Michaił Jemcew - Zagadka liliowej planety

Здесь есть возможность читать онлайн «Michaił Jemcew - Zagadka liliowej planety» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1966, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zagadka liliowej planety: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zagadka liliowej planety»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Antologia zawiera opowiadania fantastycznonaukowe współczesnych pisarzy rosyjskich.

Zagadka liliowej planety — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zagadka liliowej planety», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przypominano mu o tym przy każdej okazji.

— Ty, Lala, miałeś diabelne szczęście. Byłeś chorowitym chłopczykiem, z przewlekłym infantylizmem. Ty jeszcze możesz nie tylko stworzyć nową teorię czasoprzestrzeni, ale nawet wyuczyć się starej.

Wszyscy parsknęli śmiechem, pamiętając, że Lala vel Lenia, cztery razy zdawał teorię względności. Samozwancew szybko wychylił swój kieliszek.

— Spokojna głowa, nie będzie żadnych nowych teorii.

— A to dlaczego? — spytał Migaj.

— Nie te czasy i nie to wykształcenie.

— Niezbyt rozumiem.

— Niezupełnie ściśle to sformułowałem — zaczął wyjaśniać Lala. — Oczywiście, będą nowe teorie, ale, można powiedzieć, tylko jako uściślenie starych. Coś jakby wyliczenie jeszcze jednego znaku dziesiętnego liczby pi, czy dodanie do sumy szeregu nieskończonego jeszcze jednego wyrazu. Ale żeby stworzyć coś zupełnie nowego… nie, nie…

Słowo „zupełnie” Samozwancew wypowiedział z naciskiem.

Zwabieni ożywiającą się wśród nas dyskusją zaczęli podchodzić ku nam goście ze wszystkich stron niziutkiej, ale szerokiej piwnicy.

— No to zdefiniuj, co nazywasz „zupełnie nową teorią”.

— No na przykład elektromagnetyczna teoria światła w porównaniu z teorią eteru.

— Cha! Cha! — ryknął, jakby wyrwany z drzemki Georgij Syczew. Podniósł aluminiową kulę — smutną pamiątkę wojny, i trącając nią Lalę w bok, zwrócił się od razu do wszystkich. — Ten fizyk chce nam powiedzieć, ze Maxwell nie jest kolejnym wyrazem szeregu nieskończonego po Youngu. Oj, mamusiu! Dawaj inny przykład, bo znów usnę.

— Pięknie. Weźmy Faradaya. Odkrył indukcję elektromagnetyczną…

— No to co?

— To, że odkrycie było rewolucyjne, od razu połączyło elektryczność z magnetyzmem, oparła się na nim elektrotechnika.

— No to co — wciąż napierał Syczę w. Jak większość kulawych, miał skłonność do tycia.

Teraz zrobił się z niego po prostu grubas o nalanej, postarzałej twarzy.

— To, że Faraday nie miał zielonego pojęcia o twoim Youngu i o jego sprężystym eterze.

Ani o żadnym Maxwellu. To Maxwell wpakował Faradaya do swoich równań.

Syczew odchylił głowę i zaśmiał się dziko.

— Przestań rżeć, Żorka — krzyknął na niego Migaj. — Lala ma trochę racji. Mów dalej, Lala, nie zwracaj na niego uwagi.

— Jestem przekonany, ze gdyby Faraday miał inteligencję, powiedzmy, choćby taką jak my…

Towarzystwo ryknęło wesołym śmiechem.

— Nie śmiejcie się, gdyby miał taką inteligencję, nie dokonałby ani jednego odkrycia.

Wszyscy gwałtownie ucichli i skierowali wzrok na Samozwancewa. Leonid z roztargnieniem przewracał oczyma trzymając szklankę tuż przy ustach.

— Metoda próbowania ma swoje plusy. U nas w instytucie pracuje cała grupa inteligentnych młodych ludzi. Ci szukając rozwiązania problemu, nigdy nie zaglądają do literatury. Po prostu próbują. Robią tak i owak, jak popadnie. Na wzór Faradaya.

— No i co? Mają jakieś wyniki?

— Wyobraźcie sobie, że tak. I trzeba przyznać, że jciekawsze rozwiązania pochodzą właśnie od nich…

Nasz członek-korespondent nie wytrzymał.

— Mieliście szczęście. Zaraz zaczniecie udowadniać, że przy pracy naukowej najlepiej nic nie wiedzieć. Fizycy zawsze mają skłonności do zabawy w paradoksy. Ale teraz już nie ten wiek…

— Dałbyś spokój z tym swoim wiekiem. Niech mówi Lala. Więc mówisz, że Faraday pracował metodą prób.

— Oczywiście. Był po prostu człowiekiem ciekawym. Co będzie, jeśli stuknę po magnesie młotkiem. Co będzie, jeśli rozgrzeję go do czerwoności. Czy jeśli pogładzę kota, to będą mu się oczy świeciły? I tak dalej. Najbardziej niedorzeczne: „co będzie, jeśli?” I oto, zadając sobie masę pytań, odpowiadał na nie za pomocą eksperymentów. Dlatego właśnie odkrył mnóstwo przeróżnych zjawisk i efektów, na podstawie których zbudowano potem nowe teorie.

I oto nam, wykształconym, wydaje się, że już nie ma żadnych „co będzie, jeśli”. Dla nas ważna jest przede wszystkim teoria…

— Hm — mruknął niewyraźnie członek — korespondent i odszedł na bok. Za nim poszło jeszcze kilku obecnych.

— Trzeba będzie popierać „próbowaczy” — stwierdził ze smutnym uśmiechem Wowka Migaj. — Kto wie, może wśród nich objawi się nowy Faraday.

— Jest bardzo prosty sposób na znalezienie Faraaya — wmieszał się do rozmowy Mikołaj Zawojski, nasz wybitny teoretyk, również doktor i też członek-korespondent.

Nigdy nie darzyliśmy go wielką sympatią ze względu na jego zbyt arystokratyczne maniery.

— No to podaj ten swój sposób na znalezienie Faradaya.

— Trzeba ogłosić wszechzwiązkowy konkurs na najlepsze „co będzie, jeśli?”

Uczestnicy konkursu sami stawiają sobie pytania, i sami na nie odpowiadają. Oczywiście przy pomocy eksperymentu. Faradayow — kim pytaniem będzie takie, na które współczesna teoria nie potrafi dać odpowiedzi.

Myśl spodobała się wszystkim i wkrótce małomówni dotychczas fizycy ożywili się i zaczęli „grać w Faradaya”.,Co będzie, jeśli” rozlegało się we wszystkich kątach piwnicy. Stopniowo całe towarzystwo zbiło się w ciasną kupkę, a gra nabrała burzliwego i wesołego charakteru.

Zadawano najdziksze pytania i natychmiast odpowiadano.

— Co będzie, jeśli wielorybowi założyć okulary.

— Co będzie, jeśli w krowim mleku ugotować meteoryt.

— Co będzie, jeśli przepuścić przez człowieka prąd o natężeniu miliona amperów w ciągu jednej milionowej sekundy.

— Co będzie, jeśli…

Pytania sypały się lawiną. Odpowiadali na nie wszyscy naraz. Zaczęły się wyliczenia, pojawiły się równania, powoływano się na źródła, w ogóle otworzono cały arsenał wiedzy fizycznej, i wyjaśniło się wkrótce, że postawić faradayowskie pytanie trudno, ale można. I pal diabli, takie pytanie prawie zawsze okazywało się z rzędu tych, nad rozwiązaniem których trudziła się właśnie współczesna fizyka. Lala Samozwancew, który rozpętał tę burzę, westchnął z rozczarowaniem.

— A już myślałem, że zwrócimy się do prezydium Akademii z wnioskiem o powołanie do życia Instytutu Badań Faradayowskich.

— Panowie, a pamiętacie Aloszkę Monina? Przecież na studiach nazywaliśmy go właśnie Faradayem.

Uciszyliśmy się. Wszyscy spojrzeli na Szurę Korniewą, głównego organizatora dzisiejszego wieczoru. Ruda i piegowata, nigdy nie próbowała robić z siebie piękności.

— Szurka, dlaczego nie ma dziś wśród nas Alika.

— Nie mógł przyjść.

— Dlaczego?

— Ma nocny dyżur w klinice. Poza tym powiedział, że…

— Że co?

— Powiedział, ze mu głupio przychodzić na nasze wieczory. Tam, mówi, zbierają się akademicy, a przynajmniej kandydaci, a on… Sami rozumiecie…

Rozumieliśmy. Byliśmy zdania, że Monin poniósł klęskę życiową i ze sam temu zawinił.

Wystarczyło popatrzeć, jak robi swoje ćwiczenia laboratoryjne z fizyki, żeby stwierdzić, że nic rozsądnego z nich nie wyniknie. Zamiast wyznaczyć częstotliwość generatora siadał przy oscylografie i godzinami patrzył w upojeniu na dzikie figury, jakie zakreślała wiązka elektronów.

„Alik, zaekranuj przewody, bo nic ci nie wyjdzie”. — „To każdy dureń wie, że wyjdzie, jeśli zaekranować przewody. A co będzie, jeśli nie zaekranować?” — „Dziwaku, ustaw zwyczajnie.

Prąd z sieci, instalacja rentgenowska jest w sąsiednim laboratorium”. Alik uśmiechał się tajemniczo i ekranował przewody. Figury na ekranie zmieniały się, ale w dalszym ciągu były tak samo dziwne. — „Żle zaekranowałeś. Zamknij pokrywę aparatu”. Zamykał, ale sytuacja wcale się nie poprawiała — „trzeba uziemić korpus”. Uziemiał, ale robiło się jeszcze gorzej. Nikomu nie przydarzało się to, co Alikowi. Zamiast wyznaczyć charakterystykę generatora, zapisywał gruby obłożony w ceratę brulion. Jego sprawozdania z wykonanych prac czytało się niby powieść fantastyczną o dziwnym zachowaniu generatora, kiedy jest zaekranowany i kiedy nie jest zaekranowany, kiedy lampę wzmacniającą odmuchuje wiatr z wentylatora i kiedy leży na niej mokra szmatka. Ostatecznie wszystko się plątało i w Alikowym indeksie znowu pojawiał się wpis „nie zaliczone”.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zagadka liliowej planety»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zagadka liliowej planety» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Zagadka liliowej planety»

Обсуждение, отзывы о книге «Zagadka liliowej planety» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x