– Niech pan spyta swojego klienta – odparł asystent. – Aha, i jego nowego agenta.
Trzask!
Myron zamknął oczy i ściągnął z głowy słuchawki. Niech to szlag!
Zapukano do drzwi. Obcy dźwięk lekko go zabolał. Esperanza nie pukała. Nigdy. Z upodobaniem odrywała go od zajęć. Prędzej dałaby sobie uciąć rękę, niżby zapukała.
– Proszę – powiedział.
– Niespodzianka – usłyszał głos osoby, która weszła. Starał się nie patrzeć. Odłożył słuchawki.
– Jesteś…
– Rozkosz.
Zmiany, zmiany, zmiany. Zniknął kostium Kocicy, blond peruka, wysokie obcasy i… okazały biust. Niemniej Rozkosz pozostała, na szczęście, kobietą, i to całkiem atrakcyjną. Była ubrana w tradycyjny granatowy kostium i stosowną bluzkę, ostrzyżona na chłopaka, oszczędniej umalowana, a okrągłe szkła w szylkretowych oprawkach tonowały blask jej oczu. Figurę miała szczuplejszą, jędrniejszą, mniej, hm, kształtną, jednakże bez zarzutu. Po prostu inną.
– Odpowiadam na twoje pierwsze pytanie – dodała. – Przebierając się za nią, używam Raquel, zasługującego na swoją nazwę Cudownego Powiększacza Biustu.
– Czegoś, co wygląda jak spłaszczona elastyczna modelina?
– Właśnie. Upycha się ją w biustonoszu. Pewnie widziałeś inforeklamę.
– Widziałem? Kupiłem kasetę.
Zaśmiała się. Zeszłej nocy jej śmiech – nie wspominając o chodzie, ruchach, tonie głosu i doborze słów – był dwuznaczny. W dzień natomiast melodyjny i niemal dziecięcy.
– Zakładam też zasługujące na swą nazwę Cud Miseczki, które unoszą całość w górę – ciągnęła.
– Gdyby podnieść je nieco wyżej, mogłyby zarazem posłużyć za klipsy.
– Pewnie. Ale nogi i tyłek są moje. A tak między nami, nie mam penisa.
– Zauważyłem.
– Mogę usiąść? Myron spojrzał na zegarek.
– Nie chcę być niemiły…
– Wysłuchaj mnie, nie pożałujesz.
Rozkosz zajęła fotel naprzeciwko biurka. Myron zaplótł ręce i oparł pośladki o kant blatu.
– Naprawdę nazywam się Nancy Sinclair. Nie przebieram się za Rozkosz dla frajdy. Jestem dziennikarką, przygotowuję artykuł o Zgadnij. Spojrzenie od środka na to, co tam się dzieje, jacy ludzie tam przychodzą, czym się kierują. Wcieliłam się w Rozkosz po to, żeby się przede mną otworzyli.
– Robisz to wszystko dla artykułu?
– Jak to wszystko?
– Przebierasz się i…
Myron zrobił nieokreślony gest.
– Choć to w żadnym razie nie jest twoja sprawa, odpowiedź brzmi „nie”. Przebieram się. Zawieram znajomości. Flirtuję. Kropka. Lubię patrzeć, jak ludzie na mnie reagują.
– Aha. – Myron odchrząknął. – Zapytam z ciekawości: nie wymienisz mnie w swoim artykule, co? Bo wiesz, byłem tam pierwszy raz i…
– Spokojnie. Rozpoznałam cię, jak tylko wszedłeś.
– Naprawdę?
– Interesuję się koszykówką. Mam karnet na mecze Smoków.
– Rozumiem.
Smoki były zawodową drużyną z New Jersey. Niedawno Myron próbował powrócić do gry w ich zespole.
– Dlatego do ciebie podeszłam.
– Żeby sprawdzić, czy jestem… rozwichrzony płciowo?
– W Zgadnij to powszechne. Miałbyś być wyjątkiem?
– Wyjaśniłem ci, że poszedłem tam, żeby o kogoś wypytać.
– Owszem, o Clu Haida. Niemniej zaciekawiła mnie twoja reakcja.
– Okazałaś się dowcipną rozmówczynią – odparł Myron.
– Mhm.
– A poza tym mam bzika na punkcie Julie Newmar w roli Kocicy.
– Byłbyś zaskoczony, ilu jest takich jak ty.
– Wcale im się nie dziwię. Czemu zawdzięczam tę wizytę, Nancy?
– Wczoraj Pat widział, jak rozmawiamy.
– Ten barman?
– Jest jednym z właścicieli Zgadnij. Ma udziały w paru lokalach w mieście.
– No i?
– Kiedy po twoim wyjściu się uspokoiło, Pat odciągnął mnie na bok.
– Ponieważ widział, że rozmawiamy?
– Ponieważ widział, że dałam ci numer telefonu.
– I co z tego?
– Do tej pory nie dałam go nikomu.
– Pochlebiasz mi.
– Skądże. Po prostu stwierdzam fakt. Rozmawiałam z wieloma dziewczynami, facetami, z każdym, kto się nawinął. Ale nikomu nie dałam numeru telefonu.
– To czemu dałaś go mnie?
– Byłam ciekawa, czy zadzwonisz. Odtrąciłeś zaloty Rozkoszy, więc z pewnością nie przyszedłeś tam dla seksu. Zastanawiałam się, co knujesz.
Myron zmarszczył brwi.
– Dałaś mi go tylko z tego powodu?
– Tak.
– Nie dlatego, że jestem takim przystojniakiem i mam muskularne ciało?
– Ach, pewnie, o mało nie zapomniałam.
– No więc, czego chciał Pat?
– Żebym przyprowadziła cię dziś do innego nocnego klubu.
– Dziś?
– Tak.
– Skąd wiedział, że zadzwonię? Znowu się uśmiechnęła.
– Nancy Sinclair nie daje gwarancji, że się na nią natychmiast napalą…
– Ale Rozkosz tak?
– Biust to potęga. Pat powiedział, że gdybyś nie zadzwonił, to numer twojej agencji znajdę w książce telefonicznej.
– I znalazłaś.
– Tak. Obiecał mi też, że cię nie skrzywdzą.
– Bardzo pocieszające. A co z tego będziesz miała ty?
– Jak to co? Temat na artykuł. Zabójstwo Clu Haida to bomba prasowa. A ty wiążesz tegotygodniowe morderstwo stulecia z nowojorskim nocnym klubem dla zboczeńców.
– Raczej ci nie pomogę.
– Papryczysz.
– Papryczę? Wzruszyła ramionami.
– Co jeszcze powiedział ci Pat? – spytał Myron.
– Niewiele więcej. Tylko to, że chce porozmawiać.
– Skoro chciał porozmawiać, sam mógł znaleźć mój numer.
– Rozkosz, nie najjaśniejsza żarówka na choince, tego nie zajarzyła.
– Ale Nancy Sinclair tak.
Nancy znowu się uśmiechnęła. Był to bardzo miły uśmiech.
– Pat naradził się z Zorrą.
– Z kim?
– To ich wykidajło, psychol. Przebieraniec w blond peruce.
– W stylu Veroniki Lake? Skinęła głową.
– Kompletny świr. Unieś koszulę.
– Słucham?
– Fantastycznie posługuje się brzytwą w obcasie. Jego ulubione cięcie ma kształt Z, z prawa w lewo. Byłeś z nim na zapleczu.
Wszystko się zgadzało. Nie uniknął cięcia. Zorra – Zorra?! – chciał go naznaczyć.
– Mam takie – przyznał.
– Jest walnięty jak cholera. Robił podobne rzeczy w czasie wojny w Zatoce. Potajemnie. Pracował też dla Izraelczyków. Krążą o nim najrozmaitsze plotki, lecz jeśli tylko pięć procent z tego, co słyszałam, jest prawdziwe, zabił dziesiątki ludzi.
Brakowało mu tylko przebierańca z Mosadu.
– Rozmawiali o Clu? – spytał Myron.
– Nie. Ale Pat wspomniał, że próbowałeś kogoś zabić.
– Ja?
– Tak.
– Myślą, że zabiłem Clu?
– Nie sądzę. Według nich, zjawiłeś się w klubie po to, żeby kogoś odnaleźć i go zabić.
– Kogo?
– Nie mam pojęcia. Ich zdaniem przyszedłeś zabić.
– Nie powiedzieli kogo?
– Jeśli tak, to nie dosłyszałam. – Uśmiechnęła się. – No więc jesteśmy umówieni?
– Chyba.
– Nie boisz się?
– Będę miał wsparcie.
– Kogoś dobrego?
– Jeszcze jak.
– Wobec tego pojadę do domu i przypnę piersi.
– Pomóc ci?
– Ach, mój bohaterze! Dzięki, dam sobie z tym radę.
– A jeżeli nie dasz?
– To mam numer twojego telefonu. Do zobaczenia wieczorem.
– Niechirurgiczne powiększacze piersi? – spytał Win, marszcząc brwi.
– Tak. Rodzaj akcesorium.
– Akcesorium? Jak torebka dobrana do stroju?
Читать дальше