John Katzenbach - Opowieść Szaleńca
Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - Opowieść Szaleńca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Opowieść Szaleńca
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Opowieść Szaleńca: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Opowieść Szaleńca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Opowieść Szaleńca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Opowieść Szaleńca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Peter dał krok do przodu, potem spojrzał na podłogę. Przyklęknął na jedno kolano i z wahaniem dotknął ciemnej plamy, tak samo jak dotknął sadzy na czole Chudego. Znów podniósł palce do nosa. Potem, bez słowa, gestem kazał Francisowi też się przyjrzeć.
Chłopak nie wiedział do końca, co takiego ma zobaczyć, ale pilnie uważał na wszystko, co robił Peter Strażak. Razem skradali się korytarzem w stronę dyżurki pielęgniarek, ale zatrzymali się w połowie drogi, przed jednym ze schowków.
Francis zajrzał do dyżurki – rzeczywiście była pusta. Zdziwił się, bo zawsze zakładał, że przynajmniej jedna osoba czuwa tam całą dobę. Strażak jednak patrzył na podłogę pod drzwiami schowka. Wskazał dużą plamę na linoleum.
– Co to? – spytał Francis.
Peter Strażak westchnął.
– Większe kłopoty niż kiedykolwiek miałeś – wysapał. – Słuchaj, cokolwiek jest za tymi drzwiami, nie krzycz. Po prostu przygryź język i ani słowa. I niczego nie dotykaj. Zrobisz to dla mnie? Mogę na ciebie liczyć?
Francis chrząknął potakująco, co nie przyszło mu łatwo. Czuł krew pulsującą w piersi, dźwięczącą echem w uszach, pełną adrenaliny i obaw. W tej samej sekundzie zdał sobie sprawę, że nie słyszał ani słowa od swoich głosów, odkąd Chudy go obudził.
Peter podszedł ostrożnie do drzwi składziku. Wyciągnął koszulę ze spodni od piżamy i owinął sobie dłoń luźnym materiałem, sięgając do klamki. Potem delikatnie otworzył drzwi.
Przed nimi rozdziawiła się czarna jak smoła paszcza schowka. Peter bardzo wolno wszedł do środka i sięgnął do włącznika światła na ścianie.
Nagły błysk był jak cios miecza.
Francisa oślepiło na sekundę, może nawet na krócej. Usłyszał, jak Peter Strażak przeklina zdławionym głosem.
Francis wychylił się do przodu, zaglądając do schowka nad ramieniem kompana. Potem się zachłysnął; strach i szok uderzyły w niego jak huragan. Odskoczył w tył; wydawało mu się, że z każdym oddechem wciąga do płuc rozgrzaną parę. Próbował coś powiedzieć, ale nawet „o Boże” zmieniło się w niski nieludzki jęk.
Na podłodze, na środku schowka, leżała Krótka Blond.
A raczej dawna Krótka Blond.
Była prawie naga, mundurek pielęgniarki został pocięty, zerwany z jej ciała i ciśnięty w kąt. Bieliznę miała wciąż na sobie, ale ściągniętą, tak że widać było piersi i srom. Leżała zwinięta na boku, niemal w pozycji płodowej, tyle tylko że jedną nogę miała podciągniętą, a drugą wyprostowaną, a pod jej głową i klatką piersiową rozlewało się wielkie jezioro ciemnej, bordowej krwi. Po bladej skórze spływały czerwone strumyki. Jedna ręka była wepchnięta sztywno pod ciało, druga leżała wyciągnięta – jakby Krótka Blond machała do kogoś w oddali – i spoczywała w kałuży krwi. Dziewczyna miała matowe włosy, prawie mokre, a jej skóra lśniła dziwnie, odbijając ostre światło jarzeniówki. Niedaleko leżało przewrócone wiadro ze środkiem czyszczącym. Gryzący smród atakował nozdrza. Peter Strażak nachylił się nad zwłokami, w ostatniej chwili jednak powstrzymał się przed zbadaniem pulsu, gdy obaj z Francisem zauważyli, że Krótka Blond miała poderżnięte gardło, wielką czerwono-czarną ranę, przez którą życie uciekło w kilka sekund.
Peter Strażak cofnął się na korytarz i stanął obok Francisa. Wziął długi, głęboko oddech, potem wypuścił z płuc powietrze, które zagwizdało mu cicho między zaciśniętymi zębami.
– Patrz uważnie, Mewa – powiedział ostrożnie. – Porządnie się przyjrzyj. Spróbuj zapamiętać każdy szczegół. Dobrze, Mewa? Możesz być drugą parą oczu, która to wszystko zarejestruje?
Francis powoli pokiwał głową. Śledził wzrokiem Petera Strażaka, który wrócił do schowka i bez słowa zaczął wskazywać różne rzeczy. Najpierw ranę, okrutnie szpecącą gardło Krótkiej Blond, potem przewrócone wiadro, pocięte i zerwane ubranie. Pokazał krew na bladym czole, równoległe linie opadające do oczu. Francis nie umiał sobie wyobrazić, skąd się wzięły. Peter Strażak zawahał się, potem zaczął ostrożnie przesuwać się w ciasnym pomieszczeniu i pokazywał palcem kolejne rzeczy, wszystkie elementy miejsca zbrodni, jak nauczyciel, który stuka niecierpliwie wskazówką w tablicę, żeby zwrócić na siebie uwagę rozgadanej klasy. Francis ogarniał wzrokiem to wszystko i utrwalał obrazy jak asystent fotografa.
Peter najdłużej pokazywał rękę Krótkiej Blond, wyciągniętą z dala od ciała. Francis nagle zauważył, że brakowało czterech opuszków palców, jakby ktoś je odciął i zabrał. Patrzył na to okaleczenie, oddychając spazmatycznie.
– Co widzisz, Mewa? – spytał w końcu Peter Strażak.
Francis utkwił spojrzenie w martwej kobiecie.
– Krótką Blond – odparł. – Biedny Chudy. Biedny, biedny Chudy. Musiało mu się wydawać, że naprawdę zabija zło.
– Myślisz, że to zrobił Chudy? – Peter pokręcił głową. – Przyjrzyj się uważniej – nakazał. – I powiedz, co widzisz.
Francis wpatrzył się niemal jak zahipnotyzowany w zwłoki na podłodze. Wbił wzrok w twarz kobiety i prawie zemdlał ze strachu, pomieszanego z podnieceniem i odległym poczuciem pustki. Uświadomił sobie, że nigdy przedtem nie widział nieżywego człowieka, nie z bliska. Przypomniał sobie, jak poszedł na pogrzeb ciotki, kiedy był mały; matka ściskała go mocno za rękę i przeprowadzała obok otwartej trumny, cały czas mrucząc, żeby nic nie mówił i nic nie robił, bo bała się, że syn zwróci na siebie uwagę jakimś niestosownym zachowaniem. Ale nic takiego nie zrobił, niewiele też udało mu się zobaczyć. Zapamiętał tylko biały, porcelanowy profil, który przelotnie dojrzał jak coś zauważonego za oknem pędzącego samochodu. Ale to, co widział teraz, było zupełnie czymś innym. Tym, co najgorsze w umieraniu.
– Widzę śmierć – szepnął.
Peter Strażak pokiwał głową.
– Tak, zgadza się – powiedział. – Śmierć. Do tego paskudna. Ale wiesz, co ja jeszcze widzę? – Mówił powoli, jakby odmierzając każde słowo wewnętrzną miarką.
– Co? – spytał Francis ostrożnie.
– Wiadomość – odparł Strażak. A potem, niemal z obezwładniającym smutkiem, dodał: – A zło wcale nie zostało zabite, Francis. Jest między nami, żywe tak samo jak ja i ty. – Wycofał się cicho na korytarz. – Teraz musimy wezwać pomoc.
Rozdział 6
Czasami śni mi się to, co widziałem. Czasami uświadamiam sobie, że już wcale nie śpię, tylko leżę zupełnie rozbudzony, a to nie sen, tylko wspomnienie, odciśnięte w mojej pamięci jak skamielina, co jest jeszcze gorsze. Wciąż widzę Krótką Blond oczyma wyobraźni, idealnie uchwyconą, jak na jednym ze zdjęć, które zrobiła policja później tej samej nocy. Ale podejrzewam, że policyjni fotografowie nie uzyskali takiego efektu artystycznego, jaki miała moja pamięć. Widzę śmierć Krótkiej Blond jak żywe, ale niedokładne wyobrażenie męczeństwa jakiegoś świętego, namalowane przez pośledniejszego artystę renesansu.
Pamiętam to tak… Skórę miała białą jak porcelana i idealnie czystą, twarz zastygłą w wyrazie spokoju i błogosławionego zadowolenia. Brakowało jej tylko aureoli nad głową. Jakby śmierć była jedynie większą niedogodnością, chwilą obrzydliwego cierpienia na nieuniknionej, rozkosznej i chwalebnej drodze do niebios. Oczywiście w rzeczywistości (którego to słowa nauczyłem się używać najrzadziej, jak się da) było zupełnie inaczej. Skórę miała poznaczoną ciemnymi smugami krwi, ubranie poszarpane i podarte, a rozerżnięte gardło rozwarte w parodii uśmiechu; jej twarz zastygła w przerażonym grymasie szoku i niedowierzania. Gargulec śmierci. Morderstwo w najohydniejszej postaci. Cofnąłem się od drzwi schowka, który noc wypełniła mnóstwem wibrujących, dręczących strachów. Znaleźć się blisko przemocy to tak, jakby ktoś przejechał człowiekowi po sercu papierem ściernym.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Opowieść Szaleńca»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Opowieść Szaleńca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Opowieść Szaleńca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.