Robin Cook - Chromosom 6
Здесь есть возможность читать онлайн «Robin Cook - Chromosom 6» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Chromosom 6
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Chromosom 6: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chromosom 6»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Chromosom 6 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chromosom 6», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Jack pociągnął w dół górną krawędź gazety, odsłaniając przed światem twarz młodego człowieka o wybitnie włoskich rysach. Miał dwadzieścia kilka lat, blisko trzydzieści, był mało imponującej budowy, ale przystojny. Jego ciemne, gęste włosy budziły zawsze zazdrość Jacka. On sam zauważył z niepokojeni, że w ostatnim roku nie tylko posiwiał, ale na czubku głowy pojawiły się także pierwsze oznaki łysiny.
– Hej, Einstein, co tam poranna prasa podaje na temat Franconiego? – zapytał Jack.
Vinnie i Jack często współpracowali ze sobą i obaj nawzajem doceniali swoje swobodne zachowanie, szybkie riposty i czarny humor.
– Nie wiem – krótko stwierdził Vinnie. Próbował uwolnić swoją gazetę z garści Jacka. Pochłonięty był analizowaniem statystyk Knicksów po ostatniej koszykarskiej kolejce w NBA.
Jack zmarszczył czoło. Vinnie może i nie był typem akademickiego geniusza, ale w sprawach bieżących informacji uchodził w gronie pracowników za autorytet. Czytał codziennie gazety od deski do deski, a ponadto miał znakomitą pamięć.
– Niczego nie napisali? – zapytał z niedowierzaniem Jack. Był naprawdę zaskoczony. Sądził, że media urządzą sobie ostre strzelanie ich kosztem. Nie co dzień zdarzało się przecież, żeby z kostnicy znikało ciało, i to tak sławne. Kłopoty biurokracji miejskiej zawsze były wdzięcznym tematem dla prasy.
– Nie zauważyłem – odparł Vinnie. Pociągnął mocniej, uwolnił gazetę i ponownie ukrył za nią twarz.
Jack pokręcił głową. Był szczerze zdziwiony i ciekawy, jak Harold Bingham, główny inspektor Zakładu Medycyny Sądowej, zdołał nakłonić prasę do milczenia. W chwili kiedy miał zamiar odwrócić się na pięcie i odejść, w oczy wpadł mu tytuł z pierwszej strony gazety trzymanej przez Vinniego. Grubą czcionką napisano: GANGSTERZY ZAGRALI NA NOSIE WŁADZOM MIEJSKIM. Podtytuł głosił: "Przestępcza rodzina Vaccarro zabiła jednego ze swoich ludzi, a następnie wykradła jego ciało wprost spod nosa urzędników miejskich".
Jack wyrwał całą gazetę z rąk Vinniego.
– Hej, co jest! – zawołał tamten zaskoczony.
Jack złożył gazetę, a następnie odwrócił tak, że Vinnie musiał spojrzeć na pierwszą stronę.
– Zdawało mi się, że według ciebie niczego w gazecie nie napisali – zauważył Jack.
– Nie powiedziałem, że nie napisali, tylko że nie zauważyłem – przypomniał Vinnie.
– Na miłość boską, przecież to jest na pierwszej stronie! – Jack w podnieceniu wskazał wielkie litery kubkiem z kawą.
Vinnie gwałtownym ruchem spróbował wydrzeć gazetę, ale Jack równie szybko ją cofnął.
– No co ty! – rzucił coraz bardziej poirytowany Vinnie. – Kup sobie własną gazetę!
– Zaczynasz mnie zastanawiać – stwierdził Jack. – Znam cię i jestem pewien, że ten artykuł przeczytałeś jeszcze w metrze. O co chodzi, Vinnie?
– O nic! Po prostu zacząłem od wiadomości sportowych.
Jack przez moment dokładnie przyglądał się twarzy Vinniego. Ten jednak uciekł wzrokiem.
– Jesteś chory? – zapytał żartobliwym tonem Jack.
– Nie! – sapnął Vinnie. – Po prostu oddaj mi gazetę.
Jack oddarł stronę z wiadomościami sportowymi i podał ją Vinniemu. Sam zaś z resztką gazety podszedł do innego biurka, usiadł i zaczął czytać. Artykuł zaczynał się na pierwszej stronie, a dokończenie zamieszczono na trzeciej. Jak przypuszczał, napisany był w tonie sarkastycznym, prześmiewczym. Autor dokładał po równo departamentowi policji i Zakładowi Medycyny Sądowej. Stwierdzono, że cała ta brudna i niejasna sprawa jest kolejnym jaskrawym dowodem rażącej niekompetencji obu instytucji.
Do pokoju wpadła Laurie i od razu przerwała Jackowi. Zdejmując płaszcz, wyraziła nadzieję, że Jack czuje się lepiej niż ona.
– Prawdopodobnie nie – przyznał Jack. – Kupiłem tanie wino. Przepraszam.
– Ale i pospaliśmy ledwie pięć godzin. Wstawanie było prawdziwą makabrą. – Przewiesiła płaszcz przez oparcie krzesła. – Dzień dobry, Vinnie – zawołała.
Vinnie jednak nie odpowiedział.
– Gniewa się, bo mu podarłem gazetę – wyjaśnił Jack. Wstał, ustępując miejsca Laurie. W tym tygodniu na niej spoczywał obowiązek rozdziału pracy, w tym przydzielania poszczególnych autopsji patologom. – Czołówka i artykuł redakcyjny poświęcone są Franconiemu.
– Nie dziwi mnie to. We wszystkich lokalnych wiadomościach trąbili o tym cały dzień i słyszałam, że zapowiadali Binghama w "Dzień dobry, Ameryko".
– Ma teraz pełne ręce roboty – przyznał Jack.
– Zaglądałeś do dzisiejszych spraw? – zapytała Laurie. Spojrzała na stos około dwudziestu teczek osobowych.
– Dopiero co przyszedłem – odpowiedział Jack i wrócił do lektury. Po chwili odezwał się, komentując przeczytany fragment. – O, to jest dobre! Twierdzą, że my i policja uknuliśmy spisek. Według nich świadomie pozbyliśmy się ciała, bo było to korzystne dla policji. Możesz sobie to wyobrazić? Ci dziennikarze opanowani są taką paranoją, że wszędzie dookoła widzą konspirację!
– To społeczeństwo cierpi na paranoję – stwierdziła Laurie. – Media dają jedynie to, co ludzie chcą otrzymać. Ale taka szalona teoria utwierdza mnie w przekonaniu, że powinniśmy prowadzić nasze dociekania na temat zniknięcia zwłok. Społeczeństwo musi wiedzieć, że jesteśmy bezstronni.
– A miałem nadzieję, że po zarwanej nocy zmieniłaś zdanie i zrezygnowałaś z wyprawy po prawdę – mruknął Jack, nie przerywając lektury.
– W żadnym wypadku – odparła Laurie.
– To idiotyczne! – zawołał, uderzając ręką w gazetę. – Najpierw sugerują, że jesteśmy odpowiedzialni za zniknięcie ciała, a teraz utrzymują, że gangsterzy na pewno pogrzebali szczątki w dzikich okolicach Westchester, więc nigdy już nie zostaną odnalezione.
– W tym fragmencie mają chyba rację – uznała Laurie. – Chyba że ciało wypłynie po wiosennych roztopach. Przy tym mrozie trudno kopać głębiej jak na trzydzieści, czterdzieści centymetrów.
– Rany, co za bzdury! – skomentował Jack po przeczytaniu całego artykułu. – Masz, chcesz przeczytać? – podsunął Laurie pierwszą stronę gazety.
Machnęła od niechcenia ręką.
– Dziękuję, ale przeczytałam już wersję "Timesa". Była wystarczająco złośliwa. Nie muszę już zapoznawać się z punktem widzenia "New York Post".
Jack podszedł do Vinniego i oddając oderwane strony, powiedział, że chciałby przywrócić gazecie jej pierwotny wygląd. Vinnie odebrał swoją własność bez komentarza.
– Jesteś dzisiaj okropnie drażliwy – powiedział do niego Jack.
– To zostaw mnie w spokoju – zaproponował sucho Vinnie.
– Ho, ho, uważaj, Laurie! Zdaje się, że Vinnie cierpi na napięcie przedmyślowe. Prawdopodobnie zaplanował sobie pomyśleć nad czymś i teraz hormony mu się burzą.
– U-ha – odezwała się Laurie. – Mamy tu tego "topielca", o którym wspomniał wczoraj Mike Passano. Komu powinnam go przydzielić? Kłopot z tym, że do nikogo w tej chwili nic nie mam i w efekcie pewnie sama z nim zostanę.
– Daj go mnie – zaoferował się Jack.
– Nie rusza cię? – zapytała. Sama bardzo nie lubiła topielców, szczególnie jeśli dłużej leżeli w wodzie. Taka autopsja była zwykle bardzo nieprzyjemną i trudną pracą.
– Ech – odparł Jack. – Jak się przyzwyczaisz do zapachu, to palce lizać.
– Błagam – mruknęła Laurie. – To obrzydliwe!
– Poważnie. Topielcy stanowią zazwyczaj prawdziwe wyzwanie. Wolę takich niż z postrzałem.
– Ten to jedno i drugie – stwierdziła i przypisała Jacka do topielca.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Chromosom 6»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chromosom 6» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Chromosom 6» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.