Thomas Disch - Na skrzydłach pieśni

Здесь есть возможность читать онлайн «Thomas Disch - Na skrzydłach pieśni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2007, ISBN: 2007, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Na skrzydłach pieśni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Na skrzydłach pieśni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stany Zjednoczone w niedalekiej przyszłości, nękane kryzysami ekonomicznymi i paliwowymi, klęskami głodu, atakami terrorystycznymi i zmianami klimatycznymi. Iowa to jeden z najspokojniejszych stanów, rządzony przez konserwatywne ugrupowania religijne.
Daniel Weinreb, syn dentysty, i Boadicea Whiting, córka bogacza, pokochali się wbrew dzielącej ich przepaści społecznej i ekonomicznej. Źle się czują w swoim policyjnym stanie. Pragną rozrywek, a przede wszystkim pragną latać, czyli oderwać się od swych ciał za pomocą specjalnego aparatu. Aby to osiągnąć trzeba umieć śpiewać. Bohaterowie trafiają w końcu do Nowego Jorku, stolicy opery i belcanto.
Za zerwanie z tradycją płacą jednak wielką cenę.

Na skrzydłach pieśni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Na skrzydłach pieśni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

We wrześniu, kiedy w Metastasiu zaczął się nowy sezon, Daniel zgłosił się z powrotem w pracy z wdzięcznością bliską służalczości. Było to chude lato, chociaż o wiele lepsze od poprzednich dzięki temu, że miał dach nad głową. Kiedy Teatro zamknięto na początku czerwca, pracował jeszcze zbyt krótko, by odłożyć więcej niż parę dolarów, a stanowczo nie chciał uciekać się do panny Marspan, która już wzięła na siebie koszty finansowe związane z podtrzymywaniem funkcji życiowych Boi. Ani też nie czuł się już całkiem w porządku żebrząc, bo gdyby go zobaczono i wieść o tym doszłaby do pana Ormunda, był raczej pewny, że kosztowałoby go to pracę. Z braku innych środków zrobił to, czego przyrzekł sobie nigdy nie robić: sięgnął do kapitału, który dawał niewielkie odsetki pozwalające mu opłacać rachunki Boi podczas jej długiego pobytu na Pierwszych Narodowych Torach Lotu. Pieniądze te pochodziły ze sprzedaży jej biżuterii i do tej pory udawało mu się unikać użycia ich na własne potrzeby. Teraz jednak Boa była utrzymywana w inny, lepszy sposób, więc Daniel mógł załatwić to ze swoim sumieniem przez uznanie tego za pożyczkę: kiedy wróci do pracy, wpłaci wydaną kwotę z powrotem na konto.

Gdy wznowił pracę, nie udało się tego przeprowadzić w ten sposób, ponieważ odkrył na nowo radość z bycia przy forsie. Czuł się tak, jakby miał znów swoją trasę gazetową. Drobne w kieszeni, banknoty w portfelu i cały Nowy Jork pełen pokus. Sprawił sobie trochę porządnych ubrań, co musiałby zrobić i tak, gdyż pan Ormund powiedział wyraźnie, że nie chce, żeby jego chłopcy zjawiali się w pracy wyglądając jak obszarpańcy. Zaczął chodzić do fryzjera za dziesięć dolarów, co było również raczej comme il faut. A teraz, gdy nie pomagał już w Adonis, Inc., musiał opłacać zwykłą składkę członkowską, która zabierała 350-dolarowy kawał pensji z konta bankowego. Ale dywidendy okazały się zupełnie niewspółmierne do inwestycji, ponieważ kiedy wrócił do pracy, pan Ormund przydzielił go już na Balkon Pierwszego Piętra, gdzie napiwki wielokrotnie przekraczały to, co dostawał na górze, na Balkonie Drugiego Piętra (chociaż nadał nie były tak znaczne jak łupy na Głównej Kondygnacji).

Napiwki były tylko, jak wyjaśnił mu kiedyś pan Ormund, czubkiem góry lodowej. Prawdziwa zapłata następowała w formie zalotów, ze wszystkimi ich odwiecznymi korzyściami — obiadami, przyjęciami, weekendami na Long Island i uprzejmościami nawet kosztowniejszymi i milszymi, zależnie od twojego szczęścia, ambicji i umiejętności zabiegania o więcej. Z początku Daniel opierał się takim pokusom z powodu świadomości, której dwanaście lat życia w wielkim mieście jeszcze nie zatarło, jak cały świat by go nazwał, gdyby im uległ. Ani też pan Ormund nie śpieszył się wcale, by wypchnąć go w światło reflektorów powszechnej uwagi. Ale coraz bardziej Daniel zastanawiał się, czy jego uczynki robią światu jakąś różnicę. Kiedy po rozpoczęciu nowego sezonu nadal, niechętnie, odrzucał wszelkie zaproszenia, nawet tak mało kompromitujące, jak przyjęcie drinka i pogawędzenie z posiadaczem loży podczas jednego z nudniejszych ansambli, gdy drinki i pogawędki były na porządku dziennym, pan Ormund uznał, że musi zaistnieć pełniejsze zrozumienie między nimi, i wezwał Daniela do swojego gabinetu.

— No więc nie chcę, żebyś myślał, mignon (taka, albo mignard, była jego pieszczotliwa nazwa dla jego aktualnych ulubieńców), że jestem jakimś nikczemnym stręczycielem. Żaden chłopiec nigdy nie został poproszony o odejście z Teatro za to, że nie godził się na seks, i wszyscy nasi goście to rozumieją. Ale nie powinieneś być tak całkowicie nieprzystępny, tak arktycznie chłodny.

— Czy to stary Carshalton się skarżył? — zapytał Daniel, zmartwionym tonem.

— Pan Carshalton jest bardzo uprzejmym, sympatycznym dżentelmenem, pragnącym jedynie, niech będzie błogosławiony, by z nim rozmawiano. Zdaje sobie sprawę, że jego wiek i tusza — pan Ormund westchnął ciężko ze współczuciem — czynią spełnienie wszelkich większych nadziei mało prawdopodobnym. I bynajmniej się nie skarżył. To jeden z twoich kolegów — nie podam jego nazwiska — zwrócił moją uwagę na tę sprawę.

— Do cholery.

Potem, po krótkim namyśle, Daniel dodał:

— To było skierowane do tego nienazwanego kolegi, a nie do pana. I mówię to jeszcze raz: do cholery… z nim.

— Rozumiem, o co ci chodzi, oczywiście. Ale musisz się spodziewać, w tym stanie rzeczy, że będziesz przyciągać trochę zazdrosnej uwagi. Poza fizycznymi zaletami masz, jak to się mówi, postawę. Ponadto niektórzy z chłopców mogą odnosić wrażenie — chociaż całkowicie niesprawiedliwie, wiem — że twoja rezerwa i nieśmiałość to wyraz krytyki ich zbyt łatwego przychylania się.

— Panie Ormund, potrzebuję tej pracy. Lubię tę pracę. Nie chcę się spierać. Co muszę zrobić?

— Po prostu bądź przyjacielski. Kiedy ktoś zaprosi cię do swojej loży, zgódź się. Nie ma niebezpieczeństwa gwałtu: jesteś chłopakiem potrafiącym się obronić. Kiedy ktoś w kasynie zaproponuje ci drobną kwotę do postawienia na ruletę, postaw. To po prostu rozsądna praktyka biznesowa. I kto wie, twój numer może wypaść! Jeśli ktoś zaprosi cię na obiad po przedstawieniu, i jeśli będziesz wolny, przynajmniej rozważ tę możliwość, i jeśli wyda ci się, że możesz dobrze się bawić, to wyświadcz światu przysługę i powiedz „tak”. I, chociaż nie jest moją rzeczą podpowiadanie czegoś takiego — i w rzeczywistości wcale tego nie pochwalam, chociaż świat będzie się kręcił dalej, cokolwiek bym powiedział — nie jest niespotykane to, by wypracowano układ.

— Układ? Przykro mi, ale będzie pan musiał wyjaśnić to trochę bardziej.

— Moja droga, kochana wiejska myszko! Układ z restauracją, oczywiście. Niezależnie od tego, jak dobre jest jedzenie w „L`Engouement Noir”, na przykład, nie sądzisz chyba, że nie istnieje pewna swoboda w cenach?

— To znaczy, że dają rabaty?

— Częściej pozwalają ci wykorzystać to jako gościowi. Jeśli przyprowadzisz im kogoś na obiad, pozwolą ci zabrać kogoś na lunch.

— To dla mnie coś nowego.

— Przypuszczam, że wszyscy chłopcy będą bardziej przyjaźni, kiedy zobaczą, że nie całkiem potrafisz zwalczyć pokusę. Ale nie myśl, mignon, że proszę, byś handlował swoim tyłkiem. Tylko swoim uśmiechem.

Daniel uśmiechnął się.

Pan Ormund uniósł palec, by pokazać pantomimicznie, że o czymś sobie przypomniał. Napisał w notatniku nazwisko i adres, efektownie wyrwał kartkę i podał ją Danielowi.

— Kim jest „doktor Rivera”? — zapytał Daniel.

— Dobrym i nienadmiernie drogim dentystą. Po prostu musisz zadbać o te trzonowce. Jeśli nie masz teraz pieniędzy, doktor Rivera wypracuje coś z tobą. Jest wielkim miłośnikiem wszystkiego, co wiąże się ze sztuką. Teraz cię pożegnam. Zbliża się antrakt.

Praca dentysty kosztowała w końcu niemal tysiąc dolarów. Musiał podjąć z banku większą sumę niż ogół wszystkich jego poprzednich pożyczek, ale wydawało się takie cudowne, że przywrócono mu zęby do ich pierwotnego, nieskalanego stanu, iż nie dbał o to. Wydałby całą sumę, która pozostawała na koncie, za przyjemność przeżuwania znów jedzenia.

I jakie to było jedzenie! Wziął sobie bowiem radę pana Ormunda do serca i stał się wkrótce znajomą postacią we wszystkich istotnych restauracjach: w „Lieto Fino”, „L`Engouement Noir”, „Evviva il Coltello” i „La Didone Abbandonata”. Nie płacił też za te uczty swoją cnotą, czy też raczej jej resztkami. Musiał tylko flirtować, co i tak robił, nie starając się.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Na skrzydłach pieśni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Na skrzydłach pieśni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Na skrzydłach pieśni»

Обсуждение, отзывы о книге «Na skrzydłach pieśni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x