Zawrót głowy odczuła uchem wewnętrznym.
— Milordzie — powiedziała.
— Witamy wśród ludzi, kadecie. — Poprowadził ją dwa kroki do przodu. Przystąpili do niej trzej sprzętowcy w sterylnych jednorazowych fartuchach i furażerkach i obojętnie zaczęli zdejmować z niej skafander. Martinez odebrał służbową kopertę z dziennikiem pokładowym.
— To log? W takim razie zabieram.
— Powinnam ją dostarczyć osobiście.
— Wystawię pokwitowanie — rzekł Martinez. — Ma być dostarczona do Biura Prokuratury, a nie do Dokumentacji Floty.
— Aha.
— Na jacht już ruszyli prawnicy z papierami. I tak nic im to nie pomoże. Flota ma najlepszych prawników i jestem pewien, że już zapadła decyzja, który z wyższych oficerów dostanie nową zabawkę.
Sprawne ręce otworzyły wszystkie kieszenie skafandra próżniowego, wyjęły przedmioty osobiste, narzędzia i niewielką butelkę powietrza. Zapas powietrza i recykler zostały odłączone od siedzenia, wentyle zablokowane, górna część skafandra oddzielona od dolnej. Sprzętowcy unieśli ramiona Suli i zdjęli górną połowę skafandra.
Sula zorientowała się, że niezbyt przyjemnie pachnie. Opuściła ręce, gdy sprzętowcy zaczęli z niej zsuwać dolną część skafandra. Spojrzała na Martineza.
— Mógłbyś się odwrócić?
Odwrócił się, a sprzętowcy zdjęli z Suli skafander wraz z wkładką sanitarną. Martinez opuścił wzrok, wyjął ze swego pasa poduszeczkę danych i coś na niej napisał. Jeden ze sprzętowców wyciągnął przed siebie parę sterylnych kalesonów i Sula w nie weszła. Martinez nacisnął guzik i poduszeczka wypluła folię, którą Martinez podał Suli, wyciągając rękę do tyłu nad barkiem.
— Twoje pokwitowanie.
— Dziękuję. — Wzięła folię. — Możesz się już odwrócić. Odwrócił się. Patrzył z wyrazem uprzejmego zainteresowania, jakby nie widział, że ma przed sobą nieumytą kobietę, o obwisłych mięśniach, tłustych włosach, ziemistej cerze, w przepoconym podkoszulku nie zmienianym od wielu dni. Sula musiała przyznać, że Martinez jest bardzo opanowany.
— Załatwiłem ci pokój w kwaterach kadetów przy sztabie — powiedział.
Oferta zrobiła na niej wrażenie.
— Nie muszę mieszkać w pierścieniu? Dziękuję.
— Wykorzystuję swoje przywileje, póki jeszcze pracuję w sztabie. Będziesz mogła wziąć prysznic i coś przegryźć, a potem mamy wizytę u mojego krawca.
— U krawca?
— Lord dowódca Enderby zamierza jutro uroczyście wręczyć ci odznaczenie. Nie możesz wystąpić w tym, co teraz masz na sobie.
— Racja. — Odznaczenie? — pomyślała.
— Mam w dokumentacji twój wzrost, wagę i inne dane. Krawiec uszył według tego mundur, ale potrzebna jest jeszcze ostatnia przymiarka.
Sprzętowcy uklękli i włożyli jej kapcie na nogi, mocując wokół kostek elastyczne zapinki. Skafander wyniesiono — miał być sprawdzony, wyremontowany, wysterylizowany i złożony w magazynie.
Nagle przyszła jej do głowy wątpliwość:
— Nie muszę chyba występować w mundurze paradnym?
— W długiej sukni, nie w mundurze.
— Całe szczęście. Po tylu dniach w fotelu mam opuchnięte stopy i nie chciałabym teraz mierzyć nowych butów. A jakie to odznaczenie? — spytała.
— Medal Zasługi Drugiej Klasy. Zostaniesz odznaczona z dziewięcioma innymi osobami. Potem przewidziano przyjęcie i wywiady z dziennikarzami. — Spojrzał na nią znacząco. — Z prasy żeglarskiej. Odpowiadaj na pytania wyczerpująco i swobodnie, ale gdybyś zechciała zwrócić uwagę na rolę mojego błyskotliwego planu, byłoby to dość sprawiedliwe.
Sula spojrzała na niego. Ostatnie zdanie powiedział tonem żartobliwym, ale może z większym naciskiem, niż to było konieczne.
— Chciałabym teraz wziąć prysznic — powiedziała. Wiedziała, że kabiny prysznicowe znajdują się przy sterylnych gotowalniach, a jej ciało domagało się mydła i gorącej wody.
— Jasne. Tędy proszę.
Poprowadził ją do przebieralni i uprzejmie przytrzymał dla niej drzwi.
— Zajmie mi to trochę czasu — powiedziała.
— Nie musisz się śpieszyć. — Uśmiechnął się. — Nawiasem mówiąc, załatwiłem ci urlop, zaczyna się za dwa dni i potrwa do śmierci Antycypacji Zwycięstwa, a potem i tak wszystkie urlopy zostaną skasowane.
Znów się uśmiechnął i puścił drzwi, które zamykały się z lekkim przydechem. Sula odwróciła się i je przytrzymała. Spojrzał na nią, unosząc brwi.
— Zawsze działasz tak skutecznie? — spytała. Pochylił głowę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
— Tak. Chyba tak.
* * *
Sula w nowym mundurze, już po dekoracji medalem, siedziała w sztabowym klubie kadetów, gdzie na trzech ścianach wideo szła transmisja trzech różnych meczów futbolowych. Sula przysiadła na fotelu z prętów z włókna węglowego i sączyła drinka o cytrynowym smaku. Kadet Jeremy Foote rozparł się w głębszym, wyściełanym fotelu.
— Martinez? Chyba wpadłaś mu w oko — powiedział Foote.
— W oko! — parsknął kadet Silva z kanapy. — Trzask! I kolejna dziewica ustrzelona.
Silva jest już bardzo pijany, pomyślała Sula.
— Dziewica? Chyba nie jesteś dziewicą? — powiedział Foote do Suli, unosząc brwi. — To byłoby oryginalne.
— Jestem czysta jak pustka kosmiczna — odparła Sula i z rozbawieniem obserwowała twarz Foote’a, który usiłował zrozumieć, co miała na myśli.
Wybrała klub kadetów, ponieważ należał do nielicznych miejsc w budynku sztabu, gdzie wpuszczano kadetów po służbie. Starsi oficerowie i politycy woleli pracować, pić i jeść bez widoku nieokrzesanych, źle wychowanych, pryszczatych i podpitych praktykantów.
Sula zaczynała ich rozumieć po krótkim pobycie w towarzystwie kadeta Silvy.
— Czy z Martinezem jest coś nie tak? — spytała.
— Nie, jeśli jesteś atrakcyjna, kobieca i pracujesz w sklepie — odparł Foote. — Ma pieniądze, trochę uroku osobistego i ograniczone poczucie stylu. Na pewno swoim zwykłym towarzyszkom nie daje powodu do narzekań, ale na osobach o wyższej pozycji nie zrobi zbyt wielkiego wrażenia. — Spojrzał znacząco na Sulę. — Jestem pewien, że ty mogłabyś wybrać znacznie lepiej.
— Troglodyta! — krzyknął Silva. — Tak go nazywamy! — Mówił teraz podnieconym głosem. — Gol! Widzieliście? Punkt dla „Korony”! Bramkarz nie obronił strzału głową!
— Troglodyta? — spytała Sula.
Foote uśmiechnął się niewyraźnie i odgarnął jasny kosmyk z czoła.
— Chodzi o te jego krótkie nogi. I długie ręce. Zauważyłaś? Musi być reliktem jakiejś prymitywnej formy człowieka.
— Jest przecież wysoki — oponowała Sula.
— Bo ma długi tułów, ale nogi krótkie. — Skinął głową. — Zauważ, ma dobrego krawca. Odpowiednio skrojona marynarka to maskuje, ale nie może ukryć jego rąk, sięgających prawie do kolan.
Odezwał się brzęczyk komunikatora. Foote kazał zamilknąć ścianom wideo, podniósł się z fotela i przyjął wiadomość.
— Silva, w Biurze Floty jest przesyłka — powiedział. — Trzeba dostarczyć osobiście. Skoczysz, dobrze?!
— Teraz kolej na ciebie — odparł Silva. Na twarzy Foote’a pojawiła się irytacja.
— Silva, idź i tyle.
— Jest remis dwa do dwóch — jęczał Silva, ale wstał, zapiął bluzę i ruszył do drzwi.
— Oddech — przypomniał Foote. Rzucił mu mały srebrny pojemnik i Silva psiknął sobie w usta dawkę miętowego zapachu w aerozolu. Przed odejściem odrzucił pojemnik Foote’owi, który włożył go do kieszeni.
— Robisz wszystko, żeby ułatwić życie swoim pijanym kolegom — zauważyła Sula, gdy Foote znów usiadł.
Читать дальше