• Пожаловаться

Poul Anderson: Pieśń pasterza

Здесь есть возможность читать онлайн «Poul Anderson: Pieśń pasterza» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 1990, ISBN: 83-207-1192-4, издательство: Iskry, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Poul Anderson Pieśń pasterza

Pieśń pasterza: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pieśń pasterza»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Poul Anderson: другие книги автора


Кто написал Pieśń pasterza? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Pieśń pasterza — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pieśń pasterza», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie ma w niej życia, nie ma siły,
Nie słyszy ani widzi.
Losy jej ziemski krąg zatoczyły
Wspólny dla skał i ludzi.

Spokój, wreszcie spokój. Ale jeśli przechowywane w pamięci informacje nie są w bezruchu, lecz krążą: jeżeli jakaś pozostałość jej psychiki musi migotać i przemykać się gdzieś wśród tych ponurych jaskiń z rur, drutu i kosmicznego zimna, samotna, nie pamiętająca, nieświadoma niczego poza tym, że straciła życie… Nie!

Uderzam w harfę i krzyczę tak, że ściany wokół mnie dźwięczą:

— Oddaj ją! Albo Cię zabiję!

SUM uznaje za stosowne zachichotać. I, co jest straszne, ten śmiech znajduje na moment odbicie na ustach Ciemnej Królowej, mimo iż dotychczas nawet nie drgnęła.

— I jak to zamierzasz zrobić? — pyta mnie.

Wiem, że On wie, co mam na myśli, więc kontruję:

— A jak Ty zamierzasz mnie powstrzymać?

— Nie ma takiej potrzeby. Będziesz uznany za przykrego nudziarza. W końcu ktoś stwierdzi, że powinieneś zostać poddany leczeniu psychiatrycznemu. Zwrócą się z pytaniem do mojej końcówki diagnostycznej, a ja poradzę usunięcie pewnych części twego mózgu.

— Z drugiej strony, ponieważ już zdążyłeś przeczesać mój umysł i ponieważ wiesz, jak mocno oddziaływałem na ludzi moimi pieśniami — nawet na Tę, która tutaj siedzi, nawet na Nią — czy nie wolałbyś raczej, abym pracował dla Ciebie? Słowami takimi jak: “O, nacieszcie swe zmysły obrazem łaski Pana; błogosławieni, którzy w Nim ufają. I żyjcie w bojaźni Pana, wy, którzy jesteście jego ludem, gdyż zaspokojone będą potrzeby pokornych” — mogę z Ciebie zrobić Boga.

— W pewnym sensie już jestem Bogiem.

— A w innym sensie nie. Jeszcze nie. — Już dłużej nie mogę wytrzymać. — Dlaczego się kłócimy? Przecież podjąłeś decyzję, zanim jeszcze się obudziłem. Powiedz, jaka ona jest, i pozwól mi odejść!

Dziwnie starannie ważąc słowa SUM odpowiada:

— Ciągle jeszcze cię badam. Nie przyniesie mi to szkody, jeśli przyznam, że moja wiedza na temat ludzkiej psychiki jest wciąż niedoskonała. Pewne obszary nie poddają się przeliczeniom. Nie wiem tak dokładnie, jak chcę, co zrobisz, Harfiarzu. Jeśli do tej niepewności dodałbym potencjalnie niebezpieczny precedens…

— Więc mnie zabij.

— Pozwól memu duchowi wędrować wiecznie z jej duchem, snuć się po Twych kriogenicznych snach.

— Nie, to również jest niewskazane. Zrobiłeś się zbyt wyróżniający i kontrowersyjny. Do tej pory już za dużo osób wie, że odjechałeś z Ciemną Królową. — Czy to możliwe, aby gdzieś za zasłoną stali i energii nie istniejąca dłoń pocierała w zakłopotaniu widmową twarz? W ciszy moje serce rozlega się łomotem.

Nagle wstrząsa mną Jego decyzja:

— Wyliczone prawdopodobieństwa przemawiają na korzyść tego, byś dotrzymując swoich obietnic, stał się dla mnie użyteczny. Tak więc twoja prośba zostanie spełniona. Jednakże…

Opadam na kolana. Moje czoło uderza w podłogę, aż oczy przesłania mi krwawa kurtyna. Przez wycie wichrów słyszę:

— …test musi być nadal kontynuowany. Twoja wiara we mnie nie jest całkowita. W rzeczywistości jesteś nastawiony bardzo sceptycznie do lego, co nazywasz moją dobrocią. Bez dodatkowego dowodu, że jesteś gotów mi zaufać, nie mogę pozwolić ci stać się jednostką tak wyjątkową, jaką byłbyś, dostając ode mnie z powrotem swoją zmarłą. Rozumiesz?

Pytanie nie wygląda na retoryczne.

— Tak — szlocham.

— A więc dobrze — mówi mój kulturalny, niemal przyjacielski głos — wyliczyłem, że zachowasz się mniej więcej w taki sposób, jak to zrobiłeś, i odpowiednio się przygotowałem. Ciało twojej kobiety zostało odtworzone w czasie, gdy ty byłeś badany. Informacje, które składają się na jej osobowość, są obecnie wprowadzane do jej neuronów. Będzie gotowa do opuszczenia tego miejsca tak szybko jak ty.

Jednak, powtarzam, musi zostać przeprowadzona próba. Jest ona konieczna również ze względu na wpływ, jaki będzie na ciebie miała. Jeżeli masz być moim prorokiem, będziesz musiał dość ściśle ze mną współpracować. Będziesz musiał poddać się dość znacznej zmianie uwarunkowań i dzisiaj ten proces zaczynamy. Czy chcesz tego?

— Tak, tak, tak, co mam zrobić?

— Tylko jedno: idź za robotem, który cię stąd wyprowadzi. W pewnym momencie ona, twoja kobieta, dołączy do ciebie. Będzie uwarunkowana, by stąpać tak cicho, żebyś nie mógł jej usłyszeć. Nie oglądaj się za siebie. Ani razu. dopóki nie znajdziesz się w górnym świecie. Jedno spojrzenie w tył będzie aktem nieposłuszeństwa wobec mnie, informacja wskazująca że nie można ci naprawdę ufać… i to będzie koniec wszystkiego. Zrozumiałeś?

— I to wszystko? — płaczę. — Nic więcej?

— To okaże się trudniejsze, niż myślisz — mówi mi SUM. Mój głos cichnie, jakby odpływał w nieskończoną dal: — Żegnaj, czcicielu.

Robot podnosi mnie na nogi. Wyciągam ramiona ku Ciemnej Królowej. Mimo że na wpół oślepiony łzami, widzę jednak, że Ona mnie nie dostrzega.

— Do widzenia — mamroczę i pozwalam odprowadzić się robotowi.

Długi jest nasz marsz przez te mile mroku. Z początku jestem zbyt wzburzony, a potem zbyt otępiały, aby wiedzieć, gdzie i jak idziemy. Lecz jeszcze później, powoli. zaczynam być świadomy mojej skóry i ubrania i metalu robota, połyskującego błękitem w ciemności. Dźwięki i zapachy są przytłumione, z rzadka mijają nas inne maszyny, obojętne na naszą obecność. (Jaką pracę SUM ma dla nich?) Tak starannie unikam patrzenia do tyłu. że zaczyna mi sztywnieć szyja.

Jednak chyba nie jest zabronione, bym przeniósł moją harfę nad ramieniem, by wybrzdąkać kilka melodii dla dodania sobie odwagi. i spojrzał przy tym. czy przypadkiem w jej wypolerowanym drewnie nie odbija się podążający za mną jaśniejszy cień?

Nic. No cóż, jej powtórne narodziny muszą trochę potrwać — o SUM-ie. obchodź się z nią ostrożnie! — a potem musi być jeszcze przeprowadzona przez wiele tuneli, zanim nastąpi jej spotkanie z moimi plecami. Bądź cierpliwy, Harfiarzu.

Śpiewaj. Powitaj ją w domu. Nie. te puste przestrzenie połykają każdą muzykę: i ona wciąż jeszcze jest w tym śmiertelnym odrętwieniu, z którego tylko słońce i mój pocałunek mogą ją obudzić. Oczywiście, jeśli już do mnie dołączyła. Nasłuchuję odgłosów stąpania innego niż moje własne.

Z pewnością już niewiele nam zostało do przejścia. Pytam robota, ale oczywiście nie uzyskuję odpowiedzi. Spróbuję to ocenić. Wiem mniej więcej, z jaką szybkością rydwan zjeżdżał w dół… Kłopot w tym. że tutaj nie istnieje czas. Nie mam tu słońca ani gwiazd ani zegara innego niż uderzenia mego serca, a ich rachunek już straciłem. Mimo wszystko już wkrótce musimy dotrzeć do celu. Czemu miałoby służyć prowadzenie mnie bez końca po tych labiryntach?

No cóż, jeśli do bramy wyjściowej dotrę zupełnie wyczerpany, nie będę robił nadmiernych kłopotów, kiedy odkryję, że Róża Na Dłoni za mną nie idzie.

Nie, to niedorzeczność. Jeżeli SUM nie chciałby spełnić mojej prośby, po prostu mógł to powiedzieć. Nie mam dostatecznej siły, aby spowodować fizyczne zniszczenie jakichś Jego części.

Oczywiście, może mieć wobec mnie jakieś plany. Mówił przecież o zmianie uwarunkowań. Seria szoków, osiągających szczyt w tym ostatnim, mogłaby mnie uczynić podatnym na każdy rodzaj kastracji. jakiego zamierza dokonać.

A może On zmienił zdanie. Dlaczego nie? Był zupełnie szczery, mówiąc o pewnym stopniu niepewności, wiążącym się z ludzką psychiką. Mógł ponownie dokonać oceny prawdopodobieństw i zdecydować: lepiej nie zaspokajać moich pragnień.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pieśń pasterza»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pieśń pasterza» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Poul Anderson: Eutopía
Eutopía
Poul Anderson
Poul Anderson: Estrella del mar
Estrella del mar
Poul Anderson
Poul Anderson: Idő-őrjárat
Idő-őrjárat
Poul Anderson
Poul Anderson: Delenda est
Delenda est
Poul Anderson
Отзывы о книге «Pieśń pasterza»

Обсуждение, отзывы о книге «Pieśń pasterza» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.