Następnego ranka odwiedził go Brendan Evans, przyjaciel z Cambridge, który pomógł mu dostać się do wywiadu. Wojna go zmieniła. Zniknęła chłopięca uroda. Wyglądał teraz na twardego, wręcz bezwzględnego mężczyznę. Brendan przysunął sobie krzesło i usiadł przy łóżku.
– To wszystko moja wina – odezwał się Vicary. – Wiedziałem, że Niemcy czekają. Ale motocykl się zepsuł i nie potrafiłem cholerstwa naprawić. A potem zaczął się ostrzał.
– Wiem. Znaleźli papiery w twojej torbie. Nikt cię nie wini. To po prostu cholerny pech. Pewnie i tak nie mógłbyś naprawić tego motoru.
Jeszcze teraz, trzydzieści lat później, Vicary czasem słyszał we śnie krzyki konających. Ale ostatnio w jego snach pojawił się nowy element: śniło mu się, że to Basil Boothby uszkodził mu motocykl.
„A w ogóle czytał pan akta Vogla?".
„Nie".
Oszust. Skończony kłamca.
Vicary próbował się powstrzymać od narzucających się porównań wczoraj z dziś, lecz trudno było tego uniknąć. Nie wierzył w przeznaczenie, ale ktoś lub coś dał mu drugą szansę, szansę zadośćuczynienia za błąd z owego jesiennego dnia 1916 roku.
Liczył na to, że przyjęcie, które odbywało się w pubie naprzeciwko kwatery MI- 5, pomoże mu oderwać myśli od sprawy. Mylił się. Trzymał się z boku, zapatrzony w piwo wspominał Francję albo obserwował, jak koledzy flirtują z ładnymi maszynistkami. Przy fortepianie Nicholas Jago dawał całkiem niezły popis gry.
Z transu wyrwał go głos jednej z królowych archiwum, która zaczęła śpiewać „I'll Be Seeing You". Była to przystojna blondynka o krwistoczerwonych ustach, Grace Clarendon. Vicary wiedział, że na początku wojny otwarcie romansowała z Harrym. Bystra, dowcipna i inteligentna różniła się od większości dziewcząt z archiwum. Ale była mężatką i Vicary nie pochwalał tego związku. Nie powiedział o tym Harry'emu; w końcu to nie jego sprawa.
Zresztą, kim jestem, by pouczać w sprawach sercowych – pomyślał teraz.
Przypuszczał, że to Grace powiedziała Harry'emu, że Boothby miał w ręku teczkę Vogla.
Wszedł Harry opatulony w płaszcz. Puścił oko do Grace, potem ruszył w stronę Vicary'ego.
– Wracajmy do biura. Musimy pogadać.
– Nazywała się Beatrice Pymm. Mieszkała samotnie w niewielkim domku nieopodal Ipswich – zaczął Harry, kiedy szli do gabinetu Vicary'ego. Dziś rano spędził wiele godzin w Ipswich, grzebiąc w przeszłości Beatrice Pymm. – Żadnych przyjaciół, żadnej rodziny. Jej matka zmarła w trzydziestym szóstym. Zostawiła jej dom i przyzwoity dochód. Beatrice nie pracowała. Nie miała chłopaków, kochanków, nawet kota. Zajmowała się wyłącznie malowaniem.
– Malowaniem? – powtórzył Vicary.
– Tak, malowaniem. Ludzie, z którymi rozmawiałem, mówili, że malowała prawie codziennie. Wychodziła wczesnym rankiem, wybierała jakiś punkt w okolicy i cały dzień malowała. Policjant z posterunku w Ipswich pokazał mi parę jej obrazów. Krajobrazy. Całkiem niezłe.
Vicary zmarszczył brwi.
– Nie wiedziałem, że znasz się na sztuce, Harry.
– Sądzisz, że chłopcy z Battersea nie potrafią docenić sztuki? W takim razie wiedz, że moja świętej pamięci matka regularnie wlokła mnie do National Gallery.
– Przepraszam, Harry. Proszę, mów dalej.
– Beatrice nie miała samochodu. Albo jeździła rowerem, albo szła pieszo, albo łapała autobus. Często za długo malowała, zwłaszcza latem, kiedy było dobre światło, i spóźniała się na ostatni autobus. Sąsiedzi nieraz widzieli, jak przychodziła w środku nocy, dźwigając cały swój sprzęt malarski. Powiadali, że przesypiała noce w jakichś zakazanych miejscach, byleby złapać wschód słońca.
– I co, ich zdaniem, jej się stało?
– Oficjalna wersja wydarzeń: przypadkowe zatonięcie. Jej rzeczy znaleziono nad brzegiem Orwell, obok pustą butelkę po winie. Policja sądzi, że Beatrice musiała za dużo wypić, straciła równowagę, ześlizgnęła się do wody i utonęła. Ciała nie znaleziono. Przez pewien czas kontynuowali śledztwo, ale nie wpadli na żaden inny trop. Uznali, że kobieta utopiła się na skutek nieszczęśliwego wypadku i zamknięto sprawę.
– Brzmi bardzo prawdopodobnie.
– Oczywiście, mogło się stać i tak. Ale wątpię. Beatrice Pymm doskonale znała okolicę. Dlaczego akurat tego dnia wypiła odrobinę za dużo i wpadła do rzeki?
– A druga teoria?
– Druga teoria wygląda następująco: gdy zapadł zmrok, nasz szpieg zabrał ją samochodem, zasztyletował i załadował jej ciało do ciężarówki. Rzeczy zostawił nad brzegiem rzeki, żeby to wyglądało na przypadkowe zatonięcie. Tymczasem zaś ciało przewiózł przez pół kraju, zmasakrował i zakopał pod Whitchurch.
Dotarli do gabinetu Vicary'ego i usiedli. Vicary za biurkiem, Harry naprzeciwko. Harry rozparł się na krześle i wyciągnął nogi.
– Czy to wyłącznie domysły, czy też masz fakty na poparcie twojej teorii?
– Pół na pół, ale wszystkie pasują do twojego przypuszczenia, że Beatrice Pymm zabito, aby ukryć wejście szpiega na teren kraju.
– Wal.
– Zacznę od trupa. Ciało znaleziono w sierpniu trzydziestego dziewiątego roku. Rozmawiałem z patologiem, który je badał. Sądząc po stopniu rozkładu, szacował, że musiało leżeć w ziemi jakieś sześć, dziewięć miesięcy. Tak na marginesie, to pokrywa się z czasem zniknięcia Beatrice Pymm. Kości twarzy niemal zupełnie strzaskane. Nie było zębów, żeby można porównać z kartoteką dentystyczną. Odcisków palców też nie można było pobrać, bo dłonie zbytnio się już rozłożyły. Lekarz nie mógł określić przyczyny zgonu. Ale znalazł jedną interesującą wskazówkę: zadraśnięcie na najniższym żebrze po lewej stronie. Zwykle towarzyszy ono dźgnięciu nożem w serce.
– Powiadasz, że morderczyni mogła skorzystać z ciężarówki. Jakie masz dowody?
– Poprosiłem tamtejszą policję, żeby sprawdzili, czy w noc zabójstwa Beatrice Pymm odnotowano jakieś przestępstwa albo coś niepokojącego. Tak się złożyło, że w okolicach wioski Alderton ktoś porzucił i umyślnie podpalił furgonetkę. Sprawdzono, co to za wóz.
– I?
– Ukradziony dwa dni wcześniej w Londynie. Vicary wstał i zaczął krążyć po pokoju.
– Więc nasza agentka wyrasta ni z tego, ni z owego w środku kraju, zostawiając za sobą płonącą furgonetkę. Gdzie teraz jedzie? Co robi?
– Załóżmy, że wraca do Londynu. Łapie okazję i jedzie ciężarówką albo samochodem. Albo idzie na najbliższą stację i wsiada w pierwszy pociąg do Londynu.
– Zbyt ryzykowne – stwierdził Vicary. – Na prowincji samotna kobieta w środku nocy to rzecz bardzo niezwykła. Nie zapominajmy, że to listopad i jest zimno. Mogłaby ją zauważyć policja. Morderstwo Beatrice Pymm precyzyjnie zaplanowano i wykonano. Zabójczyni niczego nie pozostawiła przypadkowi.
– A co byś powiedział na motocykl ukryty w skrzyni ciężarówki?
– Dobry pomysł. Sprawdź, czy w tamtym okresie nie skradziono jakiegoś motocykla.
– Wraca do Londynu i porzuca motor.
– Zgadza się – potwierdził Vicary. – A w chwili wybuchu wojny nie szukamy Holenderki Christy Kunst, ponieważ mylnie zakładamy, że nie żyje.
– Cholera, sprytne.
– Bardziej bezwzględne niż sprytne. Wyobraź sobie: zabić niewinną Angielkę, żeby ukryć obecność szpiega. To nie jest zwykła agentka, a Kurt Vogel to nie jest zwykły oficer Abwehry. Co do. tego nie mam wątpliwości. – Vicary przerwał, by zapalić papierosa. – Czy fotografia dała nam jakiś ślad?
– Żadnego.
– W takim razie nasze dochodzenie utknęło w martwym punkcie.
Читать дальше