Dick Francis - Płatne Przed Gonitwą
Здесь есть возможность читать онлайн «Dick Francis - Płatne Przed Gonitwą» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Płatne Przed Gonitwą
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Płatne Przed Gonitwą: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Płatne Przed Gonitwą»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Płatne Przed Gonitwą — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Płatne Przed Gonitwą», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Ty… – jęknęła rozdzierająco Elżbieta. Okręciłem się z pałką w ręku i napotkałem zawzięte i nieubłagane spojrzenie Vjoersteroda.
– Proszę to rzucić – powiedział.
Trzymał czubek buta pod wyłącznikiem. Dzieliła nas odległość trzech kroków.
Zawahałem się, wrząc z wściekłości i pragnąc nade wszystko uderzyć go, powalić, usunąć ze swojego życia, a zwłaszcza z jego najbliższej godziny. Nie mogłem ryzykować. Jeden drobny ruch i odciąłby dopływ prądu. Nie mogłem podjąć ryzyka, że nie zdołam dotrzeć do włącznika na czas, bo przed sobą miałem Vjoersteroda, a za plecami Rossa. Ciężar pancerza udusiłby ją prawie natychmiast. Gdybym się im dłużej opierał, mógłbym spowodować jej śmierć.
– On pozwoliłby jej umrzeć. Był do tego zdolny. A ja musiałbym wytłumaczyć jej śmierć, a może nawet zostałbym oskarżony o jej zamordowanie. Że to niby nie chciana żona… Nie wiedział, że znam jego nazwisko i wiem o nim cośkolwiek. Spodziewał się pewno bezkarności, gdyby zabił Elżbietę. W żadnym razie nie mogłem podjąć takiego ryzyka.
Opuściłem wolno rękę, w której trzymałem pałkę, i rozwarłem palce. Ross, ciężko dysząc, schylił się i podniósł ją z dywanu.
– Niech pan siada, panie Tyrone – polecił Vjoersterod. – I nie wstaje. Niech się pan nie rusza. Wyrażam się jasno?
Cały czas trzymał czubek buta pod wyłącznikiem. Usiadłem śmiertelnie przerażony, kipiąc w środku, ale z nieustępliwą miną. Dwukrotnie w ciągu dwóch tygodni to było stanowczo za wiele.
Vjoersterod skinął na Rossa, który uderzył mnie mocno pałką w kark. Zabrzmiało to strasznie. Zabolało jeszcze gorzej.
Elżbieta krzyknęła. Vjoersterod spojrzał na nią bez litości i kazał Rossowi włączyć telewizor. Odczekali, aż się rozgrzeje. Ross nastawił dość głośno i zmienił kanał z wiadomości na muzyczny program rozrywkowy. Nie mogłem się niestety spodziewać, że jakiś sąsiad przyjdzie poskarżyć się na hałas. Jedyni sąsiedzi, którzy mieszkali odpowiednio blisko nas, pracowali w nocnym klubie i nie było ich teraz w domu.
Ross po raz kolejny zamierzył się pałką. Odruchowo zacząłem się podnosić… żeby mu oddać, żeby uciec, Bóg jeden wie.
– Siadać – rozkazał Vjoersterod.
Spojrzałem na czubek jego buta. Usiadłem. Ross zamachnął się i tym razem poleciałem w przód, spadając ze stołka na kolana.
– Siadać – powtórzył Vjoersterod. Sztywno wróciłem tam, gdzie mi kazał.
– Przestańcie – powiedziała do niego Elżbieta łamiącym się głosem. – Błagam, przestańcie.
Popatrzyłem na nią i napotkałem jej spojrzenie. Była zdjęta trwogą. Śmiertelnie przerażona. I jeszcze coś. Zaklinała mnie wzrokiem. Błagała. W jednej chwili stało się dla mnie oślepiająco jasne, że boi się, iż więcej nie zniosę, że pomyślę, iż nie jest tego warta, że w jakiś sposób powstrzymam ich od katowania mnie, nawet gdyby to oznaczało wyłączenie jej pompy. Vjoersterod wiedział, że tego nie zrobię. Zakrawało to na ironię, że on znał mnie lepiej niż moja własna żona.
Nie trwało to już długo. W każdym razie doszło do tego, że przestałem odczuwać poszczególne uderzenia z osobna, a raczej jako druzgocący dodatek do nieznośnej całości. Wydawało mi się, że na barkach spoczął mi ciężar całego świata. Atlas nie dorastał mi do pięt.
Nie spostrzegłem, kiedy Vjoersterod kazał Rossowi przerwać bicie. Dłonie miałem przyciśnięte do ust, a czubki palców wczepione we włosy. Jakiś śpiewający głupek w telewizorze doradzał wszystkim, żeby się rozchmurzyli. Ross zgasił go nagle w pół słowa.
– O Boże – jęknęła Elżbieta. – O Boże.
– Droga pani Tyrone – zwrócił się do niej uprzejmie Vjoersterod, pocieszając ją kpiąco. – Zapewniam panią, że mój szofer potrafi być znacznie bardziej nieprzyjemny. Zauważyła pani, mam nadzieję, że nie odebrał mężowi godności.
– Godności – powtórzyła słabym głosem Elżbieta. – Tak jest. Mój szofer pracował w więziennictwie, w kraju skąd pochodzę. Zna się na poniżaniu. Jednakże nie godziłoby się zastosować pewnych znanych mu metod wobec pani męża.
Następnie zwrócił się do mnie.
– Panie Tyrone, jeżeli znów spróbuje pan pokrzyżować mi plany, pozwolę szoferowi zrobić, co mu się żywnie podoba. Bez ograniczeń. Zrozumiał pan?
Milczałem.
– Zrozumiał pan? – powtórzył rozkazująco. Skinąłem głową.
– Dobrze. To jeszcze nie wszystko. Dopiero początek. Zrobi pan też coś bardziej pożytecznego. Zacznie pan dla mnie pracować. Będzie pan dla mnie pisał w swojej gazecie. Napisze pan, co panu każę.
Odjąłem wolno dłonie od twarzy i zwiesiłem je opierając przegubami na kolanach.
– Nie mogę – odparłem głucho.
– Przekona się pan, że pan może. I zrobi pan to na pewno. Pan to musi zrobić. I nie będzie się pan też nosił z zamiarem zrezygnowania z pracy w tej gazecie. – Dotknął wyłącznika błyszczącym noskiem brązowego buta. Przecież nie upilnuje pan żony przez resztę jej życia.
– Dobrze – powiedziałem wolno. – Napiszę, co pan każe.
– No.
Bert biedaczysko, pomyślałem z przygnębieniem. Z siódmego piętra na chodnik. Tylko że żadna suma, na którą bym się ubezpieczył, nie wynagrodziłaby Elżbiecie życia w szpitalu aż do śmierci.
– Zacznie pan już w tym tygodniu – rzekł Vjoersterod. – W niedzielnym numerze oświadczy pan, że wszystko, co pan napisał w ciągu ostatnich dwu tygodni, nie znalazło potwierdzenia w faktach. Przywróci pan sytuację do stanu poprzedniego, kiedy jeszcze się pan nie zaczął wtrącać w moje sprawy.
– Dobrze.
Położyłem ostrożnie prawą rękę na lewym barku. Vjoersterod, przypatrując mi się, skinął głową.
– Zapamięta pan to sobie – powiedział trafnie. – Być może pocieszy pana zapewnienie, że wielu z tych, którzy mi weszli w drogę, już nie żyje. Największą korzyść będę miał z pana żywego. Jak długo będzie pan pisał pod moje dyktando, pańska żona jest bezpieczna, a interwencja mojego szofera zbędna.
Jego szofer, gdybyż tylko o tym wiedział, okazał się bladą kopią chłopców Charliego. Wbrew moim początkowym obawom, ich kastety wydawały się teraz znacznie gorsze. Bicie przez szofera było chwilową przykrością, którą mogłem znieść, ale nie unieszkodliwiło mnie tak, jak tamten wycisk. Obyło się bez połamanych żeber. Bez przenikającej wszystkie członki słabości. Tym razem czułem, że będę się mógł poruszać.
Elżbieta była bliska łez.
– Jak możecie – powiedziała. – Jak możecie być tacy… bestialscy…
Vjoersterod zachował niezmącony spokój.
– Dziwi mnie, że ma pani tyle serca dla męża po tym, jak sobie użył z tą kolorową dziewczyną – powiedział.
Przygryzła wargę i przekręciła głowę na poduszce, odwracając się od niego. Wbił we mnie niewzruszone spojrzenie.
– A więc powiedział jej pan – rzekł.
Nie było sensu mu odpowiadać. Gdybym powiedział mu we wtorek, kiedy po raz pierwszy próbował mnie do tego zmusić, gdzie jest Tomcio Paluch, oszczędziłbym sobie wielu zmartwień i bólu. Elżbieta nie dowiedziałaby się o Gail. Oszczędziłbym jej tej całej grozy. Przypomniał mi się fragment przedśmiertnej mowy Berta Checkova: „To właśnie ci, którzy nie wiedzą, kiedy się poddać, dostają najgorsze cięgi… to znaczy, na ringu…”
Przełknąłem ślinę. Ból rozchodził mi się z barków po całych plecach. Byłem śmiertelnie znużony i miałem serdecznie dość siedzenia na tym stołku. Niech go sobie pani Woodward zabierze, pomyślałem bez związku. Nie chcę go więcej widzieć w swoim mieszkaniu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Płatne Przed Gonitwą»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Płatne Przed Gonitwą» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Płatne Przed Gonitwą» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.