Zimny wiatr powiał wśród nadmorskiej trawy. Słońce schowało się za ciemny horyzont. Na Pyrrho Gabriel zadrżał.
— Ale dlaczego właśnie mnie o tym informujesz? — spytał.
— Jesteś najbliżej Sfery Gaal. Pomyślałam sobie, że bez wiedzy Saiga mógłbyś obserwować wydarzenia w tamtym rejonie. Może ze swojego własnego układu, na przykład wysyłając sondy. — Uśmiechnęła się zażenowana. — Poza tym musiałam to komuś powiedzieć. Najlepiej komuś nie związanemu z Saigiem.
Reno Gabriela odtwarzało życiorys Saiga. Był to mężczyzna prawie sześćsetletni, związany z nieprawdopodobną liczbą ludzi. Dopiero w ostatnim stuleciu zamknął się w sobie.
— Nie wiem, co robić, Gabrielu. Nie jestem konspiratorką ani politykiem, ani ideologiem. Chcę jedynie znać prawdę. A Saigo manipuluje prawdą.
— Powinnaś to wszystko przedstawić innym.
— Nie wiem, kto jest w to zaangażowany. Co się stanie, gdy poślę wiadomość przez Hiperlogos do wszystkich Aristoi, a Saigo lub któryś z jego wspólników przerwą wszystkie połączenia? A jeśli przejmą Hiperlogos? Cała ludzka wiedza będzie kontrolowana przez jednego człowieka albo przez małą grupkę. A jeśli to oznacza wojnę między dwiema grupami Aristoi?
Na Pyrrho Gabriel poczuł suchość w ustach.
— Nigdy nie prowadziliśmy wojny — rzekł.
— Mamy do dyspozycji potencjalnie wiele uzbrojenia, generatory grawitacji zakrzywiające przestrzeń i materię, nano-mataglapy mogące pochłonąć całe planety w taki sam sposób, w jaki została pochłonięta Ziemia 1. Co się wówczas stanie z naszymi zobowiązaniami wobec Demos?
Umysł Gabriela wirował. Daimony wrzeszczały, by zwrócić na siebie uwagę, lub bajdurzyły coś beznadziejnie między sobą.
— Musimy się nad tym zastanowić — powiedział Gabriel. — Musimy to przemyśleć.
— Może założyć sieć prywatnych tachlinii, podobnych do tej, jaką teraz macie z Cressidą —odezwał się Horus z zimną logiką. — Kontrkonspirację.
— Ale z kim się skontaktować? —zastanawiał się Gabriel.
— Zbyt długo byliśmy nieobecni na przyjęciu — rzekła Cressida. Nigdy nie ukrywałam faktu, że mam nagrane nie obrobione dane. Moje kody dostępu są na Hiperlogosie. Gdy odkryłam tamtą rozbieżność, weszłam do Hiperlogosu i bardzo starannie sprawdzałam dane wraz z zapisem, kto miał do nich dostęp. Jeśli więc Saigo był tym zainteresowany, dowiedział się, że ja wiem.
— Jeśli był tym zainteresowany, wiedział o tym trzy miesiące temu.
— Gdy to wszystko zbadałam, zaszyłam się w swym orbitalnym laboratorium Sanjay. Jest tam zaledwie kilku ludzi i bardzo ściśle mogę kontrolować dostęp. Wszystkie sprawy załatwiałam przez oneirochronon, ale to nie może trwać wiecznie.
— Nie. — Gabriel był wstrząśnięty tym, że Cressida uważała, iż znajduje się w niebezpieczeństwie.
— Zaraziła nas! —Augenblick był oburzony. — Jeśli jej coś zagraża, nam też to grozi!
— Nie powinna wyciągać nas z przyjęcia —powiedział Horus. — Ta łączność powinna pozostać prywatna od początku do końca.
Gabriel z wdzięcznością zmienił ubranie na medyjską pelerynę.
— Gdy ponownie będziemy rozmawiać — powiedział — nie powinniśmy przełączać się z ogólnej sieci Hiperlogosu na nasze prywatne linie.
Oczy Cressidy rozszerzyły się nagle.
— Och, nie pomyślałam…
— To może nie mieć znaczenia. Decyzję dotyczącą Sfery Gaal podjęto przed wiekami. Już dawno temu Saigo mógł dojść do wniosku, że nigdy nie zajrzysz do oryginalnych danych, skoro te obrobione udostępnił w Hiperlogosie.
Daimony Gabriela wyraziły niedowierzanie.
— Nie mam zdolności konspiracyjnych — stwierdziła Cressida. — Mówiłam to na wstępie.
— Znajdź daimōna, który jest w tym dobry.
— Próbowałam.
— Ustalmy termin kolejnej rozmowy. Chciałbym to wszystko przemyśleć.
Umówili się na następny wieczór po przyjęciu. Cressida otworzyła drzwi na ganek i wyszli do sali recepcyjnej.
— Przesadna interpretacja mojego poglądu! — mówiła Astoreth. — Niemal parodia! — Przemawiała do pary złotych kocich oczu przytwierdzonych do wolno opadającej barwnej kuli Tallchiefa. Na wyszukanym kapeluszu Astoreth zakołysały się pióra. Jej skóra miała ładny odcień fioletu. Astoreth zwróciła się do Gabriela, który właśnie wszedł. — Jestem oburzona!
Opadająca sfera uderzyła w podłogę i pękła. Wypadło z niej kilka instrumentów muzycznych. Zaczęły szaleńczo grać, jakby usiłowały zmieścić cały koncert w trzysekundowej erupcji. Zakończyły krótkim dźwiękiem dud i zniknęły.
Kocie oczy Dorothy St John wypłynęły z chaosu. Gabriel zwrócił się do Cressidy i uformował swego skiagénosa w Postawie Formalnego Szacunku. Odpowiedziała mu tym samym.
— Jestem oburzona! — powtórzyła Astoreth z naciskiem. Gabriel zwrócił się do niej.
— Z całego serca nad tym boleję, Ariste.
— Nie zagrażam Demos! Moja krytyka dotyczy wyłącznie Aristoi. Ma pobudzić do większego wysiłku! Niech świat pulsuje duchem odkryć i przygody, tak jak niegdyś! Gdzie jest duch Kapitana Yuana?
— Zagubiony podczas wyprawy do centrum galaktyki — odparł Gabriel. — Razem z pozostałą częścią Kapitana.
Astoreth spojrzała na niego przenikliwie.
— Nie to miałam na myśli.
— Wybacz, Ariste. Dziś wieczór wykazuję niewybaczalne ciągoty ku dosłowności.
Jego serce w tym nie uczestniczyło. W głębi sali majaczyła sylwetka Saiga: brodaty, w ciemnym ubraniu, pochłonięty rozmową z błyszczącą kulą platonisty Sebastiana. Gabriel zastanawiał się, czy Saigo zamierza go zabić.
(Horus rozwijał logiczny plan stosowny do sytuacji. Gabriel nie zaczynał jeszcze przygotowań. Czuł, że potrzebuje więcej dowodów).
Pragnął odpłynąć w noc i zrobić coś nieodpowiedzialnego, ale jednak wytrwał na przyjęciu, dopóki nie opuściła go połowa gości.
Skoncentrowawszy się znowu na Pyrrho, popłynął ku promowi i polecił Białemu Niedźwiedziowi, by przejął stery. Coś go jeszcze w środku szarpało. Na krótko wszedł w oneirochronon, by zasięgnąć informacji u reno z Rezydencji na temat miejsca pobytu Clancy. Dowiedział się, że od trzech godzin jest w Goździkowym Apartamencie i prawdopodobnie śpi snem sprawiedliwego.
Gabriel pragnął czegoś bardziej nieodpowiedzialnego niż sen. Doszedł do wniosku, że pragnie występku.
Polecił Białemu Niedźwiedziowi zawieźć się do Fali Stojącej.
LOUISE:
W głowie łupie, język z waty,
Budzisz się, a tu obce piernaty.
(refren) Życie jest przygodą.
Jeśli już miał być występny, postanowił zrobić to dobrze. Leżał na satynowym prześcieradle w rozpostartych bladych ramionach Marcusa. Nad nimi wisiał Mroźny Wąwóz. Wody jarzyły się w świetle reflektorów, spadając w górę, w zawrotne czarne, wulkaniczne głębie…
Dom zaprojektowany dla Marcusa nazywał się Fala Stojąca. Rozparty w wąwozie, w miejscu, które Gabriel zarezerwował wyłącznie dla siebie. Powód był prosty — nie chciał, by ktoś inny swą architekturą popsuł krajobraz.
Budynek wciśnięto między dwie białe przypory stojące po obu stronach wąwozu jak olbrzymie złożone dłonie. Nazwa odzwierciedlała projekt — była to dokładnie gigantyczna podwójna fala stojąca, obraz ściśniętej fali grawitacji, która wypełniała konstrukcję i decydowała o istotnych cechach budowli.
Читать дальше