– Dobrze. To bardzo dobrze. – Wcale nie było dobrze. Posłuchaj, może moglibyśmy… – Urwała, bo do sklepu wszedł klient.
McNab zaklął pod nosem. Wyprostował się, wziął głęboki oddech i postanowił przećwiczyć swój tekst o nowym serum regeneracyjnym do włosów.
Eve zerknęła na zegarek. Jedenasta trzydzieści osiem. Ekspedientka dobrze sobie radziła. Najwyraźniej Peabody i McNab zawarli rozejm.
Miała nadzieję, że Feeney i Roarke radzą sobie równie dobrze. Już miała zadzwonić do nich do hotelu, by się upewnić, kiedy odezwał się brzęczyk komunikatora.
– Dallas.
– Pani porucznik, podejrzany zaraz u was będzie. Jest pieszo. Idzie Drugą Aleją, kieruje się na południe. Właśnie minął Dwudziestą Czwartą. Jest sam. Ubrany w brązowy płaszcz i ciemnobrązowe spodnie.
– Potwierdziłeś identyfikację?
– Tak. Mamy go na wizji. Za jakieś trzydzieści sekund powinien być w waszym zasięgu.
– Zostańcie na miejscu. Nie ruszajcie się i czekajcie na dalsze rozkazy. Peabody, McNab, jesteście gotowi?
– Tak jest.
– Do wszystkich zespołów: włączyć komunikatory. Przygotuj się, Stowe – powiedziała Eye. – Złapmy sukinsyna. Idę na tyły, odetnę wyjście przy Drugiej Alei. Zaczekaj, aż wejdzie do sklepu. Będziemy cię osłaniać.
– Dzięki. – Stowe nie odrywała wzroku od monitora.
Eye zbiegła korytarzem na dół i wyszła drugim wyjściem. Yost był w połowie ulicy. Podbiegła trochę bliżej i zaczęła iść za nim szybkim krokiem.
Kiedy otworzył drzwi sklepu, Eye wsunęła rękę pod kurtkę.
I w tym momencie zauważyła przebiegającego przez ulice Jacoby”ego. W dłoni trzymał odbezpieczony pistolet.
– FBI! Stać!
Nie zdążyła nawet zakląć. Ruszyła biegiem w ich kierunku.
Zanim ich dogoniła, Yost odwrócił się i stanął twarzą w twarz z Jakobym.
Wyglądało to jak zderzenie rowerzysty z autobusem powietrznym.
– Padnij! Policja! Na ziemię! – Wyjęła broń i biegła, rozpychając na boki przechodniów. Jacoby upadł na chodnik. Jej komunikator nie przestawał piszczeć.
Nie mogła strzelać. Bez namysłu ruszyła w pościg za Yostem. Kierował się na południe. Biegł przed siebie, przewracając przechodniów. Wpadł na ulicę, między pędzące pojazdy.
– Nie strzelać! Nie strzelać! – Na ulicy panował zbyt wielki tłok, by można było sobie pozwolić na przypadkowy, nie do końca wymierzony strzał.
Jak na tak potężnego mężczyznę poruszał się zgrabnie i szybko.
Na rogu skręcił na zachód, brutalnie popychając stojący tam wózek z żywnością. Wózek przewrócił się tuż pod nogami Eye. Parówki i frytki rozsypały się na chodnik, a puszki z napojami potoczyły się na ulicę. Wystraszony właściciel zaczął wołać o pomoc.
Zamiast omijać przeszkodę, Eye wskoczyła na wózek, odbiła się i dała susa przed siebie, skracając odległość dzielącą ją od uciekającego Yosta.
– Zbliża się do Trzeciej! Przyślijcie wóz! Przyślijcie tam jakiś wóz. Biegnę za podejrzanym. Jestem na Dwudziestej Drugiej, mijam Trzecią.
Schowała komunikator do kieszeni, żeby mieć wolne ręce, i oszacowawszy swoje szanse, skoczyła.
Chwyciła Yosta w pasie. Jego ciało było twarde jak wzmocniona stal. Mogłaby przysiąc, że usłyszała grzechot własnych kości. Zaskoczyła go, stracił równowagę i upadł, zatrzymując się na kolanie. Nie idążył zrzucić jej z pleców i wstać, bo przystawiła mu do szyi pistolet.
Poczuła jego tętno. Jeden strzał i śmierć na miejscu.
– Chcesz umrzeć? – zapytała. – Chcesz umrzeć tu, na ulicy?
Kiedy Yost podniósł ręce, usłyszała za plecami tupot. McNab, zziajany i zlany potem, przyjął pozycję i wycelował broń w głowę Yosta.
– Mam go, pani porucznik.
– Na ziemię. Nogi szerzej.
– To jakaś pomyłka – zaczął. – Nazywam się Gioyanni…
– Na ziemię. – Nie przestawała w niego mierzyć. – Twarzą mi dół, bo inaczej może mi się przypadkiem omsknąć palec.
Położył się na chodniku z rękami na plecach. Szarpnęła. zakuwając go w kajdanki.
Niemożliwe, to jedyna myśl, jaka przychodziła mu do głowy. To nie może być koniec. Jego kariera nie tak miała się zakończyć, nie leżeniem twarzą do ziemi jak pospolity przestępca.
– Chcę adwokata.
– Jasne, w tym momencie strasznie mnie interesują twoje prawa i obowiązki. – Sprawdziła jego kieszenie. Znalazła pustą strzykawkę. I srebrną linkę o długości dwóch stóp. – No proszę, co my tu mamy.
– Adwokata – powtórzył zdenerwowanym głosem. – Nalegam żeby traktowano mnie z szacunkiem.
– Czyżby? – Wstała i postawiła nogę na jego karku. Nic zapomnij powiedzieć strażnikom i współtowarzyszom z celi w więzieniu Omega, że mają cię szanować. Nieczęsto mają tam okazję do zabawy. Wezwij wóz opancerzony, McNab.
– Tak jest. Pani porucznik? Ma pani krew na twarzy.
– Uderzyłam się, kiedy na niego skoczyłam – Wytarła dłonią nos i spojrzała z obrzydzeniem na jasnoczerwony ślad. – Co z Jacobym?
– Nie wiem. Zostawiłem go i pobiegłem za panią. Zdaje że zajęła się nim Stowe.
– Przypominam, że to jej akcja.
– Jezu, Dallas.
– Tak to wygiąda. Detektywie, wyszedł pan z formy. Spójrz na siebie, przebiegłeś kilka przecznic i ledwo zipiesz! Musisz zacząć chodzić na siłownię.
Kiwnęła głową, widząc, że zza zakrętu wyłania się wóz policyjny. Na ulicy nagle zrobiło się tłoczno od nadchodzących mundurowych i funkcjonariuszy w cywilu.
– No, Yost, szykuj się do drogi.
Podniósł głowę i spojrzał na jej twarz. Wokół nich gromadzili się gapie, wszyscy patrzyli na niego.
– Powinienem był najpierw zabić ciebie.
– Człowiek jest mądry po fakcie. Zaczekajcie na agenta specjalnego Karen Stowe. Ten dupek jest jej. Ja tylko go trzymam w jej imieniu.
Przykucnęła zaczekała, aż Yost spojrzy jej w oczy.
– Winilred Cates była przyjaciółką agentki Stowe. Robię to dla niej. Aresztuję cię za napad, pobicie, gwałt i morderstwo, jakich dokonałeś na zlecenie różnych osobników. Ich nazwiska zostaną dołączone do oskarżenia. Na razie chodzi tylko o przestępstwa popełnione w tym stanie. Dorzucę stawianie oporu podczas aresztowania, znieważanie funkcjonariusza policji, zniszczenie mienia i ucieczkę z miejsca przestępstwa. Interpol i Globalni dołączą później. Masz prawo milczeć, ty żałosny skurwysynu
Eve, masując obolałe ramię, szła w kierunku Drugiej Alei. Z całej siły uderzyła Yosta w okolice nerek, a teraz ręka bolała ją bardziej niż nieleczony ząb. Czuła, że nos napuchł jej na pół twarzy i zaraz dosięgnie uszu.
Oddałaby wszystko za torebkę z lodem.
Pani porucznik! – Zza rogu wybiegła Peabody. – Och! – skrzywiła się, widząc twarz przełożonej.
Tak źle wyglądam? – Eye nieśmiało dotknęła palcem nosa
Masz trochę opuchnięty nos. Gdyby był złamany, wyglądałby dużo gorzej. Bardzo krwawi.
– Teraz wiem dlaczego na mój widok dzieci krzyczą i zaczynają uciekać. Gdzie Stowe?
– W środku. Kiedy się dowiedzieliśmy, że masz Yosta, chciałam biec na pomoc. ale McNab kazał mi zostać. Agentka Stowe też została.
– Dobrze zrobiłyście. McNab też. Co z Jacobym?
– Nie wiem. Stowe rozmawiała z ludźmi z pogotowia. Yost wstrzyknął mu w serce jakiś ciężki barbiturant. Dallas, mówię ci, zwalił się na ziemię jak kłoda. Zanim ze Stowe do niego dobiegłyśmy, jego serce przestało bić. Wezwałyśmy pogotowia. przyjechali natychmiast. Złapali puls, ale kiedy zakrywali go ekranem, był ciągle nieprzytomny.
Читать дальше