Roger Żelazny - Bramy w piasku

Здесь есть возможность читать онлайн «Roger Żelazny - Bramy w piasku» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Alkazar, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bramy w piasku: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bramy w piasku»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bramy w piasku to powieść, w której wydarzenia toczą się w oszałamiającym tempie: terroryści, Obcy, pracownicy naukowi obdarzeni niezwykłymi talentami starają się wyjaśnić zagadkę tajemniczego kamienia z pradziejów Kosmosu…

Bramy w piasku — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bramy w piasku», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Brzmi prawdopodobnie — zgodził się…— Zaczynam mieć dosyć stania. Idę do samochodu.

Też się odwróciłem. Zobaczyliśmy Jamiego Bucklera stojącego przy samochodzie i obserwującego nas. Wydawał się nie uzbrojony, no ale on nie musiał obnosić się z bronią. Wiedział, że zrobimy wszystko, co powie, bez dodatkowego przymusu.

— Czy to ty dzwoniłeś? — spytał Hal podchodząc do niego.

— Tak. Masz?

— Nic jej nie jest?

— Czuje się dobrze. Masz?

Hal zatrzymał się i rozwinął kamień. Pokazał go na kurtce.

— Proszę. Widzisz?

— Tak. W porządku. Chodź. Weź go ze sobą.

— Dokąd?

— Niedaleko. Zrób w tył zwrot i chodź tędy — powiedział wskazując ręką. — Jest tu ścieżka.

Poszliśmy wskazaną trasą, a Jamie zamykał pochód. Ścieżka schodziła ku plaży wijąc się poprzez krzewy. W końcu zobaczyłem z bliska morze, dzisiaj szare i zbałwanione. Następnie ścieżka odbiła od wody i po jakimś czasie pomyślałem, że widzę cel spaceru — niski domek plażowy ze spiczastym dachem i bez półtorej okiennicy, usytuowany na niewielkim pagórku, który widział lepsze czasy jeszcze przed moim urodzeniem.

— Ten domek? — spytał Hal.

— Ten domek — dobiegło nas z tyłu.

Podeszliśmy do niego. Jamie obszedł nas, zastukał w niewątpliwie ustalony wcześniej sposób i powiedział: — W porządku. To ja. Ma go. Przyprowadził też Cassidy’ego.

Ze środka dobiegło „W porządku”, Buckler otworzył drzwi i odwrócił się do nas. Skinął głową. Przeszliśmy obok niego do środka.

Niezupełnie zaskoczył mnie widok Mortona Zeemeistera siedzącego przy porysowanym kuchennym stole z pistoletem leżącym obok filiżanki z kawą. Po drugiej stronie pokoju na krześle sprawiającym wrażenie najwygodniejszego sprzętu w całym domu siedziała Mary. Była lekko związana, ale jedną rękę miała swobodną, a na stoliku obok niej też stała filiżanka z kawą. W części jadalnej były dwa okna, podobnie jak w części reprezentacyjnej. W tylnej ścianie było dwoje drzwi — domyśliłem się, że do sypialni i kibla czy komórki. Nad głowami nie położono ani podłogi, ani sufitu, znajdowały się więc tam nagie belki i mnóstwo miejsca, w którym ktoś upchnął sprzęt wędkarski, sieci, wiosła i podobne śmiecie. W saloniku stała stara kanapa, dwa rozchwiane krzesła, niskie stoliki i dwie lampy. Poza tym był tam dawno nie używany kominek i zblakły chodnik. W części kuchennej znajdowała się mała kuchenka, lodówka, kredensy i czarna kotka, która siedziała w drugim końcu stołu i lizała sobie łapki.

Zeemeister uśmiechnął się na nasz widok, podnosząc broń dopiero wtedy, gdy Hal chciał się rzucić w kierunku Mary.

— Wracaj — powiedział. — Nic jej nie jest.

— To prawda? — spytał ją Hal.

— Tak — odpowiedziała. — Nic mi nie zrobili.

Mary jest niedużą, nieco kapryśną blondynką o trochę zbyt ostrych rysach jak na mój gust. Balem się, że do tej pory może już zdradzać objawy histerii. Jednak wydawało się, że pod spodziewanymi oznakami napięcia i zmęczenia kryje się w niej równowaga, o jaką bym jej nie podejrzewał. Może Hal trafił lepiej niż sądziłem. Byłem zadowolony.

Hal wrócił od niej i podszedł do stołu. Spojrzałem za siebie na odgłos zamykanych drzwi. O framugę opierał się Jamie i obserwował nas. Rozpiął marynarkę i zauważyłem, że za paskiem ma zatknięty pistolet.

— Dawaj — rzekł Zeemeister.

Hal znów odwinął kamień i podał go Zeemeisterowi.

Zeemeister odsunął broń i kawę. Położył kamień przed sobą i wpatrzył się w niego. Obrócił go kilkakrotnie. Kotka podniosła się, przeciągnęła i zeskoczyła ze stołu.

Zeemeister odchylił się w krześle, ciągle patrząc w kamień.

— Zadaliście sobie, chłopaki, wiele kłopotu… — zaczął.

— Właściwie — oświadczył Hal — wcale.:. Zeemeister uderzył w stół dłonią. Porcelana zatańczyła.

— To fałszerstwo! — powiedział.

— To ten sam, który zawsze mieliśmy — odezwałem się, ale Hal poczerwieniał. Pokerzysta też z niego kiepski.

— Nie wiem, jak możesz mówić coś takiego! — wrzasnął Hal. — Przecież przyniosłem ci to cholerstwo! Jest prawdziwy! Puść ją już!

Jamie oderwał się od drzwi i podszedł do Hala. W tej chwili Zeemeister podniósł wzrok i odwrócił głowę. Lekko nią potrząsnął, tylko raz, i Jamie zatrzymał się.

— Nie jestem głupcem — powiedział — którego można nabrać na kopię. Wiem, czego chcę, i potrafię to rozpoznać. To — machnął lekceważąco prawą ręką — nim nie jest. Wiecie to równie dobrze jak ja. Dobra próba, bo to dobra kopia. Ale była to wasza ostatnia sztuczka. Gdzie jest prawdziwy kamień?

— Jeśli to nie jest ten — rzekł Hal — to nie wiem.

— A ty, Fred?

— To ten, który mieliśmy cały czas — powiedziałem. — Jeśli jest fałszywy, to nigdy nie mieliśmy prawdziwego.

— W porządku.

Podniósł się.

— Przejdźcie do salonu — rzekł biorąc do ręki pistolet.

Widząc to Jamie wyciągnął swój, a my posłusznie ruszyliśmy się z miejsca.

— Nie wiem, ile według was możecie za niego dostać — powiedział Zeemeister — albo ile wam zaproponowano. Albo czy może już go sprzedaliście. Tak czy owak powiecie mi, gdzie teraz jest kamień i kto jeszcze bierze w tym udział. Przede wszystkim chcę, abyście pamiętali, że nie będzie miał dla was żadnej wartości, jeżeli nie przeżyjecie. W tej chwili na to się zanosi.

— Robisz błąd — powiedział Hal.

— Nie. To wy go zrobiliście, a ucierpią niewinni.

— Co masz na myśli? — spytał Hal.

— To oczywiste — odparł. — Stańcie tutaj — pokazał ręką — i nie ruszajcie się. Jamie, zastrzel ich, jeśli drgną z miejsca.

Stanęliśmy we wskazanym miejscu, po przeciwnej stronie pokoju naprzeciw Mary. Zeemeister stanął po jej prawej stronie.

Jamie podszedł do jej lewego boku, skąd trzymał nas na muszce.

— A ty, Fred? — zapytał Zeemeister. — Czy przypominasz sobie teraz coś, o czym zapomniałeś w Australii? Może pamiętasz coś, o czym nawet nie wspomniałeś naszemu biednemu Halowi — coś, co mogłoby zaoszczędzić jego żonie… No cóż…

Wyjął z kieszeni szczypce i położył je na stole obok jej filiżanki z kawą. Hal odwrócił się i spojrzał na mnie. Wszyscy czekali, żebym coś powiedział, żebym coś zrobił. Wyjrzałem przez boczne okno i zastanawiałem się nad bramami w piasku.

Zjawa weszła cicho z pokoju znajdującego się za nimi. Musieli dojrzeć coś w twarzy Hala, bo wiem, że swoją miałem pod ścisłą kontrolą. Co prawda nie miało to znaczenia, bo zjawa przemówiła w chwili, gdy Zeemeister odwracał głowę.

— Nie! — odezwała się i dodała: — Nie ruszać się! Rzuć broń, Jamie! Jeden cholerny ruch w kierunku pistoletu. Morton, a będziesz wyglądał jak rzeźba tego całego Henry’ego Moore’a! Nie ruszać się!

To był Paul Byler w ciemnym płaszczu, z twarzą bardziej pociągłą i mającą o kilka zmarszczek więcej. Rękę miał jednak spokojną, a trzymał w niej czterdziestkę piątkę. Zeemeister zastygł w wiele mówiącym bezruchu. Jamie wyglądał na niezdecydowanego, spojrzał na Zeemeistera w nadziei na jakiś znak.

Prawie westchnąłem, odczuwając coś w rodzaju ulgi. W uczciwych łamigłówkach zawsze powinno być jakieś wyjście. Wyglądało, że tak jest w tym przypadku, gdyby tylko…

Klęska!

Plątanina lin, sieci, boi i rozłożonych wędek wydała z siebie trzeszczący odgłos, po czym zwaliła się na Paula. Poderwał głowę, drgnęła mu ręka — i w tej chwili Jamie zdecydował się nie odrzucać broni. Wymierzył ją w Paula.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bramy w piasku»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bramy w piasku» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Roger Zelazny
libcat.ru: книга без обложки
Roger Zelazny
Kapitan_Bramy
Неизвестный Автор
Roger Żelazny - Ja, nieśmiertelny
Roger Żelazny
Roger Taylor - Ibryen
Roger Taylor
libcat.ru: книга без обложки
Roger Zelazny
libcat.ru: книга без обложки
Roger Zelazny
libcat.ru: книга без обложки
Roger Hargreaves
libcat.ru: книга без обложки
Roger Hargreaves
libcat.ru: книга без обложки
Roger Hargreaves
Jeremy Gerlis - Roger
Jeremy Gerlis
Отзывы о книге «Bramy w piasku»

Обсуждение, отзывы о книге «Bramy w piasku» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x