Robin Cook - Chromosom 6

Здесь есть возможность читать онлайн «Robin Cook - Chromosom 6» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Chromosom 6: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chromosom 6»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Z kostnicy znikaja zwłoki Carla Franconiego, znanej postaci świata przestępczego. Kilka dni później trafiają one, mocno okaleczone, na stół autopsyjny Jacka Stapletona. Poszukiwania odpowiedzi na nasuwajace się pytania prowadzą aż do Gwinei Równikowej…

Chromosom 6 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chromosom 6», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Okay. Czego ode mnie oczekujesz?

– Niczego szczególnego. Po prostu bądź po mojej stronie.

Piętnaście minut później Laurie wyszła z sali autopsyjnej. Jack pokazał jej wszystkie zewnętrzne obrażenia, w tym obie rany kłute. Słuchała jednym uchem, najwyraźniej pochłonięta sprawą Franconiego. Jack musiał się cały czas powstrzymywać, żeby znowu nie powiedzieć, co o tym myśli.

– Dość tego oglądania – powiedział do Vinniego. – Zobaczmy, co tam mamy w środku.

– Najwyższy czas – uznał pomocnik. Minęła ósma i na innych stołach także leżały ciała, przy których pracowały zespoły złożone z techników i patologów. Pomimo że wcześniej zaczęli, nie wyprzedzali innych w znaczący sposób.

Jack zignorował przyjacielskie kpiny, pochłonięty pracą nad nieszczęsnymi szczątkami. Wobec tak licznych i nietypowych obrażeń musiał zrezygnować z tradycyjnej techniki otwierania zwłok i poważnie się skoncentrować na każdym ruchu. W przeciwieństwie do Vinniego Jack nie miał świadomości upływającego czasu. I znowu drobiazgowość się opłaciła. Chociaż wątroba została zasadniczo zniszczona przez pocisk, Jack odkrył coś niezwykłego, coś, co mogłoby zostać przeoczone przy bardziej pobieżnych, niedbałych oględzinach. Zauważył drobne ślady po szyciu chirurgicznym na żyle głównej i na poszarpanej krawędzi urwanej tętnicy dochodzącej do wątroby. Blizny pooperacyjne w tym miejscu nie należały do często spotykanych. Ta tętnica dostarczała czystą krew do wątroby, natomiast żyła wątrobowa była największą z żył w jamie brzusznej. Nie znalazł natomiast żadnych śladów szwów na żyle wrotnej, ponieważ prawie cała została usunięta.

– Chet, podejdź tu! – zawołał Jack. Chet McGovern dzielił z Jackiem pokój w zakładzie. Teraz intensywnie pracował przy sąsiednim stole.

Chet odłożył skalpel i podszedł. Vinnie przesunął się na szczyt stołu, ustępując miejsca drugiemu patologowi.

– Co masz? Coś interesującego? – Chet spojrzał w otwór w ciele.

– Bez wątpienia. Znalazłem całą garść śrutu, ale odkryłem też szwy na naczyniach krwionośnych.

– Gdzie? – Chet pochylił się, ale nie potrafił odnaleźć żadnych anatomicznych punktów orientacyjnych.

– Tutaj – Jack wskazał końcem uchwytu skalpela.

– Tak, widzę je – w tonie Cheta dawał się słyszeć podziw. – Ładnie zacerowane. Niewiele śródbłonka. To może oznaczać, że są świeże.

– Tak też sobie pomyślałem – powiedział Jack. – Prawdopodobnie miesiąc lub dwa. Pół roku to absolutnie górna granica.

– I co to twoim zdaniem oznacza?

– Moim zdaniem szansę na identyfikacje wzrosły o tysiąc procent – stwierdził Jack. Wyprostował się i przeciągnął z zadowoleniem.

– Wiemy, że ofiara przeszła operację jamy brzusznej – wyciągał wnioski Chet. – Ale mnóstwo ludzi ma operacje brzucha.

– Lecz nie takiego rodzaju jak u naszego faceta. Założę się, że z tymi szwami na tętnicy wątrobowej i żyle wątrobowej kwalifikuje się do elitarnej grupy. Według mnie całkiem niedawno miał przeszczepioną wątrobę.

ROZDZIAŁ 8

5 marca 1997 roku

godzina 10.00

Nowy Jork

Raymond Lyons podciągnął mankiet koszuli spięty elegancką spinką i spojrzał na swojego cienkiego jak opłatek piageta. Była dokładnie dziesiąta. Odczuwał zadowolenie. Lubił być punktualny, szczególnie jeśli chodziło o spotkania w interesach, ale nie znosił przychodzenia przed czasem. Wcześniejsze przyjście mogło zostać odczytane jak oznaka desperacji, a Raymond uznawał wyłącznie negocjacje z pozycji siły.

Przez ostatnie kilka minut stał na narożniku Park Avenue i Siedemdziesiątej Ósmej Ulicy, czekając na umówioną godzinę. Teraz, gdy nadeszła, poprawił krawat, kapelusz typu fedora i ruszył w stronę budynku przy Park Avenue numer 972.

– Szukam biura doktora Andersona – wyjaśnił zażywnemu jegomościowi, który otworzył ciężkie frontowe drzwi z żelazną, misternie kutą kratownicą i grubą szybą.

– Gabinet pana doktora ma osobne wejście – odparł mężczyzna. Wyszedł na chodnik i wskazał drogę.

Raymond dotknął palcami ronda kapelusza, dziękując za informacje, i ruszył w stronę prywatnego wejścia doktora Andersona. Napis na mosiężnej tabliczce zalecał: PROSZĘ DZWONIĆ I WEJŚĆ PO SYGNALE. Raymond zastosował się do polecenia.

Natychmiast gdy drzwi zamknęły się za nim, Raymond poczuł dojmujące uczucie zadowolenia. Wystrój wnętrza i zapach unoszący się w powietrzu przywoływały na myśl pieniądze. Z przepychem wyposażono pomieszczenie w antyki i grube, orientalne dywany. Na ścianach wisiały obrazy dziewiętnastowiecznych malarzy.

Zbliżył się do inkrustowanego francuskiego biurka. Elegancko ubrana, dostojnie wyglądająca recepcjonistka spojrzała na niego znad okularów do czytania. Na biurku, przodem do Raymonda, stała wizytówka: Mrs. ARTHUR P. AUCHINCLOSS.

Raymond przedstawił się i z rozmysłem podkreślił fakt, że także jest lekarzem. Doskonale się orientował, że recepcjonistki lekarzy stają się nieznośnie impertynenckie, wiedząc, że nie mają do czynienia z kimś z branży.

– Pan doktor oczekuje pana – powiedziała i zaraz niezwykle uprzejmie poprosiła Raymonda, aby chwilkę jeszcze poczekał w poczekalni.

– To pięknie urządzone pomieszczenie – pochwalił Raymond.

– Rzeczywiście – powiedziała pani Auchincloss.

– Czy to duży gabinet? – zapytał.

– Tak, oczywiście – odparła kobieta. – Doktor Anderson jest bardzo zapracowanym człowiekiem. Mamy cztery w pełni wyposażone gabinety lekarskie i własny aparat do zdjęć rentgenowskich.

Raymond uśmiechnął się. Łatwo się domyśli jakich nadużyć Anderson musiał dokonywać w najlepszych latach "opłat lekarskich" za tak zwane diagnozy specjalistyczne. Z punktu widzenia Raymonda doktor Anderson stanowił doskonałą zdobycz jako partner w ich przedsięwzięciu. Chociaż Anderson ciągle miał pewną, niewielką liczbę dostatecznie zamożnych pacjentów gotowych płacić gotówką i mógł wykorzystać stare dobre koneksje, to jednak musiał być poważnie przyciśnięty narastającymi kłopotami związanymi z utrzymaniem praktyki.

– Domyślam się, że to oznacza spory personel – powiedział Raymond.

– Zatrudniamy tylko jedną pielęgniarkę – wyjaśniła pani Auchincloss. – Niezwykle trudno znaleźć dzisiaj pomoc na odpowiednim poziomie.

Tak, pewnie, zadumał się Raymond. Jedna pielęgniarka na cztery gabinety oznacza, że lekarz musi mieć olbrzymie kłopoty. Ale nie podzielił się swymi wątpliwościami z recepcjonistką. Zamiast tego powłóczył wzrokiem po wytapetowanych starannie ścianach i powiedział:

– Zawsze podziwiałem tę starą szkołę, biura przy Park Avenue. Są takie ucywilizowane i spokojne. Człowiek nie potrafi się wstrzymać, by nie obdarzyć ich natychmiast zaufaniem.

– Jestem przekonana, że nasi pacjenci tak to właśnie odczuwają – przytaknęła pani Auchincloss.

Otworzyły się drzwi do gabinetu i stanęła w nich starsza kobieta cała w klejnotach, w sukni od Gucciego. Weszła do biura. Była przerażająco chuda, a na twarzy miała tyle makijażu, że usta zastygły jej w niezmiennym, sztywnym, afektowanym uśmiechu. Za nią pojawił się doktor Anderson.

Spojrzenia obu mężczyzn skrzyżowały się na ułamek sekundy, kiedy doktor kierował pacjentkę do biurka recepcjonistki i umawiał się na następną wizytę.

Raymond otaksował lekarza wzrokiem. Był wysokim mężczyzną o dystyngowanym wyglądzie, takim jakim Raymond według siebie także się cieszył. Ale Waller nie był opalony. Wręcz przeciwnie, jego cera miała szarawy odcień, a smutne oczy i zapadłe policzki nadawały mu wygląd człowieka przemęczonego. O ile Raymond znał się na tym, ciężkie czasy wypisane były na jego twarzy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chromosom 6»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chromosom 6» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robin Cook - Foreign Body
Robin Cook
Robin Cook - Coma
Robin Cook
Robin Cook - Outbreak
Robin Cook
libcat.ru: книга без обложки
Robin Cook
Robin Cook - Vite in pericolo
Robin Cook
Robin Cook - Fever
Robin Cook
Robin Cook - Crisis
Robin Cook
Robin Cook - Critical
Robin Cook
Robin Cook - Acceptable Risk
Robin Cook
Robin Cook - Chromosome 6
Robin Cook
Robin Cook - Cromosoma 6
Robin Cook
Robin Cook - Zaraza
Robin Cook
Отзывы о книге «Chromosom 6»

Обсуждение, отзывы о книге «Chromosom 6» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x