John Katzenbach - Dzień zapłaty
Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - Dzień zapłaty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dzień zapłaty
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dzień zapłaty: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień zapłaty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dzień zapłaty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień zapłaty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ale to była jedynie maleńka prawda. A co z poważnymi sprawami? Na przykład, czy mamy jakieś szansę. Czy w ogóle przeżyjemy?
– Myślę, Tommy, że posiedzimy tu co najmniej jeszcze jeden dzień. Widział jak wargi chłopcu zadrżały.
– Czemu? Chłopiec drżał.
– Myślę, że zażądali od twego taty pieniędzy, a on musi je zebrać, więc to potrwa trochę. Już ci tłumaczyłem.
Tommy pokiwał głową, ale trząsł się w dalszym ciągu.
– Chcę stąd iść – powiedział. Sędzia spostrzegł napływające do oczu łzy. – Chcę iść do domu – powtarzał coraz wyższym głosem, przerywanym łkaniem. – Chcę iść do domu, do domu, do domu…
Dziadek mocno objął go ramionami.
Lecz chłopiec, zamiast się uspokoić w ciepłym mocnym uścisku, nagle wybuchnął, odpychając sędziego.
– Chcę stąd iść! Chcę stąd iść! – wrzeszczał, tupiąc z wściekłości. Nagle zerwał się i podbiegł do drzwi strychu waląc w nie gołą dłonią jak w ogromny rezonujący bęben. – Chcę stąd iść!! – krzyczał przeraźliwie.
Sędzia podbiegł i schwycił go za ramiona. Próbował go odciągnąć, ale chłopiec był silniejszy.
Nie, tylko nie to, pomyślał sędzia. Tylko nie teraz, Tommy, nie teraz, błagam.
Chłopiec po raz drugi wyrwał się z objęć dziadka i rzucił się całym ciężarem na drzwi, które skrzypnęły pod naporem ciała dziecka.
– Wyjść, wyjść, wyjść!! Do domu!! – krzyczał Tommy.
Gdy sędzia próbował powstrzymać go po raz trzeci, Tommy rzucił się na niego z pięściami.
– Nie, nie, nie!! Do domu!!
Sędzia przewrócił się do tyłu zaskoczony nagłością ataku.
Boże, on już nie panuje nad sobą, pomyślał. A ja nie dam rady. Gdy następował jeden z tych jego ataków, trzeba było całej siły Duncana i Megan, żeby go powstrzymać. Nie poradzę sobie sam.
Tommy znów grzmocił pięściami w drzwi. Hałas zdawał się rozsadzać cały dom, wibrujący jak od ciosów olbrzyma.
Sędzia usłyszał tupot nóg po schodach. Boże, idą tu!
– Tommy, przestań, błagam cię, przestań – prosił, starając się bez rezultatu odciągnąć chłopca od drzwi.
– Puść mnie! Puszczaj! – wrzeszczało histerycznie dziecko.
– Tommy, to ja, twój dziadek… – Sędzia bezskutecznie próbował oderwać chłopca od drzwi. Zobaczył krew na jego dłoniach i ten widok przeraził go jeszcze bardziej. – Tommy – krzyczał – Tommy.
– Nie, nieeee!! – krzyczał Tommy czując na ramionach ręce dziadka.
Sędzia usłyszał dźwięk odsuwania rygla, chwycił chłopca i szarpnął go do tyłu z całej mocy.
Tommy wydał długi przeraźliwy krzyk, który rozbrzmiał echem w maleńkim pokoju i rozszedł się po całym domu.
Olivia Barrow i Bill Lewis wpadli do środka trzymając w pogotowiu broń – na ich twarzach malowało się zmieszanie a nawet ślad niepokoju. Stanęli wpatrując się w miotające się dziecko, w ramionach dziadka.
– Nie chcę, nie chcę! – krzyczał Tommy. – Puśćcie mnie, idźcie stąd!!
– Zamknij się! – wrzasnął Bill Lewis.
– Spokój! – zawtórowała Olivia.
Ale na Tommym nie robiło to żadnego wrażenia – oczy miał zamknięte, a ciało jakby wstrząsane prądem elektrycznym.
– Nie utrzymam go – krzyknął nagle sędzia, czując, że chłopiec wyślizguje mu się z rąk.
Bojąc się, że złamie ramię wnuka, wypuścił go z objęć. Tommy runął do drzwi, niepomny na dorosłych zagradzających mu drogę bronią.
– Jezu – wykrzyknął Bill Lewis, który aż cofnął się pod naporem wściekłego ataku dziecka.
Chłopiec ciągle wydawał z siebie przeciągły krzyk, unieruchomiony przez nową parę ramion. Walczył dziko rozdając ciosy i kopiąc z niesamowitą siłą.
– Zaraz go zastrzelę! – rozdarł się Bill Lewis do sędziego.
– To na nic – trzeba go tylko mocno trzymać!
– Nie ruszaj się – krzyknęła Olivia, kierując broń na sędziego.
– Rany, pomóżcie mi! – zawył Lewis. Runął na podłogę, bezskutecznie próbując powstrzymać Tommy'ego. Upuścił pistolet, gdy chłopiec rzucił się na niego z zębami. Broń zagrzechotała na podłodze. – Olivio, do cholery!
– Nie ruszać się – krzyknęła ponownie.
– Pieprzę cię! – ryknął sędzia, rzucając się na skłębioną parę na podłodze, pomagając Lewisowi okiełznać chłopca. Obaj chwycili mocno Tommy'ego za ręce i nogi, przygnietli go wspólnie do podłogi.
– Nie ruszać się – powtórzyła Olivia, ale tym razem rozkaz był nie na miejscu, bo wszyscy zastygli nieruchomo wytężając mięśnie.
Sędzia rozejrzał się i zauważył broń Billa Lewisa w zasięgu ręki. Boże, przemknęło mu przez myśl, pistolet.
Zawahał się. Po chwili jego ręka powoli zaczęła posuwać się do przodu. Wtedy usłyszał spokojny, równy, pewny głos Olivii, który po panującym hałasie zabrzmiał jak szept:
– Umrzesz, stary człowieku. Tylko spróbuj, a umrzesz. Sędzia przymknął oczy, myśląc ile jeszcze okazji zaprzepaści.
– Ale – powiedział głośno – o czym, do diabła, mówisz?
Bill Lewis, nieświadom tego, co zaszło między sędzią a Olivia, spojrzał na nich i wyszeptał:
– Sam bym go nie utrzymał. – Zagryzł wargi, gdy Tommy znów się szarpnął.
I nagle, ciało chłopca stało się bezwładne i zwiotczałe. – Rany! – wykrzyknął Bill. – Co, do diabła?! Zrobiłem mu krzywdę?
– Nie – odpowiedział sędzia, powoli się uspokajając. – To tylko coś w rodzaju omdlenia. Końcowe stadium ataku. Pomóżcie mi przenieść go na łóżko.
Oczy Tommy'ego były szeroko otwarte, oddech powolny i płytki.
– Rusz się – sędzia spojrzał na Olivię. – Nie stój na drodze. Zawahała się, potem pospiesznie przygotowała posłanie na jednej z prycz.
Czy nic mu nie będzie? – spytał Bill Lewis. – Dał nam nieźle popalić.
– Poczuje się lepiej, gdy wreszcie stąd wyjdzie. – Sędzia Pearson spojrzał na Olivię wskazując ją palcem. – Przynieś betadin i plastry – ma całe dłonie pokaleczone. Wiedziałaś o tym, prawda? Wszystko sobie zaplanowałaś, łącznie z możliwością wystąpienia u niego ataku.
– Wiedziałam, że jest dzieckiem specjalnej troski, ale to nie było zaplanowane… – zaczęła. Rzuciła mu złe spojrzenie. – Przykro mi, po prostu cholerny pech. Odtąd trzymanie go w ryzach to twoja działka.
– Zrobię, co będę mógł – warknął sędzia.
– Czy potrzeba mu jakichś lekarstw albo co? – spytał Lewis. – Możemy dostarczyć mu wszystko, co potrzebne… – Stał przy łóżku gapiąc się na chłopca.
– Może okryć go kocem? – zaproponował.
Dobrze – odparł sędzia, nie spuszczając wzroku z Olivii.
– Przyniosę – powiedział Lewis. – Rany, jeszcze czegoś takiego nie widziałem.
Olivia obrzuciła go wściekłym spojrzeniem.
– Przynieś apteczkę – powiedziała. – Opatrz dzieciaka.
Obróciła się na pięcie i wyszła, zostawiając przy łóżku chłopca sędziego, czekającego na powrót Billa Lewisa.
Ramon Gutierrez zaparkował przy trzeciej przecznicy licząc od domu Megan i Duncana i wyszedł w chłód nocy. Obciągnął kurtkę czując pierwszy zimowy powiew na skórze. Pomyślał o zimowych nocach Południowego Bronxu w czasach swojej młodości, gdy towarzyszyły mu zimno i nędza. To były znacznie gorsze czasy niż obecne, bo brakowało nadziei. Próbował przypomnieć sobie Puerto Rico i wyobrazić tropikalny żar, w jakim kąpała się wyspa, ale nie potrafił. Przybył do Stanów jako małe dziecko i wrócił na wyspę tylko jeden raz, już jako nastolatek, by odwiedzić wuja. Ruch niepodległościowy rozwijał się wtedy dość bujnie w gettach Nowego Jorku – przyłączył się do niego, najpierw z ciekawości, potem dopiero zdał sobie sprawę, że grając jakąś rolę polityczną, może zostać zaakceptowany przez grupę. Od dawna czuł się odrzucany – w dzieciństwie przez rodzinę, a później przez dalsze otoczenie – teraz został przyjemnie zaskoczony. Przyswoił w pełni polityczną retorykę ruchu nie przejmując się ani odrobinę jego ideami.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dzień zapłaty»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień zapłaty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dzień zapłaty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.