Kim Robinson - Błękitny Mars
Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Błękitny Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Błękitny Mars
- Автор:
- Издательство:Prószyński i S-ka
- Жанр:
- Год:1998
- Город:Warszawa
- ISBN:83-7180-258-7
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Błękitny Mars: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Błękitny Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Błękitny Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Błękitny Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Tak, pamiętam — mawiał wówczas bardzo zadowolony Art — zastanawialiśmy się nad tą kwestią akurat tamtej nocy, kiedy nie położyliśmy się spać i czekaliśmy na wschód słońca. To był dobry pomysł. Wasz pomysł.
Nagle wszędzie wokół pojawiło się mnóstwo dobrych pomysłów i kongres powoli zaczął zmierzać do końca.
Ustalili, że globalny rząd będzie przypominać konfederację kierowaną przez radę wykonawczą złożoną z siedmiu członków powoływanych przez dwuizbowy parlament. Jedna część ciała ustawodawczego, nazwana „Dumą”, miała się składać z szerokiej grupy reprezentantów wybranych spośród marsjańskiej populacji; druga — senat — miała stanowić mniejszą grupę, złożoną z przedstawicieli osad: po jednej osobie z każdego miasta lub większej niż liczącej pięćset osób wioski. Parlament miał być raczej słaby — jego głównym zadaniem był wybór członków rady wykonawczej i pomoc w powoływaniu sędziów; większość ustawodawczych obowiązków miała pozostawać w gestii miast. „Część” sądownicza byłaby potężniejsza; w jej skład wchodziły nie tylko sądy kryminalne, lecz także swego rodzaju podwójny sąd najwyższy (jedna połowa to sąd konstytucyjny, druga — sąd ekologiczny), którego wszystkich członków wyszukiwano poprzez ogólnospołeczną loterię. Sąd ekologiczny miał rozstrzygać spory związane z terraformowaniem i innymi zmianami środowiska, podczas gdy sąd konstytucyjny sprawdzałby pod względem zgodności z konstytucją wszystkie inne kwestie, łącznie z kwestionowaniem decyzji miejskich.
W ramach sądu ekologicznego działałaby komisja ziemska, która miałaby za zadanie nadzorować zarządzanie gruntami (zgodnie z punktem trzecim porozumienia z Dorsa Brevia wszyscy Marsjanie byli zobowiązani do dbania o nie); prywatna własność jako taka nie istniałaby, dopuszczano jednakże rozmaite prawa własnościowe w postaci kontraktów dzierżawnych, których prawne podstawy miałaby stworzyć właśnie ta komisja. W ramach sądu konstytucyjnego działałaby komisja ekonomiczna, złożona częściowo z reprezentantów spółdzielczych gildii różnych zawodów i przemysłów. Komisja miała nadzorować przestrzeganie pewnej wersji podziemnej eko-ekonomii, czyli zarówno działalności przedsiębiorstw „niezyskownych”, koncentrujących się na sferze publicznej, jak i opodatkowanych firm „przynoszących zysk”, które miałyby ustalone w sposób prawny limity wielkościowe i należałyby do pracujących w nich osób.
Istnienie tego typu sądownictwa satysfakcjonowało osoby, które pragnęły silnego globalnego rządu, a równocześnie ograniczało władzę parlamentu i odwoływało się do heroicznej roli odgrywanej na Ziemi w ubiegłym stuleciu przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości — wówczas prawie wszystkie inne ziemskie instytucje uległy naciskom konsorcjów metanarodowych, w przeciwnym bowiem razie ich żywot był krótki; jedynie przedstawiciele Trybunału działali zdecydowanie i niezależnie, wydając kolejne zarządzenia w kwestiach pozbawiania obywatelstwa i gruntów. Niestety, konsorcja przeważnie lekceważyły te zarządzenia, które, w gruncie rzeczy, uważano za symboliczne gesty przeciw metanarodowemu rozbojowi, toteż Trybunał posiadał tylko coś w rodzaju władzy moralnej, niewystarczająco silnej, aby rzeczywiście dokonać jakichś zmian. Niemniej jednak, członkowie marsjańskiego podziemia przyglądali się wówczas tej nierównej walce i dobrzeją sobie zapamiętali.
Po wszystkich ustaleniach powołano globalny rząd marsjański, w konstytucji umieszczono dodatkowo długą listę praw człowieka oraz wskazówki dla komisji ziemskiej i ekonomicznej. Jako system wyborczy dla biur elekcyjnych ustalono australijską odmianę balotażu, wprowadzono też system poprawkowy i wiele innych kwestii. Na samym końcu do głównego tekstu konstytucji dołączono ogromny zbiór materiałów, które zebrały się w trakcie kongresu. Zostały nazwane „Notatkami roboczymi i komentarzami”, a złożyło się nań wszystko, co mówili delegaci przy „stole stołów”, oraz wszelkie zapiski na komputerach magazynu i przesyłki pocztowe. Dodatkowe teksty miały pomóc sądom w interpretacji głównego dokumentu.
W ten sposób większość trudnych kwestii spornych rozwiązano bądź, jak mawiał Art, „wmieciono pod dywan”. Największym nie załatwionym problemem pozostały obiekcje „czerwonych”. Art nie przestawał z nimi rozmawiać, negocjując ustępstwa, ustalając terminy wielu wczesnych spotkań z sądami ekologicznymi; ustępstwa te określono później mianem „wspaniałomyślnego gestu”. W zamian za nie Iriszka, mówiąc w imieniu wszystkich „czerwonych” nadal zaangażowanych w sprawy polityki, wyraziła zgodę na pozostawienie kabla, obecność ZT ONZ w Sheffield oraz dalszą (choć w stopniu ograniczonym) imigrację Ziemian. A w końcu zgodziła się także na kontynuację terraformowania — w powolnych, nieszkodliwych formach — do czasu aż ciśnienie atmosferyczne przy sześciu kilometrach ponad poziomem osiągnie trzysta pięćdziesiąt milibarów; liczba owa miała być rewidowana co pięć lat. Tym samym impas „czerwonych” został przełamany lub przynajmniej „przechytrzony”.
Kiedy Kojot dowiedział się o tym, potrząsnął głową.
— Po każdej rewolucji — stwierdził — panuje bezkrólewie, podczas którego społeczności rządzą same. Jest wtedy dobrze, a następnie przychodzi nowy reżim i znowu zaczyna się dziać źle. Sądzę, że powinieneś teraz objechać namioty i kaniony, pytając bardzo pokornie ludzi, jak sobie radzili w minionych dwóch miesiącach. Potem wyrzuć tę śmieszną konstytucję i powiedz im po prostu: „trzymajcie tak dalej”.
— Ależ to właśnie mówi konstytucja — zażartował Art.
Kojotowi nie było jednak do śmiechu.
— Musisz bardzo uważać, aby nie dopuścić do nagromadzenia władzy w centrum tylko po to, aby sobie udowodnić, że potrafisz. Władza korumpuje… To jest podstawowe prawo polityki. W dodatku może jedyne prawo.
Co do ZT ONZ, Art nie potrafił się domyślić, co sądzą o konstytucji, ponieważ na Ziemi opinie były wprawdzie podzielone, lecz istniała tam pewna „głośna” frakcja, która domagała się odbicia Marsa siłą i uwięzienia lub „powywieszania” delegatów z Pavonis. Na szczęście, większość Ziemian nie była nastawiona w tak wrogi sposób, a zresztą musieli się zmagać z własnym ciągłym kryzysem. Poza tym, obecnie ich zdanie liczyło się mniej niż opinia „czerwonych”; w końcu Marsjanie przez rewolucję zdobyli sobie własną przestrzeń. Teraz musieli ją tylko odpowiednio wypełnić.
W ostatnim tygodniu kongresu Art kładł się do łóżka każdej nocy z głową huczącą od dziwacznych obiekcji i kavy. Chociaż czuł się wyczerpany, budził się później dość często i przewracał z boku na bok pod wpływem jakiegoś pozornie świetnego pomysłu, którego rano w ogóle nie pamiętał lub oceniał jako zupełnie szalony. Nadia sypiała — dokładnie tak samo kiepsko — na tapczanie obok jego posłania albo na krześle. Czasami zasypiali podczas omawiania takiego czy innego szczegółu i budzili się wprawdzie ubrani, lecz przytuleni do siebie i objęci niczym dzieci w czasie burzy. Ciepło drugiego ciała dawało nieporównywalną z niczym pociechę.
Pewnego razu obudzili się w mrocznym przedświcie i rozpoczęli rozmowę, która trwała przez kilka godzin; mimo panujących w budynku zimna i ciszy, im było ciepło i przyjemnie. Każde z nich cieszyło się z towarzysza, z którym można było wymienić poglądy. Powoli z kolegów zmieniali się w przyjaciół. Co dalej? Może powinni zostać kochankami… Wprawdzie Nadia nie wyglądała na romantyczkę, jednak Art był bez wątpienia zakochany i miał wrażenie, że w nakrapianych oczach jego wybranki migocze jakieś nowe uczucie. Tak czy owak, wieczorem, po długich ostatnich dniach kongresu, kładli się na tapczanach i gawędzili. Nadia masowała Artowi ramiona albo on jej, a potem często zapadali w sen, powaleni zmęczeniem. Ze wszystkich stron naciskano na nich, by zakończyli prace nad dokumentem, co było powodem stresu, do którego przyznawali się chyba tylko w tych chwilach, gdy tulili się do siebie, starając się osłonić tę drugą osobę przed otaczającym ich zimnym, wielkim światem. Nowa miłość: Art nie potrafił jej okazać znacznie od niego mniej uczuciowej Nadii. Ale był szczęśliwy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Błękitny Mars»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Błękitny Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Błękitny Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.