– Ktoś mi pana gorąco polecił.
– Kto?
– Nie wie pan?
Christian uśmiechnął się.
– Jakiś klient?
– Nie.
– No, to nie mam pojęcia – rzekł Myron, potrząsając głową.
Christian usiadł wygodnie.
– Jessica – odparł. – Opowiedziała mi o panu. O tym, jak pan grał, o kontuzji, ile pana to kosztowało, o pańskiej pracy w FBI, o powrocie na studia. Zapewniła, że nie zna nikogo lepszego od pana.
– To dlatego, że za rzadko wychodzi z domu. Zamilkli. Na autostradzie New Jersey Turnpike wyłączono środkowy pas, więc zaczęli się wlec. Powinienem pojechać pasem zachodnim, pomyślał Myron. Już miał zmienić pasmo ruchu, gdy usłyszał od Christiana coś takiego, że o mało nie zahamował.
– Moja matka pozowała kiedyś nago.
– Słucham? – spytał, sądząc, że się przesłyszał.
– Kiedy byłem mały. Nie wiem, czy te zdjęcia zamieszczono w jakimś piśmie. Wątpię. Nie była zbyt atrakcyjna. W wieku dwudziestu pięciu lat wyglądała na sześćdziesiąt. Pracowała w Nowym Jorku jako prostytutka. Na ulicy. Nie wiem, kto mnie spłodził. Przypuszczała, że jeden z facetów na wieczorze kawalerskim, ale nie miała pewności który.
Myron zerknął na Christiana. Patrzył przed siebie.
– Myślałem, że mieszkałeś z rodzicami w Kansas – rzekł ostrożnie.
Christian potrząsnął głową.
– Wychowali mnie dziadkowie. Matka zmarła, kiedy miałem siedem lat. Zaadoptowali mnie. Nosiliśmy to samo nazwisko, więc udawałem, że są moimi rodzicami.
– Nie wiedziałem. Przykro mi.
– Niepotrzebnie. Dziadkowie byli wspaniali. Z pewnością popełnili mnóstwo błędów wychowawczych wobec mamy, skoro skończyła, jak skończyła. Mnie traktowali życzliwie i z miłością. Bardzo mi ich brakuje.
W głębokim milczeniu minęli sportowy kompleks Meadowlands. Na rogatce Myron uiścił opłatę i podążyli w stronę mostu Waszyngtona. Christian kupił sobie lokum trzy kilometry od mostu i dziesięć od stadionu Tytanów, w typowym dla New Jersey, nazwanym szumnie Cross Creek Pointę, osiedlu trzystu domów z prefabrykatów, które wyglądało jak wyjęte z filmu Duch.
Gdy krążyli, szukając wolnego miejsca do zaparkowania, zadzwonił telefon. Myron podniósł słuchawkę.
– Halo?
– Gdzie jesteś? – spytała Jessica.
– W Englewood.
– Pojedź drogą Czwartą na zachód do Siedemnastej – powiedziała prędko. – Spotkamy się w Ramsey na parkingu przy bankomatach.
– O co chodzi?
– Przyjedź tam. Natychmiast.
Kiedy ujrzał Jessicę, stojącą w przyćmionej poświacie jarzeniówek parkingu, tak nieznośnie piękną w opinających jej j biodra niebieskich dżinsach i czerwonej bluzce rozpiętej pod szyją, natychmiast wyczuł kłopoty. Wielkie kłopoty.
– Bardzo źle? – spytał.
Otworzyła drzwiczki i usiadła przy nim.
– Gorzej – odparła.
Nic nie mógł poradzić. Nie mógł oprzeć się myślom, jąkaj jest piękna. Pobladła, oczy były lekko podkrążone, lecz ani śladu kurzych łapek, choć na jej twarzy pojawiły się nowe rysy. Czy były tam wczoraj lub wcześniej, w dniu, kiedy odwiedziła i go w biurze? Nie był pewien. Wyglądała oszałamiająco. Drobnej niedoskonałości, jeśli w ogóle można je było nazwać niedoskonałościami, sprawiały, że pragnął jej jeszcze bardziej. Dziekanowa Madelaine była atrakcyjną kobietą, ale w porównaniu z Jessicą jej uroda gasła niczym światło latarki w oślepiającym blasku latarni morskiej.
– Opowiesz mi o tym? Potrząsnęła głową.
– Wolę ci pokazać – odparła i zabrała się do udzielania wskazówek, jak ma jechać. – Ojciec wynajął tu domek – wyjaśniła, gdy dotarli do drogi słusznie nazwanej Brudną Czerwoną Dróżką.
– W tym lesie?
– Tak.
– Kiedy?
– Dwa tygodnie temu. Wynajął go na miesiąc. Według agenta, szukał spokoju i ciszy. Chciał uciec od cywilizacji.
– To niepodobne do twojego ojca.
– Całkowicie.
Kilka minut później dotarli do domku. Myronowi nie chciało się wierzyć, żeby Adam Culver, którego dobrze poznał, chodząc z Jessicą, pragnął spędzić tu urlop. Ten człowiek kochał hazard. Koniki, ruletkę, blackjacka. Uwielbiał ruch i zgiełk. Spokoju i ciszy zażywał na koncertach Tony’ego Bennetta w Sands.
Jessica wysiadła z samochodu. Myron za nią. Miała tak świetną postawę i chód, że dawniej nie mógł oderwać od niej oczu. Dziś jednak dostrzegł w kroku ukochanej jakąś chwiejność, tak jakby jej nogi nie były pewne, czy zdołają utrzymać śliczną sylwetkę.
Stopnie ganku zaskrzypiały pod ich stopami. Drewno w wielu miejscach zmurszało. Jessicą otworzyła kluczem drzwi i je pchnęła.
– Spójrz.
Spojrzał i nic nie powiedział. Czuł na sobie jej wzrok.
– Sprawdziłam jego kartę. Wydał ponad trzy tysiące dolarów w sklepie o nazwie Oczy i Uszy.
Myron znał ten sklep. Sprzęt z pewnością pochodził stamtąd. Na kanapie leżały trzy wideokamery Panasonic wraz z zamocowaniem. Ponadto trzy małe monitory, też firmy Panasonic, takie jakie widzi się w pokojach strażników w wieżowcach. Dwa magnetowidy Toshiba. Mnóstwo kabli, przewodów i tym podobnych.
Jednak nie to zaniepokoiło go najbardziej. Obecność elektronicznego sprzętu można było wyjaśnić w różny sposób. Dwa inne znajdujące się tu przedmioty, które przyciągnęły jego wzrok jak lśniący pieniążek oko dziecka, zmieniały wszystko. Dawały bowiem mocno do myślenia, złowieszczo uzupełniając niepokojącą kolekcję.
Pod ścianą stała strzelba, a tuż przy niej, na podłodze, leżały kajdanki.
– Co on tu, do diabła, robił? – spytała Jessica.
Myron wiedział, o czym myśli. Niedaleko stąd znaleziono martwe dziewczyny. Telewizyjne obrazy ich sponiewieranych zwłok w stanie rozkładu unosiły się nad nim i nad nią ja koszmarne duchy.
– Kiedy to wszystko kupił?
– Dwa tygodnie temu – odparła. – Zdążyłam to przemyśleć. Nawet jeśli nasze najgorsze obawy są słuszne, nie tłumacz to niczego. Co ze zdjęciem Kathy w magazynie porno? Co zje pismem na kopercie? Co z telefonami do Christiana i dziekan Co z zamordowaniem taty?
Myron przyjrzał się Jessice. Szukała wyjaśnienia – jakiegokolwiek, prócz tego, które samo im się narzucało.
– Dobrze się czujesz? – spytał.
Skrzyżowała ręce pod biustem, ściskając łokcie dłonie, jakby się obejmowała.
– Straciłam grunt pod nogami – odparła.
– Dasz radę znieść więcej?
Opuściła ręce.
– Bo co? O czym mówisz? Zawahał się.
– Przestań się ze mną pieścić, do cholery! – nie wytrzymała.
– Jess…
– Dobrze wiesz, jak nie znoszę nadopiekuńczości! Mów, o co chodzi!
– Kathy zgwałciło kilku kolegów z drużyny Christiana. Tej samej nocy zniknęła.
Jessica miała taką minę, jakby ją spoliczkował.
– Przepraszam – powiedział, wyciągając do niej rękę.
– Opowiedz mi o tym. Wszystko.
Opowiedział. Jej żywe oczy straciły blask. Zamilkła.
– Bydlaki – wydusiła z siebie. – Przeklęte bydlaki.
Skinął głową.
– Któryś z nich ją zabił – dodała. – Albo wszyscy. Żeby: zamknąć jej usta.
– Możliwe.
Zamilkła, coś rozważając. A potem jej wzrok znowu się ożywił.
– Przypuśćmy – powiedziała wolno – że mój ojciec dowiedział się o tym gwałcie.
Myron skinął głową.
– Jak by się zachował? – ciągnęła. – Co byś zrobił, gdyby chodziło o twoją córkę?
– Wściekłbym się.
– Byłbyś w stanie nad sobą zapanować?
Читать дальше