Lord Chen stłumił uśmiech. Instrukcje Zarządu w sprawie obrony układu Hone-bar były niestałe, zmieniały się zależnie od siły przekonywania tych członków Zarządu, którzy mieli jakieś interesy na Hone Reach. Jednego dnia kazano Do-faqowi bronić Hone-baru wszystkimi siłami, drugiego tylko jego własną eskadrą, potem pojedynczym oddziałem złożonym z czterech okrętów, a znów kiedy indziej jednym bądź pięcioma statkami. Nic dziwnego, że Do-faq zdecydował stanowczo wziąć sprawy w swoje ręce.
Lord sekretarz ciągnął swoim ciurkającym głosem:
„Z przykrością donoszę, że kazałem kapitanowi Diksowi ze Służby Dochodzeniowej wszcząć śledztwo w sprawie przerw w łączności, umożliwiających Naksydom zaskoczenie nas w Hone-bar. Stacje wormholi już wiele dni wcześniej powinny obserwować zbliżanie się rebeliantów i choć dowódca pierścienia Hone-bar usiłował zbagatelizować tę przerwę, przypisując winę niedbalstwu jednego z techników, to nie jest to racjonalne wyjaśnienie i należy wszcząć śledztwo choćby po to, by oczyścić z zarzutów oficerów, których się obecnie podejrzewa. Ufam, że ten mój rozkaz spotka się z aprobatą waszych lordowskich mości.
Pozostaję w wiecznej światłości Praxis.
Lord Pa Do-faq, dowódca eskadry itd.”.
Lord sekretarz spojrzał znad czytnika.
— Lordowie, czy mam powtórzyć którąś z tych wiadomości?
— Nie ma takiej potrzeby — odparł Tork za wszystkich. Z wyrazem smutku na bladej, nieruchomej twarzy rozejrzał się po szerokim stole. — Jestem pewien, że wszyscy mamy świadomość, jak to zwycięstwo zmniejsza nasze obawy. Proponuję, żeby lord sekretarz napisał odpowiedź z gratulacjami do lorda dowódcy eskadry, a my się wszyscy pod nią podpiszemy.
Rozległ się zgodny pomruk. Lord sekretarz spojrzał na swój displej i zaczął poruszać pisakiem.
Pierwsza przemówiła lady San-torath, reprezentująca w konwokacji Hone-bar.
— Z przyjemnością pogratuluję Do-faqowi jego zwycięstwa, ale czy nie posunął się za daleko, zarządzając śledztwo w sprawie wydarzenia, które wydaje się prostym błędem łączności? Czy dowódca eskadry nie przekroczył swoich kompetencji?
Lord Chen wywnioskował z tego, że tamto potknięcie wcale nie było zwykłym błędem łączności. W Hone-bar rozumiano, że układ ma ważne znaczenie strategiczne oraz że jest bezbronny. Przynajmniej pewne kręgi tamtejszych elit zdawały sobie sprawę ze skali klęski przy Magarii. Dostrzeżono nadlatującą flotę Naksydów i przygotowywano się do zawarcia separatystycznego pokoju z rebeliantami.
Spiskowcy jednak nie potrafili liczyć. Wiedzieli, że siły Do-faqa są w drodze, i powinni wiedzieć, że przewyższają one liczebnie wroga. Nie najlepiej świadczy o ich inteligencji to, że nie współpracowali z Do-faqiem, który dysponował większą liczbą wyrzutni pocisków.
Chen zastanawiał się, co wiedziała lady San-torath o planach Hone-bar. Z pewnością przynajmniej tyle, by zdawać sobie sprawę, że śledztwo może ją skompromitować.
— Lepiej, że to Służba Dochodzeniowa niż Legion Prawomyślności — powiedział Pezzini.
Zapadła znacząca cisza; słuchaczy przebiegł dreszcz. Ani SD, ani Legion nie były organizacjami nieomylnymi, ale pomyłki Legionu były znacznie bardziej zabójcze, podobnie zresztą jak jego triumfy.
Pezzini chciał tylko powiedzieć lady San-torath, żeby siedziała cicho i była dobrej myśli. Błony mrużne opadły na jej pomarańczowe oczy. Lady San zamilkła. Co wie Pezzini? — zastanawiał się Chen. Prawdopodobnie dużo, ponieważ interesy rodu Pezzinich też były związane z Hone Reach.
— Powinniśmy chyba również wysłać list gratulacyjny do kapitana Martineza? — zaproponował lord konwokat Mondi. — Z formalnego punktu widzenia był niezależnym dowódcą. — Lord Mondi miał wyraźną dykcję, bez seplenienia charakterystycznego dla Tormineli.
Pezzini zrobił gniewną minę.
— Moglibyśmy go przecenić — stwierdził. — I tak już za dużo się o nim słyszy.
Chen westchnął w duchu i postanowił zapracować na swoją pensję.
— Z pewnością kapitan Martinez zasługuje na więcej niż list gratulacyjny — rzekł. — Nawet dowódca eskadry Do-faq przyznaje, że to dzięki strategii Martineza wygrano bitwę.
— Nie dokonał niczego ponad to, co by zrobił każdy par — kontrował Pezzini.
— Nie neguje to faktu, że właśnie Martinez okazał się tym parem, który to zrobił — odparł lord Chen.
Mondi szorował wierzchem ręki szare futro pod okiem. Ludzie zwykli postrzegać Tormineli jako wielkie, zaokrąglone miękkie zabawki, a wrażenie poczciwości wzmacniało seplenienie, powszechne wśród wielu osobników tego gatunku. Miliony ludzkich dzieci zasypiały co noc z pluszowymi torminelami, którzy w istocie należeli do nocnych drapieżników, lubiących surowe mięso. Nie pojmowali, czemu ludzie stale ich nie doceniają.
— Nie rozumiem, dlaczego nie mielibyśmy pogratulować Martinezowi — powiedział Mondi. — Doprawdy, powinien być awansowany i odznaczony.
— To Do-faq powinien awansować — oznajmił Pezzini. — Był najstarszym oficerem. Również Kamarullah powinien dostać awans. Zarząd Floty jemu dał dowództwo lekkiej eskadry, a nie Martinezowi.
— Za co ma być Kamarullah awansowany? — spytała zdziwiona lady Seekin, Torminelka, członkini Zarządu. — Cóż on takiego dokonał?
— Decyzje Zarządu należy podtrzymywać! — uciął Pezzini. — Martinez dosyć otrzymał! Nasz wybór padł na Kamarullaha!
— A teraz — gładko wtrącił lord Chen — mamy okazję wyprostować… tę kłopotliwą sytuację. — Przytoczył argumenty przeciwko zastępowaniu jednego dowódcy innym, ale go przegłosowano. Profesjonaliści w Zarządzie, którzy służyli we flocie, podkreślali, jak ważna dla zachowania dyscypliny jest zasada starszeństwa. Paru cywili pod wrażeniem tych wywodów podporządkowało się.
— Moglibyśmy awansować Martineza na kapitana, a to automatycznie postawi go nad Kamarullahem. To nie przeczyłoby poprzedniej decyzji Zarządu — Chen mówił wprost do wściekłego Pezziniego — ale wzmocniło zasadę starszeństwa, którą ten Zarząd uznaje za zasadniczą dla ładu we flocie.
— To się wydaje dość proste — stwierdziła lady Seekin. Pochodziła z Devajjo w Hone Reach, była jednym z cywili w Zarządzie i często umykały jej subtelności kultury militarnej.
— Żaden członek jego rodziny nigdy nie zaszedł w wojsku tak wysoko jak Martinez — przypomniał Pezzini. — Czyżby teraz Zarząd proponował złamać tradycję i awansować Martineza na kapitana? — pytał ze złością. — Mamy umieścić jego przodków na równej płaszczyźnie z nami? Czyżby nasi potomkowie mieli konkurować z jego potomkami o miejsce we flocie? Już i tak źle się stało, że konwokacja przyznała mu Złoty Glob i teraz musimy mu salutować.
— Każdy par jest równy wszystkim pozostałym parom — oznajmił Dowódca Floty Tork. W jego charakterystycznym dla Daimongów, dzwoniącym głosie pobrzmiewały ostrzejsze, dogmatyczne tony. Członkowie Zarządu wiedzieli już, że należy się tego bać. — My nie konkurujemy między sobą. — Przerwał dla większego efektu. Pazzini usiłował stłumić gest poirytowania, ale mu się to nie udało. — Nie jest jednak dobrze, gdy jednego z parów faworyzuje się publicznie — ciągnął Tork. — Jeśli Martinez ma dostać awans, zróbmy to po jego powrocie na Zanshaa. Do tego czasu niech kapitan Kamarullah pozostaje na stanowisku dowódcy.
— Po awansie Martinez musi opuścić „Koronę” — zauważył Mondi. — Dowództwo fregaty leży w kompetencjach kapitana porucznika.
— Może powinniśmy się zastanowić nad następnym przydziałem dla Martineza — powiedział lord Chen. Nie chciał być tym, który proponuje eskadrę dla Martineza, na przykład jedną z eskadr budowanych teraz w odległych rejonach imperium, ale nie oponowałby, gdyby ktoś inny wysunął ten pomysł.
Читать дальше