Dalsze studiowanie dokumentów nie miało sensu. Bez względu na to, jakich niezgodności się doszuka, zbyt wiele czasu zajmie ich sprawdzenie, skoro umknęły zarówno jego doświadczonemu spojrzeniu, jak również uwagi kontrolerów w Londynie. Nie było czasu na zawiłe analizy, straszliwie powolne badanie dziewięciu odrębnych biografii. Miał tylko jeden wybór. Musiał przypuścić frontalny atak na każdego z tych ludzi, a słowo „front” miało dla jego planu kluczowe znaczenie. Jeśli mógł odegrać rolę taipana, mógł również zagrać rolę zdrajcy. Był świadom, że w jego planie tkwiło pewne ryzyko, na które ani Londyn, ani amerykański ambasador Havilland by się nie zgodzili, ale musiał je podjąć. Jeżeli mu się nie uda, Sheng Chouyang zostanie ostrzeżony, że rozpoczęto z nim tajną wojnę i jego kontrposunięcia mogą okazać się katastrofalne w skutkach, ale Li Wenzu nie miał zamiaru przegrywać. Jeżeli czekało go niepowodzenie, bo tak było zapisane w północnych wiatrach, to nic innego nie miało znaczenia, a tym bardziej jego życie.
Major sięgnął po słuchawkę telefonu. Wcisnął klawisz na swojej konsoli, żeby połączyć się z radiooperatorem w skomputeryzowanym centrum łączności Wydziału Specjalnego MI 6.
– Słucham, sir – odezwał się głos ze sterylnego, białego pokoju.
– Kto z grupy „Ważka” jest jeszcze na służbie? – zapytał Lin. „Ważka” była kryptonimem elitarnego dziewięcioosobowego zespołu, którego członkowie składali suche raporty bez żadnych wyjaśnień.
– Jest dwóch, sir. W wozach Trzecim i Siódmym, ale mogę się skontaktować z pozostałymi w ciągu paru minut. Pięciu się zameldowało – są w domach – a dwaj inni pozostawili numery telefonów. Jeden będzie w kinie Pagoda do jedenastej trzydzieści, a następnie wróci do swojego mieszkania, ale można go wywołać za pomocą komunikatora. Drugi jest w jachtklubie w Aberdeen z żoną i jej rodziną. Jego żona to Angielka, jak pan wie.
Lin roześmiał się cicho. – Iz całą pewnością rachunkiem za swoją brytyjską rodzinę obciąży nasz katastrofalnie skromny budżet przyznany nam przez Londyn.
– To można w ten sposób, panie majorze? Jeśli tak, to czy mógłby mnie pan przydzielić do,,Ważki” bez względu na to, czym się zajmuje?
– Nie bądźcie bezczelni.
– Przepraszam, sir…
– Żartowałem, młody człowieku. W przyszłym tygodniu osobiście zaproszę pana na doskonały obiad. Wykonuje pan swą pracę doskonale i polegam na panu.
– Dziękuję, sir!
– To ja dziękuję.
– Czy mam nawiązać łączność z „Ważką” i ogłosić alarm?
– Niech się pan skontaktuje z każdym z osobna, ale przekaże im pan coś wręcz przeciwnego. Wszyscy są przepracowani, od kilku tygodni nie mieli spokojnego dnia. Proszę powiedzieć każdemu z nich, że oczywiście chcę, aby informowali o każdej zmianie miejsca pobytu, ale dopóki nie otrzymają innych poleceń, są wolni przez następne dwadzieścia cztery godziny. Ludzie w wozach Trzecim i Siódmym mogą jechać nimi do domu, ale nie do knajpy. Proszę im powiedzieć, żeby się dobrze wyspali albo spędzili czas, jak mają ochotę.
– Tak jest, sir. Będą z tego zadowoleni, sir.
– Ja sobie pojeżdżę wozem Czwartym. Odezwę się, proszę czuwać.
– Oczywiście, panie majorze.
– Niech się pan szykuje na obiad, młody człowieku.
– Jeśli można, sir – powiedział rozradowany radiooperator. – Wiem, że będę wyrazicielem nas wszystkich, jeśli stwierdzę, że nie chcielibyśmy pracować z nikim innym tylko z panem.
– No to może na dwa obiady.
Lin zaparkował samochód przed blokiem mieszkalnym na Yun Ping Road i podniósł mikrotelefon umieszczony pod deską rozdzielczą. – Radio? Tu,,Ważka” Zero.
– Słucham, sir?
– Proszę przełączyć mnie na miasto i uruchomić urządzenie zabezpieczające. Będę wiedział, że działa, kiedy usłyszę echo, prawda?
– Oczywiście, sir.
Wraz z ciągłym sygnałem w słuchawce pulsowało słabiutkie echo. Major wystukał numer, rozległ się przerywany sygnał i po chwili odezwał się kobiecy głos.
– Słucham?
– Z panem Zhou. Kuai\ – rzucił szybko Lin, ponaglając kobietę.
– Oczywiście – odparła w dialekcie kantońskim.
– Tu Zhou – powiedział męski głos.
– Xunsu! Xiaoxi\ – rzekł chrapliwym szeptem Lin. Brzmiało to jak rozpaczliwe błaganie, by go wysłuchano. – Sheng! Skontaktować się natychmiast! Szafir przepadł!
– Co? Kto mówi?
Major rozłączył się i wcisnął guzik z prawej strony mikrotelefonu. Radiooperator zgłosił się natychmiast.
– Słucham, „Ważka”?
– Podłącz się do mojej prywatnej linii, również na zabezpieczeniu, i przełączaj wszystkie telefony tutaj do mnie. Natychmiast! Będzie to standardowa procedura aż do odwołania. Zrozumiano?
– Tak jest, sir – odparł zduszonym głosem radiooperator.
Telefon w samochodzie zabrzęczał i Lin podniósł słuchawkę.
– Tak? – zapytał niedbale, udając, że tłumi ziewnięcie.
– Majorze, tu Zhou! Przed chwilą odebrałem bardzo dziwny telefon. Zadzwonił do mnie jakiś mężczyzna – sprawiał wrażenie ciężko rannego – i powiedział mi, żebym skontaktował się z kimś, kto nazywa się Sheng. Miałem mu przekazać, że Szafir przepadł.
– Szafir? – zapytał major, jakby nagle wpadł w popłoch. – Nie mów tego nikomu, Zhou! Przeklęte komputery! Nie wiem, jak to się stało, ale ta wiadomość była przeznaczona dla mnie. To nie dotyczy „Ważki”. Powtarzam, nie mów nikomu!
– Rozumiem, sir.
Lin uruchomił silnik samochodu i przejechał kilka przecznic dalej na zachód, do Tanłung Street. Powtórzył całą operację i znowu odezwał się telefon przełączony z jego prywatnej linii.
– Majorze?
– Słucham?
– Odebrałem właśnie telefon od kogoś, kto sprawiał wrażenie umierającego! Chciał, żebym…
Wyjaśnienie było identyczne – - popełniono niebezpieczną pomyłkę w sprawie nie dotyczącej,,Ważki”. Nie wolno niczego powtarzać. Rozkaz został przyjęty.
Lin przeprowadził jeszcze trzy rozmowy, za każdym razem zatrzymując samochód przed budynkiem, gdzie mieszkał człowiek, z którym się łączył. W każdym wypadku rezultat był taki sam – jego rozmówca odzywał się parę chwil później, żeby przekazać mu zadziwiającą wiadomość, ale żaden z nich nie wybiegał przedtem z domu, żeby poszukać na ulicy bezpiecznego automatu telefonicznego. Major był pewien jednego. Kimkolwiek był podwójny agent, na pewno nie będzie nawiązywał kontaktu korzystając ze swojego domowego telefonu. Rachunki wykazywały wszystkie numery, z którymi łączono się z każdego aparatu, a wszystkie rachunki z kolei były sprawdzane przez wydział. Były to rutynowe działania prowadzone dla wygody agentów. Koszty wszystkich rozmów pokrywał Wydział Specjalny, zaliczając je do wydatków służbowych.
Dwaj zwolnieni ze służby funkcjonariusze z wozów Trzeciego i Siódmego zameldowali się w centrali, podając miejsca pobytu. Major skontrolował to wykonując piąty telefon. Jeden z nich znajdował się w mieszkaniu przyjaciółki i wyraźnie dał do zrozumienia, że nie zamierza go opuszczać przez najbliższe dwadzieścia cztery godziny. Błagał radiooperatora, żeby odbierał wszystkie „pilne telefony od klientów” i powtarzał każdemu, kto będzie próbował się z nim skontaktować, że przełożeni wysłali go na Antarktydę. To nie to. Podwójny agent tak się nie zachowuje, nie pozwala sobie przy tym na żarty. Nie stara się trzymać na uboczu, nie zdradza też miejsca swego pobytu ani tożsamości osoby, u której się znajduje. Drugi agent był jeszcze bardziej, jeśli to możliwe, poza podejrzeniami. Powiadomił ośrodek łączności centrali, że w dalszym ciągu jest gotów wykonywać wszelkie zadania, obojętnie duże czy małe, związane lub nie związane z „Ważką” – może nawet odbierać telefony. Jego żona urodziła niedawno trojaczki i, według relacji radiooperatora, niemal z paniką w głosie oznajmił, że lepiej wypocznie w pracy niż w domu. To nie ten.
Читать дальше