J. Tolkien - Rudy Dżil i Jego Pies

Здесь есть возможность читать онлайн «J. Tolkien - Rudy Dżil i Jego Pies» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2002, ISBN: 2002, Издательство: Amber, Жанр: Прочая детская литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rudy Dżil i Jego Pies: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rudy Dżil i Jego Pies»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na przedstawiony tu wybór składają się utwory, które wiążą się przede wszystkim z legendami i anegdotami z Shire schyłku Trzeciej Ery. Wiersze, jak się zdaje, zostały napisane przez hobbitów”, napisał w Przedmowie do Przygód Toma Bombadila J.R.R. Tolkien, który występuje tu w roli badacza opracowującego hobbicki tekst. Te oryginalne wiersze przeznaczone są przede wszystkim dla młodszych czytelników. Ale warto pamiętać o tym, co powiedział o nich sam autor: „Utwory te są, przynajmniej z pozoru, lekkie i swawolne, choć czasami trudno się oprzeć wrażeniu, że kryje się w nich znacznie więcej, niż można się powierzchownie dosłuchać.

Rudy Dżil i Jego Pies — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rudy Dżil i Jego Pies», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Chciałbym wiedzieć, za co im właściwie płacą — mówił.

— My byśmy też chcieli to wiedzieć — odrzekli sąsiedzi. A młynarz dodał:

— Podobno niektórzy ludzie otrzymują godność rycerską za zasługi. Bądź co bądź nasz Aegidius jest prawie rycerzem. Czyż król nie przysłał mu listu z czerwoną pieczęcią i miecza?

— Miecz to jeszcze nie wszystko — odparł Dżil. — O ile mi wiadomo, na rycerza trzeba być uroczyście pasowanym. Zresztą ja mam i bez tego pełne ręce roboty.

— Król z pewnością chętnie by cię na rycerza pasował — rzekł młynarz — gdyby go o to poprosić. Toteż poprosimy, i to zaraz, póki jeszcze nie za późno.

— Dziękuję — odparł Dżil. — Nie dla takich jak ja rycerskie ostrogi. Jestem chłopem i tym się szczycę; prostym, uczciwym człowiekiem, a na dworze, jak powiadają, uczciwym ludziom wcale się nie szczęści. Bardziej byś ty się nadał, sąsiedzie młynarzu.

Proboszcz uśmiechnął się — ale nie z odpowiedzi Dżila, bo Dżil i młynarz przy każdej sposobności przypinali sobie nawzajem łatki i byli, jak to mówiono w Ham, “nieprzyjaciółmi od serca". Proboszcz uśmiechnął się, ponieważ ucieszyła go pewna myśl, która, właśnie w tym momencie zaświtała mu nagle w głowie.! Na razie jednak nic nie powiedział. Młynarz natomiast mniej był uradowany i skrzywił się kwaśno.

— Że z ciebie człowiek prosty, to pewne, a że uczciwy... możliwe — rzekł. — Ale czy koniecznie trzeba udawać się na dwór i przyjmować rycerskie ostrogi żeby ubić smoka? Nie dawniej jak wczoraj słyszałem z własnych ust naszego zacnego Aegidiusa, że wystarczy odwaga. A odwagi na pewno naszemu Aegidiusowi nie brak, ma jej więcej niż niejeden pasowany rycerz.

Na to zaraz podniósł się ogólny krzyk:

— Pewnie że tak! Prawda! Niech żyje bohater z Ham!

Dżil wrócił do domu bardzo markotny. Przekonał się, że sława nakłada na człowieka ciężkie obowiązki i naraża na wielkie kłopoty. Kopnął psa i schował miecz do kredensu. Dotychczas oręż wisiał dumnie nad kominkiem.

Nazajutrz smok był już w sąsiedniej wsi, zwanej po łacinie Quercetum, co w pospolitym języku znaczy Dąbrowa. Pożarł tam nie tylko kilka krów i owiec, lecz również parę dziatek, a ponadto miejscowego proboszcza. Ksiądz bowiem nieopatrznie usiłował go nawrócić ze złej drogi. Teraz już wszyscy mieszkańcy Ham z proboszczem na czele gromadnie przybyli na pagórek i stanęli przed Dżilem.

— Wszystkie oczy na ciebie są zwrócone — powie-dzieli i otoczyli go w krąg, wpatrując się w niego dopóty, dopóki mu twarz nie poczerwieniała jak burak nad rudą broda.

— Kiedy wyruszasz? — pytali.

— Dzisiaj nie mogę, słowo daję — odparł. — Mam pilną robotę w oborze, a pastuch leży chory. Zastanowię się jednak nad tą sprawą, przyrzekam wam.

Ludzie rozeszli się, lecz gdy wieczorem gruchnęła wiadomość, że smok znowu posunął się bliżej, wrócili.

- Wszystkie oczy na ciebie są zwrócone, zacny Aegidiusie — powiedzieli.

— Doprawdy — rzekł Dżil — w tej chwili strasznie mi to nie na rękę. Kobyła okulała, owce zaczęły się kocić. Zajmę się tą sprawą, jak tylko będę mógł.

Ludzie znowu się rozeszli, ale już trochę szemrząc! i mrucząc. Młynarz śmiał się szyderczo. Proboszcz tylko został, nie dał się niczym zniechęcić. Sam wprosił się na kolację i przy stole pozwalał sobie na wyraźne przytyki. Spytał nawet, gdzie podział się miecz, i koniecznie chciał go obejrzeć.

Miecz leżał w kredensie na półce, a tak był długi, że ledwie się na niej mieścił. Kiedy Dżil go wyjął, w okamgnieniu wyskoczył z pochwy, którą gospodarz jak oparzony wypuścił z rąk. Proboszcz zerwał się z miejsca przewracając kufel piwem. Ostrożnie chwycił miecz i usiłował go z powrotem wsunąć do pochwy, miecz jednak stawiał opór, a kiedy ksiądz cofnął dłoń z rękojeści — wyskoczył znowu.

— Patrzcie państwo co za cuda! — powiedział proboszcz i zaczął oglądaj uważnie zarówno pochwę jak klingę. Ksiądz był uczonym człowiekiem, ale Dżil ledwie sylabizował, i i tylko duże litery. Nawet własne nazwisko odczytywał z trudem. Dlatego też nie zwrócił nigdy uwagi na dziwaczne znaki niewyraźnie rysujące się na pochwie i ostrzu. Co do królewskiego zbrojmistrza, ten był tak oswojony z różnymi napisami runicznymi, imionami i wszelkimi godłami czy zaklęciami na mieczach i sztyletach, że nie łamał sobie nad nimi głowy. Uważał zresztą, że są to sprawy przedawnione.

Proboszcz przyglądał się mieczowi długo i marszczył brew. Spodziewał się znaleźć na pochwie lub ostrzu jakieś napisy, ta właśnie myśl tak go poprzedniego dnia ucieszyła, teraz jednak był zaskoczony, bo wprawdzie widział litery, ale nic z nich nie rozumiał.

— Na pochwie jest napis, a na ostrzu także dostrzegam jakieś... powiedzmy: znaki — rzekł.

— Doprawdy? — zdziwił się Dżil. — A co też one mówią?

— Użyto starożytnego alfabetu i barbarzyńskiego języka — odparł ksiądz, żeby zyskać na czasie. — Trzeba się temu dokładniej przyjrzeć.

Poprosił o użyczenie mu miecza na noc, a Dżil zgodził się z niekłamaną przyjemnością.

Wróciwszy na plebanię proboszcz ściągnął z półek mnóstwo mądrych ksiąg i ślęczał nad nimi do późnej nocy. Nazajutrz rozeszła się wiadomość, że smok znowu przybliżył się do wioski. Mieszkańcy Ham ryglowali drzwi i zamykali okiennice, a kto miał głęboką piwniczkę, krył się w niej dygocąc przy łojówce.

Proboszcz jednak wyszedł z plebanii i przemykając od domu do domu szeptał przez dziurkę od klucza lut przez szparę w drzwiach słowa pociechy, dzieląc z każdym, kto go chciał słuchać, swoim odkryciem.

— Nasz zacny Aegidius — mówił — jest z łaski króla właścicielem sławnego miecza, który po łacinie zwie się Caudimordax, a w naszych pieśniach ludowych — Gryzi-ogon.

Na dźwięk tego imienia wiele drzwi odemknęło z powrotem. Ludzie znali sławę Gryzi-ogona, bo ten należał ongi do Bellomariusa, najznakomitszego pogromcy smoków w dziejach Średniego Królestwa. Niektórzy historycy dowodzili nawet, że jest on prapradziadem po kądzieli obecnego władcy. Krążyło o nim mnóstwo legend i pieśni, zapomnianych wprawdzie na królewskim dworze, lecz żywych wśród ludu.

— Tego miecza — mówił proboszcz — nie sposób utrzymać w pochwie, jeżeli w promieniu dziesięciu mil znajduje się smok. Caudimordax w ręku dzielnego człowieka da radę najgroźniejszej nawet bestii. Nowa otucha wstąpiła w serca. Ten i ów otwierał już okna, a niektórzy wytykali nawet głowy. W końcu ksiądz namówił kilku sąsiadów, żeby z nim razem udać się na pagórek, do Dżila. Ale naprawdę ochoczo szedł jedynie młynarz. Gotów był narazić się na każde niebezpieczeństwo, byle zobaczyć, jak będzie się wił Dżil przyparty przez gromadę do muru.

Wspięli się na pagórek, chociaż nie można zaprzeczyć że zerkali lękliwie ku północnym brzegom rzeki. Smoka wszakże nie było nigdzie widać ani słychać. Może spał nażarłszy się po gardłodziurki w okresie świąt.

Proboszcz — a zaraz po nim także młynarz — zapukał do drzwi Dżila. Nikt się w domu nie odezwał, w zakołatali po raz wtóry głośniej. Wreszcie gospoda stanął w progu. Twarz miał bardzo czerwoną. Dżil bowiem także czuwał do późna w noc, pociągając przez cały czas mocne piwo, a rano, gdy się przebudził, znowu chwycił za kufel.

Sąsiedzi otoczyli Dżila w krąg i przekrzykując jeden drugiego tytułowali go Zacnym Aegidiusem, Mężnym Brodaczem, Juliusem Wielkim, Poczciwym Rolnikiem, Dumą Wsi i Bohaterem Kraju. Wspomniawszy o Caudimordaksie, czyli Gryzi-ogonie, mieczu, który nie chce bezczynnie rdzewieć w pochwie, powtarzali: Śmierć lub Zwycięstwo, Chwała Ochotnikom, Podpora Ojczyzny, Dla Dobra Ogółu — aż biednemu Dżilowi zakręciło się od tego gadania w głowie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rudy Dżil i Jego Pies»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rudy Dżil i Jego Pies» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Rudy Dżil i Jego Pies»

Обсуждение, отзывы о книге «Rudy Dżil i Jego Pies» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x