– Jak ona umarła, do licha? – spytał Casto. – Jej organizm nagle wysiadł czy co?
– W pewnym sensie. Potem ci wszystko opo- j wiem.
Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zmienił j zdanie.
– Można tu dostać kawę, Eve? Odczuwam głód] kofeiny.
– Sprawdź, czy to działa. – Wskazała kciukiem j sfatygowanego autokucharza, po czym usiadła za biurkiem.
Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Do połuć Eve przesłuchała wszystkich członków personel pełniących dyżur w tym skrzydle budynku i od I dego z nich usłyszała niemal dokładnie to samo. Co pacjent z pokoju 6027 uwolnił się z pasów, zaatakował oddziałową i w szpitalu zapanował chaos. Pracownicy wylegli na korytarz, pozostawiając Jerry samą, bez ochrony, na dwanaście do osiemnastu minut.
Wystarczająco dużo czasu, by zdesperowana kobieta mogła uciec. Ale skąd wiedziała, gdzie szukać narkotyku, którego potrzebowała, i jak udało jej się uzyskać do niego dostęp?
– Może pielęgniarki gadały o tym w jej pokoju?
– Casto pałaszował wegetariańskie spaghetti. Siedzieli we trójkę w szpitalnej stołówce. – Nowy narkotyk zawsze budzi duże emocje. Oddziałowa czy ludzie z personelu mogli o tym rozmawiać, a Jerry być może wcale nie spała tak mocno, jak się wszystkim wydawało. Usłyszała rozmowę, a potem skorzystała z pierwszej nadarzającej się okazji, żeby się wymknąć.
Eve przeanalizowała to, żując kawałek pieczonego kurczaka.
– Owszem, to miałoby sens. Musiała usłyszeć, gdzie są przechowywane narkotyki. Była inteligentna, a w dodatku na ostrym głodzie. Na pewno udałoby jej się zejść na dół, nie zwracając na siebie uwagi. Ale jak, u licha, pootwierała te wszystkie zamki? Skąd zdobyła kod?
Casto nie odpowiedział. Zmarszczył brwi i wlepił wzrok w talerz. Zdrowy mężczyzna potrzebuje mięsa, do cholery. Uczciwego, czerwonego mięsa. A w tych przeklętych klinikach traktowano je jak truciznę.
– Czy mogła jakoś zdobyć kod uniwersalny?
– spytała Peabody. Ona poprzestała na sałatce, bez sosu; ostatnimi czasy postanowiła się odchudzać.
– Albo urządzenie do łamania kodów.
– No to gdzie ono jest? – odparowała Eve. – Kiedy ją znaleziono, już nie żyła. Nie miała przy sobie karty z kodem uniwersalnym.
– Może te cholerne drzwi były otwarte, kiedy tam przyszła? – Casto z obrzydzeniem odsunął talerz. – To by mnie nawet nie zdziwiło. Od samego początku prześladuje nas pech.
– Nie, to już byłby zbyt duży zbieg okoliczności. Dobrze, powiedzmy, że Jerry Fitzgerald podsłuchała rozmowę na temat Nieśmiertelności i dowiedziała się, gdzie przechowywana jest próbka narkotyku. Jest na ostrym głodzie, nieco łagodzonym przez leki, które jej podano. Ale potrzebuje swojej działki. Potem, jak dar niebios, na korytarzu wybucha jakieś zamieszanie. Nie ufam darom niebios – mruknęła Eve. – Ale na razie przyjmijmy, że tak było. Fitzgerald wstaje, zauważa, że pilnująca jej policjantka zniknęła, więc czym prędzej wybiega z pokoju. Schodzi piętro niżej do magazynu, choć nie bardzo mogę sobie wyobrazić, żeby pielęgniarki rozmawiały przy niej, jak do niego trafić. W każdym razie idzie tam, tyle wiemy na pewno. Ale co do tego, jak dostała się do środka…
– Co ci chodzi po głowie, Eve?
Spojrzenia jej i Casto skrzyżowały się nagle.
– Ktoś jej pomógł. Ktoś się postarał, żeby dostała ten narkotyk w swoje ręce.
– Myślisz, że zaprowadził ją tam ktoś z personelu?
– To możliwe. – Eve wzruszyła ramionami, słysząc powątpiewanie w jego głosie. – Łapówka, obietnica, może wśród pielęgniarzy znalazł się jakiś oddany fan. Kiedy przejrzymy akta wszystkich zatrudnionych tu ludzi, być może uda się zawęzić krąg podejrzanych. Na razie… – Urwała, gdy rozległo się brzęczenie komunikatora. – Dallas.
– Lobar, ekipa śledcza. Znaleźliśmy w śmieciach coś, co powinno panią zainteresować. Karta z kodem uniwersalnym, pokryta odciskami palców Fitzgerald.
– Dołącz ją do dowodów, Lobar. Zaraz do was przyjdę.
– To wiele wyjaśnia – oświadczył Casto. Wiadomość od Lobara na tyle poprawiła mu apetyt, że znów zabrał się do makaronu. – Jak mówiłaś, ktoś jej pomógł. Albo dmuchnęła kartę z pokoju pielęgniarek, korzystając z ogólnego zamieszania.
– Cwana dziewczyna – mruknęła Eve. – Bardzo cwana. Zaplanowała wszystko co do minuty. Zeszła na dół, pootwierała, co chciała, a potem jeszcze pozbyła się karty z kodem. Żeby to przeprowadzić, musiała trzeźwo myśleć, zgodzicie się?
Peabody zabębniła palcami w stół.
– Jeśli wzięła Nieśmiertelność przed innymi narkotykami, co wydaje się prawdopodobne, zapewne natychmiast przyszła do siebie. Prawdopodobnie zorientowała się, że ktoś może ją przyłapać w magazynie. Gdyby wyrzuciła kartę, mogłaby się tłumaczyć, że trafiła tam przez pomyłkę, bo straciła orientację.
– Właśnie. – Casto obdarzył ją szerokim uśmiechem. -To wydaje się rozsądne.
– Więc dlaczego nie wyszła z magazynu? – spytała Eve. – Znalazła to, po co przyszła. Czemu po prostu nie uciekła?
– Eve – powiedział Casto niemal szeptem, patrząc jej w oczy. – Istnieje jeszcze jedna możliwość, o której nie wspomnieliśmy. Może Fitzgerald chciała umrzeć.
– Świadomie przedawkowała? – Na tę myśl Eve poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Poczucie winy powróciło. – Ale dlaczego?
Casto położył rękę na jej dłoni.
– Była w potrzasku. Przyparłaś ją do muru. Musiała zdawać sobie sprawę, że spędzi resztę życia za kratkami. Bez dostępu do Nieśmiertelności – dodał. – Postarzałaby się, straciłaby urodę, straciłaby wszystko, co najbardziej się dla niej liczyło. Postanowiła więc umrzeć, dopóki jest młoda i piękna.
– Samobójstwo – dorzuciła Peabody. – Narkotyki, które wzięła, tworzą zabójczą mieszankę. Z pewnością zdawała sobie z tego sprawę, jeśli myślała na tyle trzeźwo, by dostać się do magazynu. Po co znosić upokorzenia, więzienie, głód narkotyczny, skoro można bezboleśnie tego wszystkiego uniknąć?
– Nie byłaby pierwsza- dorzucił Casto.-Spotkałem się z wieloma takimi przypadkami. Ludzie nie mogą żyć z narkotykami ani bez nich. Dlatego się poddają.
– Fitzgerald nie zostawiła listu – nie ustępowała Eve.
– Była załamana, Eve. I, jak sama powiedziałaś, zdesperowana. – Casto zaczął bawić się filiżanką. – Jeśli działała pod wpływem impulsu, jeśli czuła, że musi skończyć ze sobą i to jak najszybciej, być może nawet nie pomyślała o napisaniu listu. Eve, nikt nie wmusił w nią tych prochów, nie ma żadnych śladów przemocy. Jerry Fitzgerald zginęła z własnej ręki. Może to był wypadek, ale może zrobiła to celowo. Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy.
– To nie wystarczy, by zamknąć śledztwo. Nie ma mowy, żeby ta kobieta sama, bez niczyjej pomocy, zabiła czworo ludzi.
Casto wymienił spojrzenia z Peabody.
– Może i nie. Ale faktem jest, że pod wpływem narkotyku mogła to zrobić. Możesz jeszcze trochę pomaglować Redforda i Younga. Żaden z nich nie zasłużył na to, aby uniknąć kary. Ale prędzej czy później musisz zamknąć dochodzenie. Taka jest prawda. – Odstawił filiżankę. – Odpocznij sobie.
– No proszę, jak tu przytulnie. – Do stolika podszedł Justin Young. Jego przygasłe, przekrwione oczy wbijały się w twarz Eve. – Nic ci nie jest w stanie zepsuć apetytu, co, suko?
Casto zerwał się z krzesła, ale Eve ruchem ręki kazała mu usiąść z powrotem. Stłumiła w sobie współczucie.
– Co, adwokaci wyciągnęli cię z pierdla, Justin?
Читать дальше