David Baldacci - Wygrana

Здесь есть возможность читать онлайн «David Baldacci - Wygrana» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wygrana: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wygrana»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

LuAnn Tyler, żyjaca w skrajnej nędzy ze swą córeczką Lisą w przyczepie samochodowej, otrzymuje nagle propozycję intratnej pracy. Gdy przybywa na umówione spotkanie, okazuje się, że propozycja dotyczy nie pracy, ale udziału w loterii krajowej, który miałby przynieść LuAnn główną wygraną. Dziewczyna pozostawia sobie czas na przemyślenie propozycji. Dalej wypadki toczą się w błyskawicznym tempie: LuAnn zostaje zaplątana w morderstwo dwóch mężczyzn, a jednocześnie zamieszana w aferę korupcyjną. Ścigana przez policję i FBI, ucieka za granicę, ale po latach wraca, by ostatecznie rozwikłać tajemniczą również dla niej samej historię.

Wygrana — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wygrana», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czemu tak cię interesuje, co robiłem przed osiedleniem się w Charlottesville?

„Bo staram się ocalić ci życie, i słabo mi się robi, ilekroć pomyślę, jak mało brakowało, żebyś już przeze mnie nie żył”.

– Jestem zwyczajnie ciekawa – powiedziała, siląc się na spokojny ton.

– To tak jak ja. I coś mi mówi, że twoje tajemnice są od moich o wiele bardziej zajmujące.

– Nie mam żadnych tajemnic – żachnęła się z udawanym zdziwieniem.

Odstawił filiżankę.

– Nie do wiary, że przechodzi ci to przez gardło.

– Jestem bogata. Są tacy, którzy nie przebierając w środkach, chcieliby uszczknąć z tego coś dla siebie. Co w tym tajemniczego?

– A więc uważasz, że tamten facet z hondy to potencjalny porywacz.

– Być może.

– Dziwny porywacz.

– Nie rozumiem.

– Trochę o tym myślałem. Gość wyglądał na profesora college’u. Wynajął sobie tutaj lokum i urządził je. Próbując cię jakoby porwać, nie nosił nawet maski. A kiedy się wtrąciłem, gdy cię ścigał, on, zamiast dać za wygraną, usiłował mnie wyprzedzić, chociaż nie miał już szans, by cię dogonić. Wiem z doświadczenia, że większość porywaczy nie pracuje w pojedynkę. Ze względu na trudności natury organizacyjnej.

– Wiesz z doświadczenia?

– Widzisz? Już zasypuję cię tajemnicami.

– Może chciał mnie nastraszyć, zanim podejmie właściwą próbę porwania.

– Nie sądzę. Po co miałby budzić twoją czujność. Porywacze wolą działać z zaskoczenia.

– Jeśli nie jest porywaczem, to kim?

– Miałem nadzieję, że ty mi to powiesz. Byliście z Charliem w chacie. Co tam znaleźliście?

– Nic.

– Nie wierzę.

Lu Ann wstała, piorunując go wzrokiem.

– Nie lubię, gdy zarzuca mi się kłamstwo.

– To przestań kłamać. – Odwróciła się do niego plecami. Wargi jej drżały. – Catherine, staram się ci pomóc. No dobrze, w moim poprzednim życiu miałem do czynienia z przestępcami. Mam przygotowanie i doświadczenie, które może się przydać, jeśli powiesz mi prawdę.

Wstał i położył rękę na jej ramieniu. Odwrócił ją twarzą do siebie.

– Widzę, że się boisz. Z drugiej strony wiem, że nerwy masz ze stali i nie brakuje ci odwagi. Stąd wniosek, że to coś naprawdę poważnego. Chcę ci pomóc. I pomogę, jeśli mi tylko pozwolisz. – Ujął ją pod brodę. – Gram z tobą w otwarte karty, Catherine. Uwierz mi.

Skrzywiła się lekko, kiedy znowu wypowiedział jej imię. To fałszywe imię. Uniosła rękę i pogłaskała go po palcach.

– Wiem, Matthew. Wiem. – Podniosła na niego wzrok i rozchyliła wargi. Patrzyli sobie prosto w oczy, stykały się ich palce, ciała płonęły. Spontaniczność tego odczucia zupełnie ich sparaliżowała. Ale nie na długo.

Riggs przełknął z trudem ślinę, opuścił dłonie na pośladki LuAnn i nagle przyciągnął ją do siebie. Jej ciepłe, miękkie piersi wypalały bliźniacze niewidzialne dziury w jego grubej flanelowej koszuli. Usta przywarły do ust, na podłogę opadł szlafrok. LuAnn jęknęła i zamknęła oczy, jak pijana kołysała głową, nastawiając szyję na gorące pocałunki Riggsa. Wczepiła się palcami w jego włosy, a kiedy porwał ją na ręce i wtulił twarz między jej piersi, oplotła rękami jego głowę, a nogami talię.

Kierowany jej gorączkowo szeptanymi wskazówkami, Riggs dopadł do małej gościnnej sypialni na parterze. Pchnął drzwi. LuAnn oderwała się od niego i rzuciła na wznak na łóżko, napinając niecierpliwie mięśnie długich nóg. Wyciągnęła do niego ręce.

– Cholera, Matthew, szybciej!

Riggs podświadomie wychwycił w jej głosie nagły nawrót akcentu z Georgii, ale był w tym momencie zbyt zamroczony pożądaniem, by przywiązywać do tego wagę.

Zrzucone z nóg ciężkie robocze buciory wylądowały z hukiem na dębowej podłodze. Za nimi poleciały spodnie. Nie tracąc czasu na rozpinanie guzików, zerwał z siebie koszulę, ściągnął bokserki i zatrzasnąwszy nogą drzwi, rzucił się na LuAnn.

ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY ÓSMY

Apartament Jacksona był wielki i przestronny, umeblowany replikami osiemnastowiecznych sprzętów. Stary dębowy parkiet pokrywały dywany ze scenami z wczesnego okresu kolonizowania Ameryki. Na ścianie wisiała płaskorzeźba przedstawiająca dziką kaczkę w locie. Drugą ścianę zdobiła kolekcja oprawnych w ramy portretów Wirgińczyków, którzy w przeszłości piastowali urząd prezydenta tego kraju.

Jackson siedział przy stole i wpatrywał się w mały ekran laptopa. Zajazd, w którym się zatrzymał, stał na uboczu, co gwarantowało mu większą swobodę ruchu bez rzucania się w oczy. Poprzedniego wieczoru wymeldował się jako Harry Conklin i zameldował znowu już pod innym nazwiskiem. Lubił takie manewry. Źle się czuł, grając zbyt długo jedną postać. Poza tym nie chciał się już więcej spotykać z Pembertonem, który znał go jako Conklina. Teraz miał na głowie baseballową czapeczkę. Nowy nos i lateksowe wory pod oczami zmieniły twarz nie do poznania. Na plecy opadały mu zebrane w koński ogon siwo-blond włosy. Obrazu dopełniały długa, pomarszczona szyja i krępa budowa ciała. Wyglądał jak podstarzały hippis. Bagaż leżał w kącie. Z zasady nie rozpakowywał się. Działalność, jaką prowadził, wiązała się czasami z koniecznością szybkiej zmiany miejsca pobytu.

Przed dwoma godzinami przekopiował skanerem na twardy dysk swojego laptopa jeden zestaw odcisków palców, które pozdejmował w chacie, i przesłał go poprzez modem swojemu informatorowi. Wcześniej zadzwonił do niego i wyjaśnił, o co mu chodzi. Informator ten miał dostęp do bazy danych zawierającej ocean niezmiernie interesujących faktów i właśnie dlatego Jackson wciągnął go na listę swoich współpracowników. Nie było pewności, czy w jakichś aktach znajdują się już odciski palców człowieka śledzącego LuAnn, ale sprawdzić nie szkodziło. Jeśli już je zarejestrowano, Jackson będzie miał znacznie uproszczone zadanie.

Uśmiechnął się na widok wypełniającego się danymi ekranu. Zdigitalisowana fotografia mężczyzny, jego dane osobiste.

Thomas J. Donovan. Fotografia pochodziła sprzed trzech lat, ale Jackson przyjął, że w wieku Donovana ludzie już tak bardzo się nie zmieniają. Studiował przez chwilę nijaką twarz mężczyzny, potem zajrzał do przenośnego zestawu charakteryzującego. Nazwisko Donovana nie było Jacksonowi obce. Donovan był znanym dziennikarzem „Washington Tribune”. Zresztą przed rokiem napisał wnikliwy artykuł o senatorskiej karierze ojca Jacksona.

Jackson czytał ten artykuł, ale nie znalazł w nim nic o osobistym życiu ojca ani o jego wrednym charakterze. Historycy będą niewątpliwie hołubili tego człowieka, ale jego syn wiedział swoje.

Przeczucie nie zawiodło Jacksona. Człowiek śledzący LuAnn od początku nie pasował mu do sylwetki typowego szantażysty. LuAnn niełatwo było namierzyć. Mogło się to udać tylko doświadczonemu dziennikarzowi albo jakiemuś byłemu policjantowi, bo ci wiedzieli, jak się do tego zabrać, i dysponowali niezbędną wiedzą oraz, co najważniejsze, dostępem do informacji.

Jackson zamyślił się. Prawdę mówiąc, ze zwyczajnym szantażystą sprawa byłaby o wiele prostsza. Donovan zbiera niewątpliwie materiał do jakiegoś artykułu, wielkiego artykułu, i nie spocznie, dopóki nie osiągnie zamierzonego celu. Interesujące wyzwanie. Ale zabicie go nie wchodziło w rachubę. Wywołałoby za dużo szumu. Poza tym Donovan mógł poinformować kogoś o swoim śledztwie, chociaż z drugiej strony większość dziennikarzy tej co Donovan klasy z rozmaitych powodów, między innymi z obawy, że ktoś im podbierze temat, nie odkrywa swoich kart aż do dnia publikacji.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wygrana»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wygrana» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


David Baldacci - The Last Mile
David Baldacci
David Baldacci - Memory Man
David Baldacci
David Baldacci - The Finisher
David Baldacci
David Baldacci - The Sixth Man
David Baldacci
David Baldacci - The Forgotten
David Baldacci
David Baldacci - The Innocent
David Baldacci
David Baldacci - Zero Day
David Baldacci
David Baldacci - Buena Suerte
David Baldacci
David Baldacci - Hour Game
David Baldacci
David Baldacci - Divine Justice
David Baldacci
David Baldacci - A Cualquier Precio
David Baldacci
libcat.ru: книга без обложки
David Baldacci
Отзывы о книге «Wygrana»

Обсуждение, отзывы о книге «Wygrana» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x