Michaił Jemcew - Zagadka liliowej planety

Здесь есть возможность читать онлайн «Michaił Jemcew - Zagadka liliowej planety» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1966, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zagadka liliowej planety: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zagadka liliowej planety»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Antologia zawiera opowiadania fantastycznonaukowe współczesnych pisarzy rosyjskich.

Zagadka liliowej planety — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zagadka liliowej planety», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— To co, nauczyłeś się już leczyć?

— Skądże. Oczywiście że nie. Pracuję przy diagnozach.

— To znaczy?

— To znaczy, że pomagam neurochirurgom.

— U was robi się operacje mózgu?

— Zdarzają się i takie. Ale przede wszystkim operacje związane z urazami dróg nerwowych.

— Ciekawe?

— Zdarza się, ze ciekawe…

— A pracą badawczą można się zajmować?

— U nas co pacjent, to praca badawcza.

— Strasznie lubię opowiadania o interesujących pacjentach. Opowiedz coś Alik.

Jakiś niecodzienny przypadek.

Migaj jeszcze popił i przysunął krzesło bliżej biurka. Alik nerwowym ruchem ręki poprawił okulary w cienkiej metalowej oprawce.

— Mnie interesują przede wszystkim przypadki utraty pamięci w związku z różnymi chorobami.

— Jak to „utraty pamięci”?

— U jednych całkowita utrata, u innych częściowa.

— Czytałem niedawno pracę Mac Cułlocha „Robot bez pamięci” — oznajmił Fiedia.

— Ja też czytałem tę pracę. Bzdury. To, co otrzymał Mac Culloch na podstawie logiki matematycznej, zupełnie nie stosuje się do ludzi, którzy utracili pamięć. Ci zachowują się w sposób o wiele bardziej złożony.

— A może w jakichś molekułach…

— Wątpię — przerwał mu Ałik. — Pamięć jest zbyt trwała, żeby dawała się zapisać na poziomie molekuł. W wyniku ciągłej przemiany materii molekuły bez przerwy się wymieniają..

Zamyśliliśmy się. W rozmowie z Moninem sprawy na pozór proste zaczynają się nagle potwornie wikłać.

— Co to za aparat? — zapytał Migaj, unosząc pokrowiec znad niewielkiej skrzynki.

— To stary typ elektroencefalografu.

— Ach tak, fale prądów mózgowych.

— Tak, aparat ośmiokanałowy. Teraz są już lepsze. Alik wysunął szufladę biurka i wyciągnął stertę papierów.

— To są elektroencefalogramy ludzi, którzy utracili pamięć.

Popatrzeliśmy na wykresy krzywych, będących prawie dokładnymi sinusoidami.

— A to bioprądy mózgu ludzi normalnych.

— Pięknie. Więc można za pomocą tej katarynki od razu określić, czy człowiek ma pamięć, czy nie.

— Tak. Wprawdzie…

— Co?

— Mówiąc otwarcie, nie sądzę, żeby termin „bioprądy mózgu” był właściwy…

— Dlaczego?

— Przecież zdejmujemy potencjały elektryczne nie z mózgu. Mózg jest zaekranowany przez puszkę czaszki, potem przez warstwę tkanki obficie ukrwionęj, przez skórę…

— No, ale częstość bardzo mała…

— Wszystko jedno. Robiłem wyliczenia. Jeśli uwzględnić przewodnictwo ekranów, to trzeba przyjąć, że po mózgu biegają niesamowite potencjały elektryczne. Na zwierzętach nie potwierdzało się to…

Napiliśmy się jeszcze.

— Więc cóż to takiego?

— To bioprądy tkanek, do których przykładamy elektrody.

— Hm. Ale przecież udowodniono, że te krzywe mają związek z pracą mózgu. Na przykład historia z tą pamięcią…

— No to co? Czy to mózg pracuje w izolacji od organizmu?

— Chcesz powiedzieć, że pamięć… Alik uśmiechnął się i wstał.

— Chcecie, zdejmę bioprądy z waszych głów. Fiedor Jegoriew podrapał się po karku i objął nas spojrzeniem.

— Zaryzykujemy, panowie? Zaryzykowaliśmy, ale jakoś nie wiedzieć czemu poczuliśmy się niepewnie. Tak jak gdybyśmy przyszli wizytą do lekarza, przed którym nic się nie ukryje.

Pierwszy siadł na fotelu Migaj. Alik przyłożył mu o głowy osiem elektrod i włączył elektroencefalograf.

Powoli ruszyła taśma papierowa. Rylce ani drgnęły.

— Ani śladu pracy mózgu — skomentował Samo — zwancew.

— Aparat jeszcze się nie nagrzał.

Nagle drgnęliśmy. Ciszę przerwał gwałtownie głośny skrzyp ostrego metalu po papierze.

Wpatrzyliśmy się w taśmę. Po niej jak oszalała skakała zamaszyście cała ósemka rylców zostawiając po sobie dziwaczną linię.

— „Cogito, ergo sum” — zadeklamował Migaj westchnąwszy z ulgą. Teraz sprawdź mózg członka-korespondenta. — To bardzo ważna sprawa dla rady naukowej naszego instytutu. Jest tam przewodniczącym.

Ku wielkiemu zdziwieniu stwierdziliśmy u członka-korespondenta dokładnie takie same bioprądy jak u Migają, Samozwancewa i u mnie. Jeśli nawet były różnice, to nie zauważyliśmy tego. Spojrzeliśmy pytająco na Alika. Uśmiechnął się tajemniczo.

— Panowie, elektroencefalogramy macie jednakowe, bo jesteście, można powiedzieć, w jednakowym stadium zamroczenia. Z pijanymi zawsze tak jest. Podobnie jak ze schizofrenikami i epileptykami przed atakiem…

Zrobiło nam się głupio i napiliśmy się jeszcze. Monin zatrzymał taśmę i poszperawszy w papierach pokazał nam kilka innych elektroencefalogramów.

— Oto zapis bioprądów mózgu człowieka śpiącego. A tu typowa krzywa człowieka czuwającego. Na rytm alfa nakładają się rytmy theta i gamma.

— Ciekawe — mruknął w zamyśleniu Fiedia. — Tak więc, gdzie twoim zdaniem, mieści się pamięć człowieka?

Alik zaczął nerwowo wrzucać papiery do szuflady. Potem usiadł i popatrzył kolejno na każdego z nas.

— Faraday, nie kręć. Czujemy, że coś wiesz. Mów, gdzie jest pamięć.

Migaj wstał i żartem pociągnął Alika za klapę fartucha. Fartuch był rozpięty i widać było pod nim starą wytartą marynarkę.

— No, jeśli tak bardzo chcecie…

— Dobre sobie „bardzo chcecie”‘. Po prostu żądamy. Powinniśmy chyba wiedzieć, gdzie magazynujemy naszą cenną erudycję.

Migaj nigdy nie był człowiekiem zbyt układnym. Jego myślenie było idiotycznie logiczne i obmierzle proste. Kiedy tak powiedział, wydało mi się, że w oczach Monina błysnęła złośliwa iskierka. Zacisnął mocno wargi, wstał zza biurka i podszedł do jednej z szaf.

Wrócił, niosąc ludzką czaszkę, jaką można zobaczyć w pracowni przyrodniczej w każdej szkole.

Nie mówiąc ani cłowa, postawił ją na biurku obok elektroencefalografu i zaczął przykładać do niej elektrody.

Skamienieliśmy ze zdziwienia.

Gdy elektrody zostały już założone, Alik popatrzał na nas z ciemności, a potem przekręcił gałkę.

Wszystkie osiem rylców drgnęło przejmująco i zaczęło tańczyć po papierze. Jak zahipnotyzowani patrzeliśmy w drwiące puste oczodoły. A aparat wciąż szybko i gwałtownie wypisywał zgorączkowaną krzywą bioprądów czuwającego człowieka.

— Macie… — rzekł szyderczo Monin.

Wstaliśmy i szybko zaczęliśmy się z nim żegnać, bojąc się raz jeszcze spojrzeć na biurko — obok elektroencefalografii.

W ciemnościach zgubiliśmy drogę, długo szliśmy przez wysoką, mokrą trawę, okrążając niskie, ciemne budynki, maszerowaliśmy wzdłuż metalowej kraty, za którą ciągnęła się blado oświetlona ulica. Gałązki głogu zahaczały za płaszcze i wstrętnie drapały po materiale. Kiedy w reszcie minęliśmy bramę i stanęliśmy, żeby odpocząć, nasz członek-korespondent rzekł: — Zakłócenia. Na pewno zakłócenia od prądu z sieci.

Z tą wygodną, uspokajającą myślą rozjechaliśmy się do domów.

Przełożył Zygmunt Burakowski

Michaił Jemcew Jeremi Parnow

STAN PRZEDATOMOWY

I. Relacja czabana Chamrakuła Już od czterech lat zabieram wiosną stada owiec na wysokogórskie pastwiska.

Muszę przyznać, że moja praca jest śmiesznie łatwa. Wilki zaglądały tu ostatnio w czasach, kiedy mój dziadek dopiero marzył o tym, aby po raz pierwszy w życiu ogolić sobie brodę.

Wprawdzie gospodarstwo mam spore, ale kierować nim nietrudno. Jedna osoba daje sobie tam świetnie radę.

Wolnego czasu mam do woli. Na sprawdzenie podczerwonego ogrodzenia zejdzie mi najwyżej trzydzieści minut. Tyle tez mniej więcej potrzeba na zaprogramowanie elektronowych pomocników. No i muszę mieć jeszcze z 15–20 minut na wydanie odpowiednich dyspozycji PNP, tj. cyberowi, który poszukuje nowych pastwisk.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zagadka liliowej planety»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zagadka liliowej planety» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Zagadka liliowej planety»

Обсуждение, отзывы о книге «Zagadka liliowej planety» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x