilaktyka. Kilka dni po twoim wypadku wymyśliliśmy, jak się pozbyć tego cholerstwa. Konkretnie to twój robot na to wpadł.

— Statek odpada, bo przebije się przez podłogę… to co wymyślił Isaac?

Przez dziurę widać było zebrany na trawniku sprzęt i ludzi. W centrum ich zainteresowania była mikroskopijna czarna dziura. Srebrzysta kula pojawiła się w punkcie wykręcającym nerwy wzrokowe, a kręcący się wokół ludzie targani byli wiatrem wiejącym donikąd. Trzej ustawili pod nią wysoki cylinder opleciony zwojami matrycy.

— Powinno wyglądać imponująco — orzekła Joan.

— Chyba wiem, o co chodzi; dno jest zamknięte, a pole zapobiega dotknięciu przez to srebrne ścianek. Od góry wlatuje powietrze.

Samhedi, przekrzykując wiatr, wydał komendę i srebrzyste coś, co wyglądało jak oko złośliwie przyglądające się Domowi, zniknęło w cylindrze.

Nastąpiła eksplozja.

Wysoko w górze cylinder zasysający cały czas powietrze osiągnął prędkość dźwięku i wciąż przyspieszając, pognał ku gwiazdom.

— Zgrabnie — ocenił Dom. — A jak trafi w słońce? Nie, na górze czeka pewnie statek. I co dalej?

— Zamknie się cylinder i wyrzuci w przestrzeń. Isaac chciał znaleźć normalną czarną dziurę, ale to za bardzo przypomina zaproszenie do zniszczenia wszechświata. Hrsh-Hgn zaproponował nadanie mu połowy prędkości światła: źródłem napędu powinien być wodór, którego sporo jest w przestrzeni.

— Aż prędzej czy później zrobi dziurę w czyjejś planecie na drugim końcu wszechświata. — Dom spróbował się uśmiechnąć.

— Nieźle ci idzie — pochwaliła go niespodziewanie.

— Tobie też, babciu.

— Tylko dlatego, że jestem niezła w odłączaniu. Kiedy zdecyduję się włączyć uczucia, nie będziesz miał okazji mnie oglądać.

Domem wstrząsnęło — wiedział, jak wyglądają ludzie wracający z wycieczek w stanie odłączenia, gdy na powrót uaktywniają swe uczucia. Była to dyscyplina narzucana jedynie w sadhimistycznych klatchach — można było przez wiele dni czy tygodni żyć bez uczuć i było to ponoć wspaniałe doznanie czysto intelektualnej siły, zdolnej rozwiązywać problemy dotąd maskowane przez mozaikę uczuć. Jedynym problemem były odbite wspomnienia i zablokowane uczucia, gdy się je włączyło. Wtedy dobrze było mieć koło siebie kogoś, kto rozwinąłby kłębek nieszczęścia, w jakie zmieniał się ów odłączony (można by używać łomu), i położył go do łóżka (najlepiej z kulą w głowie).

— Ile czasu jesteś odłączona?

— Od obiadu cztery miesiące temu. Ale nie o to chodzi: wygląda na to, że ty opanowałeś tę technikę, i to bez narkotyków.

— Nie wierz w to.

— A ty mi uwierz, że nigdy nie słyszałam tego ostatniego kawałka nagrania. Tego, w którym mówił do ciebie, a…

— Zrobił to na wszelki wypadek, mógł założyć blokadę czasową, jeśli dobrze obliczył, kiedy będę wyleczony, albo inne zabezpieczenie. Jest wiele sposobów.

— I co będziesz teraz robił? — spytała dziwnie napiętym głosem.

— Wygląda, że mam do odkrycia świat jokerów. Połowa sześcianów historycznych twierdzi, że coś takiego nigdy nie istniało.

— Nie mogę ci na to pozwolić.

— Dopóki go nie odkryję, nie będę bezpieczny, sama słyszałaś.

— Twój ojciec mógł popełnić kolejny błąd. Być może istnieje jedna szansa na milion. Dom, po raz trzeci ktoś próbował cię zabić.

Odruchowo cofnął się, słysząc jej ton, więc zrobiła krok ku niemu.

— Pierwszy raz zanurkowałem w bagno i wypłynąłem czterdzieści kilometrów dalej. Drugi raz coś uratowało najważniejszy kawałek mnie. Ktoś próbuje mnie uratować i chcę się dowiedzieć, kto to robi i po co.

Cofnął się kolejny krok, docierając do drzwi, które grzecznie się otworzyły, toteż odwrócił się i wybiegł czym prędzej.

Sadhimizm — konserwatywna religia panteistyczna, założona z zimną krwią przez Arte Sadhima (ś.p.), władcę Ziemi w latach 2001–12. Dokumenty z epoki sugerują, że dogmaty, rytuały i obrządek wymyślił on w ciągu jednej doby, wykorzystując bez skrępowania fragmenty druidyzmu, praktyk magicznych, wudu i Podręcznika przetrwania dla statku kosmicznego Ziemia. Jako religia sprawdziło się nieźle. Osiągnął zamierzony skutek, jakim było zaszczepienie ludziom myślenia środowiskowego. Potem religia zaczęła żyć własnym życiem i przerosła swego założyciela. Sadhim został rytualnie zamordowany przez sektę odszczepieńców zwaną Kwiatki Ścieżki Lewej Dłoni w Dobry Piątek, czyli w Noc Długich Szat…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ciemna strona Słońca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ciemna strona Słońca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ciemna strona Słońca»

Обсуждение, отзывы о книге «Ciemna strona Słońca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x