– Osobom cywilnym wstęp wzbroniony. Idź na górę.
– To mój hotel, więc mogę przebywać, gdzie mi się żywnie podoba. A poza tym mam pozwolenie od twojego przełożonego. Należę do zespołu, pani porucznik.
Nie wątpiła, że mąż sobie poradzi, choć w czarnym swetrze i spodniach wyglądał raczej na kogoś, kto dokonuje włamań, niż tego, kto łapie włamywaczy.
– Masz broń?
Spojrzał znacząco na rekorder Eve, dając jej do zrozumienia, że wie, iż wszystko, co mówią, jest rejestrowane.
– Cywilni doradcy nie mają pozwolenia na broń.
Co znaczyło, że ją ma. Nie odezwała się. Uznała, że skoro bierze w tym udział, lepiej, żeby był uzbrojony.
– Pamiętajcie, że akcja musi być błyskawiczna – zwróciła się do swoich ludzi, którzy zebrali się w pomieszczeniu. – Pracujemy zespołami. Osłaniajcie się wzajemnie i działajcie szybko. Nie będą mieli gdzie uciekać, więc prawdopodobnie się poddadzą. Nasz wywiad doniósł, że będą uzbrojeni w środki obezwładniające, ale nie możemy wykluczyć, że użyją innej, groźniejszej, broni. Powstrzymać ich i rozbroić. Przypominam, że zakłócamy ich transmisję, a to znaczy, że i my nie będziemy mieć łączności. Ograniczamy czas operacji do minimum. Lenick, przynieś cywilowi kamizelkę i rekorder.
Pięć minut przed godziną zero Eve nie odchodziła od monitora. Podniosła głowę, kiedy Roarke stanął za jej plecami.
– Gdzie masz kamizelkę? – zapytała.
– A ty?
– Ja nie muszę jej nosić.
– I nie nosisz dlatego, że jest nieporęczna i ogranicza swobodę ruchów. Nie kłóćmy się. Honroe zajął już pozycję przy bramie dostawczej. Wkrótce się przekona, jak bardzo nie lubię, kiedy moi pracownicy dorabiają na boku.
– Przejmujemy go razem z całą resztą, ale możesz być spokojny, dopilnuję, żebyś zdążył go zwolnić.
– Dzięki.
– Jest autobus. Wszystko idzie zgodnie z planem. Przygotuj się.
Autobus nagle zahamował, gwałtownie skręcił w bok i czołowo zderzył się z nadjeżdżającym samochodem. Przechylił się i przez ułamek sekundy stał na sześciu bocznych kolach, zadrżał, po czym przewrócił się, niczym żółw, wtaczając się do sąsiedniego budynku.
Rozległ się brzęk tłuczonego szkła, wokół pojawił się dym. Samochody zatrzymały się, przechodnie zaczęli uciekać, inni z ciekawością podchodzili bliżej, żeby zobaczyć miejsce wypadku. Ogłuszające wycie syreny alarmowej w sklepie jubilerskim brzmiało w policyjnym odbiorniku jak stłumione buczenie.
Na drugim monitorze widać było wóz dostawczy zajeżdżający na tyły hotelu. Z mroku wyszedł Honroe. Sześć postaci wyskoczyło z wozu, ubrane były na czarno, taj jak Roarke.
Na głowach mieli czapki, dłonie ukryli w rękawiczkach, które chroniły zwinne palce przed chłodem.
– Mick tam jest – mruknął Roarke. – Wspiera ich. Tego nie było w naszej umowie.
Później się tym zajmiemy, pomyślała Eye.
– Siedem, powarzam, siedem osób wchodzi do budynku od strony zachodniej wejściem dostawczym.
– Zaczekaj. – Eve położyła dłoń na broni i spojrzała z mepokojem na monitor. W wozie są jeszcze trzy osoby – powiedział Roarke.
– Skąd…
Mick daje sygnały. To nasz stary kod. Trójka w wozie. Policyjne lasery ręczne. Jeden miotacz, wszyscy uzbrojeni.
Kiedy Mick wszedł do budynku, Roarke przeniósł wzrok na inny monitor. Obserwując przyjaciela, jednym uchem słuchał, jak Eye przekazuje nowe informacje zespołom.
– Ci w środku też są uzbrojeni. Nie tylko w strzykawki ze środkiem odurzającym. Jest i kobieta, trzecia od końca. Specjalistka od walki wręcz. W prawej cholewce buta ma nóż. – Roarke spojrzał na Eye. Zostawcie go.
Nie wątpił w jej poczucie sprawiedliwości.
– Najpierw to załatwmy, potem będziemy się zastanawiać, co z nim zrobić.
– Popatrz, są już na drugim poziomie. Mick jest w lepszej lormie niż kiedyś.
Mick podniósł w górę kciuk, po czym wbiegł po schodach za pozostałymi. Poruszali się szybko i bez wahania. Eye wiedziała, że są to świetnie wyszkoleni ludzie.
Ale ona też była dobrze wyszkolona. W skupieniu obserwowała Micka, który zatrzymał się przy drzwiach przeciwpożarowych obok sdli bilowej. Wyjął podręczny sprzęt i umieścił go na wysokości piersi. Jego place poruszały się blyskawicznie. Eye była ciekawa, o czym myśli. Jego sprzęt trzy razy zapiszczał, po czym zapaliło się zielone światełko.
Wszedł pierwszy i od razu biegiem ruszył przed siebie.
– Uwaga – zaczęła Eye. – Feeney, na mój sygnał zaczniesz zakłócać transmisję.
W słuchawce przy uchu usłyszała jego głos.
– Są przy drzwiach, pracują nad alarmem zewnętrznym. Zobacz, ten drugi od końca, poci się. Hej, Dallas, rozpoznaliśmy go. Wygiąda na to, że Gerade chce mieć wszystkich na oku.
– Wspaniale.
– Udało im się. Facet od elektroniki zmienia ustawienia nadajnika. Chce obejść zakłócenia. Wprowadza ręcznie nowy kod. Musiał go dostać od kogoś z naszych. Mają trzydziestoprocentową słyszalność.
Eye weszła na piętro, na którym mieściła się sala balowa. Podniosła rękę. Szef drugiego zespołu, stojący na przeciwnym końcu korytarza, wykonał identyczny gest. Na jej znak wszyscy ruszyli. Błyskawicznie.
– Blokujemy! – krzyknęła, wpadając do środka. – Policja! Ręce do góry! Stój! – zawołała, oddając ostrzegawczy strzał w kierunku kobiety, która właśnie sięgała do prawego buta.
Odpowiedzieli ogniem. W półobrocie Eye zauważyła, jak jedna z czarnych postaci odskakuje, trafiona policyjnym pociskiciii.
Ktoś wpadł na ogromną szklaną gablotę, tłukąc ją i uruchamiając ogłuszający alarm. Wśród wystrzałów i okrzyków zobaciyla, jak Mick posyła Roarke”owi promienny uśmiech.
Nie miała czasu zastanawiać się, co miał znaczyć. Kobieta w czerni rzuciła w nią wielką wazą, a sama z wrzaskiem skoczyła w stronę wyjścia.
Eye miała pół sekundy na podjęcie decyzji. Niewątpliwie satysfakcjonujący pojedynek z cholerną mistrzynią walki wręcz czy… Z żalem wystrzeliła. Przeciwniczka upadła na podłogę jak kłoda.
– Szkoda. – Roarke westchnął. – Chciałbym to zobaczyć. Odwrócił się do Micka, a ponieważ nie miał już nic zrobienia, schował broń, której w ogóle nie powinien przy sobie mieć, do kieszeni.
– Chciałbym obejrzeć ten wasz nadajnik.
– Obawiam się, że przejmie go policja. Co za strata. – Mick ostrożnie rozejrzał się po sali. Jego wspólnicy stali z rękami w górze, otoczeni kordonem mundurowych. Jednym zgrabnym ruchem wsunął nadajnik w dłoń Roarke”a, cofnął się o krok i potulnie podniósł ręce.
Roarke”owi nieraz przyszło rozpamiętywać ten moment. Mick stał tam uśmiechnięty, zadowolony z siebie. I niestrzeżony.
Pamiętał radość w jego oczach, która w jednej chwili zmieniła się w przerażenie.
Odwrócił się, jednocześnie wyjmując z kieszeni broń. Prędzej. Chryste, przecież zawsze był taki szybki.
Niestety, nie dziś. Tym razem okazał się zbyt wolny.
Gerade trzymał nóż. Ostrze błysnęło złowrogo, odbijając jaskrawe światło lamp. W jego oczach była dzika wściekłość. Roarke usłyszał krzyk Eve, zobaczył strumień pocisków wy strzelonych w kierunku napastnika. Za późno.
W tej samej chwili Mick osunął się twarzą na podłogę. Nóż wbił mu się głęboko w brzuch.
– Do diabła! – Mick podniósł głowę i spojrzał ze zdziwieniem na Roarke”a.
– Nie. – Ten był już na kolanach, zaciskając miejsce wokół rany. Krew, gęsta i ciemna, przeciekała mu między palcami.
Читать дальше