Po chwili usłyszał, jak krzesło naprzeciwko niego stęka pod jego ciężarem. Mimo to nadal nie podniósł wzroku. Wyjął notatnik i żółty ołówek, starannie je ułożył, jakby nakrywał do stołu dla samego króla. Następnie wydobył akta Jordana i umieścił je na stole. Usiadł, otworzył notes na pierwszej stronie i polizał czubek ołówka.
Dopiero wtedy podniósł głowę i po raz pierwszy spojrzał Jordanowi prosto w oczy.
– Jak ją pan poznał?
– Wpadłem na nią wieczorem.
– Jak to się odbyło?
– Szedłem chodnikiem bez latarki i zderzyliśmy się. Niosła torbę z zakupami. Rozsypały się na chodnik.
– Gdzie to się wydarzyło?
– W Kensingtonie, przed Vandyke Club.
– Kiedy?
– Jakieś dwa tygodnie temu.
– A dokładnie?
– Jezu, nie pamiętam! Może w poniedziałek.
– O której?
– Koło szóstej.
– Jak się nazywała?
– Catherine Blake.
– Czy poznał ją pan przed tamtym wieczorem?
– Nie.
– Czy widział ją pan kiedyś przed tamtym wieczorem?
– Nie.
– Nie rozpoznał jej pan?
– Nie.
– A ile czasu spędziliście razem owego wieczoru?
– Niecałą minutę.
– Czy umówił się pan z nią jakoś?
– Niezupełnie. Zaproponowałem, żebyśmy się kiedyś spotkali na drinka. Powiedziała, że chętnie i odeszła.
– Dała panu adres?
– Nie.
– Numer telefonu?
– Nie.
– Więc jak miał się pan z nią skontaktować?
– Trafne pytanie. Uznałem, że nie chce się ze mną spotkać.
– Tymczasem kiedy się pan znowu z nią spotkał?
– Następnego wieczoru.
– Gdzie?
– W barze hotelu Savoy.
– W jakich okolicznościach?
– Piłem drinka z przyjacielem.
– Jak się nazywa ten przyjaciel?
– Shepherd Ramsey.
– I zobaczył ją pan w barze?
– Tak.
– Podeszła do waszego stolika?
– Nie, ja podszedłem do niej.
– I co się wtedy stało?
– Powiedziała, że była umówiona, ale jej towarzysz wystawił ją do wiatru. Spytałem, czy mogę jej postawić drinka. Odparła, że wolałaby wyjść. Więc wyszedłem razem z nią.
– Gdzie poszliście?
– Do mnie.
– Co robiliście?
– Przyszykowała kolację, zjedliśmy. Trochę porozmawialiśmy i wróciła do domu.
– Czy kochał się pan z nią tamtej nocy?
– Proszę słuchać, nie będę…
– Owszem, będzie pan, komandorze Jordan! A teraz proszę odpowiedzieć mi na pytanie! Czy kochał się pan z nią tamtej nocy?
– Nie!
– Mówi pan prawdę?
– Co?
– Spytałem, czy mówi pan prawdę?
– Oczywiście, że tak.
– I nie zamierza mnie pan dzisiejszej nocy okłamywać, komandorze?
– Nie zamierzam.
– To dobrze, bo odradzałbym panu kłamstwo. I tak ma pan wystarczająco duże kłopoty. A teraz wróćmy do rzeczy.
Vicary gwałtownie zmienił kurs, wyprowadzając Jordana na spokojniejsze wody. Przez godzinę oprowadzał go po jego życiorysie: dzieciństwie na West Side w Manhattanie, studia w Instytucie Rensselaera, pracę w Northeast Bridge Company, małżeństwie z bogatą i piękną dziewczyną, Margaret Lauterbach, jej śmierci w wypadku samochodowym na Long Island w sierpniu 1939 roku. Vicary zadawał pytania, nie korzystając z notatek, jakby nie znał odpowiedzi, chociaż w drodze do Richmond nauczył się na pamięć wszystkiego, co się znajdowało w teczce Jordana. Uważał, żeby panować nad rytmem i tempem rozmowy. Kiedy Jordan trochę się odprężał, Vicary przykręcał śrubę. Bez przerwy gorliwie notował. Przesłuchanie było nagrywane przez ukryte mikrofony, a mimo to Vicary bazgrał, jakby notesik stanowił trwały dowód tego wieczornego posiedzenia. Każdemu słowu Jordana towarzyszyło potworne skrzypienie ołówka na kartce. Co parę minut ołówek się tępił. Vicary przepraszał, polecał Jordanowi przerwać, po czym ostentacyjnie grzebał w poszukiwaniu kolejnego ogryzka. Za każdym razem wyciągał tylko jeden ołówek. A każde kolejne poszukiwanie wydawało się dłuższe od poprzedniego. Harry, który ukryty w mroku obserwował to wszystko, zachwycał się przedstawieniem Vicary'ego. Profesor chciał, żeby Jordan uznał go za przygłupa.
Dalej, tępaku – pomyślał Harry – a jeszcze cię chwyci za jaja.
Vicary przekręcił kartkę w notesie i wyciągnął następny ołówek.
– Naprawdę nie nazywa się Catherine Blake. I właściwie nie jest Angielką. Jej prawdziwe miano brzmi Anna Katarina von Steiner. Ale nigdy więcej już nie użyję tego nazwiska. I niech pan zapomni, że je kiedykolwiek słyszał. Za chwilę sam pan zrozumie, dlaczego tego żądam. Urodziła się w Londynie przed pierwszą wojną, jej matka była Angielką, ojciec Niemcem. W listopadzie trzydziestego ósmego roku wróciła do Wielkiej Brytanii, posługując się fałszywym holenderskim paszportem. Poznaje pan zdjęcie?
– To ona. Wygląda inaczej, ale to ona.
– Przypuszczamy, że niemiecki wywiad zwrócił na nią uwagę ze względu na jej pochodzenie i zdolności językowe. Wedle naszych informacji zwerbowano ją w trzydziestym szóstym roku i wysłano do obozu w Bawarii, gdzie przeszła szkolenie w szyfrowaniu, obsłudze radia, nauczono ją oceniać siły wroga i zabijać. Żeby ukryć swój pobyt w Anglii, w brutalny sposób zabiła mieszkankę Suffolk. Sądzimy, że zabiła również trzy inne osoby.
– Bardzo trudno w to uwierzyć.
– Cóż, lepiej niech pan uwierzy. Ona się różni od innych. Większość agentów Canarisa to beznadziejni idioci, słabo wyszkoleni, nie nadający się do szpiegostwa. Wszystkie ich siatki wychwyciliśmy już na początku wojny. Uważamy jednak, że Catherine Blake to swego rodzaju gwiazda, agentka innej kategorii. Nigdy nie nadawała komunikatów, wygląda też na to, że nigdy nie uczestniczyła w żadnej akcji. Po prostu wtopiła się w angielskie społeczeństwo i czekała na znak.
– Dlaczego wybrała właśnie mnie?
– Pozwoli pan, komandorze, że inaczej to ujmę. Czy to ona pana wybrała, czy też pan wybrał ją?
– O czym pan mówi?
– Naprawdę, to bardzo proste. Chcę wiedzieć, dlaczego pan przekazywał nasze tajemnice Niemcom.
– Nie przekazywałem!
– Chcę wiedzieć, dlaczego nas pan zdradzał.
– Nikogo nie zdradzałem!
– Chcę wiedzieć, dlaczego zachowuje się pan jak agent niemieckiego wywiadu.
– To nonsens!
– Tak? A co mamy myśleć? Romansuje pan z najlepszą niemiecką agentką. Przynosi pan do domu teczkę ze ściśle tajnymi dokumentami. Dlaczego pan to zrobił? Nie wystarczyło po prostu jej powiedzieć, na czym polega operacja Mulberry! Czy kazała panu przynieść dokumenty, żeby móc je sfotografować?
– Nie! To znaczy…
– Czy sam pan zaproponował, że je przyniesie?
– Nie!
– W takim razie dlaczego zabrał pan materiały do domu?
– Bo wczesnym rankiem miałem wyjechać na inspekcję na południe. Dwudziestu ludzi to potwierdzi. Pracownicy służby bezpieczeństwa sprawdzili mój dom i sejf w gabinecie. Pozwolono mi w wyjątkowych okolicznościach zabierać do siebie tajne akta, pod warunkiem, że trzymałem je w sejfie.
– Cóż, widać popełniono niewybaczalny błąd. Bowiem ja sądzę, że zabrał pan te dokumenty do domu, żeby je przekazać Catherine Blake.
– To nieprawda.
– Nie jestem tylko pewien, czy jest pan niemieckim szpiegiem, czy też został pan w to wciągnięty.
– Odpieprz się! Mam tego dość!
– Chcę wiedzieć, czy zdradził nas pan dla seksu.
– Nie!
– Chcę wiedzieć, czy zdradził nas pan dla pieniędzy.
– Nie potrzebuję pieniędzy.
Читать дальше