Najemnik zawył i jego ciało wygięło się w łuk mimo wysiłków przytrzymujących go mężczyzn. Zwijał się i wył z bólu nawet wówczas, gdy wypalona, dymiąca zapałka upadła na jego pierś. Zdrowe oko obracało się w oczodole, jakby szukając kryjówki.
Zina spokojnie zapaliła kolejną zapałkę i wtedy najemnik momentalnie zwymiotował. Nie zniechęciło to jej. Najważniejsze było to, by zrozumiał, że powstrzyma ją tylko jedna odpowiedź. Nie był głupi, wiedział, jaka to odpowiedź. Żadne pieniądze nie zrekompensują mu tych tortur. Przez łzy w jego zdrowym oku dojrzała chęć kapitulacji, mimo to nie zamierzała pozwolić mu wstać, póki nie powie, dokąd zabrali Schiffera.
Obserwujący całą scenę Stiepan Spalko musiał przyznać, że zrobiła na nim wrażenie. Nie miał pojęcia, jak zareaguje Zina na wyznaczone jej zadanie przesłuchania. Na swój sposób było sprawdzianem, ale i czymś więcej – chciał poznać ją w ten intymny sposób, który tak lubił.
Jako człowiek, który każdego dnia używał słów do manipulowania ludźmi i zdarzeniami, Spalko żywił do nich wrodzoną nieufność. To oczywiste, że ludzie kłamią. Niektórzy, aby coś zyskać, inni nieświadomie, chroniąc się przed dociekliwością, jeszcze inni okłamują samych siebie. Tylko w działaniu, zwłaszcza w ekstremalnych okolicznościach lub pod przymusem, ujawnia się prawdziwa ludzka natura, wtedy nie da się kłamać, można spokojnie wierzyć w to, co rozgrywa się przed oczami.
Teraz znał prawdę o Zinie, o tym, czego nie mógł wiedzieć przedtem. Wątpił, czy wiedział to Hasan Arsienow, wątpił nawet, czy uwierzyłby, gdyby mu powiedziano. W głębi duszy Zina była twarda niczym skała, twardsza niż sam Arsienow. Patrząc, jak wydobywa informacje od bezbronnego najemnika, zrozumiał, że mogłaby żyć bez Arsienowa, choć Arsienow nie mógł żyć bez niej.
Bourne'a obudził dźwięk gam i zapach kawy. Przez moment zawisł między snem a jawą. Wiedział, że leży na sofie Annaki Vadas, przykryty puchową pikowaną kołdrą, z poduszką z pierza pod głową. Natychmiast rozbudził się zupełnie w słonecznym mieszkaniu Annaki. Odwróciwszy się, zobaczył ją siedzącą przy lśniącym fortepianie, obok którego parował duży kubek kawy.
– Która godzina?
Dalej grała, nie unosząc głowy.
– Minęło południe.
– Chryste!
– Tak, to czas moich ćwiczeń i twojej pobudki. – Zaczęła grać melodię, której nie potrafił rozpoznać. – Myślałam, że wróciłeś do hotelu, zanim się obudziłam, ale potem weszłam tu – i znalazłam cię śpiącego słodko jak dziecko. Więc zrobiłam kawę. Chcesz?
– No jasne.
– Wiesz, gdzie jest.
Podniosła głowę i, nie odwracając jej, obserwowała, jak odkrywa kołdrę i wkłada sztruksy i koszulkę. Poszedł do łazienki, a po skończeniu toalety do kuchni. Kiedy nalewał sobie kawę, oznajmiła:
– Masz ładne ciało, choć pełne blizn.
Bezskutecznie szukał śmietanki – najwyraźniej wolała pić czarną.
– Blizny dodają mi uroku.
– Nawet ta na szyi?
Zajęty szperaniem w lodówce, nie znalazł odpowiedzi. Zamiast tego odruchowo przycisnął dłoń do rany i znów poczuł współczujący dotyk Mylene Dutronc.
– Ta jest nowa – zawyrokowała. – Co ci się stało?
– Spotkałem pewnego postawnego i bardzo zagniewanego osobnika.
Nagle zaczęła sprawiać wrażenie niespokojnej.
– Kto próbował cię udusić?
W końcu znalazł śmietankę. Wlał trochę do kawy, wsypał dwie łyżeczki cukru i upił łyk. Wrócił do salonu.
– W gniewie wiele można, nie wiedziałaś?
– Skąd miałabym wiedzieć? Nie należę do twojego okrutnego świata.
Popatrzył na nią spokojnie.
– Ale próbowałaś mnie zastrzelić, nie pamiętasz?
– Niczego nie zapominam – ucięła.
Coś, co powiedział, zaniepokoiło ją, choć nie umiał wskazać co. Chyba puszczały jej nerwy. Może to tylko szok spowodowany gwałtowną śmiercią ojca. W każdym razie zdecydował się zmienić taktykę.
– W twojej lodówce nie ma nic jadalnego.
– Zazwyczaj jem na mieście. Pięć przecznic stąd jest sympatyczna kafejka.
– Sądzisz, że moglibyśmy tam pójść? Umieram z głodu.
– Jak tylko skończę. Nasza nocna przygoda wszystko opóźniła.
Przysunęła się do fortepianu, szurając stołkiem po podłodze. Wkrótce przez pokój popłynęły pierwsze dźwięki nokturnu b- moll Chopina, wirując niczym złote jesienne liście. Z zaskoczeniem stwierdził, że słuchanie muzyki sprawia mu przyjemność. Po chwili wstał, podszedł do sekretarzyka i włączył jej komputer.
– Nie ruszaj, proszę – zaprotestowała Annaka, nie spuszczając oczu z nut. – To mnie rozprasza.
Bourne wrócił na miejsce i spróbował się odprężyć przy dźwiękach wspaniałej muzyki.
Zanim przebrzmiały ostatnie dźwięki nokturnu, Annaka wstała i poszła do kuchni. Usłyszał wodę uderzającą o dno zlewu. Dziewczyna odkręciła kran i czekała, aż woda się ochłodzi. Wydawało się, że płynie tak dłuższy czas. Wreszcie wróciła ze szklanką wody, którą wypiła duszkiem. Bourne obserwował jej smukłą białą szyję, na którą opadały pojedyncze miedziane kędziory.
– Dobrze się spisałaś zeszłej nocy – powiedział.
– Dzięki za pomoc w zejściu z gzymsu. – Odwróciła wzrok, jakby niechętna komplementom. – Nigdy w życiu tak się nie bałam.
Siedzieli w kawiarni, pod żyrandolami z rżniętego szkła, na wyściełanych aksamitem krzesłach, przy kinkietach z mlecznego szkła wiszących na ścianach obitych wiśniową boazerią. Zajmowali miejsca po przeciwnych stronach stołu przy oknie wychodzącym na pusty ogródek kawiarni; widać było jeszcze za chłodno, by wysiadywać w bladym blasku słońca.
– Martwi mnie to, że mieszkanie Molnara było pod obserwacją – zauważył Bourne. – Inaczej nie da się wyjaśnić, dlaczego policja przybyła tak szybko.
– Ale po co ktoś miałby je obserwować?
– Żeby się przekonać, czy przyjdziemy. Odkąd przyjechałem do Budapesztu, ktoś przeszkadza mi w moim dochodzeniu.
Annaka zerknęła nerwowo za okno.
– A teraz? Ciarki przechodzą mnie na myśl, że ktoś obserwuje moje mieszkanie… i nas.
– Upewniłem się, że nikt nas nie śledził po drodze z twojego mieszkania. – Urwał, bo podano im jedzenie. Kiedy kelner odszedł, podjął wątek: – Pamiętasz, jakie środki ostrożności podjąłem zeszłej nocy, kiedy uciekliśmy policji? Wzięliśmy dwie różne taksówki, dwa razy je zmienialiśmy, kluczyliśmy…
Kiwnęła głową.
– Byłam zbyt zmęczona, by kwestionować te twoje dziwaczne instrukcje.
– Nikt nie wie, dokąd żeśmy pojechali… ani nawet, że teraz jesteśmy razem.
– Tak, to wielka ulga! – westchnęła.
Kiedy Chan zobaczył Bourne'a i kobietę wychodzących z budynku, w którym mieszkała, przemknęła mu przez głowę tylko jedna myśl: mimo zapewnień Spalki, że Bourne go nie znajdzie, facet zataczał wokół niego coraz ciaśniejszy krąg. W jakiś sposób dowiedział się o Laszló Molnarze – człowieku, którym interesował się Spalko. Co więcej, ustalił adres Molnara i prawdopodobnie to on był w jego mieszkaniu, gdy zjawiła się policja. Dlaczego Bourne interesował się Molnarem? Chan musiał się tego dowiedzieć.
Obserwował, jak Bourae'a oddala się wraz z kobietą. Potem wysiadł z wynajętego samochodu i ruszył do bramy domu przy Fo utca 106/108. Otworzył wytrychem zamek i wszedł do holu. Wjechał windą na ostatnie piętro, znalazł schody prowadzące na dach. Drzwi były zabezpieczone alarmem, ale dla niego była to tylko kwestia wywołania spięcia w obwodzie. Wyłączył alarm, wydostał się na dach i od razu pobiegł do krawędzi od frontu.
Читать дальше