Fritz Leiber - Wędrowiec

Здесь есть возможность читать онлайн «Fritz Leiber - Wędrowiec» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wędrowiec: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wędrowiec»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na ziemskiej orbicie pojawia się, po wyjściu z nadprzestrzeni, olbrzymi obcy statek kosmiczny wielkości małej planety. Zszokowani Ziemianie obserwują jak obcy pojazd zaczyna rozwalać nasz Księżyc, wchłaniając go w siebie…

Wędrowiec — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wędrowiec», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Don Guillermo Walker opędzał się od komarów i z łodzi, która wracała do jeziora Nikaragua, obserwował zalane dachy domów w San Carlos, czerwone w blasku wschodzącego słońca. Nocą prąd w rzece San Juan znów zmienił kierunek, hamując prędkość łodzi, lecz don Guillermo dopiero teraz zrozumiał, że przyczyną zmiany nurtu jest przybór wody w samym jeziorze — jednakże dlaczego woda wezbrała, pozostało dla niego zagadką.

Niebo też stanowiło tajemnicę. Na wschodzie było jasne, słońce świeciło ciepło, ale na zachodzie biała gęsta mgła niby mur unosiła się znad pasma lądu między jeziorem a oceanem i ciągnęła się w nieskończoność na północ i na południe.

Chociaż zeszłej nocy don Guillermo widział kilka wybuchów wulkanicznych, nie przyszło mu na myśl, że tutaj podobnie jak na innych terenach, gdzie woda wdarła się w szczeliny po wulkanach, unosi się zastana pary wodnej.

Zapytał braci Araiza, dlaczego płyną na północ, a oni odparli, że chcą wrócić do domu w Granadzie. Ich ostry, szorstki ton powstrzymał go od sprzeciwiania się tej decyzji.

Nie powstrzymał go jednak od tego. żeby trochę później opowiedzieć.im — i to po raz nie wiadomo który — jak ponad sto lat temu jego pradziad wylądowawszy w Nikaragui na czele zaledwie pięćdziesięcioośmioosobowego oddziału śmiałków, wkrótce zaatakował i zdobył Granadę.

Kiedy słońce wschodziło nad jeziorem Nikaragua, po drugiej stronie kontynentu Bagong Bung patrzył, jak złota kula zachodzi nad Zatoką Tonkińską, która niecałe dwanaście godzin temu zmalała znacznie na skutek olbrzymiego odpływu, a teraz wraz z nadejściem przypływu była wielka i ogarniała chyba cały Wietnam. Pomyślał o sejfie w kajucie „Machan Lumpur” i o jego zawartości: o małym woreczku złotych monet i dwóch trochę większych woreczkach monet srebrnych — była to skromna zdobycz z „Królowej Sumatry”. Dotknął żółtej, jedwabnej chusty, którą zawiązał na głowie niczym pirat, i uśmiechając się łobuzersko do CobberHumea, powiedział:

— Warto by oblać tak wspaniałą zdobycz!

— Piję ja, pijesz ty — zaczął wysoki Australijczyk — …nie, ty nie pijesz, ty palisz opium, bo religia ci tego nie zabrania.

Bagong Bung uśmiechnął się, ale po chwili spoważniał i rzekł cicho i z napięciem:

— Pagi dań ayer sutut!

Ranek i odpływ! Ledwo mógł się doczekać. Dawno już postanowił sobie, na który wrak wtedy zapoluje; na pełen skarbów, legendarny statek hiszpański, „Lobo de Oro”. Tygrys Błot zmierzy się ze Złotym Wilkiem.

Pierwszą reakcją Barbary na widok dubeltówki, która wsunęła się przez okno po stronie kierowcy i dotknęła zgarbionych pleców Benjy’ego, była myśl, że to zapewne deska czy też kawałek drewna wyrzucone przez wodą na brzeg, jakich było pełno na każdym kroku. Na początku podróży wciąż natrafiali na różne przeszkody na drodze: grubą warstwę piaszczystej gleby, liście i paprocie, splątane łodygi turzycy, wyrwane z ziemi drzewka i krzaki, gnijące kwiaty, pośród których przeważały szkarłatne poinsecje. Widzieli leżące na poboczu ludzkie i zwierzęce zwłoki („Nie zatrzymuj się, Benjy!” — wołała wtedy Barbara). Mijali również wraki samochodów i sprzęt rolniczy, różne druty (szczególnie niebezpieczne były druty kolczaste) oraz domy i stodoły, zarówno zniszczone, jak i prawie nienaruszone — w pewnej chwili musieli ułożyć deski na wyrzuconym przez wodę ogrodzeniu z drutu kolczastego, żeby nie przedziurawić opon, innym razem szukać bocznej drogi, żeby objechać potężny zwał budowli. Był upał i wszystko parowało, jakby szybko rozwiewająca się mgła wydobywała się spod ziemi. Oczywiście widzieli też żywych ludzi, choć wcale nie tak wielu — niektórzy byli bezradni i oszołomieni, inni pracowali wytrwale, umacniając domy i podpierając belkami wysokie drzewa, jeszcze inni jechali gdzieś samochodami lub konno. Raz niewielki samolot z głośnym, świdrującym warkotem przeleciał nad ich głowami.

Drugą reakcją Barbary na widok lufy było uświadomienie sobie, że oto jest ta zła chwila, której się obawiała, i Bogu niech będą dzięki, że w opuszczonej nisko prawej ręce ściska rewolwer kalibru 38. Miała nadzieję, że w razie czego zdąży go podnieść i strzelić przez okno — ale, przemknęła jej myśl, gdyby na skutek tego siedząca z przodu para Murzynów miała zginąć, na nic by się to nie zdało, mimo że silnik Rollsa mruczał cicho. Gdyby mieli choć kilka — sekund na to, żeby ruszyć…

Trzecia reakcja na widok dubeltówki była optymistyczna; Barbara dostrzegła na lufie ślad świeżej rdzy i pomyślała, że jeśli naboje są mokre, ona ma przewagę i może nawet nie strzelać, wystarczy postraszyć — ale pewności przecież nie miała.

Głos spoza lufy, leniwy, a zarazem groźny, miał w sobie coś z bzykania muchy końskiej, która fruwa tam i z powrotem po tylnej szybie wozu.

— Punkt kontrolny. Inkasujemy należność za przejazd. Co państwo robili…

— Zmienialiśmy tylko oponę — wtrąciła szybko Barbara.

— …W Trilby? — dokończył świszczący głos.

A więc — pomyślała — tak się nazywa to okropnie zniszczone miasteczko z zatarasowaną w wielu miejscach główną ulicą, przez którą z trudem przejechali dwadzieścia minut temu. Powinno by się nazywać Svengali! Ale na głos powiedziała szybko:

— Jedziemy z Palm Beach. Chętnie zapłacimy za przejazd.

Kiedy jednak sięgnęła lewą ręką do torby na kolanach, dwie żylaste, spalone słońcem ręce wsunęły się prędko przez okno — jedna chwyciła torbę, druga podniosła twarz dziewczyny do góry i przez ułamek sekundy Barbara widziała chudą, nie ogoloną twarz z wytrzeszczonymi oczami; musiała zapanować nad sobą, żeby nie strzelić w twarz albo nie ugryźć ręki. Po chwili jednak ręce się cofnęły, zabierając ze sobą torbę, a głos powiedział:

— Stary pryk musi być milionerem z Palm Beach, Torba jest wypchana banknotami.

— On jest bardzo chory — rzekła Barbara. — Nieprzytomny. Chcemy go zawieźć do…

— Albo bogaczem z północy — przerwał głos — który przyjechał tu na południe, udaje ważniaka, płaci czarnuchom tyle, co białym, a kiedy Bóg wystawia nas na próbę, tchórzliwie ucieka. Forsa pójdzie na Fundusz Zwycięstwa, a dla siebie weźmiemy te dwie czarne — w nocy będzie nam weselej. No, wy dwie, wyłazić, prędko! Bo podziurawię tego Mulata za kierownicą!

Mężczyzna wsadził lufę Benjy’emu między żebra.

Teraz albo nigdy — pomyślała Barbara, ale gdy zaczęła wyciągać rewolwer, poczuła, że palce starego KKK zaciskają się na jej ręce z zadziwiającą siłą. Kettering chrząknął groźnie i powiedział głośno — głośniej niż Barbara kiedykolwiek słyszała — tonem stanowczym i nie znoszącym sprzeciwu:

— Czyżby jakiś durny osioł kwestionował kolor skóry mojego syna, Benjy’ego? Myślałem, że mam do czynienia z południowcami, a nie z bandą rzezimieszków.

Przy samochodzie dały się słyszeć szepty, gniewne, ale jakby speszone. Dubeltówka się cofnęła. KKK, wykrzywiając twarz niby stary sęp, spojrzał na mężczyzn w kombinezonach i zaintonował znacząco:

— Kiedy nadejdzie kres Czarnej Nocy?

Ten z bzykającym głosem, wolno, jakby ktoś wyciągał z niego słowa wbrew jego woli, odpowiedział:

— Kiedy zaświta Białe Zwycięstwo.

— Alleluja! — krzyknął stary KKK. — Proszę przekazać Wielkiemu Kogutowi Miasta Dade pozdrowienia od Wielkiego Koguta Okręgu Dade. Benjaminie, jedziemy!

Ruszyli naprzód, najpierw wolno, potem coraz prędzej. Hester wciąż powtarzała: „Benjy, uwaga”; samochód skręcał w bok, wracał na szosę, znów skręcał, jechali jeszcze prędzej, a Benjy wciąż zanosił się od śmiechu, ale teraz był to śmiech dość histeryczny. Wreszcie wyrzęził:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wędrowiec»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wędrowiec» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wędrowiec»

Обсуждение, отзывы о книге «Wędrowiec» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x