Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ultimatum Bourne’a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ultimatum Bourne’a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Związku Radzieckim Jason Bourne staje do ostatecznej rozgrywki ze swoim największym wrogiem – słynnym terrorystą Carlosem – i tajnym międzynarodowym stowarzyszeniem. Żeby przeszkodzić potężnej Meduzie w zdobyciu władzy nad światem, raz jeszcze musi zrobić to, czego miał nadzieję nie robić nigdy więcej. I zwabić Carlosa w śmiertelną pułapkę, z której żywy wyjdzie tylko jeden z nich…

Ultimatum Bourne’a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ultimatum Bourne’a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Z twarzą mokrą od potu i niemal nie widzącym spojrzeniem Bourne wyszarpnął zza paska flarę, zdarł czerwony pasek i przyłożył zapalniczkę. Oślepiająco biały płomień wystrzelił raptownie, sycząc niczym stado wściekłych wężów. Jason cisnął flarę i sam wskoczył za nią, zatrzaskując za sobą ciężkie drzwi, po czym rzucił się na podłogę za ostatnim rzędem ławek, wyciągnął z kieszeni radio i wcisnął z całej siły guzik.

– Johnny, kaplica! Otocz ją!

Nie czekając na odpowiedź, popełzł w kierunku bocznej ściany, ściskając w ręku pistolet i rozglądając się w poszukiwaniu szczegółów zapamiętanych podczas swojej pierwszej wizyty. Jaskrawe światło odbijało się od witraży, zalewając wnętrze różnokolorowymi, migoczącymi plamami. Nie mógł się zmusić, żeby spojrzeć ponownie na barierkę i przewieszone przez nią ciało dziecka, które zabił… Po obu stronach podestu wisiały draperie, tworząc w ten sposób coś w rodzaju kulis. Pomimo szarpiącego go bólu Bourne odczuwał także głęboką satysfakcję, a nawet coś w rodzaju uniesienia. Śmiertelna gra zbliżała się do końca. Carlos stworzył wymyślną pułapkę, ale Kameleon wykorzystał ją przeciw niemu. Delta zwyciężył! Za jedną z dwóch kotar kryje się morderca z Paryża!

Bourne wstał z podłogi i przycisnąwszy się plecami do ściany, uniósł pistolet. Posłał dwie kule w lewą kotarę, po czym przeskoczył błyskawicznie na drugą stronę kaplicy, przyklęknął i wystrzelił dwukrotnie w prawą.

Zza zasłony wytoczyła się jakaś postać; brocząc obficie krwią, chwyciła kurczowo materiał i ściągnęła go na siebie, padając na podłogę. Bourne, krzycząc głośno, rzucił się naprzód, naciskając spust raz za razem, aż wreszcie iglica uderzyła z suchym trzaskiem. W tej samej chwili rozległa się silna eksplozja; witraże po lewej stronie ołtarza rozsypały się w drobny mak, a w jednym z otworów pojawiła się sylwetka człowieka stojącego na zewnętrznym parapecie.

– Skończyła ci się amunicja – powiedział Carlos do oszołomionego Bourne 'a. – Trzynaście lat, Delta, trzynaście paskudnych lat. Ale teraz nie będzie żadnych wątpliwości, kto wygrał.

Szakal uniósł broń i strzelił.

Rozdział 17

W chwili gdy rozległ się huk wystrzału, Bourne rzucił się rozpaczliwie między ławki, w tym samym momencie czując w karku eksplozję gorąco- lodowatego bólu. Padł na lśniące, brązowe deski i zsunął się na podłogę w objęcia czekającej na niego ciemności. Gdzieś z bardzo daleka dobiegły go jeszcze jakieś histeryczne głosy, a potem przestał słyszeć i widzieć cokolwiek.

David… – Tym razem nie był to krzyk, lecz cichy głos, powtarzający z napięciem imię, którego nie chciał znać. – David, słyszysz mnie?

Bourne otworzył oczy i natychmiast zdał sobie sprawę z dwóch faktów: po pierwsze, gardło miał owinięte szerokim bandażem, a po drugie, leżał w ubraniu na łóżku. W polu jego widzenia po prawej stronie pojawiła się zatroskana twarz Johna St. Jacques, po lewej zaś człowieka, którego nie znał. Był to mężczyzna w średnim wieku, o spokojnym, nieruchomym spojrzeniu.

– Carlos… – wykrztusił z trudem Jason, odzyskując głos. – To był on!

– Jeśli tak, to nadal jest na wyspie – oświadczył stanowczo St. Jacques. – Henry natychmiast kazał ją otoczyć, a nie minęła jeszcze nawet godzina. Brzeg jest strzeżony na całej długości przez patrole, pozostające przez cały czas w kontakcie radiowym i wzrokowym. Oficjalnie nazwał to "ćwiczeniami sił zwalczających przemyt narkotyków". Przypłynęło kilka łodzi, ale żadna nie wypłynęła i nie wypłynie.

– Kto to jest? – zapytał Bourne, spoglądając na nieznajomego mężczyznę.

– Lekarz – wyjaśnił Johnny. – Jest moim przyjacielem, mieszka na stałe w pensjonacie. Leczył mnie w…

– Wydaje mi się, że powinniśmy zachować daleko idącą ostrożność – przerwał mu doktor. – Poprosiłeś mnie o pomoc i dyskrecję i otrzymałeś je, ale zważywszy na to, co się stało, a także na to, że twój szwagier raczej nie pozostanie długo pod moją opieką, będzie chyba lepiej, jeśli mnie nie przedstawisz.

– Całkowicie się z panem zgadzam, doktorze. – Jason skinął z trudem głową, a zaraz potem podniósł ją raptownie, spoglądając na obu mężczyzn szeroko otwartymi, przerażonymi oczami. – Izmael! Zabiłem go!

– Mylisz się – odparł spokojnie St. Jacques. – Jest w fatalnym stanie, ale żyje. To silny chłopak, jak jego ojciec, i na pewno się wyliże. Przewieziemy go samolotem do szpitala na Martynice.

– Boże, przecież to był trup!

– Został okropnie skatowany – wyjaśnił lekarz. – Połamane obie ręce, masa zewnętrznych i wewnętrznych urazów, ale zgadzam się z Johnem: to silny chłopak i z pewnością da sobie radę.

– Chcę, żeby niczego mu nie brakowało.

– Wszystko już załatwiłem.

– To dobrze. – Bourne przeniósł spojrzenie na doktora. – Co ze mną?

– Bez prześwietlenia i nie wiedząc, jak pan się porusza, mogę postawić

jedynie bardzo ogólną diagnozę.

– Słucham.

– Oprócz rany to przede wszystkim wstrząs pourazowy.

– To nieważne.

– Pan tak twierdzi? – zapytał lekarz, uśmiechając się łagodnie.

– Tak, i wcale nie żartuję. Pytałem o ciało, nie głowę. Nią sam się zajmę.

– Czy to tubylec? – Doktor spojrzał pytająco na właściciela Pensjonatu Spokoju. – Jakiś biały, starszy Izmael? Bo na pewno nie jest lekarzem.

– Odpowiedz mu, proszę.

– W porządku. Kula przeszła przez lewą stronę karku, mijając o milimetry kilka miejsc, których uszkodzenie skończyłoby się na pewno utratą mowy, a być może nawet śmiercią. Oczyściłem ranę i założyłem szwy. Przez jakiś czas będzie pan miał trudności z poruszaniem głową, ale to naprawdę najmniejszy problem.

– Innymi słowy, mam sztywny kark, ale jeśli dam radę stanąć na nogi, to będę chodził?

– W największym skrócie można to chyba tak ująć.

– Flara jednak się przydała… – mruknął Jason, kładąc ostrożnie głowę na poduszce. – Przynajmniej oślepiła go na chwilę.

– Słucham? – St. Jacques nachylił się nad łóżkiem.

– Nieważne… W takim razie sprawdźmy, jak chodzę. – Bourne siadł powoli na łóżku i opuścił nogi na podłogę. Pokręcił lekko głową, kiedy John wyciągnął rękę, żeby mu pomóc. – Dzięki, ale muszę sam sobie dać radę. – Wstał ostrożnie, czując teraz znacznie wyraźniej ucisk spowijającego mu szyję bandaża. Zrobił krok naprzód na obolałych, posiniaczonych nogach; na szczęście były to tylko siniaki. Gorąca kąpiel zmniejszy ból, a silna dawka aspiryny i jakaś maść przywrócą mu sprawność. Gdyby tylko nie ten cholerny bandaż na szyi; nie dość, że go dusił, to jeszcze zmuszał do odwracania całego tułowia, kiedy chciał spojrzeć w bok… Mimo to musiał przyznać, że jak na kogoś w tym wieku radzi sobie całkiem nieźle. Niech to szlag trafi! – Doktorze, mógłby pan trochę poluzować tę obrożę? Wydaje mi się, że zaraz mnie udusi.

– Odrobinę, ale nie więcej. Chyba nie chce pan, żeby szwy puściły?

– A może plaster?

– Za duża rana. Niech pan nawet o tym nie myśli.

– Obiecuję panu, że będę.

– Jest pan bardzo zabawny.

– Wcale tak mi się nie wydaje.

– To pański kark, nie mój.

– Święte słowa. Johnny, mógłbyś zdobyć trochę plastra? St. Jacques spojrzał pytająco na lekarza.

– Chyba nie uda nam się go powstrzymać.

– W takim razie wyślę kogoś do sklepu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ultimatum Bourne’a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ultimatum Bourne’a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a»

Обсуждение, отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x