Nie dostaniesz żadnego dowodu od tych maniaków. Za to za chwilę eksplodują prosto w nasze twarze tego możesz być pewien.
— Dymku! — krzyknął Decker starając się mówić dostatecznie głośno, aby jego słowa mogły być usłyszane w ogólnym hałasie spowodowanym skakaniem Pluskacza. — Dymku, weź się w garść. Jesteś…
— Klątwa! — darł się Dymek. — Klątwa! Rzucam na was klątwę!
Teraz, rzekł szybko Szeptacz, zanim Tennyson zdążył zaprotestować.
Ale nim obraz pomieszczenia zniknął z jego oczu, zauważył jeszcze jak Pluskacz eksploduje mu prosto w twarz. Ujrzał światło i płomień, który nie był gorący, lecz przerażająco zimny…
Fo Watykanie szybko rozeszła się plotka, że coś się dzieje. Coś się dzieje lub za chwilę się zdarzy. Kardynał Theodosius i Nestor znajdowali się u stóp schodów do bazyliki czekając na coś, co właśnie miało się wydarzyć. Najnowsze plotki głosiły, że Tennyson i Jill są właśnie w Niebie i wkrótce mają stamtąd wrócić. Dokładnie tak jak Mary. Przyniosą Dobre Słowo. Dowiodą, że Niebo naprawdę istnieje. Powiedzą, że Mary miała rację.
Takie przynajmniej krążyły plotki. Według niektórych sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Wiara w możliwość podróżowania do Nieba w postaci cielesnej jest zaprzeczeniem dogmatów Watykanu, mówili. Niebo jest zagadką, nie znajduje się na tym świecie, ale na innej, lepszej płaszczyźnie. Jeszcze inni nie zgadzali się również z teorią podróży do nieba twierdząc, że Jill i Tennyson są kreacjami Theodosiusa i innych kardynałów, którzy nie wierzą w znalezienie Nieba lub którzy nie chcą w to wierzyć, bo gdyby się okazało, że Mary istotnie zawędrowała do Nieba, musieliby zaprzestać poszukiwania wiedzy, która okazałaby się w tym momencie niepotrzebna. Gdyby znaleziono Niebo, wiedza okazałaby się bezużyteczna, gdyż wszystkim, czego potrzebuje jednostka, jest wiara.
Ogrodnik John zszedł po schodach bazyliki na spotkanie Theodosiusa.
— Rozumiem, Wasza Eminencjo, że widział się pan z Jego Świątobliwością.
— Tak jest. Czy masz coś przeciw temu?
— Oraz że podczas pańskiej rozmowy z nim, oskarżył mnie pan o zdradę Watykanu?
— Oskarżyłem cię o wtrącanie się do spraw, które nie należą do twoich kompetencji — odparł Theodosius.
— Zachowanie wiary leży w interesie nas wszystkich — zauważył ogrodnik.
— Ale zamordowanie szanowanego człowieka i kradzież sześcianów Słuchaczy chyba nie — odpowiedział bez osłonek Theodosius.
— Czy również o to mnie pan oskarża?
— Czyżbyś zaprzeczał, że jesteś twórcą i liderem ruchu teologicznego? Czyżbyś zaprzeczał, że to ty podrzuciłeś tłumowi ten bezsensowny pomysł kanonizacji Mary?
— To nie był bezsensowny pomysł, a jedynie próba sprowadzenia Watykanu na drogę, którą powinien był iść przez te wszystkie lata. Kościół potrzebował świętego, więc mu go dostarczyłem.
— Dla mnie był to bezsensowny pomysł. Więcej nawet, pomysł krzyżujący szyki Kościołowi. Do swych niecnych zamiarów wykorzystałeś wprowadzoną w błąd kobietę.
— Wykorzystałbym wszystkie możliwości, żeby przywołać Watykan do porządku. — Obrócił się na pięcie i zaczął wchodzić z powrotem na górę. Po chwili jednak zatrzymał się, odwrócił się i dodał: — Zażądał pan również od Jego Świątobliwości, żeby zdegradował mnie do rangi szarego mnicha, jeśli okaże się, że Niebo nie istnieje.
— Tak jest — potwierdził Theodosius. — I mam zamiar tego dopilnować.
— Najpierw będzie pan musiał udowodnić, że to nie jest Niebo. Jeśli nie uda się to panu, to pana czeka los szarego mnicha.
— Chyba wszystko ci się pomieszało. To na tobie ciąży obowiązek udowodnienia swojej racji. Nie ja muszę dowieść, że to nie jest Niebo, ale ty, że jest.
— Dlaczego, Eminencjo, jest pan tak wrogo nastawiony do Nieba?
— Nie jestem wrogo nastawiony — żachnął się Theodosius. — Bardzo chciałbym wierzyć, że Niebo rzeczywiście istnieje. Ale nie takie Niebo, jakie ty wymyśliłeś.
John odwrócił się i tym razem wszedł po schodach nie odzywają się więcej ani słówkiem.
Plotki nadal krążyły po całej osadzie.
Głowiono się nad tym, dlaczego Theodosius siedzi na stołku. Żaden robot przed nim nie siedział tak długo na stołku. Ktoś powiedział, że jest to kara wymierzona mu przez Jego Świątobliwość.
A Nestor? Po co przyszedł Nestor? Nie ma tu przecież nic do roboty. Dlaczego on i kardynał trzymają się razem? Jakby byli dobrymi starymi przyjaciółmi. Po co kardynał z Watykanu miałby się zaprzyjaźnić z taką dziką bestią jak Nestor? Plotki głosiły, że tkwi w tym jakiś głębszy sens.
Odzywały się jednak głosy twierdzące, że ten sam Nestor nie może być taką dziką bestią, bo przecież przyniósł martwego Deckera i Huberta do Watykanu, co wskazywałoby na jego współczucie i przyjaźń.
Zaraz jednak odezwały się głosy, że to i tak więcej, niż można by od niego oczekiwać, gdyż prawdopodobnie to on właśnie zabił Deckera i Huberta.
Watykan aż kipiał od wszelkiego rodzaju wieści.
Nikt już nie pracował. Tłum zbierał się po obu stronach schodów do bazyliki zostawiając pośrodku pustą przestrzeń, gdyż ludzie podświadomie uważali, że niezależnie od tego, co się miało zdarzyć, z całą pewnością wydarzy się to właśnie na samym środku placu. Na schodach bazyliki kłębiły się tłumy przypatrujących się z zainteresowaniem robotów. Drwale, żniwiarze, hodowcy krów, górnicy, operatorzy silników, wszyscy porzucili swoje zajęcia i przyszli popatrzeć. Ludzie mieszkający na Końcu Wszechświata porzucili swoje domostwa i zmierzali w kierunku bazyliki. Ktoś zaczął walić w dzwony, więc Theodosius rzucił się po schodach na górę i wyrzucił nadgorliwca z dzwonnicy. Nawet niektórzy Słuchacze, rzadko interesujący się gośćmi przybywającymi do Watykanu, wyszli zobaczyć, co się dzieje. Naprędce zwołana grupa techników bez niczyjego zezwolenia zainstalowała na fasadzie bazyliki ogromny ekran wideo i podłączyła go do jednego z terminali au-diencyjnych Papieża. Już wkrótce na ekranie pojawiła się twarz Jego Świątobliwości z uwagą przyglądająca się zajściom.
Nic się jednak nie działo. Godziny mijały, a środek placu nadal świecił pustką.
Tłum, który wcześniej głośno hałasował, cichł wraz z obniżającym się na zachodzie słońcem. Napięcie rosło.
— Czyżbyś się pomylił? — spytał Theodosius Nestora. — Czyżby informacja była nieprawdziwa?
— Informacja głosiła dokładnie to, co ci przekazałem — odparł Nestor.
— W takim razie coś poszło nie tak — stwierdził Theodosius. — Coś musiało się stać.
Za bardzo liczył na to, że wszystko pójdzie po jego myśli. Za bardzo wierzył w to, że dwoje ludzi wróci przynosząc wieści, które przywrócą porządek sprzed rebelii i skończą przedwczesne, dziecinne marzenia o Niebie i świętych.
Starał się pocieszać. Jeśli nawet wszystko poszło źle, to na pewno obecna sytuacja nie będzie trwała wiecznie. On i inni mieszkańcy Watykanu, choć może niezbyt wielu, nadal będą mieć nadzieję na przywrócenie dawnego porządku. Watykan na pewno nie stoczy się w ciemność. Na pewno nie zapomni o swej dawnej świetności. Kiedyś, zapewne wiele wieków później ludzie będą mieli dość sterylnej świętości i znowu zapragną pogoni za wiedzą, która z czasem doprowadzi ich do prawdziwej wiary. A jeśli kiedyś, w odległej przyszłości, okaże się, że prawdziwa wiara po prostu nie istnieje, że istnieje tylko nieczuły na nic wszechświat, to lepiej będzie przyjąć to z godnością, niż udawać, że tak nie jest.
Читать дальше