Lord Chen obliczał, ile z tych zadań może przekazać stoczniom Martinezów na Laredo. Niewiele. Już są zawaleni rządowymi kontraktami.
Muszę porozumieć się z lordem Rolandem, pomyślał.
A potem porozmawiam z innymi znajomymi, którzy będą bardzo wdzięczni, gdy otrzymają parę zleceń.
* * *
Przez pierwsze dni na stanowisku dowódcy eskadry Kamarullah wydał niewiele rozkazów. Gdy skończono naprawy na dwóch uszkodzonych statkach, zlecił przyśpieszanie w kierunku Zanshaa. Po przejściu przez wormhole dodał drobne korekty kursu.
Martinez testował wzory Suli, stosując je do statków symulowanych w komputerze „Korony”, i skonstruował program, wykorzystujący taktykę Suli, ale eksperymenty zakończyły się awarią displeju. Shankaracharya stwierdził, że to nie jest wina formuł Suli, lecz programu, który nie był dość elastyczny, by uwzględnić jej modele.
Spróbowano jeszcze raz: Martinez, Vonderheydte, Shankaracharya i Kelly wzięli udział w symulowanej bitwie, gdzie każde z nich dowodziło statkiem, walcząc z eskadrą pod wodzą Dalkeith, która stosowała klasyczną taktykę. Cztery jednostki wykorzystujące taktykę Suli programowały swoje trajektorie ręcznie, nie przepuszczając ich przez symulator komputera. Takie podejście dało obiecujące wyniki i bitwa rozwinęła się w bardzo interesującym kierunku, gdy statek Vonderheydte’a zniknął ze swego miejsca i wychynął z drugiej strony wirtualnego świata, dokonując zaimprowizowanego przejścia, niedozwolonego w naturze — przynajmniej zgodnie z aktualnym stanem wiedzy. Uczestnicy gry ledwo otrząsnęli się ze zdumienia, gdy podobny skok wykonał statek Shankaracharyi.
Widocznie software symulacji miał znacznie więcej ograniczeń, niż przypuszczano.
— Musimy spróbować z rzeczywistymi statkami — powiedział Vonderheydte.
Martinez spojrzał na swoją kolację. Alikhan przyniósł duszoną potrawę — takie dania źle sprawdzały się w wysokiej grawitacji. Makaron-rurki świetnie wytrzymywał duże przeciążenia, dopóki się go nie ugotowało.
— Nie dowodzę już eskadrą — przypomniał Martinez.
— Chodzi o coś innego — powiedziała Dalkeith. — Czy ktokolwiek słyszał o manewrach floty, w których wynik nie był wcześniej określony? Żaden dowódca nie zarządzi czegoś takiego. Wyszedłby na idiotę, gdyby zwycięstwo odniosła niewłaściwa strona.
W milczeniu zastanawiali się, jakim błędem byłoby ze strony starszego oficera zarządzenie manewrów o tak nietypowym przebiegu i jak bardzo utraciłby godność, gdyby sytuacja rozwinęła się wbrew oczekiwaniom. Argument Dalkeith okazał się decydujący.
— A jeśli nie nazwiemy tego „manewrami” tylko „eksperymentem”? — zaproponowała Kelly, patrząc w kieliszek. — Eksperymenty polegają na tym, że nikt nie może określić ich wyniku ze stuprocentową pewnością.
Martinez zmrużył oczy. Z talerza docierała do niego woń zjełczałej oliwy.
— Warto spróbować — uznał.
Wysłał do Do-faqa wiadomość wraz z formułami Suli i opisem ograniczeń standardowej symulacji taktycznej. Zaproponował, żeby dla przetestowania nowych rozwiązań przeprowadzono eksperyment, a nie manewry. Do-faq odpowiedział uprzejmie, że razem ze swoim oficerem taktycznym przyjrzą się nowemu modelowi; Martinez przypuszczał, że na tym się skończy.
Wysłał również kopię do Kamarullaha — ten skwitował wiadomość rutynowym potwierdzeniem przez oficera łączności.
Pięć dni po objęciu posady, Kamarullah zarządził manewry — manewry według starego scenariusza, gdzie statki leciały w ścisłej formacji, połączone laserem we wspólnym wirtualnym środowisku. Martinez wzruszył ramionami i doszedł do wniosku, że teorie jego i Suli pozostaną nieznane, dopóki któreś z nich — lub jedno i drugie — nie osiągnie stopnia oficera flagowego. Ale ledwie manewry się rozpoczęły, statki Do-faqa, zostające z tyłu jakieś dziesięć minut świetlnych i widoczne na displejach nawigacyjnych, zaczęły się rozdzielać; jedna dywizja utrzymywała sztywny szyk, a druga leciała w luźnej grupie, w której wzajemne pozycje statków cały czas się zmieniały.
— Ekrany, chcę, żeby manewry… ten eksperyment… został zarejestrowany — polecił Martinez operatorom czujników.
Martinez ani przez chwilę nie potraktował tych manewrów jako pomysł spontaniczny. Do-faq okazał się znacznie bardziej przebiegłym graczem, niż Martinez przypuszczał. Poczekał, aż Kamarullah zarządzi manewry — musiał mieć sprzymierzeńców wśród kapitanów lekkiej eskadry — a potem, równocześnie, zarządził swoje. Jego ekipa musiała długo pracować, żeby to wszystko zgrać, żeby wykazać zaangażowanie Do-faqa w innowacje taktyczne, co miało kontrastować z podejściem Kamarullaha, który dawał swej eskadrze odgrzewane kotlety.
Do-faq grał w loterii dziejowej i stawiał na Martineza.
Martinez od wielu dni czuł żar w piersiach.
Bitwa w Hone-bar jakby uwolniła „Koronę” od ciążącego nad nią od miesięcy przekleństwa i teraz fregata wykonała bezbłędnie manewry Kamarullaha. Żar w piersiach Martineza rozgorzał jeszcze bardziej.
Martinez analizował nagrania z eksperymentu i w jego nerwach pulsował triumf, wrażenie, że to początek sensacyjnej, nawet genialnej idei. Dowódca eskadry Do-faq kurtuazyjnie przesłał Martinezowi zapis swych manewrów, zawierający trajektorie wirtualnych pocisków, które „wystrzelono” podczas ćwiczeń, oraz nagrania równie wirtualnego ognia laserów obronnych i antyprotonowych. Choć była to symulacja, wynikało z niej, że luźniejsza, elastyczna formacja daje zdecydowaną przewagę tej stronie, która ją stosowała.
Martinez był tym niezwykle podbudowany. Zajął się następnie inną grupą nagrań, wykonanych przez niego podczas bitwy i dokumentujących przekazy Kamarullaha, w których ten kwestionował opinie Martineza i usiłował przejąć dowództwo eskadry. Martinez wiele mógł zrobić z tym nagraniem. Mógł je wysłać do Zarządu Floty wraz z zażaleniem, co z pewnością spowodowałoby koniec kariery Kamarullaha.
Mógł wspaniałomyślnie wymazać nagrania. Kamarullah już był obiektem drwin jako osobnik, który wyrugował dotychczasowego dowódcę tuż po wygranej przez niego bitwie. Czyż Martinez musiał dodatkowo spychać go z urwiska?
Mógł też zwyczajnie zostawić nagrania na miejscu, wśród nagrań bitwy, i w odpowiednim czasie przekazać je do Biura Akt Floty. Wiadomości staną się częścią oficjalnej dokumentacji i każdy zainteresowany przebiegiem bitwy będzie miał do nich dostęp. Kiedyś mogą wpłynąć na karierę Kamarullaha i pogrążyć go, ale wtedy to nie palec Martineza pociągnie za spust.
Przez pewien czas Martinez rozważał tę kwestię. Nie lubił Kamarullaha, ale postanowił nie mieszać osobistych uczuć do spraw służbowych.
Nawet pomijając uczucia osobiste… przecież naprawdę nie lubił Kamarullaha.
Gdyby wysłał te zapisy do Zarządu Floty, byłoby to działanie umyślne, mające na celu ostateczne załatwienie Kamarullaha; pozostawiono by go w wojsku — bardzo potrzebowano oficerów — ale dostałby jakąś papierkową robotę bez szansy awansu. Taki rozwój wypadków mimowolnie sprawiał Martinezowi satysfakcję.
Ale co by się stało z Martinezem? Zyskałby opinię oficera, który zniszczył karierę innego oficera. Może Kamarullah ma w wojsku przyjaciół lub protektorów, mogących zemścić się na Martinezie?
Z drugiej jednak strony, jeśli Martinez wymaże zapis, to czy Kamarullah byłby mu za to wdzięczny? Czy wykorzystałby swoje wpływy i pomógł Martinezowi awansować?
Wątpliwe. Jeśli Martinez zniszczy zapisy, Kamarullah zostanie na stanowisku dowódcy Czternastej Lekkiej Eskadry, choć prawdopodobnie — o ile raport Do-faqa odda Martinezowi sprawiedliwość — Martineza awansują i albo przeniosą go na inny statek, albo dadzą mu eskadrę. A wtedy Kamarullah nie będzie już go obchodził.
Читать дальше