Kim Robinson - Zielony Mars

Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Zielony Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zielony Mars: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zielony Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kontynuacja 3-tomowego cyklu o kolonizacji Czerwonej Planety. W pierwszej części, zatytułowanej Czerwony Mars, autor przedstawił technologiczne aspekty ogromnego przedsięwzięcia i jego implikacje społeczne. Bohaterowie drugiej części cyklu przystępują do terraformowania planety. Minęło całe pokolenie, od kiedy pierwsi osadnicy pojawili się na Marsie. Teraz próbują przeobrazić w zielony raj czerwoną, kamienną pustynię. Od tej chwili, niczym za sprawą jakiegoś sekretnego impulsu, wszechogarniająca zielona siła mknęła jak błyskawica i wkrótce cały Mars pulsował już od viriditas. Trzecia część trylogii to Błękitny Mars.

Zielony Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zielony Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Chyba że weźmiemy pod uwagę niewolnictwo — rzucił Randolph.

Fort zmarszczył czoło.

— Pojęcie „naturalnego kapitału” w istocie bardziej przypomina tradycyjne określenie niż definicję kapitału ludzkiego. Kapitał naturalny można posiadać i zapisać go w testamencie, a także podzielić na odnawialny i nieodnawialny, rynkowy i nierynkowy.

— Ale jeśli wszystko określimy tego czy innego typu kapitałem — oświadczyła Amy — nietrudno będzie wówczas zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie uważają, iż jeden typ można zastąpić drugim. Jeśli udoskonalamy kapitał wytworzony przez człowieka, aby zużyć mniej kapitału naturalnego, czy to nie jest swego rodzaju „zastępowaniem”?

Fort potrząsnął głową.

— To jest tylko podnoszenie wydajności. Kapitał jest wartością wejściową, a wydajność to stosunek mocy wyjściowej do wejściowej. Niezależnie od tego, jak wydajny jest kapitał, nie można wytworzyć czegoś z niczego.

— Nowe źródła energetyczne… — zasugerował Max.

— Tak, tak, ale nie stworzysz gleby z elektryczności. Energia termojądrowa i maszyneria samoregenerująca dały nam ogromną ilość mocy, ale musimy mieć do swej dyspozycji jakieś naturalne zasoby, aby zastosować wobec nich tę moc. I w ten sposób docieramy do granicy, za którą żadne zastępowanie nie jest już możliwe.

Fort wpatrywał się w całą grupę wciąż z tym samym, godnym podziwu opanowaniem, które Art zauważył na początku. Randolph zerknął na ekran swego komputera: „Naturalny kapitał” — zapisał — „kapitał ludzki — tradycyjny kapitał — energia kontra materia — elektryczna gleba — niemożliwe żadne zastępstwa…”. Skrzywił się i zaczął nową stronę.

Fort mówił dalej:

— Na nieszczęście, większość ekonomistów wciąż porusza się wewnątrz modelu ekonomii pustego świata.

— Model pełnego świata wydaje się oczywisty — odezwała się Sally. — To jedyna zdroworozsądkowa teoria. Dlaczego wobec tego niektórzy ekonomiści ją ignorują?

Fort wzruszył ramionami i po raz kolejny w milczeniu okrążył pokój. Arta zaczęła boleć szyja od ciągłego obracania.

— Pojmujemy świat poprzez wzorce. Przejście z ekonomii pustego świata do ekonomii świata pełnego to główny wzorzec przemiany. Max Planck powiedział kiedyś, że nowy wzorzec pokonuje stary nie wtedy, gdy przekona się jego przeciwników, ale wówczas, kiedy jego przeciwnicy w końcu wymrą.

— Tyle tylko, że teraz się nie umiera — zauważył Art.

Fort skinął głową.

— Tak. Rzeczywiście, kuracje utrzymują ludzi przy życiu w nieskończoność. A wielu z nich posiada dożywotnią kadencję lub stanowisko.

Sally wyglądała na zdegustowaną.

— W takim razie będą chyba musieli się nauczyć zmieniać swoje podejście do pewnych spraw, prawda?

Fort popatrzył na nią bacznie.

— Wypróbujemy to od razu. Przynajmniej w teorii. Chcę, żebyście wymyślili strategie ekonomii pełnego świata. To jest gra, w którą sam często grywam. Jeśli podłączycie wasze komputery do stolika, będę mógł przekazać wam wstępne dane.

Wszyscy pochylili się nad pulpitami i zaczęli wsuwać wtyczki w umieszczone wokół stołu gniazdka.

Pierwsza gra, którą zaproponował Fort, zakładała oszacowanie maksymalnych możliwości ludzkiej populacji.

— Czy to nie zależy od założonego stylu życia? — spytał Sam.

— Stworzymy cały szereg tego typu założeń.

Wcale nie żartował. Na początek wyszli od scenariusza, w którym z każdego akra gleby uprawnej na Ziemi uzyskiwano maksymalną wydajność, a następnie analizowali scenariusz, który zawierał, między innymi, powrót do polowania i zbieractwa. Od powszechnie rzucającej się w oczy hiperkonsumpcji przeszli do powszechnych diet żywieniowych. W komputerach grupy pojawiły się wszystkie wstępne założenia, a później cała siódemka zaczęła stukać na klawiaturach. Jedni wyglądali na znudzonych lub zdenerwowanych zabawą, inni nie kryli zniecierpliwienia, niektórych bardzo ona wciągnęła. Używali formuł dostarczanych przez „stół” lub, przeciwnie, wzbogacali teorię o własne odkrycia.

Gra zajęła im czas do obiadu, a następnie całe popołudnie. Art lubił wszelkie gry, podobnie jak Amy, toteż zawsze kończyli szybciej niż pozostali. W końcu okazało się, że rezultaty grupy dla maksymalnych możliwości populacji sięgają od stu milionów (model „nieśmiertelnego tygrysa”, jak go nazwał Fort) do trzydziestu miliardów (model „mrówczej farmy”).

— To jest ogromna rozpiętość — zauważył Sam.

Fort tylko pokiwał głową cierpliwy i wyrozumiały.

— Tak, ale jeśli wybierzesz jedynie modele z najbardziej realistycznymi warunkami — stwierdził Art — znajdziesz się między trzema i ośmioma miliardami.

— A aktualna populacja wynosi około dwunastu miliardów — zauważył Fort. — Więc, powiedzmy, że i w tym względzie za bardzo się rozpędziliśmy. Jak sobie z tym poradzicie? W końcu mamy przecież przedsiębiorstwa, którymi trzeba kierować. Biznes nie skończy się tylko dlatego, że Ziemia jest przeludniona. Ekonomia pełnego świata to nie koniec ekonomii, to tylko koniec tradycyjnego biznesu. Chcę, aby Praxis znalazła się na czele krzywej. Więc… hmm… Jest odpływ i zamierzam odpocząć. Możecie pójść w moje ślady. A jutro będziemy grać w grę o nazwie „Przepełnienie”.

Z tymi słowami opuścił pokój, a grupie znowu nie pozostało nic innego, jak wyłącznie własne towarzystwo. Wrócili do pokojów, a potem — kiedy nadszedł czas kolacji — ruszyli do jadalni. Forta nie było, ale ekipa jego starszych towarzyszy z ubiegłego wieczoru trwała na swoich miejscach. Wspomagał ich tym razem również tłumek młodych mężczyzn i kobiet. Wszyscy byli szczupli, mieli inteligentne twarze i wyglądali jak przysłowiowe okazy zdrowia. Mogli reprezentować „Klub młodego biegacza” albo zespół pływacki; większość stanowiły kobiety. Sam i Max na przemian to unosili, to opuszczali brwi, wyrażając w tym prostym alfabecie Morse’a kolejne sylaby: „Och! Ach! No, no, no!”. Młodzi ignorowali te spojrzenia, podając siódemce przybyłych kolację, a potem wrócili do kuchni. Art jadł szybko, zastanawiając się podczas posiłku, czy podejrzenia Sama i Maxa są słuszne. Po jedzeniu zaniósł talerz do kuchni i zaczął go wkładać do zmywarki, a wówczas spytał jedną z młodych kobiet:

— Co was tu sprowadza?

— Coś w rodzaju programu dla stypendystów — odparła. Na imię miała Joyce. — Wszyscy jesteśmy „uczniami”, którzy „wstąpili” do Praxis w ubiegłym roku. Wybrano nas i przyjechaliśmy tu się uczyć.

— Czy przypadkiem nie zajmowaliście się dzisiaj ekonomią pełnego świata?

— Nie, raczej siatkówką.

Art wyszedł na zewnątrz. Żałował, że uczestniczy w swoim programie, a nie w ich. Zastanowił się, czy nie ma tu gdzieś jakiegoś basenu z podgrzewaną wodą i widokiem na ocean. Uważał to za wielce prawdopodobne — ocean był tutaj chłodny, a jeśli wszystko sprowadzano do ekonomii, takie udogodnienie można by uznać za swego rodzaju inwestycję, powiedzmy: inwestycję dla utrzymywania ludzkiej infrastruktury w dobrej kondycji.

Wrócił do rezydencji, gdzie jego towarzysze omawiali właśnie miniony dzień.

— Nienawidzę takiego gówna — oznajmił Sam.

— Tkwimy w nim po uszy — dodał ponuro Max. — Przyłączasz się do grona wyznawców albo żegnaj się z pracą.

Nie wszyscy byli aż takimi pesymistami.

— Może Fort czuje się po prostu samotny — zasugerowała Amy.

Sam i Max znacząco spojrzeli w kierunku kuchni.

— Może zawsze chciał być nauczycielem — zasugerowała Sally.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zielony Mars»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zielony Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kim Robinson - Blauer Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Grüner Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Roter Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Błękitny Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la bleue
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la verte
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la rouge
Kim Robinson
Kim Robinson - Red Mars
Kim Robinson
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Kim Robinson - Blue Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Green Mars
Kim Robinson
Kim Stanley Robinson - Green Mars
Kim Stanley Robinson
Отзывы о книге «Zielony Mars»

Обсуждение, отзывы о книге «Zielony Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x