– Byłeś takim samym członkiem jej rodziny jak ja – powiedziała Annaka. – Potrafiła w ciebie wejrzeć, Stiepanie. Nie musiałeś jej o niczym mówić, a i tak czuła, przez co przeszedłeś.
– Długo czekałem, żeby zemścić się na twoim ojcu, Annako, ale nigdy bym tego nie zrobił, gdybym nie był pewien, że ty również tego chcesz.
Roześmiała się, całkiem już wróciwszy do siebie. Chwila emocjonalnej słabości teraz budziła w niej niesmak.
– Chyba nie sądzisz, że w to uwierzę, Stiepanie? Pamiętaj, kogo próbujesz oszukać. Znam cię, zabiłeś go, kiedy było ci to na rękę. I dobrze zrobiłeś, powiedziałby wszystko Bourne'owi, a on zaraz by się do ciebie dobrał. Fakt, że ja też pragnęłam śmierci mego ojca, to czysty zbieg okoliczności.
– Nie bierzesz pod uwagę tego, jak ważna jesteś dla mnie.
– To może prawda, Stiepanie, ale dla mnie bez znaczenia. Nie umiała
bym stworzyć więzi uczuciowej, nawet gdybym chciała spróbować.
Martin Lindros wręczył dokumenty Randy'emu Driverowi, dyrektorowi Wydziału Taktycznych Broni Obezwładniających we własnej osobie. Driver, patrząc na Lindrosa tak, jakby go chciał upokorzyć, wziął papiery bez słowa i rzucił na biurko.
Stał w pozie komandosa, wyprostowany, z wciągniętym brzuchem, napiętymi mięśniami, jakby zaraz miał ruszyć do walki. Spojrzenie blisko osadzonych niebieskich oczu wydawało się przeszywać na wskroś. Ulotny zapach środka odkażającego unosił się w wypełnionym metalowymi meblami biurze, jakby Driver chciał odkazić to miejsce przed przyjściem Lindrosa.
– Widzę, że harowałeś jak mrówka od czasu naszego ostatniego spotkania – powiedział, nie patrząc na Lindrosa. Najwyraźniej uznał, że nie zdoła go upokorzyć samym spojrzeniem, i przeszedł do słów.
– Zawsze haruję – odparł Lindros. – A ty tylko przysporzyłeś mi niepotrzebnej roboty.
– Cieszę się. – Twarz Drivera niemal zaskrzypiała od wysilonego uśmiechu.
Lindros przestąpił z nogi na nogę.
– Dlaczego uważasz mnie za wroga?
– Pewnie dlatego, że nim jesteś. – Driver usiadł za swoim biurkiem ze stali i matowego szkła. – Jak inaczej nazwać kogoś, kto przychodzi rozkopać mój ogródek?
– Po prostu prowadzę śledztwo…
– Nie pieprz, Lindros! – Driver z pobielałą twarzą skoczył na równe nogi. – Polowanie na czarownice wyczuwam z daleka! Jesteś fagasem Starego. Nie oszukasz mnie. Tu nie chodzi o zabójstwo Aleksa Conklina.
– Czemu tak uważasz?
– Bo to śledztwo dotyczy mnie!
To ciekawe. Lindros zdawał sobie sprawę z uzyskanej przewagi i wykorzystał ją, uśmiechając się tajemniczo.
– Dlaczego mielibyśmy cię sprawdzać, Randy?
Starannie dobrał słowa, użył liczby mnogiej, by dać Driverowi do zrozumienia, że działa z pełnym poparciem dyrektora CIA, a imienia, żeby go całkiem wyprowadzić z równowagi.
– Dobrze wiesz dlaczego! – warknął Driver, wpadając w przygotowaną przez Lindrosa pułapkę. – Wiedziałeś to już za pierwszym razem, kiedy tu wpadłeś. Widziałem to w twojej twarzy, kiedy chciałeś rozmawiać z Feliksem Schifferem.
– Chciałem dać ci szansę na usprawiedliwienie, zanim pójdę z tym do dyrektora. – Bawiło go podążanie ścieżką wskazywaną przez Drivera, choć nie miał pojęcia, dokąd go zaprowadzi. Z drugiej strony musiał być ostrożny. Jeden fałszywy ruch, jeden błąd, a Driver połapie się w tym, że nic nie wie, i zamilknie, czekając na adwokata. – Jeszcze nie jest za późno.
Driver patrzył na niego przez chwilę, przyłożył dłoń do spoconego czoła, zgarbił się lekko i zapadł głębiej w fotel.
– Boże, co za syf- wymamrotał. Całe powietrze z niego uciekło, jakby dostał potężny cios w brzuch. Przesunął wzrokiem po reprodukcjach Marka Rothko na ścianie, jakby w nadziei, że w którejś z nich otworzy się przejście i będzie mógł uciec. Wreszcie pogodzony z losem spojrzał na mężczyznę stojącego cierpliwie przed nim.
Wskazał ręką krzesło.
– Siadaj, wicedyrektorze. – Jego głos był smutny. Kiedy Lindros usiadł, zaczął mówić: – Wszystko zaczęło się od Aleksa Conklina. Zawsze zaczynało się od Aleksa, prawda? – Westchnął, jakby nagle wzruszony nostalgią. – Jakieś dwa lata temu Alex przyszedł do mnie z propozycją. Za przyjaźnił się z naukowcem z Agencji Zaawansowanych Projektów Obronnych. Ich spotkanie było przypadkowe, choć, szczerze mówiąc, Alex miał takie kontakty, że wątpię, by cokolwiek w jego życiu było przypadkowe. Zapewne już domyśliłeś się, że naukowcem tym był Felix Schiffer.
Umilkł na chwilę.
– Zapaliłbym cygaro. Pozwolisz?
– Jasne, nie przeszkadzaj sobie – powiedział Lindros. To wyjaśniało zapach: odświeżacz powietrza. Budynek, jak wszystkie gmachy rządowe, objęty był całkowitym zakazem palenia.
– Zapalisz? – zapytał Driver. – Dostałem je od Aleksa.
Lindros odmówił, a Driver wysunął szufladę, wyjął cygaro z humidora i odprawił cały rytuał zapalania. Lindros wiedział, że w ten sposób uspokaja nerwy. Powąchał pierwszy kłębek dymu dryfujący przez pokój. Kubańskie.
– Alex przyszedł się ze mną spotkać – ciągnął Driver. – Nie, inaczej: zaprosił mnie na obiad. Powiedział, że poznał tego faceta z Agencji Projektów, Feliksa Schiffera, że gość nie znosi wojskowych stamtąd i chce odejść. Spytał, czybym mu nie pomógł.
– A ty po prostu się zgodziłeś?
– Oczywiście. Generał Baker, szef Agencji Projektów, w zeszłym roku podebrał jednego z moich ludzi. – Driver wypuścił kłąb dymu. – Lubię wyrównywać rachunki i chętnie skorzystałem z szansy, żeby dokopać nadętemu dupkowi Bakerowi.
Lindros poruszył się niespokojnie.
– Czy wtedy Conklin powiedział ci, nad czym pracował Schiffer?
– Jasne. Jego działką było manipulowanie nietrwałymi koloniami bakterii. Pracował nad sposobami oczyszczania pomieszczeń z zarazków.
Lindros wyprostował się.
– Na przykład z wąglika?
Driver kiwnął głową.
– Na przykład.
– Daleko w tym doszedł?
Driver wzruszył ramionami.
– Nie wiem.
– Ale na pewno Schiffer informował cię o postępach, kiedy zaczął już pracować dla ciebie.
Driver zerknął na niego, po czym wystukał coś na klawiaturze. Obrócił monitor, żeby obaj coś zobaczyli. Lindros pochylił się do przodu.
– Dla mnie to jakiś bełkot, ale ja nie jestem naukowcem.
Driver popatrzył na końcówkę swojego cygara, jakby w chwili prawdy nie był w stanie spojrzeć na Lindrosa.
– To jest bełkot, w zasadzie.
Lindros zamarł.
– Co ty mówisz?
Driver wciąż wpatrywał się w koniuszek cygara.
– To nie może być to, nad czym pracował Schiffer, bo jest kompletnie bez sensu.
Lindros potrząsnął głową.
– Nie rozumiem.
Driver westchnął.
– Cóż, to oczywiście możliwe, że Schiffer nie jest wybitnym specjalistą.
Lindros poczuł, jak w brzuchu tworzy mu się lodowata kula przerażenia.
– Ale istnieje też druga inna możliwość, prawda?
– Tak, skoro już o tym wspomniałeś. – Driver oblizał wargi. – Możliwe, że Schiffer pracował nad czymś całkiem innym, o czym miała nie wiedzieć ani Agencja Projektów, ani my.
– Dlaczego go o to nie zapytałeś?
– Bardzo bym chciał. Problem w tym, że nie wiem, gdzie on jest.
– Skoro ty nie wiesz – odparł gniewnie Lindros – to kto ma, u licha, wiedzieć?
– Tylko Alex wiedział.
– Chryste, przecież Conklin nie żyje! – Lindros pochylił się gwałtownie i wytrącił Driverowi cygaro z ust. – Od kiedy nie ma Schiffera?
Читать дальше