– Czy współpracuje pan z kobietą znaną panu jako Catherine Blake?
– Nie.
– Czy świadomie lub dobrowolnie przekazywał pan tajemnice aliantów kobiecie, znanej panu jako Catherine Blake?
– Nie.
– Czy pracuje pan dla niemieckiego wywiadu wojskowego?
– Co za idiotyczne pytanie.
– Proszę odpowiedzieć!
– Nie, do cholery! Nie!
– Czy utrzymuje pan stosunki seksualne z kobietą, znaną panu jako Catherine Blake?
– To moja sprawa.
– Już nie, komandorze. Pytam jeszcze raz: czy utrzymuje pan stosunki seksualne z Catherine Blake?
– Tak.
– Czy zakochał się pan w Catherine Blake? Komandorze, słyszał pan pytanie? Komandorze? Komandorze Jordan, czy jest pan zakochany w Catherine Blake?
– Jeszcze parę godzin temu byłem zakochany w kobiecie, którą nazywałem Catherine Blake. Nie wiedziałem, że jest niemieckim szpiegiem i nie dostarczałem jej świadomie tajemnic aliantów. Musi mi pan uwierzyć.
– Nie jestem pewny, czy panu wierzę, komandorze Jordan. Ale idźmy dalej.
– Zaciągnął się pan do marynarki w październiku ubiegłego roku.
– Zgadza się.
– Dlaczego tak późno?
– Moja żona nie żyje. Nie chciałem zostawiać syna samego.
– Dlaczego więc pan się na to zdecydował?
– Bo zwrócono się do mnie z prośbą, żebym wstąpił do marynarki wojennej.
– Proszę opowiedzieć, jak to się odbyło.
– Do mojego biura na Manhattanie przyszło dwóch mężczyzn. Nie ulegało wątpliwości, że zapoznali się z moim życiorysem i przebiegiem kariery zawodowej. Oświadczyli, że potrzebują moich usług w realizacji projektu związanego z inwazją. Nie wyjaśnili, na czym ten projekt polega. Kazali mi pojechać do Waszyngtonu i nigdy więcej ich nie zobaczyłem.
– Jak się nazywali?
– Jeden nazywał się Leamann, nazwiska drugiego nie pamiętam.
– Obaj byli Amerykanami?
– Leamann tak. Drugi był Anglikiem.
– Ale nie pamięta pan jego nazwiska?
– Nie.
– Jak wyglądał?
– Był chudy i wysoki.
– Cóż, to odpowiada rysopisowi mniej więcej połowy Anglików. Co się stało, kiedy przyjechał pan do Waszyngtonu?
– Po sprawdzeniu mojego życiorysu wprowadzono mnie w szczegóły operacji Mulberry i pokazano plany.
– Do czego był pan potrzebny?
– Szukali kogoś, kto miał doświadczenie w realizacji dużych projektów. Moja firma wybudowała kilka największych mostów na wschodzie.
– I jakie było pana pierwsze wrażenie?
– Uważałem, że z technicznego punktu widzenia operacja ma szansę, natomiast sam projekt wykonania za farsę, oszacowali to zbyt optymistycznie. Z góry wiedziałem, że będą spóźnienia.
– A jakie są pana wnioski po dzisiejszej inspekcji?
– Że prace są ogromnie opóźnione i szansę ukończenia Phoenixów na czas wynoszą najwyżej jeden do trzech.
– Podzielił się pan tymi uwagami z Catherine Blake?
– Proszę, nie wracajmy już do tego.
– Nie odpowiedział pan na pytanie.
– Nie. Nie podzieliłem się tymi uwagami z Catherine Blake.
– Czy widział się pan z nią, zanim pana zgarnęliśmy z Grosvenor Square?
– Jechałem do SHAEF prosto z inspekcji.
Vicary sięgnął do teczki i położył na stole dwa zdjęcia: jedno Roberta Pope'a, drugie Dicky'ego Dobbsa.
– Widział pan kiedyś tych mężczyzn?
– Twarze wydają mi się znajome, ale nie wiem, gdzie ich widziałem.
Vicary otworzył akta Jordana i przerzucił stronę.
– Proszę mi powiedzieć, co to za dom, w którym pan mieszka.
– Mój teść kupił go przed wojną. Często przyjeżdża do Londynu w interesach i dla przyjemności, więc chciał mieć wygodne lokum, w którym mógłby się zatrzymać.
– Czy jeszcze ktoś z niego korzysta?
– Mieszkaliśmy tu z Margaret podczas wakacji w Europie.
– Czy bank pana teścia prowadził interesy w Niemczech?
– Tak, dość dużo. Ale przed wojną z większości się wycofał.
– Czy osobiście doglądał tych likwidacji?
– Większością zajął się Walker Hardegen. To prawa ręka teścia. Poza tym płynnie mówi po niemiecku i zna Niemcy na wylot.
– Czy przed wojną podróżował do Niemiec?
– Tak, wielokrotnie.
– Czy kiedykolwiek mu pan towarzyszył?
– Nie. Nie mam nic do czynienia z interesami teścia.
– Czy Walker korzystał z londyńskiego mieszkania?
– Możliwe. Nie jestem pewny.
– Jak dobrze zna pan Walkera Hardegena?
– Bardzo dobrze.
– Czyli się przyjaźnicie?
– Nie, nie powiedziałbym.
– Zna go pan dobrze, ale się nie przyjaźnicie?
– Właśnie.
– Jesteście wrogami?
– To za mocne słowo. Po prostu za sobą nie przepadamy.
– Dlaczego?
– Spotykał się z moją żoną, zanim ją poznałem. Sądzę, że nigdy nie przestał jej kochać. Na przyjęciu, które urządziłem przed wyjazdem, trochę za dużo wypił. Oskarżył mnie, że zabiłem Margaret, żeby ubić interes.
– Gdyby ktoś powiedział o mnie coś takiego, uznałbym go za wroga.
– Miałem wtedy ochotę go zatłuc.
– Czy wini się pan za śmierć żony?
– Tak, nieustannie. Gdybym wtedy nie kazał jej przyjechać do miasta na tę cholerną kolację, żyłaby.
– Co Walker Hardegen wie o pana pracy?
– Nic.
– Wie, że jest pan utalentowanym inżynierem?
– Tak.
– Wie, że wysłano pana do Londynu, żeby pan pracował nad tajnym zleceniem?
– Mógł się tego domyślić, to fakt.
– Czy w listach do domu wspominał pan o operacji Mulberry ?
– Nigdy. Zresztą wszystkie i tak były cenzurowane.
– Czy kiedykolwiek wspomniał pan komuś ze swojej rodziny o operacji Mulberry ?
– Nie.
– A przyjaciołom?
– Nie.
– Temu jegomościowi, Shepherdowi Ramseyowi, też nie?
– Nie.
– A pytał?
– Nieustannie. Oczywiście żartobliwie.
– Czy zamierza się pan jeszcze spotkać z Catherine Blake?
– Nie zamierzam się z nią spotykać. Nie chcę jej więcej widzieć na oczy.
– Cóż, to może się okazać niewykonalne, komandorze Jordan.
– O co chodzi?
– Dowie się pan w swoim czasie. Zrobiło się późno. Myślę, że przydałoby nam się trochę snu. Rano wrócimy do przesłuchania.
Vicary wstał i podszedł do miejsca, gdzie siedział Boothby. Pochylił się nad nim i powiedział:
– Chyba powinniśmy porozmawiać.
– Tak – odparł Boothby. – Może przejdziemy do drugiego pokoju?
Dźwignął się z fotela i ujął Vicary'ego pod rękę.
– Wspaniale się pan spisał – pochwalił. – Na Boga, Alfredzie, od kiedy stał się pan takim draniem?
Boothby pchnął drzwi i gestem ręki zaprosił Vicary'ego, by wszedł pierwszy. Profesor minął go i znalazł się w drugim pokoju.
Nie wierzył własnym oczom.
– Witaj, Alfredzie – odezwał się Winston Churchill. – Jak miło znowu cię widzieć. Żałuję tylko, że nie w innych okolicznościach. Chciałbym ci przedstawić mojego przyjaciela. Profesorze Alfredzie Vicary oto generał Eisenhower.
Dwight Eisenhower wstał z miejsca i wyciągnął dłoń.
Pokój pełnił niegdyś funkcję gabinetu. Na ścianach z góry na dół półki na książki, na środku stało biurko i dwa fotele z wysokimi oparciami, w których teraz siedzieli Churchill i Eisenhower. W kominku płonął jasno ogień, mimo to w pomieszczeniu panował chłód. Kolana Churchilla zasłaniał wełniany pled. Premier gryzł wilgotny koniec cygara i sączył czarną kawę. Na biurku stał mały głośnik, dzięki któremu słyszeli całe przesłuchanie Jordana. Vicary domyślił się tego, gdyż mikrofony nadal były włączone i słyszał z pokoju obok skrzypienie krzeseł i szmer głosów. Boothby wyciągnął rękę i przyciszył odbiornik. Otworzyły się drzwi i do gabinetu wszedł piąty mężczyzna. Vicary rozpoznał wysoką, niedźwiedziowatą postać: generał brygady Thomas Betts, zastępca szefa wywiadu SHAEF, człowiek, na którego barkach spoczywała odpowiedzialność za utrzymanie tajemnicy inwazji.
Читать дальше