— Wynośmy się stąd — oznajmił ze smutkiem Peter, po czym ruszyli długim, nagim, kiepsko oświetlonym tunelem w dół, do nowej kopuły. Szli wzdłuż betonowej drogi, którą zbudowała Nadia, wszędzie mijając ślady kół — tropy niedawnej przeprowadzki.
Nową kopułę zaprojektowali w nowy sposób: wioska znajdowała się teraz z dala od śluzy powietrznej tunelu, blisko tunelu awaryjnego, który ciągnął się daleko pod lodem, wychodząc na górną część Chasma Australe. Oranżerie umiejscowili bliżej świateł obwodowych, a ponieważ grzebienie wydm były tu wyższe niż w starym miejscu, sprzęt do badań meteorologicznych ulokowali tuż obok rickovera. Wprowadzili tu wiele tego rodzaju małych usprawnień, dzięki czemu nowa kopuła z pewnością nie była dokładną repliką ich starego domu.
Każdy ich dzień wypełniała tak intensywna praca na budowie, że nikt nie miał wolnej chwili na myślenie o czymkolwiek innym. Od czasu pęknięcia starej kopuły skasowano poranne lekcje w szkole i dzieci pełniły jedynie funkcję jednego z wymieniających się zespołów roboczych, przydzielanego do pomocy najbardziej tego potrzebującym starszym osobom. Czasami ktoś z dorosłych, nadzorujących działania dzieci, próbował zamienić ich pracę w lekcję — dobre w tym były zwłaszcza Hiroko i Nadia — ale pozostawało do zagospodarowania tak niewiele czasu, że starczało jedynie na dodatkowe wyjaśnienia własnego postępowania, które w zasadzie było zbyt proste, by wymagało omówienia, dość trudno więc je było uznać za naukę: ściskanie ściennych fragmentów kluczami Allena, przenoszenie sadzonek i słojów z glonami do oranżerii i temu podobne. Była to po prostu praca, a dzieci stanowiły tylko część siły roboczej, część zbyt małą na takie zadania, nawet z pomocą wszechstronnych robotów, które wyglądały jak pozbawione karoserii rovery. Nirgal musiał jednak przyznać, że biegając bez końca i wykonując wyznaczoną mu pracę, przez większą część czasu czuł się szczęśliwy.
Jednak pewnego razu, kiedy wyszedł z budynku szkolnego, spojrzał na jadalnię, która zajmowała miejsce dużych konarów Półksiężycowego Dziecińca, i widok ten wywołał refleksje: stary, znajomy świat zniknął na zawsze. Nieuchronnie przeminął. Poczuł nagły ból na samą tę myśl, w oczach pojawiły mu się łzy i przez resztę dnia był miotany dziwnymi uczuciami, czuł się tak, jak gdyby przez cały czas stał o metr czy dwa za samym sobą i obserwował wszystko, co się działo: wyprany z emocji, podobnie obojętny, jak po śmierci Simona, czuł się wygnany do białego świata znajdującego się o jeden krok od zieleni. Nie wiedział, w jaki sposób mógłby się wyrwać z tego stanu melancholii. Czy mógł mieć pewność, że kiedykolwiek się z niego otrząśnie? Wszystkie dni mojego dzieciństwa odeszły wraz z samą Zygotą i nigdy nie wrócą, myślał, a ten dzień także zniknie i przeminie, ta kopuła także powoli wyparuje i również zacznie pękać. Nic nie trwa wiecznie. Więc co robić? Godzinami trapiło go to pytanie, pozbawiając codzienne życie smaku i koloru, aż Hiroko zauważyła, jak dziwnie niemrawy i smutny jest jej syn i zapytała go, co się dzieje, a on wówczas po prostu i otwarcie zadał jej wszystkie gnębiące go pytania. To była największa zaleta Hiroko: można było ją zapytać o wszystko, zadać jej każde pytanie, łącznie z tymi najbardziej podstawowymi.
— Po co my to wszystko robimy, Hiroko? Przecież bez względu na nasze wysiłki, w końcu i tak wszędzie zapanuje biel, prawda?
Popatrzyła na niego, po ptasiemu przekrzywiając głowę. Pomyślał, że może to wygięcie głowy uosabia jej uczucie dla niego, ale nie był pewien; im był starszy, tym częściej miał wrażenie, że — podobnie jak wszyscy inni — rozumie ją coraz mniej.
— To rzeczywiście smutne, że rozpadła się stara kopuła — odpowiedziała synowi Hiroko. — Musimy się jednak skupić na przyszłości. To także jest viriditas. Musimy się skoncentrować nie na tym, co już zbudowaliśmy, ale na tym, co dopiero stworzymy. Tamta kopuła była jak kwiat, który więdnie, usycha i opada, ale zawiera przecież nasienie nowej rośliny, która również wyrośnie i wyda nowe kwiaty i nowe nasiona. Przeszłość odchodzi. Nie zastanawiaj się nad tym, takie myśli powodują jedynie melancholię. Wyobraź sobie, że kiedyś byłam młodą japońską dziewczyną! Mieszkałam na wyspie Hokkaido i tak… byłam tak młoda jak ty! Wręcz nie potrafię ci wyjaśnić, jak bardzo obecnie oddaliłam się od siebie z tamtych lat. Jednakże teraz jesteśmy tutaj, ty i ja, wśród tych roślin i tych ludzi, i jeśli będziesz zwracał na nich uwagę i zastanawiał się, jak możesz im pomóc, roślinom we wzroście, a ludziom w pomyślnym rozwoju… wtedy poczujesz, że życie ma sens. Musisz czuć karni wewnątrz każdej rzeczy. To wszystko, czego ci potrzeba. Zawsze najważniejsza jest tylko dana chwila, w której żyjemy.
— A przeszłość?
Hiroko roześmiała się na to słowo.
— Hm, najwyraźniej dorastasz. Widzisz… od czasu do czasu trzeba wspominać przeszłość. Minione dni były przecież dobre, prawda? Miałeś szczęśliwe dzieciństwo, to błogosławieństwo. Ale kiedyś uznasz aktualny okres za równie dobry. Weź ten moment — teraz i tutaj — i spytaj siebie: Czego mi brakuje? Hmm?… Wiesz, Kojot mi mówił, że chciałby zabrać ciebie i Petera na kolejną wyprawę. Może powinieneś pojechać i ponownie znaleźć się pod gołym niebem, co o tym sądzisz?
Nirgal zaczął się więc przygotowywać do następnej wycieczki z Kojotem, a jednocześnie wraz z innymi kontynuował prace przy budowie nowej Zygoty, nieformalnie przechrzczonej na Gametę. W nocy w nowej jadalni przez długi czas dorośli omawiali sytuację grupy. Sax, Wład i Ursula bardzo chcieli wrócić na powierzchnię. W ukrytych koloniach nie mogli w sposób ich satysfakcjonujący wykonywać swojej dotychczasowej pracy. Pragnęli całkowicie oddać się medycynie, terraformowaniu, tworzeniu.
— Nigdy nie będziemy się w stanie zamaskować — tłumaczyła im Hiroko. — Nikt nie może zmienić swego genomu.
— Nie nasze genomy powinniśmy zmieniać, ale dane w policyjnych aktach — odparł Sax. — I to właśnie robi Spencer. Przelał swoje cechy fizyczne na nową — wedle ich danych — osobowość.
— A my zrobiliśmy mu operację plastyczną twarzy — dodał Wład.
— Tak, ale taki zabieg musi być minimalny ze względu na nasz wiek, prawda? Żadne z nas nie wygląda już tak samo jak kiedyś. Tak czy owak, gdybyście zrobili mi coś takiego jak Spencerowi, mógłbym przyjąć nową tożsamość.
— No dobrze, ale czy Spencer rzeczywiście dotarł do wszystkich plików? — spytała Maja.
Sax wzruszył ramionami.
— Został w Kairze po sześćdziesiątym pierwszym i udało mu się dostać do wielu spośród tych, którymi obecnie posługują się siły bezpieczeństwa. To wystarczy. Chciałbym spróbować zrobić coś podobnego. Zresztą… poczekajmy na opinię Kojota. Jego dane w ogóle nie znajdują się w żadnych plikach, musi więc wiedzieć, jak to się robi.
— Ależ Kojot ukrywał się od samego początku — zauważyła Hiroko. — To co innego.
— Tak, ale może ma jakieś pomysły.
— Moglibyśmy się po prostu przenieść do półświata — zaproponowała Nadia — i żyć, mając w nosie wszelkie akta. Sądzę, że chciałabym tego spróbować.
Maja pokiwała głową.
Noc po nocy w kółko wałkowali te kwestie.
— Cóż, niewielka zmiana w wyglądzie mogłaby pomóc. Tylko… wiecie, że wróciła Phyllis. Musimy o tym pamiętać.
— Ciągle nie mogę uwierzyć w to, że przeżyli. Phyllis ma chyba do swej dyspozycji z dziewięć żywotów.
Читать дальше