Fritz Leiber - Wędrowiec
Здесь есть возможность читать онлайн «Fritz Leiber - Wędrowiec» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wędrowiec
- Автор:
- Издательство:Solaris
- Жанр:
- Год:2006
- Город:Stawiguda
- ISBN:83-89951-56-8
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wędrowiec: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wędrowiec»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wędrowiec — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wędrowiec», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Richard stracił do nich sympatię, zwłaszcza do tego drugiego, przyśpieszył kroku i zostawił ich, pochłoniętych zaciętą, głośną sprzeczką. Ożywienie nagle minęło i uświadomił sobie, że jego plan — i w ogóle cały proces myślowy, który go skłonił do wyboru tej właśnie trasy — miał na celu tylko usprawiedliwienie pragnienia ucieczki na zachód, równie pozbawionej sensu, jak wędrówki stad lemingów przez Półwysep Skandynawski do Oceanu Atlantyckiego, gdzie czeka ich śmierć. A może, zastanawiał się, wstrząs i dezorientacja, której uległ zarówno on sam, jak i wszyscy dokoła, obnażyła ukryty dotąd pod nawarstwieniami cywilizacji pierwotny instynkt, który po prostu każe ludziom reagować na ten sam zew natury, co lemingom?
Nie zwalniając kroku, zbliżył się do drogi i zaczął obserwować przejeżdżające samochody, szukając wolnego miejsca, czy choćby stopnia, na którym mógłby podjechać dalej. Mniejsza o lemingi, bo lepszego planu przecież nie ma. W dodatku przypomniał sobie najbardziej przekonywający kontrargument pierwszego z napotkanych mężczyzn — do gór Cotswolds jest co najmniej dobre czterdzieści kilometrów.
Nad ranem nowy przypływ, znacznie większy od nocnego, wdarł się do Kanału Bristolskiego i zalał tereny nad rzeką Severn, niosąc na swoich falach wraki statków, poszarpane stogi siana, boje zerwane z kotwic, słupy telegraficzne wlokące za sobą druty, zdemolowane domy i zwłoki topielców — a wraz z przypływem Dai Davies, który do ostatnich chwil życia pozostał romantycznym poetą walijskim, minął Glamorgan, Monmouth i wrócił w ojczyste strony wirując i obracając się piętnaście metrów pod wodą niczym martwy fenicki marynarz z wiersza T. S. Eliota.
Rozdział 29
Margo i Hunter, każde owinięte własnym kocem, pełnili straż w malej okrągłej pieczarze, którą McHeath i Dodd po wygarnięciu wody deszczowej jako tako osuszyli. Nad nimi na zachodzie pośród rozsianych na niebie chmur migotały gwiazdy, wschodnia zaś i środkowa część nieba wciąż była czarna. Pod nimi wąski promień światła zalewał zamknięte samochody i szosę prowadzącą do Doliny. Ponieważ Dodd miał zapas baterii do latarki, Brecht wpadł na pomysł, żeby ustawić ją na głazie tarasującym drogę.
— Tym na straży łatwiej będzie dojrzeć, czy nikt się nie podkrada od strony Doliny — powiedział. — jeżeli ktoś nadejdzie, światło go zaciekawi, i jeśli nie będzie miał złych zamiarów, na pewno krzyknie: „hop, hop”. Nie strzelajcie jednak do kogoś tylko dlatego, że milczy. Weźcie go na cel i każcie mu się zatrzymać. A potem obudźcie mnie.
Margo i Hunter siedzieli i palili, ogniki papierosów kolidowały co prawda z regułami idealnej zasadzki, ale mieli nadzieję, że nikt tego nie zauważy. Margo zaciągnęła się lekko i rozżarzony koniec papierosa oświetlił jej wpadnięte policzki i jasne, gęste włosy, gładko zaczesane po wczorajszej kąpieli w słonej wodzie.
— Wyglądasz jak walkiria, Margo — powiedział cicho Hunter.
Blask papierosa padł teraz na szary pistolet, który Margo wyjęła spod kurtki i trzymała w ręce.
— Czuję się jak walkiria — szepnęła zadowolona. — Nie lubię się rozstawać z tym pistoletem, chociaż spostrzeżenia Dodda są ciekawe.
Podczas gdy Dodd i McHeath stali na warcie, niski mężczyzna oświetlił latarką pistolet i dokładnie go zbadał za pomocą małej, ośmiokrotnie powiększającej lupy: równolegle do fioletowej linii dostrzegł niezwykła precyzyjną skalę.
— Wykonały to istoty obdarzone znacznie lepszym wzrokiem niż my — stwierdził.
Odkrył jeszcze coś, czego Margo nie zauważyła: miniaturowy drążek w zagłębieniu kolby, skierowany na równie miniaturową, okrągłą skalę umieszczoną na końcu lufy. Nikt nie wiedział, do czego służy drążek, ale wszyscy zgodnie uznali, że nie należy robić z nim jakichkolwiek eksperymentów.
— Ciekawe, na ilu planetach zabijano z tej broni? szepnęła Margo.
— Tak — rzekł Hunter. — Wyglądasz jak walkiria, która niczym westalka strzeże świętego ognia tej broni.
Przysunął się bliżej. Margo poczuła zapach potu przywodzący na myśl piżmo.
— Szzz… słyszałeś? — zapytała oddychając szybko. Zgasili papierosy i rozglądając się, czekali w napięciu. Hunter cicho podczołgał się na szczyt wzniesienia drogą, którą przedtem zapamiętał, aby sprawdzić, czy nikogo tam nie ma, mimo że po drugiej stronie wzniesienia było pionowe, dziesięciometrowe urwisko.
Z autobusu i furgonetki nie dobiegał żaden szmer i nie widać było, żeby ktoś obcy poruszał się po terenie, ale poszum wiatru przypomniał im o grobie skalnym niecałe pięć metrów dalej. Po pewnym czasie wrócili do pieczary i znów zapalili papierosy.
— Wiesz, Margo — powiedział Hunter, kończąc poprzednią myśl — wydaje mi się, że zabijając tych mężczyzn ożyłaś, jakbyś się obudziła po raz pierwszy w życiu. Takie gwałtowne przeżycie zmienia człowieka.
Margo uśmiechnęła się do siebie i z powagą skinęła głową.
— Teraz wszystko nabrało znaczenia — odparła szeptem. — Rzeczywistość stała się bardziej konkretna. Rozumiem ją, czuję, że jest mi bliższa. A przede wszystkim rozumiem ludzi. To wspaniałe uczucie.
— I dzięki temu jesteś piękna — powiedział Hunter, biorąc ją za rękę. — Jeszcze piękniejsza. Piękna westalka. Walkiria.
— Ależ, Ross — szepnęła z powagą — można by pomyśleć, że się do mnie zalecasz.
— Bo tak jest — odparł, ściskając mocniej jej rękę.
— Masz żonę i dwóch synków w Oregonie — powiedziała i odsunęła się od niego, ale nie na tyle, żeby uwolnić rękę.
— Oni się nie liczą, chociaż wciąż się o nich martwię. Ale teraz żyjemy z dnia na dzień, z sekundy na sekundę. Każda godzina może być ostatnią. Margo, chciałbym cię pocałować.
— Poznaliśmy się dopiero wczoraj, Ross. Jesteś o kilkanaście lat starszy ode mnie.
— Najwyżej o dziesięć — szepnął, dysząc ciężko, Margo, dawne zasady i przesądy już nie obowiązują. Tak jak powiedział Rudolf, rzeczywistość przestała być realna.
Wtem wiatr rozwiał nad nimi chmury i ujrzeli Wędrowca z mandalą na tarczy, na pół opasanego lśniącym Księżycem. Piękno złocistofioletowej kuli zaparło im dech w piersiach, ale po kilku sekundach Ross Hunter objął dziewczynę ramieniem i przytulił do siebie. Margo wyrwała mu się i wskazała palcem na niebo.
— Tam jest mój narzeczony — powiedziała. — Był stacjonowany na tej… na tych roziskrzonych szczątkach. Ale może udało mu się uciec? Może jest teraz na Wędrowcu?
— Słyszałem o twoim narzeczonym — rzekł Hunter, patrząc na jej twarz, którą teraz, w blasku Wędrowca, widać było i bez żarzącego się papierosa. — Czytałem nawet o waszym romansie w jakimś piśmie. Na zdjęciu uśmiechałaś się wyniośle i wyglądałaś na okropną snobkę. Pomyślałem sobie — ona jeszcze nie wie, co to życie, przydałby się jej prawdziwy mężczyzna, — Taki jak ty, co? No, a poza tym jest Paul — mówiła szybko — którego porwał ten talerz i zabrał nie wiadomo dokąd. Kocha mnie, ale ma okropne kompleksy. Może to, co się teraz dzieje, wyleczy go z nich…
— Oni mnie nic nie obchodzą — przerwał jej Hunter i ukląkł przy Margo, wciąż ją obejmując. — Nie mam wyrzutów sumienia wykorzystując kłopotliwą sytuację, w jakiej znajdują się zakochani w tobie młodzieńcy. Jesteś piękna i kto cię pierwszy zdobędzie, ten jest górą. Poza tym znam cię lepiej niż oni, znam obudzoną ze snu złotowłosą walkirię i jeszcze bardziej od nich szaleję za tobą. Teraz nic się nie liczy, tylko ty i ja. Och, Margo…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wędrowiec»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wędrowiec» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wędrowiec» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.