Pociąg przyhamował, zbliżając się do Liverpool Street. Neumann wstał, włożył ciepłą kurtkę i wyszedł z przedziału. W korytarzu był ścisk. Wraz z innymi pasażerami przesuwał się do wyjścia. Ktoś przed nim otworzył drzwi i Neumann wyskoczył z toczącego się pociągu. Dał bilet konduktorowi i przeszedł na stację metra. Tam kupił bilet do Tempie i złapał najbliższą kolejkę. Już po kilku minutach szedł na górę po schodach i kierował się na północ, do Strandu.
Catherine Blake wzięła taksówkę do Charing Cross. Punkt spotkania mieli wyznaczony niedaleko, przed sklepem na Strandzie. Zapłaciła kierowcy i rozłożyła parasol. Ruszyła przed siebie. Zatrzymała się przy budce telefonicznej, podniosła słuchawkę i udawała, że dzwoni. Spojrzała przez ramię. Intensywny deszcz ograniczał widoczność, ale nie zauważyła towarzystwa. Odwiesiła słuchawkę, wyszła z budki i dalej szła Strandem w kierunku wschodnim.
Clive Roach wymknął się z tyłu służbowej furgonetki i śledził Catherine idącą Strandem. W czasie krótkiej przejażdżki zrzucił płaszcz i kapelusz i przebrał się w ciemnozielony sztormiak i wełnianą czapkę. Całkowicie się przeistoczył – z urzędnika w robotnika. Obserwował, jak Catherine Blake zatrzymuje się w budce i udaje, że dzwoni. On stanął przy stoisku z prasą. Przeglądając tytuły, przywołał przed oczy twarz agenta, którego profesor Vicary ochrzcił imieniem Rudolf. Roach otrzymał proste zadanie. Śledzić Catherine Blake, dopóki nie przekaże materiału Rudolfowi, a wtedy ruszyć za nim. Podniósł wzrok w chwili, gdy Catherine odwieszała słuchawkę i wychodziła z budki. Wtopił się w tłum i ruszył za nią.
Neumann zauważył Catherine zmierzającą w jego kierunku. Stanął przy sklepie, omiatając wzrokiem twarze i ubrania przechodniów na chodniku. Kiedy się zbliżyła, odwrócił się od witryny i ruszył w jej stronę. Kontakt trwał krótko, sekundę, może dwie. Ale wystarczyło, żeby negatyw znalazł się w dłoni Neumanna. Wsunął go do kieszeni. Catherine szybko poszła dalej i zniknęła w tłumie. Neumann zrobił kilka kroków, zapamiętując twarze. Potem nagle się zatrzymał przy innej witrynie, odwrócił się i dyskretnie ruszył za Catherine.
Clive Roach namierzył Rudolfa i zauważył wymianę.
Spryciarze z was, co? – pomyślał.
Widział, jak Rudolf się zatrzymuje, odwraca i idzie w tym samym kierunku, co Catherine Blake. Od 1939 roku Roach napatrzył się dość na spotkania niemieckich agentów, ale nigdy się nie zdarzyło, żeby jeden potem śledził drugiego. Zwykle każde ruszało w swoją drogę. Roach podniósł kołnierz kurtki i ostrożnie podążył ich śladem.
Catherine Blake szła na wschód Strandem, potem Victoria Embankment. Właśnie wtedy zauważyła za sobą Neumanna. W pierwszej chwili ogarnął ją gniew. Wedle podstawowych instrukcji mieli się rozdzielać – i to szybko – po przekazaniu materiału. Neumann znał te zasady i do tej pory stosował się do nich bez zarzutu.
Więc dlaczego teraz za mną idzie?
Widać Vogel mu kazał.
Ale dlaczego? Nasuwały jej się dwa wyjaśnienia: przestał jej ufać i chciał się upewnić, dokąd idzie, albo chce sprawdzić, czy druga strona jej nie śledzi. Zatrzymała się nad Tamizą, obejrzała i zerknęła na ulicę. Neumann nie próbował się ukryć. Catherine ruszyła dalej.
Przypomniała sobie niezliczone wykłady w tajnej szkole szpiegów w Bawarii. Vogel nazywał to opieką – kiedy jeden z agentów śledzi drugiego, by się upewnić, czy tamten nie jest pod obserwacją. Zastanawiała się, dlaczego Vogel zdecydował się na taki ruch właśnie teraz. Może chciał sprawdzić, czy przekazywane przez nią informacje są dobre i wykluczyć możliwość, że służby brytyjskie wpadły na jej ślad. Na samą myśl o drugiej możliwości przeszły ją ciarki. Neumann idzie za nią, gdyż Vogel podejrzewa, że już znalazła się pod obserwacją MI- 5.
Jeszcze raz się zatrzymała i popatrzyła na rzekę, zmuszając się do zachowania spokoju. Jasnego myślenia. Odwróciła się i powiodła wzrokiem po bulwarze. Neumann nadal tam był. Starał się unikać jej spojrzenia, to nie ulegało wątpliwości. Wpatrywał się to w rzekę, to w ulicę, wszędzie, byle nie patrzeć na nią.
Odwróciła się i podjęła marszrutę. Serce dudniło jej w piersi. Doszła do stacji metra Blackfriars, zniknęła w środku, kupiła bilet do Victorii. Neumann zrobił to samo, tyle że bilet kupił do South Kensington, następnego przystanku.
Szybko ruszyła na peron. Neumann kupił gazetę i podążył jej śladem. Stała, czekając na pociąg. Neumann trzymał się o parę metrów od niej. Czytał gazetę. Kiedy kolejka podjechała, Catherine poczekała, aż drzwi się otworzą, i wsiadła. Neumann wszedł do tego samego wagonu, ale w inne drzwi.
Usiadła. Neumann stał na drugim końcu wagonu. Catherine nie podobała się jego mina. Spuściła wzrok, otworzyła torebkę i zajrzała do środka – portfel z pieniędzmi, sztylet, naładowany mauzer z tłumikiem i dodatkową amunicją. Zatrzasnęła torebkę i czekała na następny ruch Neumanna.
Przez dwie godziny Neumann krążył za nią po West Endzie, od Kensingtonu do Chelsea, z Chelsea do Brompton, z Brompton do Belgravii, z Belgravii do Mayfair. Kiedy dotarli do Berkeley Square, zyskał już pewność. Tamci byli dobrzy – cholernie dobrzy – ale czas i jego wytrwałość zrobiły swoje: zabrakło im pomysłowości i musieli popełnić błąd. To ten mężczyzna w płaszczu, który idzie kilkanaście metrów za nim. Przed pięcioma minutami Neumann miał okazję dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. To był ten sam człowiek, którego widział niecałe trzy godziny temu na Strandzie, kiedy odbierał filmy od Catherine, tyle że wtedy facet nosił zielony sztormiak i wełnianą czapkę.
Neumann poczuł się przeraźliwie samotny. Przeżył wszystko, co w tej wojnie najgorsze: Polskę, Rosję, Kretę, ale żadne z umiejętności, dzięki którym wtedy przetrwał, tutaj mu się nie przydadzą. Pomyślał o człowieku za sobą – znużonym, bladym, pewnie bardzo słabym. Gdyby zechciał, mógłby go w każdej chwili zabić. Ale w tej grze nie obowiązywały tamte reguły. Nie mógł wezwać posiłków, nie mógł liczyć na wsparcie towarzyszy. Szedł dalej, zaskoczony własnym spokojem.
Idą za nami od wielu godzin – pomyślał. Czemu nas nie aresztują?
Wydawało mu się, że zna odpowiedź. Widać chcą się dowiedzieć jeszcze więcej. Gdzie podrzuca film? Gdzie mieszka? Czy w siatce są jeszcze jacyś agenci? Dopóki nie udzieli tamtym odpowiedzi na te pytania, jemu i Catherine nic nie grozi. To niewiele, lecz jeśli sprytnie rzecz rozegra, może uda mu się stworzyć im obojgu okazję do ucieczki.
Neumann przyspieszył. Kilkanaście metrów przed nim Catherine skręciła w Bond Street. Zatrzymała się, żeby przywołać taksówkę. Neumann wydłużył krok, przeszedł w trucht.
– Catherine! – zawołał. – Wielkie nieba, toż od wieków cię nie widziałem! Co u ciebie słychać?
Zerknęła, na jej twarzy mignęło przerażenie. Neumann wziął ją pod rękę.
– Musimy pogadać – ciągnął Neumann. – Poszukajmy jakiegoś spokojnego miejsca, gdzie nadrobilibyśmy zaległości.
Niespodziewany ruch Neumanna runął na punkt dowodzenia na West Halkin Street z siłą tysiącfuntowej bomby. Basil Boothby krążył po gabinecie i zdenerwowany odbywał telefoniczną konferencję z dyrektorem generalnym. Ten z kolei był w kontakcie z Komitetem Dwadzieścia i sztabem premiera w jego podziemnej kwaterze. Vicary spowił się w otoczkę spokoju i z brodą opartą na pięściach wpatrywał się w ścianę. Boothby cisnął słuchawkę.
– Komitet Dwadzieścia mówi, żeby pozwolić im działać – oznajmił.
Читать дальше