– Co takiego?!
Myron ślizgał się na oślep po cienkim lodzie. Jego ostatnie pytanie podziałało jak płomień z lutownicy.
– Powiedział pan „kochance”?! Masz babo placek!
– Pana nie przysłała Kathy. Ona nie ma z panem nic wspólnego.
Myron nie odpowiedział.
– Kim pan jest? Jak pan się naprawdę nazywa?
– Myron Bolitar.
– Jak?
– Myron Bolitar.
– Jest pan policjantem?
– Nie.
– Więc kim?
– Menedżerem sportowym.
– Kim?!
– Reprezentuję sportowców.
– Pan… więc, co pan ma z tym wspólnego?
– Jestem znajomym Kathy – odparł Myron. – Próbuję ją odnaleźć.
– Czy ona żyje?
– Nie wiem. Ale pan, widzę, tak sądzi.
Harrison Gordon wysunął dolną szufladę, wyjął papierosa i zapalił.
– Szkoda zdrowia – rzekł Myron.
– Rzuciłem palenie pięć lat temu. A przynajmniej wszyscy tak myślą.
– Jeszcze jedna mała tajemnica?
Gordon uśmiechnął się smutno.
– Pan przysłał mi to pismo?
– Nie.
– Więc kto?
– Nie mam pojęcia. Staram się to ustalić. Wiem, że je panu przysłano. Wiem również, że ukrywa pan coś w związku ze zniknięciem Kathy.
Gordon zaciągnął się głęboko i wydmuchał dym.
– Mogę zaprzeczyć. Mogę zaprzeczyć wszystkiemu, co tu dziś powiedziałem.
– Może pan. Mam jednak to pisemko. I nie muszę kłamać. A ponadto znam szeryfa Jake’a Courtera. Niemniej ma pan rację, ostatecznie moje słowo będzie przeciwko pańskiemu.
Dziekan Gordon zdjął okulary i potarł oczy.
– Nie, nie dojdzie do tego – rzekł wolno. – Mówi poważnie. Pragnę jej pomóc. Muszę jej pomóc!
Myron nie wiedział, co myśleć. Wydawało się, że ten człowiek autentycznie cierpi, ale w swoim życiu oglądał już takie występy, że schowałby się Laurence Olivier. Czy Gordon naprawdę poczuwał się do winy? Czy za tym nagłym katharsis stały wyrzuty sumienia, czy może instynkt samozachowawczy? Nie był tego pewien. Zresztą nie dbał o to, zależało mu jedynie na poznaniu prawdy.
– Kiedy po raz ostatni widział pan Kathy? – spytał.
– Tej nocy, kiedy zniknęła.
– Przyszła do pana domu?
Gordon skinął głową.
– Było późno. Około jedenastej, wpół do dwunastej. Siedziałem w gabinecie. Żona leżała już w łóżku na piętrze. Zadzwoniono do drzwi. Kilka razy, natarczywie. Dzwonki przeplatały się z waleniem. To była Kathy.
Mówił to takim głosem, jakby po raz kolejny czytał dziecku dobrze znaną bajkę.
– Płakała, a właściwie łkała bez opamiętania. Tak silnie, że nie była w stanie mówić. Wprowadziłem ją do gabinetu. Nalałem jej brandy i otuliłem wełnianym kocem. Wydała się… – urwał, szukając słów -…taka mała. Bezradna. Usiadłem naprzeciwko i wziąłem ją za rękę. Wyrwała ją. I wtedy przestała płakać. Nie stopniowo, ale od razu, jak za naciśnięciem guzika. Zamilkła. Na jej twarzy nie było nic, żadnych uczuć. A potem zaczęła mówić.
Gordon sięgnął do szuflady po następnego papierosa i włożył go do ust. Zapałka zapaliła się za czwartym razem.
– Głos miała zadziwiająco spokojny. Nie chwiał się i nie łamał. Niesamowite, zważywszy histerię sprzed paru chwil. To, co mówiła, kłóciło się jednak z jej opanowaniem. Opowiedziała mi historie… – Znów zamilkł, kręcąc głową. – Łagodnie mówiąc, zaskakujące. Znałem Kathy od blisko roku. Uważałem ją za życzliwą, miłą, przyzwoitą dziewczynę. Nie oceniam jej moralności. W moim mniemaniu była osobą staroświecką. A tu raptem przychodzi do mnie i opowiada historie, od których zapłoniłby się marynarz. Zaczęła od tego, że dawniej była taka, za jaką ją miałem. Porządną, dobrze wychowaną dziewczyną. Lubianą przez wszystkich. Ale się zmieniła. W „puszczającą się na prawo i lewo zdzirę”, jak sama określiła. Zaczęła od chłopców z liceum. Szybko jednak przerzuciła się na grubszą zwierzynę. Dorosłych, nauczycieli, znajomych rodziców. Spółkowała z Murzynami, z kobietami, we troje, a nawet uczestniczyła w orgiach. Ze wszystkimi przygodnymi znajomymi robiła sobie zdjęcia. Dla potomności, jak oświadczyła mi szyderczo.
– Wymieniła jakieś nazwiska? Nauczycieli, dorosłych, kogokolwiek?
– Nie. Żadnych nazwisk. Dziekan zamilkł, wyczerpany.
– A co zdarzyło się potem? – zagadnął Myron.
Harrison Gordon podniósł głowę tak wolno, jakby kosztowało go to mnóstwo wysiłku.
– Jej życie zmieniło się na lepsze. Uświadomiła sobie, że postępuje głupio i źle. Zaczęła pracować nad swoimi problemami. Właśnie wtedy spotkała Christiana i się zakochała. Pragnęła odciąć się od przeszłości, ale nie było to łatwe. Przeszłość nie chciała odejść. Kathy naprawdę bardzo się starała, a potem…
Gordon urwał.
– Potem co? – ponaglił Myron.
– Spojrzała na mnie – nigdy nie zapomnę jej wzroku – i powiedziała: „Dziś wieczorem mnie zgwałcili”. Nagle. Ni z tego, ni z owego. Oczywiście, zamurowało mnie. Było ich sześciu albo siedmiu, nie była pewna. Zbiorowy gwałt w szatni. Spytałem ją kiedy. Odparła, że przed niespełna godziną. Poszła do szatni futbolistów, żeby się z kimś spotkać. Powiedziała, że z szantażystą. Byłym… kochasiem, który zagroził, że ujawni jej przeszłość. Miała zapłacić mu za milczenie.
Gruba wypłata w gotówce z konta powierniczego, pomyślał Myron.
– Kiedy tam weszła, okazało się, że szantażysta nie jest sam. Towarzyszyło mu kilku kolegów z drużyny, w tym jej inny były kochaś. Nie uderzyli jej. Nie pobili. Nie stawiała oporu. Było ich za dużo i byli za silni. – Gordon zamknął oczy i zniżył głos do szeptu. – Gwałcili ją po kolei.
Zamilkł.
– Jak wspomniałem, opowiedziała mi to najzupełniej obojętnym tonem. Spojrzenie miała jasne i zdecydowane. Oświadczyła, że jest tylko jeden sposób na pogrzebanie przeszłości. Raz na dobre. Że musi jej się przeciwstawić wprost. Wypchnąć ją na słońce, żeby sczezła i skonała jak średniowieczny wampir. Powiedziała, że wie, co musi zrobić.
Gordon znowu zamilkł.
– Co? – spytał Myron.
– Postawić przed sądem tych, którzy ją zgwałcili. Spojrzeć w oczy przeszłości i zostawić ją za sobą, bo w innym razie będzie ją prześladowała do końca życia.
– I jak pan zareagował?
Gordon skrzywił się. Zgasił papierosa. Zerknął do dolnej szuflady, ale nie wziął następnego.
– Poradziłem jej ochłonąć. – Zaśmiał się na to wspomnienie. – Ochłonąć! Jej, tak już wyciszonej i spokojnej, że mogłaby czytać książkę telefoniczną. A ja radziłem jej ochłonąć! Chryste Panie!
– A poza tym?
– Powiedziałem, że nadal jest w szoku. Mówiłem serio. Poradziłem, żeby zamiast działać pochopnie, co z pewnością zaciąży na całym jej życiu, najpierw wszystko sobie przemyślała, rozważyła wszelkie opcje. Żeby się zastanowiła, co ujawnienie jej przeszłości będzie oznaczać dla rodziny, przyjaciół, narzeczonego i dla niej samej.
– Innymi słowy, próbował ją pan odwieść od wniesienia oskarżenia.
– Być może. Nie zdradziłem jej jednak, co naprawdę myślę. Parająca się pornografią i wyuzdanym seksem, „puszczająca się na prawo i lewo zdzira”, zamierzała oskarżyć o gwałt grupę studentów, w tym dwóch, z którymi łączyły ją kiedyś bliskie związki. Chciałem, żeby zamiast działać pod wpływem chwili, dokładnie wszystko rozważyła.
– Niech pan tak siebie nie rozgrzesza. Nic pana nie obchodziła. Przyszła do pana po pomoc, a pan myślał o wszystkim tylko nie o niej. O swojej szacownej uczelni. O skandalu. O drużynie futbolowej w przededniu zdobycia mistrzostwa kraju. O własnej karierze, o tym, co będzie, kiedy wyjdzie na jaw, że pracowała dla pana i że późną nocą szukała u pana pociechy. Powiązano by pana ze sprawą. Przyjrzano się bliżej pańskiemu życiu i być może odkryto wasz niecodzienny układ małżeński. Gordon wyprostował się nagle jak po sójce w bok.
Читать дальше