Kim Robinson - Błękitny Mars
Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Błękitny Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Błękitny Mars
- Автор:
- Издательство:Prószyński i S-ka
- Жанр:
- Год:1998
- Город:Warszawa
- ISBN:83-7180-258-7
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Błękitny Mars: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Błękitny Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Błękitny Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Błękitny Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wład patrzył długo i twardo na Antara. Młodzieniec jednak nie odpowiedział, najwyraźniej nie miał żadnych sugestii.
W sali zaległo ciężkie milczenie. Był to pierwszy i jedyny raz podczas całego kongresu, gdy któremuś z issei udało się pokonać przedstawiciela nisei w debacie publicznej; większość issei wolała bowiem subtelniejsze metody. Teraz jednak stary radykał zdenerwował się, wstał i w potyczce słownej zwyciężył popularnego przedstawiciela neokonserwatywnych młodych Marsjan, którzy od pewnego już czasu zachowywali się w taki sposób, jak gdyby dla własnych celów zamierzali narzucić wszystkim nową wersję starej hierarchii. „Zwycięstwo” Włada podsumowało stanowisko wszystkich starych issei, oburzonych na reakcyjny egoizm Antara i na jego tchórzostwo w obliczu koniecznych zmian.
Wład usiadł; Antar został pokonany.
Spory jednak nie ustały. Konflikt, metakonflikt, szczegóły, podstawy — omawiano wszystkie kwestie, łącznie z problemem magnezowego zlewu kuchennego, który w jakieś trzy tygodnie od rozpoczęcia kongresu ktoś ustawił na jednym segmencie wielkiego „stołu stołów”.
Ściśle rzecz biorąc, delegaci w magazynie stanowili jedynie wierzchołek góry lodowej, najbardziej widoczny człon gigantycznej debaty toczącej się na obu planetach. Transmisję każdej minuty konferencji można było oglądać na całym Marsie i w większości miejsc na Ziemi, a ponieważ przekazywaną na żywo relację cechowała pewna typowa dla dokumentu nuda, telewizja Mangalavid przygotowywała codzienne skróty, które pokazywano co noc w trakcie szczeliny czasowej, a następnie wysyłano na Ziemię do bardzo szerokiego rozpowszechniania. Kongres stał się „największym show na ziemi”, jak osobliwym tonem zauważył ktoś w pewnym amerykańskim programie.
— Może ludzie są zmęczeni oglądaniem w telewizji stale tych samych bzdur — mruknął Art do Nadii pewnej nocy, kiedy oglądali na amerykańskiej stacji krótkie, przedziwnie zniekształcone sprawozdanie z negocjacji minionego dnia.
— Albo oglądaniem ich wokół siebie.
— To prawda. Wolą myśleć o czymś innym.
— A może zastanawiają się, co robić — zasugerowała Nadia. — Może jesteśmy dla nich modelem małym i łatwiejszym do zrozumienia.
— Może i tak.
W każdym razie mieszkańcy obu światów obserwowali, a kongres toczył się; codzienna mydlana opera — atrakcja dla widzów, a równocześnie sposób na rozwiązanie ich problemów. Z tego też powodu miliony ludzi nie tylko oglądały telewizyjne relacje, ale także przesyłały uczestnikom kongresu swoje komentarze i sugestie. Wprawdzie niemal nikt na Pavonis nie wierzył, aby któraś z przesyłek mogła zawierać jakąś wstrząsającą prawdę albo rozwiązanie, które im samym nie przyszło do głowy, niemniej jednak wszystkie listy były z uwagą czytane — zajmowały się tym grupy ochotników w Sheffield i Południowej Fossie, a potem przekazywały propozycje „na stół”. Niektórzy uczestnicy konferencji sugerowali nawet, by w postaci aneksu włączyć wszystkie te propozycje do końcowej konstytucji, sprzeciwiali się bowiem „statystycznemu dokumentowi prawnemu”; woleli, aby ostateczna konstytucja miała kształt większego tekstu, wspólnie stworzonego oświadczenia filozoficznego albo nawet duchowego — które przedstawi wartości, cele, marzenia i refleksje wszystkich Marsjan.
— To nie będzie konstytucja — obruszyła się Nadia — wam chodzi o kulturę. Tyle że nie jesteśmy żadną cholerną biblioteką.
Tak czy owak, przesyłki nadal nadchodziły — z marsjańskich namiotów i kanionów oraz z zatopionych wybrzeży na Ziemi; podpisywały je osoby prywatne, komitety, a nawet całe populacje miast.
Podobnie jak w listach, na kongresie dyskutowano niemal o wszystkim. Pewnego dnia podszedł do Arta jakiś chiński delegat i odezwał się w dialekcie mandaryńskim. Kiedy przerwał na chwilę, jego AI zaczęło przekładać tekst, mówiąc z cudownym szkockim akcentem.
— Przyznam szczerze, zacząłem wątpić, czy dostatecznie dokładnie zapoznał się pan z ważną książką Adama Smitha Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów.
— Chyba ma pan rację — bąknął Art i odesłał mężczyznę do Charlotte.
Wiele osób w magazynie posługiwało się innym językiem niż angielski i podczas rozmów polegali na tłumaczeniach swoich AI. W danym momencie można było usłyszeć rozmowy w tuzinie różnych języków, toteż bez przerwy korzystano z programów tłumaczących. Prowadzone w ten sposób dyskusje ciągle jeszcze rozpraszały Arta, który żałował, że nie jest w stanie poznać wszystkich języków świata, mimo iż translatory AI osiągnęły obecnie naprawdę wysoki poziom: głosy dobrze zmodulowane, słownictwo bogate i precyzyjne, gramatyka wspaniała, frazeologia prawie wolna od błędów, które popełniały wcześniejsze tego typu programy. Nowe radziły sobie tak dobrze, że można już było niemal przełamać dominację języka angielskiego. Issei „przywieźli ze sobą” wiele języków, lecz ich lingua franca pozostawał angielski. Z tego też względu następne pokolenie, nisei, rozmawiało między sobą również w tym języku, natomiast „pierwotnych dialektów” używało jedynie w kontaktach z rodzicami. Na pewien czas zatem angielski stał się rodzimym językiem tubylców, teraz jednak, gdy pojawiły się te nowe AI, a strumień nowych imigrantów mówiących wszystkimi możliwymi ziemskimi językami nie przestawał płynąć, powstawała nowa wieża Babel: nowi nisei mogli pozostać przy swoich pierwotnych językach, a jako podstawowego języka wspólnego — zamiast angielskiego — używać swoich AI.
Ta lingwistyczna kwestia zilustrowała Artowi skomplikowanie tubylczej populacji, którego wcześniej nie dostrzegał. Wielu tubylców reprezentowało pokolenie yonsei: czwartą generację, a może nawet piątą, i z pewnością było dziećmi Marsa, natomiast inni, choć ich rówieśnicy, należeli do nisei i byli dziećmi niedawno przybyłych imigrantów, issei; zamierzali oni utrzymywać bliskie kontakty z ziemską kulturą, z której pochodzili, niestety, zwykle konserwatywną. Stąd nazywano ich właśnie „konserwatystami”, a ich przeciwników — potomków najdawniejszych osadników — „radykałami”. Podziały te tylko sporadycznie wiązały się z kwestiami etnicznymi lub narodowościowymi. Pewnej nocy Art rozmawiał z parą Marsjan. Kobieta była orędowniczką globalnego rządu, mężczyzna natomiast — anarchistą popierającym wszystkie propozycje dotyczące lokalnej autonomii. Art spytał ich o pochodzenie. Ojciec globalistki był pół-Japończykiem, w ćwierci — Irlandczykiem i w ćwierci — Tanzańczykiem; babka ze strony matki była Greczynką, rodzice dziadka — Kolumbijczykiem i Portugalką. Ojciec anarchisty był Nigeryjczykiem, matka natomiast pochodziła z Hawajów i miała mieszane pochodzenie: filipińsko-japońsko-polinezyjsko-portugalskie. Art popatrzył na swoich rozmówców: gdyby któreś z nich zapragnęło głosować w blokach etnicznych, jak można by ich sklasyfikować? Niemożliwe. Randolph miał przed sobą po prostu parę marsjańskich tubylców. Tych nisei, sansei, yonsei — niezależnie od pokolenia — ukształtowały w znacznej mierze ich marsjańskie doświadczenia: zostali zareoformowani, dokładnie tak, jak stale przepowiadała Hiroko. Niektórzy żenili się we własnym kręgu narodowym albo etnicznym, ale przeważająca większość nie dbała już o tego typu sprawy. Wyrażane przez nich polityczne opinie nie zależały od pochodzenia (no właśnie, zastanowił się Art, jakie byłoby stanowisko Greko-Kolumbijczyko-Australijczyka?), lecz odbijały ich własne doświadczenia, bardzo zresztą różnorodne: niektórzy dorastali w podziemiu, inni urodzili się w dużych miastach kontrolowanych przez ONZ, a do podziemia trafili wiele lat później albo dopiero w dniu wybuchu rewolucji. Te różnice miały na nich znacznie większy wpływ niż mniej lub bardziej przypadkowe miejsca zamieszkania ich przodków.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Błękitny Mars»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Błękitny Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Błękitny Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.