Kathy Reichs - Dzień Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Kathy Reichs - Dzień Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzień Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Andrew Ryan, detektyw z Wydziału Zabójstw, znowu może pomóc w rozwikłaniu zagadki Tempe, a przy okazji i…sobie! Bo prywatnie samotność doskwiera przecież obojgu…

Dzień Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Powiedziałam, by wysłał mi czaszkę, kości biodrowe, obojczyki i piersiowe końce trzeciego, czwartego i piątego żebra dolnego ciała. I cały szkielet Kornego. Poprosiłam także o zdjęcia rentgenowskie obu ofiar, kopię jego raportu i pełen zestaw zdjęć z autopsji.

Na końcu wyjaśniłam mu, jak przetworzyć kości. Znał całą procedurę i obiecał, że wszystko znajdzie się w moim laboratorium w Charlotte w piątek.

Odłożyłam słuchawkę i spojrzałam na zegarek. Jeżeli chciałam zrobić cokolwiek przed wyjazdem na konferencję do Oakland, to musiałam się ruszać.

Poszliśmy z Ryanem na parking, gdzie tego ranka zostawiłam samochód. Słońce mocno grzało i cień dawał przyjemny chłód. Otworzyłam drzwi i oparłam rękę na górnej krawędzi.

– Zjedzmy coś – zaproponował Ryan.

– Jasne. A potem założę bikini i zrobimy kilka zdjęć dla New York Timesa.

– Od kilku dni traktujesz mnie jak gumę wyplutą na chodnik. Teraz, kiedy o tym myślę, to zdaje mi się, że coś cię od kilku tygodni gryzie. Trudno. Mnie to nie przeszkadza.

Objął dłonią moją brodę i popatrzył mi w oczy.

– Ale chcę, żebyś wiedziała jedno. To, co się stało wczoraj wieczorem, to nie była tylko chemia. Zależy mi na tobie i czułem się szczęśliwy będąc tak blisko ciebie. Nie żałuję, że to się stało. I nie mogę obiecać, że nie spróbuję znowu. Pamiętaj, mogę być wiatrem, ale to ty kontrolujesz latawiec. Jedź ostrożnie.

Puścił moją brodę i poszedł do swojego samochodu. Otworzył drzwi, rzucił marynarkę na siedzenie dla pasażera i odwrócił się w moją stronę.

– A tak przy okazji, nigdy mi nie mówiłaś, dlaczego wątpisz, że ofiary Murtry to narkotykowi handlarze.

Na chwilę mnie zatkało. W jednej chwili chciałam zostać i być daleko od niego. Nagle powróciłam na ziemię.

– O co ci chodzi?

– O te ciała z wyspy. Dlaczego nie sądzisz, że mogą mieć coś wspólnego z narkotykami?

– Bo obie to kobiety.

21

W czasie jazdy słuchałam kilku kaset, bo wieści z Wobegon mnie nie zainteresowały. Miałam milion pytań i znałam bardzo mało odpowiedzi. Czy Anna Goyette wróciła do domu? Kim były kobiety pochowane na wyspie Murtry? Czego dowiem się badając ich kości? Kto zabił Heidi i jej dzieci? Jaki związek ma St-Jovite z komuną na Świętej Helenie? Kim był Dom Owens? Gdzie wybyła Kathryn? Gdzie, do diabła, jest Harry?

Myślałam o milionie rzeczy, które musiałam zrobić. I chciałam. Od kiedy wyjechałam z Montrealu, nie przeczytałam nic o Elisabeth Nicolet.

O ósmej trzydzieści byłam w Charlotte. Podczas mojej nieobecności roślinność w Sharon Hali przebrała się w swój najpiękniejszy wiosenny strój. Azalie i derenie rozkwitły, a grusze i dzikie jabłonki jeszcze nie przekwitły. W powietrzu pachniało sosnowymi igłami i korą. Weszłam do mieszkania i wszystko było tak, jak tydzień wcześniej. Tykał zegar. Paliła się lampka wskazująca, że są wiadomości. W lodówce było pusto.

Miski Birdiego stały na swoich miejscach pod oknem. Dziwne, że Pete ich nie opróżnił. Nieporządny pod każdym innym względem, mój odseparowany mąż był bardzo skrupulatny, jeżeli chodziło o jedzenie. Sprawdziłam, czy kot nie czai się gdzieś pod krzesłem albo w szafie. Nic nigdzie.

Zadzwoniłam do Pete'a, ale, jak poprzedniego razu, nie było go w domu. Nie było też Harry w mieszkaniu w Montrealu. Myśląc, że może pojechała do domu, zadzwoniłam pod numer w Teksasie. Nikt nie odebrał.

Rozpakowałam się, przygotowałam sobie kanapkę z tuńczykiem i zjadłam ją z piklami z koperkiem i chipsami oglądając koniec meczu Hornetsów. O dziesiątej wyłączyłam telewizor i znowu zadzwoniłam do Pete'a. Wciąż go nie było. Pomyślałam, żeby pojechać do niego po kota, ale w końcu zdecydowałam, że mogę to zrobić rano.

Wzięłam prysznic, potem poszłam do łóżka z kopiami dziennika Bólanł gera i znowu znalazłam się w dziewiętnastowiecznym Montrealu. Przerwa nie pomogła mi lepiej zrozumieć Louis-Philipe'a, godzinę później oczy mi się same zamykały. Wyłączyłam światło i zwinęłam się w kłębek z nadzieją, że długi sen przywróci mi spokój.

Dwie godziny później siedziałam na łóżku z bijącym sercem, nie wiedząc dlaczego. Przyciskałam koc do piersi, ledwie mogłam oddychać, starając się zidentyfikować niebezpieczeństwo, które wyrwało mnie ze snu. Cisza. Świeciła tylko tarcza budzika przy łóżku.

Dźwięk tłuczonego szkła zjeżył mi włosy na głowie. Poziom adrenaliny poszybował w górę. Przed oczami mignął mi obraz innego włamania, gadzie oczy, błysk noża w świetle księżyca. Myśl przemknęła przez mój umysł. Znowu! Trzask! Bum! Tak, znowu!

Hałas nie dobiegał z zewnątrz! To było na dole! W moim mieszkaniu! Co mogłam zrobić? Zamknąć się w sypialni. Sprawdzić, co to było. Zadzwonić na policję.

Nagle poczułam dym. Cholera!

Odrzuciłam koc i przemknęłam przez pokój, szukając rozsądnych myśli pod warstwą przerażenia. Broń. Potrzebowałam broni. Czego mogłam użyć? Dlaczego nie chciałam trzymać pistoletu?

Podeszłam do komody i wyjęłam dużą muszlę, którą znalazłam na Outer Banks. Nie mogłabym nią zabić, ale koniec mógłby przebić skórę i zranić. Objęłam ją palcami, ostry koniec wystawiłam do przodu.

Prawie nie oddychając podeszłam do drzwi, wolną ręką przesuwając po znajomych powierzchniach, jak niewidomy czytający Braille'em. Komoda. Klamka. Hol.

Na szczycie schodów znieruchomiałam i spróbowałam dojrzeć cokolwiek w ciemności. Krew szumiała mi w uszach, ściskałam muszlę i nasłuchiwałam. Z dołu nie dochodził żaden dźwięk. Jeżeli tam ktoś faktycznie był, to powinnam zostać na górze. Telefon. Jeśli na dole się pali, to muszę się wydostać na zewnątrz.

Wzięłam oddech, postawiłam stopę na najwyższym stopniu, stój. Teraz drugi. Trzeci. Kolana ugięte, muszla na wysokości ramienia, szłam na dół. Ostry zapach był coraz mocniejszy. Dym. Benzyna. I coś jeszcze. Coś znajomego.

Zatrzymałam się na dole, w umyśle odtwarzając scenę sprzed roku w Montrealu. Wtedy był w środku, morderca, czekając, kiedy zaatakować.

To się nie zdarzy drugi raz! Zadzwoń pod 911! Wyjdź na zewnątrz!

Obchodząc poręcz dookoła zajrzałam do jadalni. Ciemność. Teraz do salonu. Ciemność, ale jakby inna.

Dalsza część pokoju w otaczającej ciemności jakby jaśniała brązowo. Kominek, krzesła królowej Anny, wszystkie meble i obrazy leciutko świeciły, niczym przedmioty w mirażu. Przez drzwi kuchenne dostrzegłam pomarańczowe światło tańczące przed lodówką.

Piiiii!

Serce mi podskoczyło, kiedy ciszę przerwał wysoki, wyjący dźwięk. Drgnęłam i muszla uderzyła w ścianę. Drżąc przywarłam do ściany.

Ten dźwięk to wykrywacz dymu!

Czekałam, czy coś się poruszy. Tylko ciemność i niesamowite migotanie.

Dom się pali. Uciekaj!

Z walącym dziko sercem i krótkim oddechem rzuciłam się w kierunku kuchni. Ogień trzaskał na samym środku, wypełniając pomieszczenie dymem i odbijając się w każdej lśniącej powierzchni.

Drżącą ręką wymacałam włącznik i zapaliłam światło. Dziko rozejrzałam się dookoła. Płonący stos leżał na środku podłogi. Płomienie się nie rozprzestrzeniały.

Odłożyłam muszlę i brzegiem koszuli zasłaniając sobie nos i usta pochyliłam się i poszłam do spiżarni. Z górnej półki zdjęłam małą gaśnicę. W płucach miałam pełno dymu i w oczach łzy, ale udało mi się wcisnąć rączkę. Gaśnica ledwie syknęła.

Cholera!

Kaszląc i krztusząc się znowu wcisnęłam. Znowu syknięcie, ale tym razem z wylotu trysnął strumień dwutlenku węgla i białego proszku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzień Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Seizure
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Bones Are Forever
Kathy Reichs
libcat.ru: книга без обложки
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Bones to Ashes
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Grave Secrets
Kathy Reichs
libcat.ru: книга без обложки
Kathy Reichs
libcat.ru: книга без обложки
KATHY REICHS
Kathy Reichs - Cross bones
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Informe Brennan
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Zapach Śmierci
Kathy Reichs
Отзывы о книге «Dzień Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzień Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x