Fritz Leiber - Wędrowiec

Здесь есть возможность читать онлайн «Fritz Leiber - Wędrowiec» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wędrowiec: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wędrowiec»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na ziemskiej orbicie pojawia się, po wyjściu z nadprzestrzeni, olbrzymi obcy statek kosmiczny wielkości małej planety. Zszokowani Ziemianie obserwują jak obcy pojazd zaczyna rozwalać nasz Księżyc, wchłaniając go w siebie…

Wędrowiec — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wędrowiec», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Dobrze, chociaż nie wiem nawet, co to za jeden — mruknął Hixon.

— W porządku, reszta zostaje na miejscu. Dość ochotników! — krzyknął Brecht widząc, że McHeath również chce jechać. — Daj mi karabin i wdrap się tam — wskazał niższy słup skalny przy szosie — i pilnuj, żeby nas nie otoczyli… nawet policjanci!

Hixon usiadł na tylnym siedzeniu wozu, Margo zajęła miejsce z przodu, obok Huntera. Brecht podbiegł do nich i opierając łokieć na drzwiczkach od strony dziewczyny, powiedział:

— Poczekajcie chwilę. — Spojrzał na równinę, na której właśnie wybuchła bójka.

Młodzi wyskoczyli spomiędzy samochodów tuż przy barykadzie policyjnej, rzucili czymś i trafili w jeden z wozów. Rozległy się strzały — trzy osoby upadły. Wóz stanął w płomieniach.

— Butelki z benzyną — szepnął Hixon, przygryzając wargę.

— Ruszajcie — rzekł Brecht. — Dopóki są zajęci sobą. Wsunął głowę przez okno.

— Tylko, do jasnej cholery, macie wrócić cali i zdrowi! — warknął na pożegnanie.

Barbara siedziała niby na szczeblu drabiny na najwyższym z wielkich jasnych konarów olbrzymiej, uschniętej magnolii. Słońce zachodzące na błękitnym niebie grzało ją w plecy, a ona patrzyła na wschód, czekając aż fale Atlantyku nadciągną z Daytona Beach i jeziora George i zaleją Florydę. Od czasu do czasu usiłowała odczytać liczby z pogniecionej i zaplamionej potem karty godzin przypływu i odpływu, którą Benjy poprzedniego dnia zerwał dla niej z kalendarza, chociaż wiedziała, że dane nie pokrywają się z rzeczywistością. Ale o trzeciej nad ranem był olbrzymi przypływ, sądziła więc, że następny powinien być około trzeciej po południu.

Na niższym rozgałęzieniu, przywiązany resztkami koca do grubego pnia, który chronił go przed słońcem, siedział stary KKK. Obok Ketteringa siedziała Hester, która podtrzymywała jego opadającą głowę i robiła, co mogła, żeby staremu było wygodnie. Niższe konary zajmowali Benjy i Helena. Benjy trzymał sznur, którym wciągnęli na drzewo Ketteringa oraz kilka niezbędnych rzeczy.

Siedząc wysoko na wielkim, prawie bezlistnym drzewie, trójka Murzynów w brudnych, podartych ubraniach przypominała mokre, żałośnie wyglądające ptaki z brązowym grzebieniem na głowie.

Drzewo stało na niewielkim pagórku pokrytym niemal w całości wystającymi z ziemi grubymi, szarymi korzeniami, na których Benjy zaparkował ochlapanego błotem RollsRoycea.

Na południe od pagórka znajdował się mały cmentarzyk — część pokrytych piaskiem drewnianych tabliczek leżała na ziemi, wszystkie zaś były oklejone wodorostami naniesionymi przez nocny przypływ. Na końcu cmentarza stal drewniany kościółek, niegdyś pomalowany na biało. Woda przesunęła go o kilka metrów od murowanych fundamentów, nadwerężyła i powyginała jego ściany, ale nie zdołała go rozbić. Brunatny ślad wody pozostał na wysokości trzech metrów, dochodząc prawie do niedawno namalowanego, choć już łuszczącego się czarnego napisu nad drzwiami: Kościół Jezusa Zbawiciela.

Barbara zamrugała oczami. Zdawało się jej, że połacie niebieskiego nieba na wschodzie opadły na płaską, brązowozieloną ziemię — przypominało to lustrzaną taflę wody, jaka w upalne dni jawi się w oddali na równej, betonowej szosie. Niebieskie plamy rosły i zlewały się ze sobą. Nieświadoma tego, że wciąż mruga, Barbara wpatrywała się w horyzont niemal jak w transie. Sekundy i minuty płynęły niepostrzeżenie, jak gdyby czas, który dotychczas pędził niczym rączy rumak, nagle stanął, albo może to tylko zatrzymało się coś w niej, w Barbarze, bo nie słyszała już tętentu jego kopyt.

Była tak pochłonięta dziwnym zjawiskiem — niebem zalewającym ziemię — że nie słyszała ryku ze wschodu, który wzmagał się coraz bardziej, ani przerażonych nawoływań trzech wielkich ptaków siedzących niżej na drzewie; nie czuła, że drzewo chybocze się i wygina, nie widziała wody, która napiera na pień, nie słyszała też rozpaczliwego krzyku Heleny.

Miała natomiast wrażenie, że cały świat przechyla się i wznosi ku niebu, podczas gdy błękit z oszałamiającą szybkością pędzi ku ziemi. Odchyliła się w tył, odchylała się coraz bardziej i spadłaby z drzewa, gdyby nagle kłoś mię znalazł się u jej boku i czyjeś silne ramię jej nie wsparło.

— Uwaga, panno Barbaro! — krzyknął jej do ucha Benjy. — Tak się pani zapatrzyła, że spadłaby pani.

Spojrzała na wodnistą równinę. Floryda znikła. Kościół Jezusa Zbawiciela płynął wywrócony, a osiem słupków, na których go zbudowano, sterczało krzywo do góry.

Znów spojrzała w dół. Magnolia, teraz do połowy zanurzona w wodzie, była niczym samotna wysepka na morzu. Barbarze przypomniał się RollsRoyce i parsknęła śmiechem.

— Jeszcze nie wiadomo — powiedział Benjy, odgadując jej myśli. — Wyjąłem akumulator, tablicę rozdzielczą i kilka innych części. Resztę porządnie naoliwiłem — może to coś da. Zbiorniki z benzyną i olejem zatkałem mocno z obydwóch stron. Jak woda spłynie, to może ruszymy, chociaż sam bym się zdziwił.

Fala zakołysała drzewem. Helena pisnęła i Hester objęła ją. Benjy roześmiał się, a raczej zapiał jak kogut.

— Ale ciągle jeszcze nie tracę nadziei — powiedział Barbarze.

Rozdział 32

Ross Hunter, jadąc prędko, choć ostrożnie, wziął ostatni zakręt. Odtąd droga biegła prosto wzdłuż wysokiej metalowej siatki otaczającej Vandenberg 3.

Margo dotknęła jego ramienia i wskazała ręką małą otwartą furtkę przy pierwszym rogu ogrodzenia.

Hunter jednak nie zwolnił.

— Za mała — powiedział. — Musimy poszukać bramy, przez którą przejedzie samochód.

Krajobraz stał się nagle widmowy. Olbrzymie chmury zasłoniły słońce. Zagrzmiało. Poprzez grzmoty dobiegł odgłos strzałów. Wóz policyjny wyjechał z płonącej barykady przez otwór w siatce dzielącej szosę od Vandenbergu, zjechał po niewielkim poboczu, podskakując na wybojach minął wozy spalone podczas kraksy i skierował się w stronę nadjeżdżającego Huntera. Drugi wóz policyjny wyjechał tyłem z otworu i jadąc na wstecznym biegu, ruszył za pierwszym.

Hunter zwolnił. Zobaczył dużą bramę z pustą budką wartownika. Brama była otwarta. Skręcił w nią akurat w chwili, gdy trzeci wóz policyjny opuszczał barykadę.

Hunter pędził po szarym żwirze w kierunku szerokich czarnych drzwi w największym z trzech białych budynków.

Po drugiej stronie Margo dostrzegła młodzież wspinającą się na siatkę i przepychającą się przez małą furtkę.

Hunter zatrzymał wóz. Morgo i Hixon wysiedli. Ujrzeli trzy betonowe schodki, wąski ganek, czarne dwuskrzydłowe drzwi, a na nich białą kartkę papieru.

Wbiegli po schodkach. Morgo nacisnęła klamkę. Drzwi były zamknięte na klucz. Hixon uderzył w nie kolbą i krzyknął:

— Otwierać!

Hunter zawrócił samochód.

Pierwszy wóz policyjny z piskiem opon wjechał przez bramę i skierował się w ich stronę. Nie zważając na chmury pyłu wzbite przez pierwszy wóz, drugi wóz, wciąż pędząc na wstecznym biegu, również miną! bramę.

Hixon podbiegł do najbliższego okna, kolbą wybił szybę i zaczął obtłukiwać wystające, ostre krawędzie szkła.

Pierwszy wóz policyjny, trzęsąc się na resorach, wpadł w trzymetrowy poślizg i.z piskiem hamulców zahamował przy samochodzie Huntera. Z wozu wyskoczyło dwóch policjantów: twarze mieli umazane sadzą, oczy rozbiegane. Jeden skierował lufę pistoletu maszynowego na Margo i Hixona.

— Rzucić broń! — rozkazał. Drugi wycelował w Huntera.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wędrowiec»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wędrowiec» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wędrowiec»

Обсуждение, отзывы о книге «Wędrowiec» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x