John Katzenbach - Opowieść Szaleńca
Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - Opowieść Szaleńca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Opowieść Szaleńca
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Opowieść Szaleńca: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Opowieść Szaleńca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Opowieść Szaleńca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Opowieść Szaleńca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Za życia dobrze jej nie znałem. Lepiej miałem poznać młodą kobietę dopiero po jej śmierci.
Kiedy Peter Strażak odwrócił się od zwłok, krwi i wszystkich dużych oraz małych śladów morderstwa, nie wiedziałem, co się stanie. On musiał orientować się o wiele lepiej, bo natychmiast pouczył mnie raz jeszcze, żebym niczego nie dotykał, trzymał ręce w kieszeniach, a swoje zdanie zachował dla siebie.
– Mewa – powiedział – niedługo ludzie zaczną zadawać pytania. Bardzo wredne. I mogą je zadawać w wyjątkowo nieprzyjemny sposób. Będą twierdzić, że chcą tylko informacji, ale wierz mi, będą chcieli pomóc wyłącznie sobie samym. Odpowiadaj krótko i na temat, nie wyrywaj się z niczym ponad to, co widziałeś i słyszałeś tej nocy. Rozumiesz?
– Tak – przyznałem nie do końca zgodnie z prawdą. – Biedny Chudy – powtórzyłem.
Peter Strażak kiwnął głową.
– Zgadza się, biedny. Ale nie z tego powodu, o którym myślisz. W końcu osobiście i z bliska obejrzy sobie zło. Może wszyscy obejrzymy.
Poszliśmy razem korytarzem do pustej dyżurki pielęgniarek. Nasze bose stopy plaskały cicho o podłogę. Furtka z siatki, która powinna być zamknięta na klucz, stała otworem. Na podłodze leżało kilka papierów, ale mogły spaść z biurka, kiedy ktoś po prostu szybko się poruszył. O tym, że coś się tu stało, świadczyły jeszcze trzy rzeczy: szeroko otwarta szafka z lekami, rozrzucone plastikowe pudełka z pigułkami, zdjęta słuchawka z solidnego czarnego telefonu. Peter pokazał mi to wszystko tak samo jak wcześniej, kiedy badaliśmy schowek. Potem odłożył słuchawkę i od razu znów ją podniósł, żeby włączył się sygnał. Przez zero połączył się ze szpitalną ochroną.
– Ochrona? W budynku Amherst zdarzył się wypadek – zakomunikował szybko. – Lepiej niech ktoś tu natychmiast przyjdzie. - Gwałtownie się rozłączył, znów zaczekał na sygnał, po czym wykręcił 911. – Dobry wieczór – powiedział spokojnie sekundę później. - Chcę poinformować, że w budynku Amherst Szpitala Western State doszło do zabójstwa, w okolicach dyżurki pielęgniarek. – Przerwał. - Nie, nie podam swojego nazwiska. Powiedziałem już wszystko, co na razie musicie wiedzieć: rodzaj i miejsce zdarzenia. Reszta powinna być cholernie oczywista, kiedy tu przyjedziecie. Przywieźcie techników od zabezpieczania śladów, detektywów i kogoś z biura koronera. Podejrzewam też, że powinniście się pospieszyć. – Odłożył słuchawkę i odwrócił się do mnie. - Teraz będzie bardzo wesoło – powiedział z lekką kpiną i być może czymś więcej niż tylko zainteresowaniem.
To właśnie pamiętałem. Na ścianie napisałem:
Francis nie zdawał sobie sprawy z rozmiarów chaosu, jaki miał się rozpętać nad jego głową niczym nagła burza dusznego, letniego wieczoru…
Francis nie zdawał sobie sprawy z rozmiarów chaosu, jaki miał się rozpętać nad jego głową niczym nagła burza dusznego, letniego wieczoru. Do tej pory zbliżył się do przestępstwa najbardziej w chwili, gdy sam nieszczęśliwie wpakował się w kłopoty – wszystkie jego głosy jednocześnie na niego wrzeszczały, a świat odwrócił się do góry nogami; wybuchł wtedy i zagroził rodzinie, a potem sobie, kuchennym nożem, za co trafił do szpitala. Próbował wydobyć z pamięci, co takiego zobaczył i co to oznaczało, ale wydawało się, że to leży tuż poza zasięgiem myśli, w krainie szoku. Uświadomił sobie, że jego głosy mówią nerwowym, stłumionym tonem, gdzieś głęboko w głowie. Same słowa strachu. Przez chwilę rozglądał się w panice i zastanawiał, czy nie powinien po prostu uciec do swojego łóżka i tam zaczekać, ale nie mógł się poruszyć. Mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa. Poczuł się jak ktoś porwany i unoszony przez silny prąd. Razem z Peterem czekał przy dyżurce pielęgniarek; po kilku sekundach usłyszał charakterystyczny odgłos biegnących stóp i brzęk kluczy. Po chwili drzwi frontowe się otworzyły i do środka wpadło dwóch ochroniarzy. Obaj mieli latarki i długie czarne pałki. Byli ubrani w takie same, szare mundury koloru mgły. Przez chwilę ich sylwetki rysowały się w otwartych drzwiach. Wyglądali, jakby rozmywali się w słabym oświetleniu szpitalnego korytarza. Potem szybko zbliżyli się do dwóch pacjentów.
– Dlaczego nie jesteście w dormitorium? – zapytał pierwszy, potrząsając pałką. – Nie wolno wam wychodzić – dodał niepotrzebnie. – Gdzie dyżurna pielęgniarka?
Drugi go ubezpieczał, gotowy do ataku, gdyby Francis i Peter stwarzali zagrożenie.
– To wy wezwaliście ochronę? – zapytał ostro. Potem powtórzył pytanie partnera: – Gdzie dyżurna pielęgniarka?
Peter wskazał kciukiem schowek.
– Tam – powiedział.
Pierwszy ochroniarz, gruby mężczyzna z wojskową fryzurą i tłustą szyją, wylewającą się fałdami zza ciasnego kołnierzyka, wskazał Francisa i Petera pałką.
– Nie ruszać się, zrozumiano? – Odwrócił się do partnera. – Jak tylko któryś drgnie, dowal im.
Partner, żylasty, mały człowieczek z krzywym uśmiechem, odpiął od paska pojemnik z gazem paraliżującym. Gruby poszedł szybko korytarzem, dysząc z wysiłku. W lewej ręce trzymał latarkę, w prawej pałkę. Łuk światła wycinał ruchome plastry z szarego korytarza. Francis zauważył, że ochroniarz otworzył drzwi schowka, nie stosując zabezpieczeń, o których wcześniej pomyślał Peter.
Przez chwilę mężczyzna stał zmartwiały, z opadniętą szczęką. Potem chrząknął, powiedział „Jezu Chryste!” i zatoczył się w tył, kiedy snop światła latarki oświetlił zwłoki pielęgniarki. Potem szybko skoczył do przodu. Z miejsca, gdzie stali, zobaczyli, że strażnik chwyta nadgarstek Krótkiej Blond, żeby sprawdzić puls.
– Niech pan tego nie robi – powiedział cicho Peter. – Narusza pan miejsce zbrodni.
Mniejszy strażnik zbladł, chociaż nie widział jeszcze w pełni tego, co znajdowało się w schowku. Głos miał piskliwy ze zdenerwowania.
– Milczeć! – krzyknął. – Pieprzone świry, zamknąć się!
Gruby znów odskoczył w tył i odwrócił się do Francisa i Petera Strażaka. Był zszokowany. Mamrotał przekleństwa.
– Nie ruszać się! Cholera, nie ruszać się! – ryczał z wściekłością. Szedł do nich, wdeptując w jedną z kałuż krwi, na które tak bardzo uważał Peter. Złapał Francisa za ramię, obrócił go szarpnięciem, pchnął na siatkę. Trzasnął pałką po nogach. Francis runął na kolana. Ból wybuchł mu w oczach jak biały fosfor; chłopak zachłysnął się powietrzem, które kłuło niczym igły. Zakręciło mu się wściekle w głowie. Przez chwilę myślał, że zemdleje. Potem, kiedy odzyskał oddech, siła ciosu zmalała, pozostawiając tylko dudniący tępym bólem siniak na jego pamięci. Mniejszy strażnik natychmiast zrobił to samo, co jego partner – obrócił Petera Strażaka i uderzył go pałką w dół pleców. Efekt był ten sam; Peter, charcząc, padł na kolana. Obaj zostali natychmiast skuci kajdankami i rzuceni płasko na podłogę. Francis poczuł smród środka dezynfekującego, którym bezustannie zmywano korytarz.
– Pieprzone świry – klął strażnik. Potem wszedł do dyżurki i wykręcił numer. Zaczekał chwilę, aż ktoś po drugiej stronie odbierze. – Doktorze, mówi Maxwell z ochrony. Mamy duże kłopoty w Amherst. Niech pan tu szybko przyjdzie. – Zawahał się i dodał, najwyraźniej odpowiadając na pytanie. – Dwóch pacjentów zabiło pielęgniarkę.
– Nie! – wykrztusił Francis. – My nie…
Ale jego protest uciął mocny kopniak w udo, wymierzony przez mniejszego mężczyznę. Chłopak przygryzł wargi. Chciał się odwrócić do Petera Strażaka, ale bał się, że znów dostanie kopniaka, więc ani drgnął. Usłyszał odgłos syren w ciemności na zewnątrz, głośniejszy z każdą sekundą. Wycie zatrzymało się przed wejściem do Amherst, potem zniknęło jak zły sen.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Opowieść Szaleńca»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Opowieść Szaleńca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Opowieść Szaleńca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.