Arthur Clarke - Oko czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Oko czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Vis-á-vis/Etiuda, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Oko czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Oko czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest rok 1885. Przebywający na Granicy Północno-Zachodniej młody dziennikarz, Rudyard Kipling, jest świadkiem niezwykłego spotkania brytyjskich żołnierzy z wytworem nieprawdopodobnie zaawansowanej technologii: unoszącą się w powietrzu kulą, która wydaje się obserwować wszystko wokół. Niebawem zza okolicznego wzgórza wyłania się uszkodzony helikopter z 2037 roku…

Oko czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Oko czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy zbliżał się moment lądowania, zasyczał sprężony gaz. Kola poczuł, jak siedzenie unosi się w górę, gdy jego podstawa napełniła się, służąc jako amortyzator, co popchnęło go w stronę konsoli przyrządów i jeszcze bardziej zwiększyło uczucie niewygody.

— Chryste — warknęła Sabie, tak samo przygnieciona. — Będę cholernie szczęśliwa, gdy wydostanę się z tej kabiny.

— Dobrze ci służyła — spokojnie powiedział Musa. — Jeszcze tylko kilka minut.

Ale Kola cieszył się z tych kilku minut, choć było mu niewygodnie, ostatnich minut, w których zautomatyzowany system statku amortyzował jego upadek, może ostatnich minut jego dawnego życia.

— Przyziemienie — krzyknął Musa.

Kola schował głowę między kolana. Rozległ się krótki ryk rakiet odpalanych zaledwie kilka metrów nad ziemią. A potem trzask, kiedy uderzyli w ziemię. I podskoczyli znowu. Po zapierającej dech sekundzie kabina znowu opadła, głośno walnęła i z drżeniem jeszcze raz wyskoczyła w powietrze. Kola wiedział, co to oznacza: Sojuz był wleczony po ziemi przez spadochron.

— Cholera! — krzyknęła Sabie. — Musi wiać…

— Jeżeli się wywrócimy — powiedział Musa głosem pełnym irytacji — możemy mieć kłopot z wydostaniem się na zewnątrz.

— Może powinieneś był pomyśleć o tym wcześniej! — wrzasnęła Sabie.

Jeszcze jedno trzaśniecie, zgrzytliwy ruch, podskok. Chociaż wyściółka skafandra chroniła ciało, Kola poczuł, jak głowa lata mu wewnątrz hełmu i wyrżnął czołem w szybę chroniącą twarz. Nic nie mogli uczynić, musieli to przetrzymać i modlić się, żeby kapsuła się nie wywróciła.

I wtedy, po ostatnim podskoku, kapsuła wreszcie znieruchomiała i stała prosto. Siedzieli, ledwie oddychając. Musa szybko wcisnął guzik, żeby zwolnić spadochron.

Koli było nieznośnie gorąco; czuł, jak pot spływa mu po plecach. Wyciągnął rękę — była niezwykle ciężka — szukając dłoni Musy. Przez chwilę trzymali się za ręce, uspokajając się nawzajem, radzi, że wciąż żyją.

— Wszystko w porządku — wysapał Musa. — Wylądowaliśmy.

— Tak — powiedziała Sabie, gwałtownie dysząc. — Ale gdzie?

Nawet teraz, gdy wyłączali pozostałe układy statku kosmicznego, wszystko odbywało się według ustalonego porządku. Kola wyłączył wentylator, po czym zdjął hełm i rękawice. Zawór dopływu powietrza zewnętrznego otworzył się kilka minut przed lądowaniem i Kola odetchnął powietrzem, które było wyraźnie wolne od pyłu, który ich nękał we wnętrzu Sojuza.

Musa wyszczerzył zęby w uśmiechu.

— Czuję polin.

— Tak. — Był to słodki aromat, przypominający zapach dymu. Polin, rodzaj piołunu, porastał cały step. Wydawało się, że znajomy zapach pobudził energię Koli. — Może ten twój Mir w końcu nie będzie taki dziwny!

Musa uśmiechnął się.

— Jest tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonać. — Wcisnął kolejny guzik. Szczęknęły zapadki. Właz nad ich głowami gwałtownie się otworzył i Kola ujrzał kółko zasnutego chmurami szarego nieba. Do kabiny wtargnęło więcej świeżego powietrza.

Musa zwolnił pasy i popchnął siedzenie.

— Tego się naprawdę bałem. — Musiał się ruszyć jako pierwszy z powodu zajmowanego miejsca w środku kabiny. Powoli, poruszając się jak starzec, ciężko podniósł się z miejsca. Normalnie pod ręką byłby cały zespół ratowników i lekarzy, którzy wyciągnęliby go z kabiny, tak jak lalkę z porcelany wyciąga się z opakowania, ale dzisiaj nie było nikogo, kto by mu pomógł. Kola i Sabie pochylili się, pchając go za tyłek i nogi, ale Kola czuł się słaby jak kocię. Musa powiedział: — Ten cholerny skafander jest taki sztywny, stawia mi opór.

W końcu stanął wyprostowany i wystawił głowę na zewnątrz kapsuły. Kola zobaczył, jak mruży oczy od światła, a strzechę gęstych włosów rozwiewa wiatr. Potem oczy rozszerzyły mu się. Położył dłonie na kadłubie — który wciąż był gorący po wejściu w atmosferę, więc trzeba było zachować ostrożność — po czym nadludzkim wysiłkiem (takie Kola odniósł wrażenie) podciągnął się w górę i usiadł na brzegu włazu.

— Teraz ja — powiedziała Sabie. Była wyraźnie osłabiona, ale w porównaniu z Musą wydawała się zwinna. Wspięła się na palce, a Musa pomógł jej się podciągnąć i po chwili siedziała obok niego. — Ojej! — powiedziała.

Kola, który pozostał sam w kapsule, widział tylko ich dyndające nogi.

— Co się dzieje? Co tam jest? Musa powiedział do Sabie:

— Pomóż mi. — Wydobył nogi z włazu, ciężko obrócił się na brzuchu i wyciągnął do niej ręce. Potem ześlizgnął się po zakrzywionym boku Sojuza i zniknął Koli z oczu.

Sabie spojrzała na Kolę, szczerząc zęby w uśmiechu.

— Chodź, popatrz na ten widok.

Kiedy Kola zmusił się do wstania, miał wrażenie, jakby z mózgu odpłynęła mu cała krew. Stał nieruchomo, dopóki uczucie nadchodzącego omdlenia nie ustąpiło. Wtedy sięgnął do włazu i pozwolił, aby Sabie pomogła mu wydobyć się na zewnątrz, po czym usiadł na czubku kadłuba.

Kola był może dwa metry nad ziemią. Moduł powrotny stanowił metalową kopułę, teraz spoczywającą na trawie. Z tej wysokości widział wieczny step, płaski i prawie nieskończony, rozciągający się pod grubą warstwą chmur. Widać było ślady ich lądowania: szereg wyżłobień i kraterów prowadzących do końcowego położenia statku, a dalej odrzucony, szarpany wiatrem główny spadochron, pomarańczowy na tle żółto-zielonej ziemi.

Bezpośrednio przed nim znajdowało się coś, co wyglądało jak wioska. Było to po prostu skupisko brudnych, kopulastych namiotów. Stali tam ludzie, mężczyźni, kobiety i dzieci, wszyscy okutani w futra. Wpatrywali się w niego z rozdziawionymi ustami. Za nimi luźno przywiązane konie skubały trawę, wyraźnie nieporuszone ich lądowaniem.

Z wioski ruszył w ich stronę jakiś człowiek. Miał szeroką twarz, głęboko i blisko siebie osadzone czarne oczy; był ubrany w ciężki, długi płaszcz i spiczastą, futrzaną czapkę. W dłoni dzierżył ciężki miecz z kutego żelaza.

— Mongolski wojownik — szepnęła Sabie. Kola zerknął na nią.

— Tego się spodziewałaś, prawda?

— Myślałam, że istnieje spora szansa, sądząc z tego, co widzieliśmy z orbity…

Wiatr zmienił kierunek i Kola poczuł zapach gotowanego mięsa, niemytego ciała i końskiego potu. Było tak, jakby z jego twarzy została zerwana zasłona i nagle stanął twarzą w twarz z rzeczywistością, to naprawdę była przeszłość albo jej część, a on był tu pozostawiony własnemu losowi.

Musa usiłował stanąć, opierając się jedną ręką o kadłub statku.

— Spadliśmy z kosmosu — powiedział do mężczyzny, uśmiechając się. — Czyż to nie cudowne? Proszę… — Wyciągnął puste dłonie. — Możesz nam pomóc?

Wojownik zareagował tak szybko, że Kola ledwie dostrzegł jego ruch. Miecz przeciął powietrze, rozmazując się jak wirująca łopata helikoptera. Głowa Musy wyskoczyła w powietrze, odcięta równie łatwo jak główka stokrotki i potoczyła się po ziemi jak piłka. Ciało Musy wciąż stało z rozpostartymi ramionami. Ale z kikuta jego szyi nagle buchnęła fontanna krwi, spływając po rozdartym pomarańczowym skafandrze. Potem jego ciało przewróciło się i zesztywniało.

Kola wpatrywał się w odciętą głowę Musy, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało.

Wojownik ponownie uniósł miecz. Ale drugą ręką dał znak pozostałym, aby zeszli na ziemię.

— Witajcie na Mirze — mruknęła Sabie. Przerażonemu Koli wydało się, że usłyszał w jej głosie nutkę triumfu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Oko czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Oko czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - S. O. S. Lune
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Gwiazda
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Die letzte Generation
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Culla
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - The Fires Within
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Expedition to Earth
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Earthlight
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Kladivo Boží
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Le sabbie di Marte
Arthur Clarke
Отзывы о книге «Oko czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Oko czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x