— Popełnilibyście.
— Jak to?
— Nie mogę tego powiedzieć.
A mimo to nie wykazała ochoty, żeby zakończyć rozmowę. Teela prowadziła dziwną grę. Musieli odgadnąć jej zasady. Louis zapytał:
— Przypuśćmy, że mogłabyś uratować Pierścień, zabijając półtora biliona mieszkańców z trzydziestu bilionów. Protektor zrobiłby to, nieprawdaż? Pięć procent, żeby uratować dziewięćdziesiąt pięć. To wydaje się takie… efektywne.
— Potrafisz współczuć tak wielu myślącym istotom, Louis? Czy też potrafisz wyobrazić sobie tylko jedną śmierć naraz, ze sobą w głównej roli?
Nie odpowiedział.
— Trzydzieści bilionów ludzi zamieszkuje poznany kosmos. Wyobraź sobie ich wszystkich martwych. Wyobraź sobie pięćdziesiąt razy większą populację umierającą z powodu, powiedzmy, napromieniowania. Czujesz ich ból, ich żal, ich myśli? Wszystkich? Te liczby są zbyt duże. Twój umysł nie ogarnia ich. Ale mój jest dostatecznie pojemny.
— Ach, tak.
— Nie mogę do tego przyłożyć ręki. Nie mogę do tego dopuścić. Wiedziałam, że muszę was powstrzymać.
— Teela. Wyobraź sobie czarny prostokąt spadający na Pierścień z szybkością siedmiuset siedemdziesięciu mil na sekundę. Wyobraź sobie populację tysiąc razy liczniejszą niż ta, która zamieszkuje poznany kosmos, umierającą w chwili, kiedy Pierścień się rozpadnie.
— Wyobrażam sobie.
Louis skinął głową. Elementy układanki. Teela da im tyle kawałków, ile może. Nie jest w stanie zmusić się, by dać im gotowy obrazek. Więc trzeba dalej wyławiać kolejne elementy.
— Powiedziałaś „pozostały przy życiu protektor"? Było ich czterech, a teraz jest on i ty? Co się stało z innymi?
— Dwóch protektorów opuściło ekipę remontową w tym samym czasie co ja. Zrobili to osobno. Może znaleźli ślady świadczące o waszym przylocie. Uznałam za konieczne śledzenie ich i powstrzymanie.
— Naprawdę? Jeśli byli protektorami, nie potrafiliby zabić półtora biliona myślących hominidów, podobnie jak ty.
— Mogli w jakiś sposób doprowadzić do tego.
— W jakiś sposób. — Ostrożnie ze słowami. Był zadowolony, że nikt mu nie próbuje przerywać. Nawet Chmee, zręczny dyplomata. — Pozwoliliby dotrzeć reproduktorom do jedynego miejsca na Pierścieniu, gdzie może zostać popełniona zbrodnia. Czy taka byłaby ich strategia, gdyby nie twoja interwencja?
— Może.
— Gdyby ci starannie dobrani reproduktorzy jakoś uchronili się przed zapachem drzewa życia. — Skafandry ciśnieniowe! To dlatego Teela szukała statku międzygwiezdnego. — I zorientowaliby się w sytuacji. Protektor musiałby obmyślić sposób pozbycia się ich, zanim znajdą rozwiązanie i skorzystają z niego, zabijając astronomiczną liczbę reproduktorów, żeby uratować ich znacznie więcej. Czy właśnie temu, twoim zdaniem, zapobiegłaś?
— Tak.
— I to jest właściwe miejsce?
— Dlaczego inaczej miałabym tutaj czekać?
— Został jeden protektor. Czy przyjdzie tu za tobą?
— Nie. Protektorka z rasy Nocnych Ludzi wie, że została sama, żeby dopilnować ewakuacji. Jeśli spróbuje mnie zabić, a ja zabiję ją, reproduktorzy zginą sami w podróży.
— Zdaje się, że łatwo ci przychodzi zabijanie — stwierdził Louis cierpko.
— Nie. Nie potrafię zabić pięciu procent populacji Pierścienia i nie wiem, czy potrafię zabić ciebie, Louis. Jesteś reproduktorem z mojej rasy. Na Pierścieniu jesteś jedyny.
— Myślałem o sposobach uratowania Pierścienia — powiedział. — Jeśli wiesz, gdzie jest urządzenie transmutacyjne na dużą skalę, my wiemy, jak je wykorzystać.
— Oczywiście Pakowie nie mieli żadnego. To nie jest twój najbystrzejszy domysł, Louis.
— Gdybyśmy wywiercili dziurę pod jednym z Oceanów Wielkich, a następnie kontrolowali wypływ, moglibyśmy wykorzystać siłę reakcji, by przesunąć Pierścień na właściwe miejsce.
— Sprytne. Ale nie dasz rady wywiercić dziury ani jej potem załatać. Co więcej, istnieje rozwiązanie, które spowoduje mniejsze szkody, ale mimo wszystko szkody, i ja nie mogę na to pozwolić.
— Jak uratowałabyś Pierścień?
— Nie mogę — odpowiedziała protektorka.
— Gdzie jesteśmy? Co to za część Centrum Remontowego? Minęła dłuższa chwila.
— Nie mogę powiedzieć wam więcej — rzekła w końcu — niż wiecie. Nie widzę sposobu, w jaki moglibyście stąd uciec, ale muszę brać pod uwagę taką możliwość.
— Rezygnuję — oznajmił Louis. — Poddaję się. Niech to nieżas z twoją głupią grą.
— W porządku, Louis. Przynajmniej nigdy nie umrzesz. Mężczyzna zamknął oczy i zwinął się w kłębek w polu.
„Pobożna dziwka".
— Dotrzymam wam towarzystwa, dopóki nie będziecie musieli włączyć pola statycznego — oświadczyła Teela. — Niewiele więcej mogę zrobić dla waszego lepszego samopoczucia. A wy, jak się nazywacie i skąd pochodzicie? Należycie do rasy, która podbiła Pierścień i gwiazdy.
Paplanina. Dlaczego ludzie nie rodzą się z klapkami na uszach? Czy istnieje hominid z taką cechą?
— Jakie jest stanowisko czarodziei wobec rishathry? — zapytał Kawaresksenjajok .
— To ważne, kiedy spotyka się nową rasę, prawda, chłopcze?
— Moje stanowisko jest takie, że rishathra jest dla reproduktorów. Ale potrafimy kochać.
Chłopiec bawił się znakomicie. Jego ciekawość nie miała granic. Teela opowiedziała o swojej wielkiej podróży. Jej zespół poszukiwaczy schwytali Grogowie na Mapie Down, a uwolnili inni niezwykli mieszkańcy. Na Kzinie żyły człekokształtne zwierzęta, przywiezione dawno temu z Mapy Ziemi, hodowane dla szczególnych cech, dopóki nie zaczęły się tak różnić między sobą, jak psy w zamieszkanej przez ludzi części kosmosu. Załoga Teeli ukryła się wśród nich. Ukradli statek kolonistów z Kzinu. Zabili jedno z żywiących się krylami zwierząt-wysp, zamrażając jego mięso w pustym zbiorniku po płynnym wodorze. Jedli je przez wiele miesięcy. W końcu Louis usłyszał, jak Teela mówi:
— Muszę teraz coś zjeść, ale wkrótce wrócę. — I nastała cisza. Kilka minut ciszy skończyło się, kiedy stępione zęby delikatnie zacisnęły się wokół nadgarstka Louisa Wu.
— Louis, obudź się. Nie ma czasu na spanie.
Odwrócił się; wyłączył pole. Przez chwilę napawał się niezwykłym widokiem lalecznika obok tryskającego zdrowiem kzina. — Myślałem, że wyłączyłeś się z tego.
— Cenna iluzja, która zbytnio zbliżyła się do rzeczywistości. Kusiło mnie, żeby zostawić rzeczy ich biegowi — przyznał lalecznik. — Teela Brown mówiła prawdę, kiedy stwierdziła, że nie umrzemy. Większa część Pierścienia rozpadnie się i odleci w kosmos, poza kometarne halo. Może nawet któregoś dnia znajdą nas.
— Zaczynam myśleć podobnie. Jestem gotów poddać się.
— Protektorzy wymarli ćwierć miliona lat temu. Kto to powiedział?
— Gdybyś miał trochę rozsądku, przestałbyś mnie słuchać.
— Jeszcze nie, jeśli pozwolisz. Mam wrażenie, że protektorka próbowała nam coś powiedzieć. Pakowie byli waszymi przodkami, a Teela należy do twojego gatunku. Doradź nam.
— Ona chce, żebyśmy za nią wykonali brudną robotę — oświadczył Louis. — Przez cały czas prowadziła z nami grę. Do diabła, studiowałeś wywiady z Brennanem, przeprowadzone po tym, jak został protektorem. Protektorzy mają silne instynkty i nadludzką inteligencję. Między nimi musi występować konflikt.
— Nie pojmuję, o co ci chodzi z tą brudną robotą.
— Teela wie, jak uratować Pierścień. Wszyscy oni wiedzieli. Zabić pięć procent, uratować dziewięćdziesiąt pięć… Ale nie mogą zrobić tego sami. Nie mogą nawet pozwolić, by zrobił to ktoś inny, a jednocześnie muszą postarać się, żeby ktoś inny to zrobił. Zawiłe rozumowanie.
Читать дальше