– Zwracacie się do starszego rangą, majorze Vicary!
– Proszę mi wierzyć, ironia tego nie umknęła mej uwagi. Boothby chwycił teczkę i torbę, po czym zmierzył Vicary'ego wzrokiem.
– Wiele się pan jeszcze musi nauczyć.
– Sądzę, że mógłbym się nauczyć od pana.
– A cóż to, na miłosierdzie boskie, ma znowu znaczyć? Vicary wstał.
– Że powinien pan zacząć się bardziej przejmować bezpieczeństwem ojczyzny, a mniej budowaniem kariery w Whitehall.
Boothby uśmiechnął się leniwie, jakby chciał uwieść dzierlatkę.
– Ależ mój drogi Alfredzie – odparł – zawsze uważałem, że obie te rzeczy ściśle się ze sobą wiążą.
Wschodni Londyn
Następnego wieczoru, szybkim krokiem zdążając do magazynu Pope'a, Catherine Blake niosła w torebce sztylet. Zażądała spotkania sam na sam z Vernonem Pope'em i teraz, zbliżając się do budynku, nie dostrzegła żadnego z jego ludzi. Zatrzymała się przy bramie i podniosła rygiel. Tak jak obiecał Pope, nie był zablokowany. Otworzyła drzwi i weszła do środka.
W magazynie panował półmrok, rozjaśniony jedynie lampą wiszącą w głębi pomieszczenia. Catherine ruszyła w stronę światła i windy towarowej. Weszła do niej, zasunęła kratę i nacisnęła guzik. Winda sieknęła, drgnęła i uniosła ją do gabinetu Pope'a.
Catherine wysiadła na niewielkim podeście przed czarnymi podwójnymi drzwiami. Zastukała i usłyszała z drugiej strony zaproszenie Pope'a. Stał przy wózku z trunkami, w jednej ręce trzymał butelkę szampana, w drugiej kieliszki. Kiedy podeszła, wyciągnął ku niej kieliszek.
– Nie, dziękuję – odparła. – Przyszłam tylko na chwilę.
– Nalegam. Rozstaliśmy się w nieco napiętej atmosferze. Chcę ci to teraz zrekompensować.
– To dlatego kazał mnie pan śledzić? – spytała, przyjmując szampana.
– Każdego każę śledzić, kochanie. Dzięki temu funkcjonuję. Moi chłopcy są w tym nieźli, o czym sama się przekonasz, czytając ten raport. – Podał Catherine kopertę, ale cofnął ją, gdy wyciągnęła rękę. – Właśnie dlatego byłem taki zaskoczony, że udało ci się uciec Dicky'emu. Sprytnie pomyślane: wejść do metra, a potem wskoczyć do autobusu.
– Po prostu zmieniłam plany.
Spróbowała szampana. Był doskonale schłodzony i pyszny.
Pope wyciągnął rękę z kopertą i tym razem pozwolił Catherine ją wziąć. Odstawiła kieliszek i zajrzała do środka.
Właśnie czegoś takiego potrzebowała. Była to rozpisana niemal co do minuty relacja z ruchów Jordana: gdzie pracował, w jakich godzinach, gdzie jadał i chodził na drinki, nawet imię jego przyjaciela.
Kiedy skończyła czytać, Pope wyjął szampana z wiaderka i nalał sobie kolejną porcję. Catherine sięgnęła do torebki i położyła pieniądze na stole.
– Proszę, oto druga połowa. Sądzę, że na tym zakończyliśmy nasze sprawy. Bardzo panu dziękuję.
Wkładała raport o Peterze Jordanie do portfela, kiedy Pope przysunął się do niej i schwycił ją za rękę.
– Właściwie, moja droga Catherine, to dopiero je zaczęliśmy.
– Jeśli chce pan więcej pieniędzy…
– Och, na pewno chcę więcej. A jeśli nie chcesz, żebym zadzwonił na policję, to mi je dasz. – Przysunął się jeszcze o krok, napierając na nią ciałem i przeciągnął ręką po jej biuście. – Ale chcę od ciebie jeszcze czegoś.
Drzwi sypialni się otworzyły i pojawiła się w nich Vivie ubrana tylko w jedną z koszul Vernona, rozpiętą do pasa.
– Vivie, poznaj Catherine – przedstawił Pope. – Czarująca Catherine zgodziła się z nami spędzić wieczór.
Berlińska szkoła dla szpiegów Abwehry nie przygotowała ją na taką sytuację. Uczyli ją, jak liczyć oddziały, jak oszacować siły wroga, korzystać z radia, rozpoznawać rodzaj wojska i twarze wyższych oficerów. Ale ani słowem nie wspomnieli, jak sobie poradzić z londyńskim gangsterem i jego zboczoną dziewczyną, którzy zamierzali dzielić się jej ciałem. Catherine miała wrażenie, że znalazła się w jakimś dziwacznym śnie erotycznym nastolatki.
To nie może się dziać naprawdę – pomyślała. Ale to się działo i Catherine nie mogła sobie przypomnieć żadnego elementu szkolenia, które pomogłoby jej wybrnąć z tej sytuacji.
Vernon Pope zaprowadził ją do sypialni. Pchnął ją na łóżko, a sam zajął miejsce w fotelu w rogu. Vivie stanęła przed Catherine, rozpinając dwa ostatnie guziki koszuli. Miała drobne, jędrne piersi i białą skórę, która jaśniała w przyciemnionym pokoju. Chwyciła Catherine za głowę i przyciągnęła ją sobie do piersi. Catherine włączyła się do perwersyjnej gry i wzięła do ust brodawkę dziewczyny, równocześnie zastanawiając się, jak najsprawniej ich oboje zabić.
Zdawała sobie sprawę, że jeśli raz ulegnie szantażowi, nigdy się nie wyzwoli. Jej zasoby finansowe nie były nieograniczone. Vernon Pope bardzo szybko by ją wydoił. Bez pieniędzy zaś stałaby się bezużyteczna. Uznała, że ryzyko jest niewielkie. Będzie tylko musiała starannie zatrzeć ślady. Żaden z braci Pope ani ich ludzi nie miał pojęcia, gdzie jej szukać. Wiedzieli tylko, że pracowała jako wolontariuszka w szpitalu Świętego Tomasza, a Catherine podawała tam fałszywy adres. Na policję też nie pójdą zbyt chętnie. Policja zaczęłaby zadawać pytania – a szczere odpowiedzi równałyby się przyznaniu, że za pieniądze śledzili oficera amerykańskiej marynarki wojennej.
Wszystko to przemawiało za jak najszybszym i jak najdyskretniejszym zabiciem Vernona Pope'a.
Catherine wzięła do ust drugą pierś Vivie i ssała ją, póki nie nabrzmiała. Vivie odrzuciła głowę, jęknęła. Chwyciła rękę Catherine i poprowadziła między swoje nogi. Już była rozpalona i wilgotna. Catherine wyłączyła wszelkie uczucia. Po prostu mechanicznie wykonywała czynności dające rozkosz tej kobiecie. Nie czuła strachu ani obrzydzenia, po prostu starała się zachować spokój i jasność myślenia. Vivie zaczęła, się mocniej ocierać o palce Catherine, a po chwili jej ciało przeszył spazm rozkoszy.
Pchnęła Catherine na łóżko, siadła na niej okrakiem i rozpinała guziki jej swetra. Wyswobodziła ze stanika jej piersi, pieszcząc je. Catherine dostrzegła, że Vernon wstaje z miejsca i zaczyna się rozbierać. Dopiero teraz ogarnął ją niepokój. Nie chciała go na sobie ani w sobie. Może się okazać okrutnym i sadystycznym kochankiem. Może ją skrzywdzić. Na plecach, rozkrzyżowana, będzie bezbronna wobec jego ciała i siły. Wszystkie techniki walki, których nauczyła się w szkole Abwehry, opierały się na szybkości i gibkości. Przygnieciona ciężkim ciałem Vernona Pope'a będzie bezbronna.
Musi się włączyć do ich gry. Co więcej, musi ją kontrolować.
Wyciągnęła ręce i objęła pieszczotliwie dłońmi piersi Vivie. Vernon pochłaniał je wzrokiem, rozkoszując się widokiem dwóch kochających się kobiet. Przyciągnęła do siebie Vivie, poprowadziła jej usta do swoich piersi. Pomyślała, że teraz byłoby łatwo schwycić głowę Vivie i przekręcać, aż usłyszy trzask pękającego kręgosłupa. Ale to byłby błąd. Najpierw musi zabić Pope'a. Potem bez trudu sobie poradzi z Vivie.
Nim Vernon zdążył się na niej położyć, siadła i pocałowała go. Wstała, podczas gdy jego język szalał w jej ustach. Zapanowała nad odruchem wymiotnym. Przez chwilę zastanawiała się, czyby mu nie pozwolić się z nią kochać i zabić go po wszystkim, gdy ogarnie go senność i rozleniwienie. Nie chciała jednak, by gra posunęła się o krok dalej, niż to konieczne.
Pogładziła jego członek. Jęknął i mocniej ją pocałował.
Читать дальше