Co by pomyślała Annaka, zastanawiał się teraz, gdyby powiedział jej prawdę: że lata temu służył w mafii, a boss, mściwy, sadystyczny potwór, wysłał go, aby załatwił jego porachunki, wiedząc doskonale, że może to być pułapka. I rzeczywiście – wpadł w zasadzkę, stracił pół twarzy. Zemścił się potem na Władimirze, ale nie w tak heroiczny sposób, jak odmalował to w opowieści dla Ziny. To, co zrobił, było haniebne i wstydliwe, lecz w tamtych czasach nie miał dość władzy, by działać samodzielnie. Teraz było inaczej.
Znajdował się ponad dwieście metrów nad ziemią, kiedy wiatr zmienił raptownie kierunek. Zaczęło go znosić coraz dalej od kutra i mimo wszelkich prób nie udało mu się skorygować kursu. Pod sobą spostrzegł błysk światła na pokładzie łodzi i zorientował się, że załoga pilnie obserwuje jego lot. Kuter ruszył w jego kierunku.
Horyzont się podniósł, a ocean zaczął zbliżać się gwałtownie, wypełniając jego pole widzenia. Wiatr nagle ucichł.
Spalko najpierw nogami, potem resztą ciała zanurzył się w wodzie. Mimo że był na to psychicznie przygotowany, szok wywołany lodowatą wodą pozbawił go tchu. Ciężar pojemnika pociągnął go w dół, lecz prędko przeciwstawił mu się potężnymi nożycowymi pchnięciami nóg. Wypłynął na powierzchnię z zadartą głową i wziął głęboki oddech, uwalniając się jednocześnie od spadochronu.
Usłyszał łoskot silników odbijający się echem w głębinach i niewiele myśląc, rzucił się w tamtym kierunku. Wkrótce jednak wobec siły fal zrezygnował z pomysłu dopłynięcia do kutra. Kiedy statek wreszcie się zbliżył, był u kresu wytrzymałości. Wiedział, że bez hermetycznego kombinezonu już miałby hipotermię.
Członek załogi rzucił mu linę, a po burcie spuszczono sznurową drabinkę. Wspiął się po niej, przez całą drogę na górę walcząc z oceanem.
Potężne ramię wyciągnęło się, pomagając mu wejść na pokład. Podniósł wzrok i ujrzał twarz o przenikliwych błękitnych oczach, okoloną gęstymi blond włosami.
– La illaha ill Allah – powiedział Hasan Arsienow. – Witamy na pokładzie, Szejku.
Spalko wstał, a członkowie załogi owinęli go w koce.
– La illaha ill Allah – odrzekł. – Prawie cię nie poznałem.
– Kiedy pierwszy raz po rozjaśnieniu włosów popatrzyłem w lustro, też się nie poznałem.
Spalko przyjrzał się twarzy dowódcy terrorystów.
– Jak się sprawdzają soczewki kontaktowe?
– Nikt z nas nie miał z nimi problemów. – Arsienow nie mógł oderwać wzroku od metalowej skrzynki w dłoni Szejka. – Jest tutaj.
Spalko pokiwał głową. Spojrzał Arsienowowi przez ramię i zobaczył Zinę stojącą w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Jej złociste włosy powiewały na wietrze, bez zmrużenia powiek patrzyła na niego kobaltowymi oczami.
– Kierunek ląd – rozkazał Spalko załodze. – Chcę się przebrać w suche rzeczy.
Zszedł do przedniej kabiny, gdzie na koi czekały na niego starannie złożone ubrania, a na pokładzie pod nią para porządnych czarnych butów. Odpiął pojemnik i postawił go na koi. Kiedy zrzucił z siebie kombinezon, zerknął na nadgarstek, by zobaczyć, jak mocno stalowa obręcz poraniła mu skórę. Potem zatarł energicznie ręce, przywracając krążenie krwi.
Stał tyłem, gdy drzwi otworzyły się i szybko zamknęły. Nie odwrócił się, nie musiał widzieć, kto wszedł do kabiny.
– Zaraz cię rozgrzeję – powiedziała zmysłowym głosem Zina.
Chwilę później poczuł dotyk jej piersi i żar lędźwi na plecach i pośladkach. Euforia skoku ze spadochronem wciąż rozpalała mu zmysły, podsycona przez świeże wspomnienie ostatecznego zakończenia jego długiego związku z Annaka Vadas. Wszystko to sprawiło, iż nie mógł się Zinie oprzeć.
Odwrócił się i usiadł na brzegu koi, a ona przywarła do niego całym ciałem. Była jak samica w rui. Widział żar w jej oczach, słyszał jej pomruki rozkoszy. Zatraciła się z nim kompletnie, dając mu chwilowe spełnienie.
Mniej więcej dziewięćdziesiąt minut później Jamie Hull zszedł do podziemnego garażu, by skontrolować straż przy bocznej bramie, gdy zauważył Karpowa. Szef rosyjskiej ochrony wyraził zdziwienie na jego widok, lecz Hull nie dał się nabrać. Odnosił wrażenie, że Borys ostatnio go śledzi, ale może po prostu padł ofiarą paranoi. Chociaż miało to swoje uzasadnienie. W hotelu przebywali obecnie wszyscy przywódcy zaproszeni na szczyt antyterrorystyczny. Nazajutrz o ósmej rano rozpoczną się obrady, a dla niego okres najwyższego ryzyka. Wprost przerażała go myśl, że jakimś sposobem towarzysz Borys zwąchał to, co odkrył Fejd al- Saud, i to, co Hull uknuł z szefem arabskiej ochrony.
Dlatego też, aby Borys nie wyczuł jego obaw, Hull przylepił do twarzy szeroki uśmiech. Był gotowy na wszystko, byle tylko Rosjanin niczego się nie domyślił.
– Widzę, że pracuje pan po godzinach, drogi panie Hull – powiedział Karpow tubalnym głosem spikera radiowego. – Ktoś musi czuwać, aby spać mógł ktoś, co?
– Będę miał dość czasu, żeby się wyspać, kiedy konferencja się skończy, a wraz z nią nasza robota.
– Nasza robota nigdy się nie kończy. – Karpow był ubrany w jeden ze swoich fatalnych serżowych garniturów. Wyglądał w nim, jakby był zakuty w niezgrabny pancerz. – Choćbyśmy nie wiem ile zdziałali, zawsze czeka nas kolejne zadanie. To jeden z uroków naszej pracy, mam rację?
Hulla korciło, żeby zaprzeczyć, ale ugryzł się w język.
– A jak tutejsza ochrona? – Karpow rozglądał się dookoła swoimi paciorkowatymi czarnymi oczami. – Zgodna z wysokimi amerykańskimi standardami, mam nadzieję?
– Dopiero sprawdzam.
– W takim razie przyda się panu pomoc, prawda? Co dwie głowy, to nie jedna.
Hull opadł nagle z sił. Nie pamiętał już, jak długo tkwił w tym zapomnianym przez Boga kraju ani kiedy miał okazję porządnie się wyspać. I ani jednego drzewa, po którym można by się było zorientować, jaka jest pora roku! Miał objawy dezorientacji podobnej do tej, na jaką cierpią czasami marynarze na łodziach podwodnych.
Przyglądał się, jak wartownicy zatrzymują furgonetką firmy gastronomicznej, przepytują kierowcę i sprawdzają ładunek. Nie zauważył żadnego błędu w procedurze ani w samej metodzie.
– Czy ten kraj nie działa na ciebie dołująco? – spytał Borysa.
– Dołująco? Toż to istny raj, przyjacielu – żachnął się Karpow. – Jak chcesz się naprawdę zdołować, spędź zimę na Syberii.
Hull zmarszczył brwi.
– Zesłali cię na Syberię?
Borys parsknął śmiechem.
– Tak, ale nie w tym celu, co myślisz. Pracowałem tam jako agent operacyjny kilka lat temu, kiedy napięcie z Chinami sięgnęło szczytu. Wiesz, tajne manewry wojskowe, akcje wywiadowcze, a wszystko w najmroczniejszej, najzimniejszej krainie, jaką możesz sobie wyobrazić. – Karpow westchnął. – Chociaż jako Amerykanin pewnie w ogóle nie potrafisz wyobrazić sobie czegoś takiego.
Hull wciąż krzywił usta w dobrodusznym uśmiechu, choć kosztowało go to wiele cierpliwości. Na szczęście przed bramę zajechała następna furgonetka. Z elektrociepłowni Reykjavik. Z jakiegoś powodu wzbudziła zainteresowanie Borysa i Hull podążył za nim w kierunku punktu kontroli. W samochodzie siedziało dwóch mężczyzn w uniformach.
Karpow wziął do ręki kartę ze zleceniami podaną posłusznie przez kierowcę jednemu z wartowników i zaczął czytać.
– O co chodzi? – zapytał typowym dla siebie agresywnym tonem.
– Kwartalny przegląd instalacji geotermicznej – odparł kierowca.
– Musicie robić to akurat teraz? – Karpow łypnął spode łba na szofera.
Читать дальше