James Patterson - Róże Są Czerwone

Здесь есть возможность читать онлайн «James Patterson - Róże Są Czerwone» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Róże Są Czerwone: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Róże Są Czerwone»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Seria krwawych napadów na banki w Marylandzie i Wirginii. Tajemniczy, wyjątkowo przebiegły przestępca wynajmuje za każdym razem innych ludzi do rabunku… a potem ich zabija. Śledztwem kieruje Alex Cross. Kolejne tropy prowadzą donikąd. Lecz Cross nie rezygnuje. Nawet kiedy przekonuje się, że inteligentny zbrodniarz prowadzi z nim wyrafinowaną grę. I że za najmniejszy błąd może zapłacić śmiercią.

Róże Są Czerwone — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Róże Są Czerwone», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Gdzie te cholerne pieniądze? – zapytała Betsey, kiedy go wyprowadzali.

– Tylko on wie – odrzekłem. – I na pewno nie powie. Nie pamiętam tak beznadziejnego śledztwa.

Następnego dnia był piątek – deszczowy i ponury. Pojechaliśmy z Betsey do centralnego aresztu miejskiego, gdzie siedział Szabo.

Przed budynkiem stał tłum dziennikarzy. Musieliśmy się przez nich przecisnąć. Schowaliśmy się pod wielkimi, czarnymi parasolami i nie odpowiedzieliśmy na żadne pytanie. Szybko weszliśmy do środka.

– Pieprzone sępy – mruknęła Betsey. – W życiu trzy rzeczy są pewne: śmierć, podatki i to, że prasa wszystko przekręci. Ci tutaj też.

– Jeśli ktoś raz coś przekręci, już tak zostaje – dodałem.

Spotkaliśmy się z Szabo w małym pokoju obok bloku więziennego. Był bez kaftana bezpieczeństwa. Towarzyszyła mu prawniczka, Lynda Cole. Nie wyglądała na zachwyconą swoim klientem.

Zdziwiłem się, że Szabo nie wynajął jakiegoś sławnego obrońcy. Ciągle mnie zaskakiwał. Nie rozumował jak inni. W tym tkwiła jego siła. Upajał się tym i prawdopodobnie to go zgubiło.

Przez kilka minut unikał naszego wzroku. Zadaliśmy mu serię pytań, ale uparcie milczał. Zwiększyli mu dawkę środków uspokajających. Zastanawiałem się, czy dlatego jest apatyczny. Nie bardzo w to wierzyłem. Podejrzewałem, że znów w coś z nami gra.

– To na nic – westchnęła po godzinie Betsey.

Miała rację. Nie warto było tracić więcej czasu.

Wstaliśmy, żeby wyjść. Lynda Cole też. Była niska jak Betsey i bardzo atrakcyjna. Przez cały ten czas powiedziała najwyżej kilkanaście słów. Nie potrzebowała mówić, skoro jej klient milczał. Nagle Szabo przestał się wpatrywać w stół i podniósł wzrok. Gapił się w jeden punkt co najmniej od dwudziestu minut.

Spojrzał na mnie i w końcu się odezwał.

– Macie nie tego faceta.

Potem wyszczerzył zęby jak kompletny debil. Jeszcze nie widziałem takiego uśmiechu. A spotkałem w życiu sporo czubków.

Rozdział 114

Wróciliśmy z Betsey do Hazelwood, gdzie czekało na nas jeszcze mnóstwo roboty. Wpadł Sampson. Do dwudziestej drugiej trzydzieści przejrzeliśmy wszystko, co dotąd udało nam się znaleźć w szpitalu. Zidentyfikowaliśmy dziewiętnaście osób z personelu, które zajmowały się Szabo. Na liście znalazło się sześciu terapeutów.

Powiesiliśmy zdjęcia na ścianie. Spacerowałem tam i z powrotem, patrzyłem na nie i szukałem natchnienia. Gdzie są pieniądze, do cholery? Jak Szabo kierował napadami i morderstwami?

Usiadłem. Betsey popijała szóstą czy siódmą colę dietetyczną. Ja wlałem w siebie tyle samo kaw. Od czasu do czasu rozmawialiśmy o rzekomym samobójstwie Walsha i zaginięciu Douda. Szabo nie odpowiadał na żadne pytania o dwóch agentów. Zabił ich? Dlaczego? Jaki miał plan? Niech go szlag!

– Czy on rzeczywiście może stać za tym wszystkim? – zapytała Betsey. – Jest aż taki sprytny? Ten cholerny świr?

Wstałem od biurka.

– Sam już nie wiem. Znów zrobiło się późno. Jestem wykończony. Jadę do domu. Jutro też jest dzień.

Górne lampy świeciły oślepiającym blaskiem. Betsey popatrzyła na mnie bez wyrazu. Miała podkrążone oczy. Chciałem ją przytulić, ale w pokoju kręciło się jeszcze kilku agentów. Chętnie wziąłbym ją w ramiona i porozmawiał o czymkolwiek, byle nie o śledztwie.

– Dobranoc – powiedziałem w końcu. – Prześpij się trochę.

– Dobrej nocy, Alex. Brakuje mi ciebie – dodała bezgłośnie.

– Uważaj po drodze.

– Zawsze uważam. Ty sam uważaj.

Jakoś dojechałem do domu i wdrapałem się do sypialni. Od dawna za ciężko harowałem. Może rzeczywiście powinienem rzucić tę robotę. Padłem na łóżko i zasnąłem. Obudziłem się dwadzieścia po drugiej. Śniła mi się rozmowa z Szabo. Potem jeszcze z kimś zamieszanym w sprawę. O, rany…

Fatalna pora na przebudzenie. Zazwyczaj nie pamiętam snów, zapewne dlatego, że podświadomie staram się je zapomnieć. Ale tym razem, gdy się obudziłem, miałem wciąż przed oczami tamte obrazy.

Tony Brophy opowiedział nam kiedyś o spotkaniu z Supermózgiem. Mówił, że gość ukrywał się za ścianą jasnych reflektorów. Widać było tylko zarys sylwetki mężczyzny. Opis nie pasował do kształtu głowy Szabo. Nawet w przybliżeniu. Brophy wspomniał o dużym, haczykowatym nosie i wielkich uszach. Podobno wyglądały jak otwarte drzwi samochodu. Szabo miał prosty nos i małe uszy.

Ale przyszedł mi do głowy ktoś inny! Jezu! Przekręciłem się na łóżku. Patrzyłem w okno, dopóki nie zacząłem jasno myśleć. Skoncentrowałem się, a potem zadzwoniłem do Betsey.

Odebrała po drugim sygnale i jęknęła cicho.

– To ja, Alex. Przepraszam, że cię obudziłem. Ale chyba wiem, kto jest Supermózgiem.

– To zły sen? – mruknęła.

– Najgorszy koszmar – odparłem.

Rozdział 115

Jest dwóch Supermózgów. Początkowo wydawało mi się to bez sensu. Ale potem nabrałem prawie absolutnej pewności, że znalazłem wyjaśnienie wielu tajemnic naszego śledztwa.

Szabo to jeden Supermózg, ale to przezwisko nadano mu tylko żartem, bo za bardzo wyróżniał się w pracy. Więc musi być jeszcze ktoś. Z tego drugiego nikt się nie wyśmiewał, bo ten nie miał sobie równych. To nie on pisze listy z pogróżkami w swoim pokoju w szpitalu dla weteranów.

Potrzebowałem kilku minut, żeby przekonać o tym Betsey. Potem zadzwoniliśmy do Ouantico do Kyle’a Craiga. Było dwoje na jednego, więc w końcu ustąpił i dał nam wolną rękę.

O jedenastej rano wsiedliśmy z Betsey do samolotu w bazie Bolling. Wcześniej nigdy tu nie bywałem. Ostatnio odlatywałem stąd częściej niż z lotniska National, obecnie Ronalda Reagana.

Tuż po pierwszej wylądowaliśmy na lotnisku międzynarodowym w Palm Beach na południu Florydy. Było trzydzieści pięć stopni i duszno jak diabli. Ale upał mnie nie obchodził. Byłem podniecony, liczyłem na to, że może rozwiążemy zagadkę. Przywitali nas miejscowi agenci FBI, ale nawet tutaj dowodziła Betsey.

Wyjechaliśmy z małego, dobrze utrzymanego lotniska na drogę międzystanową I-95 North. Po piętnastu kilometrach skręciliśmy na wschód w kierunku oceanu i Singer Island. Słońce wyglądało jak cytrynowy drops rozpuszczający się najasnobłękitnym niebie.

W samolocie miałem czas przemyśleć moją teorię o dwóch Supermózgach. Im dłużej się nad nią zastanawiałem, tym bardziej byłem przekonany, że wreszcie jesteśmy na właściwym tropie. Przypominały mi się różne rzeczy.

Między innymi zdjęcie terapeuty, doktora Bernarda Francisa. Znalazłem je w jego aktach. Dwa inne wisiały w gabinecie doktora Cioffiego. Widziałem je, kiedy go przesłuchiwałem. Bernard Francis był wysokim, łysiejącym mężczyzną. Miał szerokie czoło, haczykowaty nos i duże uszy. Jak otwarte drzwi samochodu.

Leczył Szabo przez dziewięć tygodni w roku 1997, a potem przez pięć miesięcy w roku ubiegłym, później przeniósł się na Florydę. Przypuszczalnie podjął pracę w szpitalu dla weteranów w północnym West Palm. Kiedy zwróciłem uwagę na Francisa, ustaliłem kilka rzeczy. Według raportów szpitalnych, w zeszłym roku przynajmniej trzy razy wychodził z Szabo do miasta. Niby nic niezwykłego, ale w tych okolicznościach bardzo mnie to zainteresowało. W czasie lotu na Florydę ponownie przeczytałem notatki Francisa o Szabo.

Kiedyś napisał:

Czy pacjent rzeczywiście błąkał się po kraju przez ostatnie dwadzieścia kilka lat i pracował tylko dorywczo? Nie brzmi to prawdopodobnie. Ma bardzo bujną fantazję i może coś ukrywać przed nami. Co naprawdę skłoniło go do zgłoszenia się do nas właśnie w tym roku?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Róże Są Czerwone»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Róże Są Czerwone» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


James Patterson - WMC - First to Die
James Patterson
James Patterson - French Kiss
James Patterson
James Patterson - Truth or Die
James Patterson
James Patterson - Kill Alex Cross
James Patterson
James Patterson - Murder House
James Patterson
James Patterson - Second Honeymoon
James Patterson
James Patterson - Tick Tock
James Patterson
James Patterson - The 8th Confession
James Patterson
James Patterson - Podmuchy Wiatru
James Patterson
James Patterson - Wielki Zły Wilk
James Patterson
James Patterson - Cross
James Patterson
Отзывы о книге «Róże Są Czerwone»

Обсуждение, отзывы о книге «Róże Są Czerwone» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x