Galerię przecinały liczne skórzane liny wskazujące drogę tym członkom Komitetu i dworzanom, którzy, jak pomyślał z ironią Muub, byli zbyt biedni, by dać się po prostu zanieść do kokonów. Chłodne, dostarczane rurami Powietrze pachniało kwiatami Skorupy. Wiceprzewodniczący Hork znajdował się już na swoim miejscu, blisko Muuba i obok pustego kokonu zarezerwowanego dla Przewodniczącego Horka IV — jego ojca. Był brodaty i dość masywnie zbudowany. Patrzył przed siebie ponuro, w milczeniu. Połowa dworzan zdążyła już zająć miejsca, ale ludzie ci wybierali raczej tyły Galerii, najwyraźniej wyczuwając, z właściwą sobie mętną, samolubną bystrością, że tego dnia nie powinni zwracać na siebie uwagi czujnego Wiceprzewodniczącego.
A zatem skomplikowane towarzyskie przepychanki już się zaczęły. Muub pomyślał, że ten dzień będzie mu się dłużył.
Właściwie — za sprawą niedawnego Zaburzenia — dzień już i tak wydawał mu się zbyt długi. Takie dni ostatnio zdarzały się często. Muub był głównym lekarzem Pierwszej Rodziny, ale prowadził też szpital — w istocie rzeczy, zgodził się przebywać na dworze Horka tylko pod warunkiem, że nadal będzie pełnił obowiązki w szpitalu „Wspólnego Dobra" — i wiedział, że jego personel czekał ogrom pracy w związku z niedawnym Zaburzeniem. Patrzył na ładne, pozbawione wyrazu, starzejące się oblicza dworzan, którzy pysznili się swoimi kreacjami, i zastanawiał się, ilu jeszcze rannych będzie musiał obejrzeć, zanim zmorzy go sen.
Wiceprzewodniczący Hork zauważył go wreszcie i skinął głową. Był on zwalistym mężczyzną, którego potężna postura sugerowała pewną ociężałość umysłu. Było to złudne wrażenie, | o czym zdołał przekonać się niejeden dworzanin. Dziwaczna broda — Muub pomyślał z ironią, że ekstrawagancki był sposób, w jaki została… hm, wyhodowana — skrywała oblicze, które miało w sobie coś ze szlachetnej fizjonomii ojca Horka, zwłaszcza gdy patrzyło się na świdrujące, intensywnie czarne oczy i kanciasty nos jego potomka. Jednakże rysy młodszego Horka ginęły w fałdach mięsistej twarzy i o ile Przewodniczący Komitetu Centralnego miał wygląd łagodnego, nieco sfatygowanego arystokraty, o tyle jego syn i dziedzic sprawiał wrażenie nieokrzesanego brutala, a wytworny ubiór jedynie podkreślał gwałtowność charakteru. Ale dzisiaj Hork junior wydawał się spokojny.
— A więc postanowiłeś przyłączyć się do mnie, Muub! — zawołał. — Bałem się, że ludzie będą mnie unikać. Medyk westchnął, zagłębiając się w kokon.
— Zbyt groźnie spoglądasz, panie — rzekł. — Odstraszasz wszystkich.
Hork prychnął.
— W takim razie do Pierścienia z nimi — oznajmił, bez oporów używając starożytnego przekleństwa. — A jak ty się miewasz, lekarzu? Wydajesz się trochę przygaszony.
Muub uśmiechnął się.
— Obawiam się, że jestem trochę za stary, żeby dać sobie radę z takim nawałem roboty. Kilka ostatnich dni spędziłem prawie wyłącznie w szpitalu. Jesteśmy… bardzo zapracowani.
— Ranni w wyniku Zaburzenia?
— Tak, panie. — Medyk otarł ręką wygoloną głowę. — Najgorsze chyba mamy już za sobą, a ściślej mówiąc, musieliśmy zrezygnować z zajmowania się poważnymi przypadkami, których nie potrafimy leczyć. Za to nieustannie napływają pacjenci z lżejszymi obrażeniami, które…
— Mniejszymi?
— Lżejszymi — Muub poprawił go stanowczo. — A to coś zupełnie innego. Rany nie zagrażają życiu, ale mogą oznaczać trwałe kalectwo. Dotyczy to, rzecz jasna, większości pacjentów ze środkowych dzielnic. Kiedy zawiodła Pierwsza Długość Geograficzna…
— Wiem — powiedział Hork, przygryzając wargę. — Nie musisz mi o tym mówić.
Pierwsza Długość Geograficzna była wstęgą kotwiczną, jednym z czterech toroidów nadprzewodnikowych opasujących kadłub Miasta, dzięki czemu utrzymywało ono stałą pozycję nad Biegunem Południowym. Pierwsza i Druga Długość Geograficzna były ustawione pionowo, natomiast bliźniacze Szerokości Geograficzne (Pierwszą i Drugą) umieszczono poziomo, tak że toroidy krzyżowały się ze sobą nawzajem.
Zaburzenie oszczędziło regiony podbiegunowe, włącznie z Parz. Jednakże w górnym rejonie jego oddziaływania, tam gdzie linie wirowe splątały się wokół Miasta, Pierwsza Długość Geograficzna zawiodła. Drewniana metropolia grzechotała w swej nadprzewodnikowej klatce niczym schwytana świnia powietrzna. Przepływ prądu we wstędze kotwicznej szybko przywrócono i wpływ awarii na zewnętrzne części struktury — takie jak Grzbiet czy Pałac Komitetu — okazał się minimalny. Najpoważniejsze zniszczenia powstały w ukrytym wnętrzu Miasta, gdzie w pocie czoła harowały tysiące urzędników i rzemieślników.
— Czy mamy jakieś dane dotyczące liczby ofiar? Muub spojrzał na Wiceprzewodniczącego.
— Dziwię się, że mnie pytasz o to, panie. Jestem lekarzem twego ojca, ale pełnię funkcję administratora tylko jednego szpitala z dwunastu w całym Parz.
Hork poruszył grubymi palcami.
— Wiem o tym. Dobrze, zapomnij o moim pytaniu. Chciałem tylko poznać twoją opinię. Problem polega na tym, że Zaburzenie zniszczyło agencje zbierające dla nas takie dane statystyczne. — Pokręcił głową; jego policzki zafalowały gniewnie. — Ludzie myślą, że zbieranie informacji jest czymś zbędnym, godnym politowania. Luksusem. Podejrzewam, że nawet mój wysoce inteligentny ojciec podziela ten pogląd — dorzucił zjadliwie. — Ale prawda jest taka, że bez tego rodzaju danych rząd jest prawie niezdolny do działania. Wielokrotnie próbowałem wyjaśnić to mojemu ojcu. Widzisz, doktorze, bez działań centralnego rządu państwo przypomina ciało pozbawione głowy. Nie możemy nawet pobierać wszystkich dziesięcin, a co dopiero asygnować pieniądze na wydatki. — Skrzywił się. — To sprawia, że dzisiejszy Wielki Hołd wydaje się trochę bezcelowy, nie sądzisz, lekarzu?
Medyk kiwnął głową.
— Rozumiem, panie.
— Coś ci powiem, Muub — rzekł Hork, w dalszym ciągu nerwowo przygryzając owłosioną wargę. — Jeszcze jedno takie Zaburzenie i będziemy załatwieni.
Muub zmarszczył brwi.
— Co to znaczy „my"? Rząd, Komitet? Wiceprzewodniczący wzruszył ramionami.
— Na naszych farmach sufitowych, w hangarach prądnicowych i w Porcie nie brakuje krewkich zapaleńców… Chyba nie ma sposobu, że wyplenić ten szkodliwy element. Łamanie kołem pozwala im wręcz na kreowanie męczenników. Lekarz uśmiechnął się.
— Bystra obserwacja.
Hork wybuchnął śmiechem, obnażając zadbane zęby.
— A ty jesteś starym protekcjonalnym głupcem, wyzywającym los… Męczennicy. Jeszcze jedna subtelność ludzkiego postępowania, która chyba umyka mojemu biednemu, nieobecnemu ojcu. — Teraz Hork przeszywał wzrokiem Muuba. Ten uświadomił sobie, że cofa się odruchowo. — Aty? — zagadnął go zastępca Przewodniczącego. — Czy według ciebie w Powietrzu wisi rebelia?
Medyk namyślał się nad odpowiedzią. Wiedział, że podejrzenia nie dotyczą jego samego, ale zdawał sobie również sprawę, że Wiceprzewodniczący — w przeciwieństwie do swojego ojca — uważnie słucha tego, co się do niego mówi. Miał on setki informatorów rozsianych na terenie całego Parz i w głębi kraju.
— Nie, panie. Chociaż mnóstwo ludzi narzeka — i jest skłonnych obwiniać Komitet za naszą ciężką sytuację.
— A co, może sami sprowadziliśmy Zaburzenia na nasze głowy? — Hork wykręcił się w kokonie; skórzany materiał pomarszczył się na jego masywnym ciele. — Wiesz, gdyby tylko to mogło być prawdą — zastanawiał się. — Gdyby Zaburzenia były wywoływane przez ludzi i likwidowane na ich komendę. Ale naukowcy mówią nam — powtarzając tę odrobinę mądrości, która przetrwała Reformację — że człowiek pojawił się w Płaszczu za sprawą Ur-ludzi, a jego organizm zmodyfikowano tak, aby mógł tu przetrwać. Skoro kiedyś kierowaliśmy własnym losem w tak dużym stopniu, dlaczego nie mielibyśmy odzyskać tej kontroli? — Uśmiechnął się. — Lekarzu, co ty na to?
Читать дальше