Poul Anderson - Psychodrama

Здесь есть возможность читать онлайн «Poul Anderson - Psychodrama» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1987, ISBN: 1987, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Psychodrama: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Psychodrama»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Psychodrama — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Psychodrama», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Król może odczuć działanie zaklęcia — mówi Ricia za jego pośrednict­wem . — Skoro, Alvarlanie, i tak nie będzie cię z nami, gdy dosięgniesz ducha tej bestii, ja odszukam Króla i odwrócę jego uwagę.

Kendrick krzywi się wiedząc doskonale, jakimi sposobami chce tego dokonać. Opowiedziała mu już, jak tęskni za wolnością i swym rycerzem. Dala mu także do zrozumienia, że rozkosz zaznana z elfem większa jest niż to, co może dać człowiek. Czyżby chciała ostatni raz przed uwolnieniem…? W każdym razie Ricia i Kendrick ani razu nie przyrzekali sobie, ani nie dochowywali wierności. A już z pewnością nie czynił tego Colin Scobie. Ocknął się z uśmiechem i szedł dalej w milczeniu, które ogarnęło całą trójkę.

Dotarli na szczyt lodowej masy i spojrzeli dookoła. Scobie gwizdnął, Garcilaso jęknął „Jezus Maria”, Broberg zaś klasnęła w dłonie.

Pod nimi przepaść opadała ku krawędziom, które przybrały całkowicie nową, przeraźliwą formę, blask i cień, kończącą się na równinie. Oglądana z góry krzywizna lapetusa sprawiała, że palce u stóp zakrzywiały się wewnątrz butów, jakby chcąc się dobrze trzymać i nie dać się cisnąć w gwiazdy otaczające raczej, a nie świecące z góry na tę kulkę. Statek kosmiczny stał niczym samotny grobowiec, drobinka na tle ciemnego, podziobanego meteorytami kamienia.

Na wschodzie lód sięgał poza horyzont, znacznie tu bliższy.

— Tam mógłby być kraniec świata — rzekł Garcilaso, a Ricia odpowia­da : — O, tak, do Miasta jest już stąd niedaleko.

Misy różnych kształtów, pagórki, skały, jedno niepodobne do drugiego w wyrytym erozją kształcie, przemieniały tę równą skądinąd płaszczyznę w nierealny labirynt. Nad horyzontem dominowały ażurowe arabeski grzbietu, który był ich celem. Wszystko, co stało w świetle, jaśniało delikatnym blaskiem. Słońce, choć tak promieniste, rzucało światło równe blaskowi może pięciu tysięcy pełni ziemskiego Księżyca. Od południa wielki półokrąg Saturna dodawał jeszcze pół światłości Luny. Ale blask dochodzący z tego kierunku barwił dziki krajobraz na kolor bursztynowy.

Scobie otrząsnął się.

— No to co, idziemy? — Jego prozaiczne pytanie wstrząsnęło pozostałą dwójką. Garcilaso zmarszczył czoło, Broberg zaś skrzywiła się. Odzyskała jednak równowagę.

— O, tak, śpiesz się — mówi Ricia. — Jestem znowu sama. Czy opuściłeś już smoka, Alvarlanie?

— Zaiste — powiada jej czarodziej. — Kendrick jest już bezpieczny za zburzonym pałacem. Powiedz nam, jak najlepiej do ciebie dotrzeć.

— Stoisz u dotkniętego zębem czasu Domu Królewskiego. Przed tobą leży Ulica Płatnerzy…

Brwi Scobiego ściągnęły się.

— Jest południe, kiedy elfy nie wychodzą z domu — przypomina Kendrick rozkazującym tonem . — Nie zamierzam natknąć się na żadnego z nich. Żadnych walk, żadnych komplikacji. Mamy cię uwolnić i uciec bez dalszych kłopotów.

Broberg i Garcilaso okazali rozczarowanie, ale zrozumieli, co Scobie ma na myśli. Zdarzyło się już, że jakiś zespół musiał przerwać grę, gdy jeden z graczy odmówił przyjęcia czegoś, co drugi wprowadził. Czasem przez wiele dni niektóre wątki opowieści pozostawały przerwane i nie podejmowano ich na nowo. Broberg westchnęła.

— Idź ulicą, która kończy się placem, z fontanną — objaśnia Ricia . — Przejdź przez plac i idź dalej bulwarem A-Z. Poznasz go po prowadzącej doń bramie w kształcie czaszki z rozwartymi szczękami. Jeśli zobaczysz gdzieś tęczowy błysk w powietrzu, stój bez ruchu, aż przeleci: będzie to bowiem zorza drapieżna…

W podskokach charakterystycznych dla małego ciążenia pokonali tę odległość mniej więcej w pół godziny. Pod koniec musieli okrążać wielkie hałdy lodu tak drobnoziarnistego, że usuwał się spod stóp i próbował ich pochłonąć. Cel ich otaczało kilka takich hałd, leżących w nieregularnych odstępach.

Tutaj podróżnicy zatrzymali się ponownie na jakiś czas, zdjęci podziwem graniczącym z przerażeniem.

Znajdujące się u ich stóp wgłębienie musiało sięgać aż do podłoża skalnego, na głębokość około stu metrów, a szerokość dwukrotnie większą. Na jego krawędzi unosiła się ściana, którą widzieli z nawisu: szeroki i wysoki na pięćdziesiąt metrów łuk, o grubości nie większej w żadnym miejscu niż pięć metrów, przerywany misternymi zawijasami, łagodnie połyskujący tam, gdzie nie był przezroczysty. Był to górny skraj warstwy, która zagłębiła się do wnętrza krateru. Inne występy i zagłębienia były jeszcze bardziej zjawiskowe… czyż to nie głowa jednorożca, a tamto — nie kolumnada kariatyd, a jeszcze dalej — altana z lodowych sopli? Otchłań wyglądała zaś jak jezioro zimnego, niebieskiego cienia.

— Przyszedłeś, Kendrick, ukochany! — woła Ricia i rzuca mu się w ra­miona .

— Ciszej — ostrzega głos Aharlana Mądrego . — Nie zbudźcie naszych odwiecznych wrogów.

— Tak, musimy wracać — Scobie zamrugał oczami. — Na Judasza, co też nas opętało? Rozumiem: zabawa, ale poszliśmy o wiele dalej i szybciej, niż to było rozsądne, prawda?

— Zostańmy jeszcze chwilę — prosiła Broberg. — Tu jest tak cudownie… Sala Balowa Króla Elfów, którą dla niego zbudował Władca Tańca…

— Pamiętajcie: jeśli się zatrzymamy, znajdziemy się w matni i na zawsze pozostaniemy w niewoli. — Scobie nacisnął kciukiem główny wyłącznik radia. — Halo, Mark! Słyszysz mnie?

Ani Broberg, ani Garcilaso nie poszli w ślady Scobiego. Nie usłyszeli słów Danziga:

— O, tak! Siedziałem nad radiostacją gryząc paznokcie. Nic wam się nie stało?

— Wszystko w porządku. Jesteśmy przy wielkim otworze i wracamy, tylko zrobię parę zdjęć.

— Nie wymyślono jeszcze odpowiednich słów, które wyraziłyby, jalc bardzo mi ulżyło. A z naukowego punktu widzenia warto było ryzykować?

Scobie wydał cichy okrzyk. Wytrzeszczył przed siebie oczy.

— Colin? — zawołał Danzig. — Jesteś tam jeszcze?

— Tak. Tak.

— Pytałem, czy zrobiliście jakieś ważne obserwacje.

— Nie wiem — wymamrotał Scobie. — Nie pamiętam. Nic z tego, co widzieliśmy po rozpoczęciu wspinaczki, nie wydaje się rzeczywiste.

— Lepiej już wracajcie – poradził ponuro Danzig. — Daj sobie spokój ze zdjęciami.

— Słusznie. Naprzód marsz! — Scobie zwrócił się do swych towarzyszy.

— Nie mogę — odpowiada Aharlan . — Błędne zaklęcie oplotło moją duszę dymnymi mackami.

— Wiem, gdzie znajduje się sztylet ognisty — mówi Ricia . — Spróbuję go wykraść.

Broberg ruszyła przed siebie, jakby chcąc zejść w głąb krateru. Spod podeszew jej butów posypały się drobne ziarenka lodu. Łatwo mogła stracić oparcie i ześliznąć się w dół.

— Nie, zaczekaj! — krzyczy do niej Kendrick . — Nie rna potrzeby. Ostrze mojej włóczni jest ze stopu księżycowego. Może przeciąć…

Lodowiec zadygotał. Krawędź pękła i usunęła się w dół. Część, na której stali, oderwała się i potoczyła w głąb misy. Za nią pomknęła lawina. Wyrzucone w górę kryształy pochwyciły światło słoneczne, zabłysły rozszcze­pionym blaskiem, wyzywając gwiazdy na świetlny pojedynek, następnie powoli opadły i znieruchomiały.

Nie licząc fali sejsmicznej, przechodzącej przez ciała stałe, wszystko stało się w absolutnej ciszy Kosmosu.

Powoli, z każdym nowym uderzeniem serca, Scobie powracał do zmysłów. Stwierdził, że jest uwięziony, obezwładniony w ciemnościach i bólu. Skafander uratował i nadal ratował mu życie. Został ogłuszony, ale uniknął poważniej­szych obrażeń. Jednak każdy oddech sprawiał mu nieznośny ból. Wyglądało na to, że ma złamane żebro lub dwa w lewym boku; potworne uderzenie musiało wgiąć metal skafandra. A uwolnienie się spod masy lodu przekracza­ło jego siły.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Psychodrama»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Psychodrama» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Poul Anderson - The Shield of Time
Poul Anderson
libcat.ru: книга без обложки
Poul Anderson
Poul Anderson - Flandry of Terra
Poul Anderson
Poul Anderson - Delenda est
Poul Anderson
Poul Anderson - Az egyetlen játék
Poul Anderson
Poul Anderson - De Tijdpatrouille
Poul Anderson
Poul Anderson - Komt Tijd
Poul Anderson
Poul Anderson - Le bouclier du temps
Poul Anderson
Poul Anderson - Pod postacią ciała
Poul Anderson
Poul Anderson - A Stone in Heaven
Poul Anderson
Отзывы о книге «Psychodrama»

Обсуждение, отзывы о книге «Psychodrama» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x