Robin Cook - Chromosom 6
Здесь есть возможность читать онлайн «Robin Cook - Chromosom 6» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Chromosom 6
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Chromosom 6: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chromosom 6»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Chromosom 6 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chromosom 6», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Mam wrażenie, że czujesz to samo co ja – zauważyła Candace.
Kevin głośno wypuścił powietrze i szybko ugryzł hamburgera, żeby nie powiedzieć czegoś, czego mógłby potem żałować.
– Dlaczego nie chcesz o tym porozmawiać? – naciskała Candace.
Kevin pokręcił głową, przeżuwając kęs hamburgera. Domyślał się, że jest czerwony jak burak.
– Nie martw się nim. Wróci do siebie – pocieszyła koleżankę Melanie.
Candace spojrzała teraz na nią.
– Bonobo są tak ludzkie – powiedziała, wracając do przerwanej rozmowy – że właściwie nie powinniśmy się dziwić tej maleńkiej, półtoraprocentowej różnicy w genotypie. Ale coś mi przyszło do głowy. Moi drodzy, jeżeli tak łatwo przenosicie krótsze ramię chromosomu szóstego czy inne małe segmenty ludzkiego DNA do komórek bonobo, to jak wam się zdaje, z jakim procentem mamy wtedy do czynienia?
Melanie spojrzała na Kevina, robiąc równocześnie rachunek w myślach. Zmarszczyła czoło.
– Hmmm – mruknęła pod nosem. – To ciekawe pytanie. W grę wchodzi pewnie ponad dwa procent.
– Tak, ale te półtora procent nie mieści się wyłącznie w krótkim ramieniu szóstego chromosomu – niemal warknął Kevin.
– Hola, miły panie, wyluzuj się – Melanie starała się lekkim tonem pohamować coraz bardziej zdenerwowanego Kevina. Odstawiła sok i po przyjacielsku położyła dłoń na ramieniu kolegi. – Nie trać panowania nad sobą. My jedynie rozmawiamy. No wiesz, wymiana poglądów, taka rozrywka normalnych ludzi, siedzieć i mówić. Wiem, że dla kogoś, kto cały czas spędza z wirującymi w maszynach probówkami, takie kontakty stają się irytujące, ale mimo wszystko nie rozumiem, co takiego się stało.
Kevin westchnął. Chociaż było to wbrew jego naturze, postanowił zwierzyć się tym dwóm miłym, godnym zaufania kobietom. Przyznał, że się zdenerwował.
– Tak jakbyśmy tego nie widziały! – odparła Melanie, wywracając oczami. – A nie mógłbyś być nieco bardziej dokładny? Co cię tak wkurzyło?
– Właśnie to, o czym mówiła Candace – wyznał.
– Mówiła mnóstwo rzeczy.
– I wszystkie one świadczyć mogą, że popełniłem piramidalną pomyłkę.
Melanie cofnęła dłoń i zajrzała głęboko w ciemnobłękitne oczy Kevina.
– W jakiej sprawie?
– W dodawaniu tak dużej porcji ludzkiego DNA. Krótkie ramię szóstego chromosomu zawiera setki genów nie mających nic wspólnego z zespołem zgodności tkankowej. Powinienem raczej wyizolować wyłącznie potrzebny kompleks, a nie iść drogą na skróty.
– A więc te stworzenia otrzymują nieco więcej ludzkich protein – dopowiedziała Melanie. – A to ci dopiero historia!
– Tak się właśnie poczułem w pierwszej chwili – przyznał Kevin. – Przynajmniej do momentu, w którym wszedłem do Internetu, aby się dowiedzieć, czy ktokolwiek wie coś na temat zawartości krótkiego ramienia chromosomu szóstego. Niestety, jeden z badaczy poinformował mnie, że znajduje się tam spory segment genów ewolucyjnych. No i teraz zupełnie nie wiem, co stworzyłem.
– Ależ oczywiście, że wiesz – zaprzeczyła Candace. – Stworzyłeś transgeniczną małpę.
– To wiem – odpowiedział Kevin, a jego oczy płonęły. Zaczął szybko oddychać, na jego czole pojawiły się krople potu. – Ale obawiam się, że przekroczyłem granicę.
ROZDZIAŁ 6
5 marca 1997 roku
godzina 13.00
Cogo, Gwinea Równikowa
Bertram wjechał swoim trzyletnim jeepem cherokee na parking za ratuszem i ostro nacisnął na hamulce. Samochód sprawiał mu spore kłopoty i Bertram mnóstwo czasu spędzał w warsztatach samochodowych, naprawiając coraz to nowe usterki. Problemy jednak nie znikały, więc myśląc o Kevinie Marshallu, który dostając co dwa lata nową toyotę, nie wiedział, co to psujący się samochód, czuł rosnącą irytację. On na nowy samochód musiał poczekać jeszcze rok.
Wszedł na schody prowadzące spod arkad na werandę otaczającą budynek na wysokości pierwszego piętra. Z niej wszedł do głównego biura. Zgodnie z wolą Siegfrieda Spalleka nie było tutaj klimatyzacji. Podwieszony pod sufitem potężny wentylator obracał się leniwie, wydając przy tym modulowany warkot. Długie, płaskie skrzydła poruszały ciepłym i wilgotnym powietrzem w dużej sali.
Bertram głośno zawołał zaraz po wejściu, więc sekretarz Siegfrieda, Aurielo, spodziewał się gościa i gestem zaprosił go do gabinetu. Aurielo był mieszkańcem wyspy Bioko, czarnoskórym mężczyzną o szerokiej twarzy. Uczył się we Francji na nauczyciela, ale dopiero kiedy GenSys znalazło teren na Strefę, podjął swoją pierwszą pracę.
Gabinet był większy niż biuro, przez które Bertram wszedł. Zajmował całą szerokość budynku. Okna wychodzące na parking z tyłu i na plac od frontu osłonięte były okiennicami. Z frontowych okien roztaczał się imponujący widok na nowoczesny kompleks szpitalno-laboratoryjny. Z miejsca, w którym stał, Bertram mógł zobaczyć także okna pracowni Kevina.
– Siadaj – powiedział Siegfried, nie podnosząc nawet wzroku. Jego głos był chropowaty, gardłowy, z lekkim niemieckim akcentem. Spallek miał wyjątkowo despotyczny charakter. Podpisywał cały stos korespondencji. – Za moment skończę.
Bertram rozejrzał się po pokoju. Panował w nim bałagan. Nigdy nie czuł się w tym miejscu dobrze. Jako weterynarz i umiarkowany zwolennik programu ochrony środowiska, nie akceptował dekorowania pomieszczeń trofeami myśliwskimi.
Tymczasem tutaj wszystkie ściany, każdy kawałek wolnej powierzchni, przykryte zostały wypchanymi głowami zwierząt, nierzadko gatunków zagrożonych, spoglądających na ludzi swymi szklistymi oczami. Było tu wiele kotów, jak lwy, pantery, gepardy, a także pełen przekrój antylop – Bertram nawet nie sądził, że tyle ich tu może żyć. Kilka potężnych łbów nosorożców spoglądało tępo zza pleców Siegfrieda. Nad biblioteczką znajdowały się węże, wśród nich nawet szykująca się do ataku kobra. Na podłodze leżał krokodyl z otwartą paszczą, strasząc swymi ostrymi jak igły zębiskami. Obok krzesła, na którym usiadł Bertram, stał mahoniowy stolik ze słoniową nogą. W kącie stały skrzyżowane dwa ciosy słoniowe.
Bardziej jeszcze od myśliwskich zdobyczy zdobiących gabinet, niepokoiły Bertrama trzy czaszki leżące na biurku Siegfrieda. Wszystkie były otwarte, bez górnej części. Jedna miała w skroni otwór po kuli. Służyły za pojemnik do spinaczy, popielniczkę i świecznik do grubej świecy. Chociaż sieć elektryczna Strefy należała do najbardziej niezawodnych w całym kraju, czasami zdarzały się awarie, głównie za sprawą częstych i gwałtownych wyładowań elektrycznych.
Większość osób odwiedzających gabinet szefa GenSys w Afryce uznawała czaszki za małpie, Bertram jednak znał prawdę. Były to czaszki ludzkie, pochodziły od skazańców zabitych przez żołnierzy gwinejskich. Cała trójka to były ofiary skazane za obrazę państwa. Przeszkadzali GenSys w prowadzeniu operacji. Prawdę powiedziawszy, to złapano ich na kłusownictwie. Polowali nielegalnie na szympansy w Strefie. Siegfried traktował ten obszar jak swój prywatny teren łowów.
Kilka lat temu, kiedy Bertram delikatnie zakwestionował potrzebę eksponowania czaszek, Siegfried odparł, że utrzymują miejscowych robotników w ryzach.
– To ten rodzaj komunikatu, który oni doskonale rozumieją – wyjaśnił. – Takie symbole przemawiają do nich.
Bertram nie dziwił się, że miejscowi rozumieją informację. Żyli przecież w kraju cierpiącym na nadmiar straszliwych, diabolicznie okrutnych dyktatorów. Bertram doskonale pamiętał uwagę Kevina na temat czaszek. Powiedział, że przypominają mu o obłąkanym Kurtzu z Jądra ciemności Josepha Conrada.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Chromosom 6»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chromosom 6» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Chromosom 6» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.